Matematyczny umysł z artystyczną duszą. Matematyk z wykształcenia, aktualnie pracownik jednej z krakowskich korporacji, a z zamiłowania niespełniona pisarka i zakręcona książkoholiczka.

piątek, 23 sierpnia 2013

Bezsilność - poddać się jej, czy jednak z nią walczyć?

Bezsilność. Jedno z wielu mało pozytywnych uczuć. Niby zaledwie dziesięć liter, a potrafi tak bardzo utrudniać życie. Każdy chyba był w sytuacji, kiedy czuł się bezsilny wobec czegoś. Mimo starań, mimo wszelkich decyzji, to uczucie uderzało z ogromną siłą przynosząc jednocześnie pewnego rodzaju ból. Oczywiście najczęściej ten psychiczny. Świadomość, że czemuś się nie podołało, kogoś się nie udało wesprzeć, czy samemu nie znalazło się odwagi, aby powiedzieć to, co się czuje. Tak naprawdę można wymieniać mnóstwo sytuacji, kiedy to my, ludzie, czujemy się bezsilni, nie wiemy, co zrobić, żeby daną rzecz zmienić, a mimo to wszystkie nawet najbardziej skrajne scenariusze łączy to samo uczucie, które w pewnym stopniu nas rujnuje.
Bo co, jeśli ktoś, kogo bardzo kochamy, ktoś z rodziny, ktokolwiek nam bliski w mniejszym, czy też większym stopniu, jest chory i umiera? Co wtedy mamy zrobić? Nie wiemy. Zdajemy sobie sprawę, że czas płynie nieubłaganie i dana osoba coraz bardziej zbliża się do śmierci, a my wiemy, że nie możemy tego zmienić, że dana diagnoza przekreśliła wszystko. Pozostaje oczywiście w pewnym sensie wiara, nadzieja, cokolwiek, ale i tak realia często są o wiele brutalniejsze. Czujemy się bezsilni, bo ktoś odchodzi, mimo że my nie możemy w to uwierzyć i chcielibyśmy tę osobę zatrzymać na zawsze. Ale tak nie będzie… I co wtedy? Pozostaje jedynie to okrutne uczucie, które przynosi jednocześnie smutek i cierpienie. I to, co możemy zrobić to w tych ostatnich chwilach życia danej osoby, sprawić, żeby poczuła się w jakiś sposób lepiej, żeby uśmiech nie schodził z jej twarzy, czy po prostu musimy tylko, bądź aż, przy niej być. Oczywiście można też zastanowić się, co my byśmy zrobili, gdyby to nasze życie dobiegało końca, a nie jesteśmy w stanie tego zmienić, bo nikt nie daje nam nawet najmniejszej szansy na wyjście z danej sytuacji? Na pewno ta bezsilność uderzyłaby wtedy ze zdwojoną siłą. W sumie, ciężko nawet o tym pomyśleć... Chyba jedyne, co by nam wtedy pozostało, to zrobić coś, co zawsze chcieliśmy, bo mielibyśmy świadomość tego, że nie dostaniemy drugiej szansy... Jaki z kolei można dopuścić inny scenariusz, w którym to uczucie bezsilności uderza w nas z ogromną siłą? Chociażby wiedza, że próbowało się zrealizować jakieś marzenie, a to wszystko legło w gruzach. Czujemy się wtedy, jakby odebrano część nas i nie mamy nawet siły, żeby dalej walczyć. Może nie na zawsze, ale przez najbliższy czas zamykamy się na świat, pogrążeni w ogromnym bólu, bo zdajemy sobie sprawę, jak bardzo byliśmy bezsilni wobec realiów życia, jak ono nas przerosło i jedyne, co nam ofiarowało to rozczarowanie… Jednak jak to uważam, zawsze trzeba próbować, ale mimo to, ta bezsilność w jakiś sposób podcina nam skrzydła, może nie na wieczność, jednak na pewno na dany okres w życiu, kiedy to wszystko zaczyna jawić się w ciemnych barwach. Mamy świadomość, że czemuś nie podołaliśmy i to właśnie w największym stopniu sprawia, że ta bezsilność wobec sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, niszczy nas samych. Ważne jedynie, żeby w końcu się podnieść i jak pisałam wyżej, próbować dalej, bo przecież życie to nie tylko sukcesy, ale i porażki, a nawet po najbardziej dotkliwej, trzeba wstać i iść dalej krętymi ścieżkami świata. Ileż jeszcze mogłabym przytoczyć przykładów, a kolejny to chociażby moment, kiedy zdajemy sobie sprawę z uczuć do danej osoby, ale boimy się je w jakikolwiek sposób okazać, bo po prostu strach przed odrzuceniem jest większy niż cokolwiek. Czujemy się bezsilni wobec tej sytuacji, jednak na własne życzenie. Dlaczego mówię, że dobrowolnie? Bo nie mamy na tyle odwagi, żeby się przełamać, bo jednym słowem tchórzymy, zamiast stawić czoła rzeczywistości. Wolimy dusić się tym wszystkim, niż powiedzieć o swoich uczuciach danej osobie, mimo że to nas w pewien sposób niszczy i sprawia, że kolejne dni stają się udręką, coraz częściej mamy wahania nastroju, jednocześnie przez to niejednokrotnie wyrządzamy krzywdę bliskim nam osobom, które nie są w stanie zrozumieć naszego położenia, bo nie mają o nim nawet pojęcia. A my po prostu wolimy milczeć, aniżeli zrobić jakiś krok do przodu. Zakładamy najgorsze scenariusze i to sprawia, że po prostu boimy się cokolwiek zrobić. A może jeśli spróbujemy, okaże się, że wcale nie powinniśmy nigdy czuć się bezsilni wobec danej sytuacji, bo druga strona także odwzajemnia nasze uczucie, bądź po prostu postara się nas zrozumieć? Jeśli nie spróbujemy, nie wiemy, co przyniesie nam los. Nawet jeśli wszystko się zepsuje, bądź my zostaniemy odrzuceni, przynajmniej ogarnie nas pewnego rodzaju spokój ducha, że spróbowaliśmy i nie pozostaliśmy bezsilni wobec własnych uczuć, które bywają bardzo poplątane i naprawdę sprawiają, że się w tym wszystkim czujemy zagubieni. Wiem, że to trudne, ale jeśli tylko jesteśmy pewni swoich uczuć, to czemu by nie spróbować się otworzyć? W końcu, jak to się mówi, lepiej żałować, że się spróbowało, aniżeli, że niczego się nie zrobiło, bo wtedy uczucie bezsilności wobec samych siebie, swojej postawy, będzie się pogłębiać i będziemy czuć się jeszcze gorzej. Oczywiście nie mówię, że z czasem nie minie, a my sami zdamy sobie sprawę z tego, że jednak niczego takiego nie czuliśmy, ale jak właśnie napisałam parę linijek wcześniej, jeśli jednak jesteśmy zupełnie pewni, to raczej tak szybko te uczucia nie odejdą, a będą nas coraz bardziej przytłaczać. Tak samo bezsilność może się pojawić, jeśli nie wiemy, co zrobić w sytuacji, kiedy jesteśmy w tzw. toksycznym związku, bądź przyjaźni. Z jednej strony zdajemy sobie sprawę z tego, że ta druga osoba nas niszczy, w taki czy inny sposób, wpływając na nasze zachowanie w mało pozytywny sposób, lecz z drugiej strony uczucie do kogoś może być tak silne, czy też przywiązanie do danej osoby, że nie jesteśmy w stanie jej zostawić. Kiedy jednak mówimy chociażby o toksycznym związku, w którym dzieje się coraz gorzej, a druga strona zaczyna być nawet względem nas coraz bardziej agresywna, to chyba jednak trzeba podjąć realną decyzję, mimo że serce mówi inaczej... Jednak głębiej w sam taki temat skupię się innym razem. Natomiast wracając do bezsilności, to tak naprawdę w każdym etapie naszego życia w jakiś sposób się pojawia, a my albo boimy się czegoś zrobić, albo załamujemy się po czymś, przez co tracimy wszelkie chęci do dalszych prób, albo po prostu nie wiemy, jak mamy postąpić w danej sytuacji, bo często nie od nas zależy, jak ona się skończy... To uczucie naprawdę pożera od środka, a świadomość, że brak nam odwagi, żeby się go pozbyć, czy cokolwiek zrobić, a dobrowolnie wybieramy życie w tej bezsilności, jeszcze bardziej podcina nam skrzydła. Dlatego może jednak warto czasami zaryzykować i jeśli tylko mamy możliwość pozbyć się tego uczucia, to powinniśmy to zrobić. Natomiast jeśli to nie zależy od nas, po prostu spróbujmy jakoś przetrwać dany okres, bo jak to się mówi "nawet po największej burzy, zawsze wychodzi słońce". Wiem, że całość tego postu może wydać się chaotyczna i momentami mogłam w jakiś sposób odbiegać od głównego tematu jaki chciałam chociaż w maleńkim stopniu poruszyć i poprzeć paroma, nie wiem, czy do końca, dobrze dobranymi, argumentami, dlatego naprawdę za to przepraszam, ale myślę, że w pewien sposób obecnie moje myśli są pogrążone w totalnym chaosie, dlatego też piszę głównie pod wpływem pewnego rodzaju impulsu. Mam jednak nadzieję, że tak czy siak, dość dobrze ujęłam temat. Jednak nie mnie to oceniać. Kończąc, jeszcze utwór, który choćby ze względu na tytuł nawiązuje do tematu, ale jest dobry, naprawdę. Oczywiście gusta muzyczne są różne, więc jednemu się spodoba, drugi go znienawidzi. Tak czy siak, zapraszam do słuchania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz, czy to pochwała czy też uzasadniona krytyka, niezwykle motywuje mnie do dalszego działania, stąd dziękuję za wszystkie pozostawione przez Was słowa! :)

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *