Matematyczny umysł z artystyczną duszą. Matematyk z wykształcenia, aktualnie pracownik jednej z krakowskich korporacji, a z zamiłowania niespełniona pisarka i zakręcona książkoholiczka.

środa, 30 kwietnia 2014

Autor: Barbara Rosiek
Tytuł: Pamiętnik narkomanki
Wydawnictwo: Mawit Druk
Ilość stron: 304
Ocena: 4.5/6
W dzisiejszym artykule padło na recenzję książki, którą czytałam już spory czas temu, jednak muszę przyznać, że czasami wracam do niej, czy chociażby poszczególnych cytatów, bo są niezwykle prawdziwe. O jakiej mowa? Jest to "Pamiętnik narkomanki" autorstwa Barbary Rosiek. Jak nie tak trudno się domyślić, historia zawarta w tej książce opowiada o narkomance Basi, a pisana jest właśnie w formie pamiętnika. Ogólnie rzecz biorąc, pamiętnik ten pisany był od jej osiemnastych do dwudziestych pierwszych urodzin. Fabuła skupia się przede wszystkim na tym, aby ukazać stany emocjonalne jakie towarzyszą narkomanom. Główna bohaterka z jednej strony chce się wyleczyć, zerwać z nałogiem, którego więźniem się stała. Na samym początku dobrowolnie zgłasza się na tak zwane "odtrucia", starając się wyjść z tego, w co zbyt mocno wsiąknęła, jednak bez skutku. Ilekroć ma dostęp do narkotyków, tylekroć je bierze, stąd też z drugiej strony nie widzi już dla siebie ratunku. W ciągu swojego życia spotyka różne osoby, w tym Marka Kotańskiego, który mocno angażuje się w pomoc dla narkomanów, psycholog Annę z którą często koresponduje, a jaka to wierzy, że Basia ostatecznie pokona nałóg. Oprócz tego wielu innych ludzi ze "swojego grona", a te znajomości dość często są krótkotrwałe, bo kolejne, uzależnione osoby, umierają, można by rzec, że na własne życzenie, lecz czy aby na pewno? W końcu każdy ma prawo zagubić się w życiu, o wiele ciężej jest powrócić do tego właściwego, nie mając odpowiedniego oparcia w innym człowieku... Jednak żeby nie zbaczać z głównego tematu, przynajmniej jak na razie, cóż więcej mogę powiedzieć o tej książce? Bohaterka często także myśli o śmierci, a dokładniej nawet - o samobójstwie. Uważa, że i tak zbyt długo nie pożyje na tym świecie, w końcu zatruła swój organizm, który z każdym dniem jest w coraz gorszym stanie... Lecz co więcej można wyczytać w tej książce, zobaczycie sami, o ile oczywiście zechcecie po nią sięgnąć. Od siebie mogę powiedzieć tyle, że na pewno nie spodoba się ona każdemu. Wielu ludzi stwierdzi, że to kolejna historia o problemach społecznych, o ludziach, którzy zgotowali sobie taki los tylko przez swoje własne decyzje, lecz uważam, że można w niej znaleźć coś naprawdę, nie tyle, że niezwykłego, ale takiego, co sprawia, że wraca się właśnie (jak napisałam na samym początku) do tych poszczególnych fragmentów. Jeśli choć trochę interesuje się psychologią, można znaleźć w tej historii coś dla siebie, próbując analizować stany emocjonalne bohaterki, wyciągając z nich różnorakie wnioski. Dodatkowo, faktem jest, że autorka opisywała częściowo swoje autentyczne przeżycia, a takie postaci, jak chociażby Marek Kotański, rzeczywiście istniały. On chociażby otworzył pierwszy ośrodek MONAR-u (zintegrowanego systemu przeciwdziałania narkomanii i bezdomności) w 1978 r. w Głoskowie. Dlatego też myślę, że jednak warto po nią sięgnąć. Czyta się ją naprawdę szybko, a można wynieść sporo prawdziwych, życiowych myśli, jak i zastanowić się nad tym, czy warto marnować swoje życie, dla chociażby chwili "zapomnienia"? No właśnie... Poza tym dla ludzi, którzy uwielbiają analizować stany emocjonalnej, ta książka na pewno jest jedną z tych odpowiedniejszych. Oczywiście gusta są różne, zatem zachęcam, ale rzecz jasna nie zmuszam, do sięgnięcia po tą książkę. Myślę, że napisałam już sporo, dlatego kończąc, tradycyjnie, umieszczę parę cytatów, które szczególnie zapadły mi w pamięci i jakie to są chyba jednymi z lepszych, jakie udało mi się w tej historii odnaleźć, choć jest ich tam multum, naprawdę. 
  • "Rzadko wracam do rzeczywistości. Stworzyłam sobie swój własny świat, w którym żyję."
  • "Chciałam kiedyś pokochać. Zwykłą miłością. Może wtedy wszystko byłoby inaczej."
  • "Ludzie martwią się drobiazgami, codziennymi sprawami. I dlatego zapominają, że jest jeszcze coś poza tym."
  • "W tym cholernym życiu potrzeba jest miłość. Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy. I wtedy nie można być sobą. Jest się dla siebie zupełnie obcym. Tak zupełnie i bez reszty obcym dla samego siebie."
  • "Ach, te bezsenne noce, kiedy w ciemnościach, na wyciągniecie dłoni dotykam swojego lęku."
  • "Bo jaki jesteś ty, mój świecie? Niby wszystko takie proste, wszystko ma swoje określone miejsce. Tylko, że ja nic z tego nie rozumiem albo rozumiem, kiedy jest już za późno."
  • "Nie rozumiem tego wszystkiego, co mnie otacza, nawet siebie przestałam rozumieć. Coś się ze mną dziwnego dzieje, tylko co?
  • "Tak już ma być zawsze: poranek, gdy nie chce się wstawać, zmierzch, kiedy nie chce się jeszcze umierać, wieczór pełen obaw, niekończące się nocne udręki. Już płakać nie potrafię, chyba nie potrafię. A kochać? Gdzie podziało się moje uczucie miłości?"
  • "Zależy mi na innych ludziach, tylko nie potrafię niekiedy ocenić kto przyjacielem, a kto wrogiem. Poza tym mam silne zaburzenia pamięci i nie pojmuję, dlaczego nagle inni przestają się do mnie odzywać."
  • "Widzę wokół siebie wielką pustkę. Tę pustkę czasami wypełnia ból. Tak nie można żyć. Ale czy potrafię inaczej, czy umiem zmienić swoje życie?
Tym samym kończę dzisiejszy artykuł, a Was raz jeszcze zachęcam do sięgnięcia po tę książkę, a nawet jeśli nie akurat po tą, to po prostu do czytania. Chociażby czasami, cokolwiek, bo wbrew pozorom to naprawdę rozwija wyobraźnię i kształtuje osobowość człowieka. Niedługo postaram się znów coś tutaj napisać. Trzymajcie się! 

niedziela, 20 kwietnia 2014

Muszę przyznać, że po ostatnim artykule, w którym próbowałam przekonać chyba samą siebie do tego, że powinnam na nowo odnaleźć optymizm, nastąpiła kolejna chwila złamania, gdzie po tygodniu, może dwóch, znów odwiedziła mnie moja droga przyjaciółka - Melancholia, a tylko dlatego, że przywołałam ją sama poprzez wcześniejszą szczerość w pewnej rozmowie, a która to towarzyszyła mi cały jeden wieczór, wraz z dźwiękiem "Roads" - Portishead w słuchawkach i palcami stukającymi o klawiaturę spod których pojawiał się tekst oczywiście o jednej i tej samej osobie... Jednak już jest w porządku, w końcu kiedyś trzeba wyleczyć się  z pewnych uczuć, chociaż szczerze powiedziawszy one zawsze zostaną. Gdzieś w głębi mnie, w małej części mojego rozstrzaskanego na kawałki serca, jeszcze przez długi czas będzie tlił się płomień uczuć, zawierających w sobie miłość, tęsknotę, ale idący wraz z tym ogromny smutek i żal, przede wszystkim do samej siebie, że nie umiem sobie z tym poradzić i wyrzucić całkowicie, jak zmiętą, już nic nie znaczącą kartkę papieru wprost do kosza na śmieci. Mogłoby się wydawać to takie proste, ale jeśli ktoś jest człowiekiem, który zakochuje się naprawdę mocno, a gdy ta miłość jest niespełniona, równie dużo musi minąć czasu by się z niej wyleczyć, to wcale nie jest wtedy tak łatwo. Dlatego co jakiś jeszcze czas, gawędzimy sobie z moją Melancholią o tym, co było, nie wróci, a jednak nadal jakoś we mnie trwa. Lecz wraz z upływającymi nadal tygodniami, miesiącami, w końcu w pełni będę potrafiła myśleć o tym jak o zamkniętym rozdziale, gdzie klucz do drzwi tej historii pozostanie na dnie mojego serca, z którego nie da się go już wyciągnąć. Dobrze, zaczęłam znów o sobie, ale chciałam to jakoś wyrzucić. Natomiast o czym ma być jeszcze w tym artykule?

czwartek, 17 kwietnia 2014

Ostatnim razem interpretowałam na swój własny sposób pewien cudowny utwór. Zastanawiałam się na jaki temat mogłabym napisać kolejny artykuł, przechodząc przez różnego rodzaju pomysły. Nawet pewnego dnia, będąc pełną złości na samą siebie, chciałam ją gdzieś wyrzucić w postaci rozważań jak to jest, że im bardziej się staramy tym gorsze są efekty, co sprawia, iż po raz kolejny spotykamy się z rozczarowaniem. Jednak złe emocje minęły, bo prawda jest taka, że zawiodłam samą siebie, chociaż tak bardzo się starałam, ale nie cofnę czasu i nie odkręcę tego, a dobijając się nic nie osiągnę poza złym samopoczuciem. Ogólnie nie wiem co jeszcze wyniknie z tego mojego artykułu, może będzie to całkowity misz-masz? Czemu nie, skoro chaos myśli do czegoś w końcu zobowiązuje (i żeby to pierwszy raz).

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *