Matematyczny umysł z artystyczną duszą. Matematyk z wykształcenia, aktualnie pracownik jednej z krakowskich korporacji, a z zamiłowania niespełniona pisarka i zakręcona książkoholiczka.

sobota, 30 maja 2015

Autor: Nina George
Tytuł: Księżyc nad Bretanią
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 346
Ocena: 5.5/6
"Życie nie jest za krótkie. Jest za długie, by trwonić je na brak miłości, brak śmiechu i brak decyzji. I zaczyna się wtedy, gdy człowiek po raz pierwszy coś zaryzykuje, poniesie porażkę i stwierdzi: klęskę można przeżyć. Z taką wiedzą można zaryzykować wszystko."

     Rozpoczęłam dzisiejszy wpis jednym z fragmentów, który szczególnie do mnie przemówił, kiedy tak czytałam sobie książkę „Księżyc nad Bretanią” autorstwa Niny George. Po fenomenalnym „Lawendowym pokoju”, który pochłonął mnie bez reszty, nie mogłam pozwolić na to, by ominęła mnie kolejna powieść powstała spod pióra tej autorki. Kolejny raz się nie zawiodłam, bo lektura znów wciągnęła mnie na tyle, że chciałam ją czytać w każdej wolnej chwili… To było silniejsze ode mnie, stąd bardzo szybko ją zakończyłam, a wraz z tym zostało we mnie jeszcze jakieś uczucie ciepła, które towarzyszyło mi przez cały ten czas. Gdybym chciała w paru słowach opisać, o czym opowiada ta książka, to tak naprawdę jest to powieść o wszystkim: życiu, śmierci, miłości, przyjaźni… Lecz przede wszystkim to historia kobiety, która przeszła niesamowitą metamorfozę, gdy tylko zrozumiała kim tak naprawdę chce być w tym swoim życiu. Historia osoby, jaka pragnąc śmierci, na nowo nauczyła się żyć, a nie tylko istnieć.

piątek, 29 maja 2015

     Czas... O jego ulotności pisałam już niejednokrotnie, czy to w kontekście luźnych przemyśleń, czy też przy okazji recenzowania "Zaklinacza czasu" Mitcha Alboma. Jednak nie sposób nie wspomnieć o tym, jak szybko przemija to nasze życie, kiedy to już dwa lata odkąd założyłam ten blog. Dokładnie 29 maja 2013 roku powstał mój "Chaos myśli" i trwa do dnia dzisiejszego, co ciągle mnie samą zaskakuje. Gdy zakładałam ten blog to wiedziałam jedno: nie chcę by był to tzw. "słomiany zapał" - chcę pisać, lecz po jakimś czasie szybko mi się to znudzi bądź całkowicie to zaniedbam przez ogrom obowiązków. Nie, do takiej sytuacji zdecydowanie nie chciałam dopuścić. Muszę  jednak niechętnie przyznać, że przez pierwszy rok nie było łatwo - nie wyrobiłam sobie jeszcze tego swojego "pióra", poza tym często brakowało mi czasu, stąd wpisy pojawiały się o wiele rzadziej niż chociażby obecnie, a także kompletnie nie promowałam tego miejsca. Przełom nastąpił rok temu, w lipcu, kiedy zaczęłam pisać o tym moim niezmiennym "Chaosie myśli" na wielu blogowych grupach, forach itp. Stąd od razu skoczyła liczba czytelników, wyświetleń, komentarzy, a to sprawiło, że chciałam pisać więcej i więcej.

wtorek, 26 maja 2015

Autor: Patrycja Gryciuk
Tytuł: Plan
Wydawnictwo: Poligraf
Liczba stron: 576
Ocena: 5.5/6
    Plan. Zaledwie cztery litery, a niosą za sobą mnóstwo sytuacji, które mimowolnie pojawiają się w momencie, kiedy chcemy osiągnąć dany cel… W końcu każdy z nas planuje czy tego chce czy nie, począwszy od prostych spraw typu jakie zakupy zrobić w supermarkecie, po całkowicie istotne wydarzenia: swoją karierę, życie osobiste i wiele, wiele innych. Sama często planuję, co zamierzam zrobić w ciągu dnia, co chciałabym osiągnąć i jakie wytyczne sobie ku temu powinnam stawiać. Jednak zdarza się taki scenariusz, który nie śniłby się nikomu, a jaki to znalazł się w książce „Plan” autorstwa Patrycji Gryciuk.
     Anna Smith to główna bohaterka naprawdę zaplątanej historii, która jest jednocześnie narratorem w książce. Mając siedemnaście lat, dzięki stypendium dostaje szansę studiowania architektury w Wielkiej Brytanii, a dokładniej w Oksfordzie. Oprócz możliwości poznania kraju, z którego pochodzi jej ojciec, kształcenia się w jednej z najlepszych uczelni na świecie, zawiązuje także mnóstwo przyjaźni, a w tym jedną z… Lorcanem. Jak jednak często zdarza się w przyjaźni damsko – męskiej, wcześniej czy później uczucia biorą górę, stąd chłopak zakochuje się w Annie. Być może wszystko byłoby cudownie, gdyby nagle nie pojawił się Siergiej Taredov – właściciel firmy Future Investment, którego dziewczyna spotyka na balu dla szczególnie uzdolnionych i mimo dzielącego ich wieku – zakochuje się na zabój, co więcej, z wzajemnością. Jednak świat, w którym żyje mężczyzna, pełny walki o dominację w biznesie biopaliw, nie jest łatwy. Jak potoczą się losy Anny? Czy kobieta zrozumie w końcu, którego z mężczyzn kocha bardziej: Siergieja czy Lorcana? I przede wszystkim – czy miłość, która ją spotkała była przeznaczeniem czy może jednak czymś innym? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie oczywiście w książce „Plan”.

środa, 20 maja 2015

     Chociaż jestem w blogosferze już prawie dwa lata, to tak naprawdę często nie orientuję się w wielu blogowych sprawach, jak chociażby tzw. tagi, do których wzajemnie się nominuje, bądź jakiś czas temu nie miałam pojęcia o istnieniu LBA (aż do momentu, kiedy ktoś mnie o tym poinformował). Być może to dlatego, że skupiam się głównie na przelewaniu tych swoich tysiąca myśli na blogowy papier, a nie podążam za powiedzmy, trendami w świecie tych wirtualnych pamiętników, ośrodków naszych zainteresowań itp. Mimo wszystko, skoro już dostałam nominację od autorki bloga Zaksiążkowana (link po najechaniu na nazwę) do tagu zatytułowanego „Gatunki muzyczne: Book Tag”, to pomyślałam: czemu by nie wziąć udziału? Po pierwsze dlatego, że sam temat mi się spodobał, połączenie muzyki z książkami, a dokładniej tymi lekturami, które kojarzą się z konkretnym gatunkiem. Po drugie, to świetny sposób na nowy wpis stanowiący oderwanie od recenzji, jakie najczęściej swego czasu tutaj publikuję (a szykuję kolejną, książka jest w trakcie czytania, a że nie mogę się od niej oderwać, pewnie niebawem pojawią się wrażenia po lekturze). Dlatego serdecznie zapraszam Was do przeczytania tego mojego muzyczno – książkowego tagu. ;)

czwartek, 14 maja 2015

Autor: Mitch Albom
Tytuł: Zaklinacz czasu
Wydawnictwo: Znak Literanova
Liczba stron: 288
Ocena: 5.5/6
„Tylko człowiek odmierza czas.
Tylko człowiek wybija godziny.
I właśnie dlatego jedynie człowieka doświadcza paraliżującego strachu, którego nie zniosłoby żadne inne stworzenie. 
Strachu przed tym, że zabraknie czasu.”


     Bardzo nie lubię takiej ciszy na blogu, jaka ostatnio nastała, jednak czasami… No właśnie – nie da się pogodzić wszystkiego, choćby nie wiem jak bardzo się chciało. Albo brakuje już siły, by zrobić jeszcze jedną rzecz danego dnia, albo… czasu, czyli czegoś bardzo ulotnego, co przemija szybciej niż mogłoby nam się wydawać. Żadna kolejna minuta nie jest taka sama. Nie możemy powrócić do tego, co było. Wskazówki naszych zegarów poruszają się cały czas, a my nic nie możemy z tym zrobić.
     Wyobraźmy sobie jednak teraz moment, kiedy nagle czas przestaje istnieć. W jednej sekundzie wszystko wokół nas się zatrzymuje, a my możemy zrobić co tylko chcemy – spojrzeć wstecz, zastanawiając się czy to, czego dopuszczaliśmy się w życiu miało jakikolwiek sens, ale także jesteśmy w stanie zobaczyć przyszłość, która nas czeka, gdy podejmiemy taką, a nie inną decyzję… Odważylibyście się wtedy zmienić bieg wydarzeń, mając taką możliwość? A może wręcz przeciwnie – nic byście z tymi nie zrobili? Pewnie nigdy nie znajdziemy odpowiedzi na to pytanie, bo czasu nie da się zatrzymać ot tak, jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, czy może lepiej powiedziawszy – klepsydry.

piątek, 8 maja 2015

     Znowu nastały momenty, kiedy wpisy na blogu zaczynają pojawiać się nieco rzadziej, gdyż czas goni mnie z wieloma rzeczami i nie sposób jest wszystkich pogodzić… Jednak dzisiaj wracam, z nowym, jednak krótkim postem, ponieważ to, co chciałabym w nim zawrzeć znajdzie się w paru wersach wiersza, jaki niedawno napisałam specjalnie do konkursu organizowanego przez Panią Monikę Rebizant – Siwiło (autorka m.in. książki „Zatrzymaj mnie”, polecam zajrzeć na blog pisarki, na którym również został umieszczony mój wiersz, co jest niezmiernie miłe).
   Wiecie, tak naprawdę od zawsze myślałam sobie, że nie jestem dobra w pisaniu poezji, zdecydowanie bardziej preferuję prozę, a jednak są chwile, kiedy ta „wena” przychodzi bardzo szybko (poza tym po usłyszeniu od bliskiej mi osoby, że ten wiersz miał coś w sobie, nieco się podbudowałam jeśli chodzi o poezję, więc może niebawem spróbuję stworzyć coś nowego). Impulsem do powstania poniższego wiersza był m.in. konkurs, ale tak naprawdę natchnęła mnie jego tematyka, która krótko mówiąc zawiera się w słowie „maj”. Jeden z moich ulubionych miesięcy, kiedy dni, jak i noce są coraz cieplejsze, wszędzie pachnie bez, promienie słońca beztrosko oświetlają nasze twarze i nawet deszcz wydaje się bardziej przyjazny niż zazwyczaj… Ach, prawie się rozmarzyłam! Jednak by już nie przedłużać tego wstępu, zapraszam do przeczytania tego krótkiego wiersza, który może Wam się spodoba, a może będzie wręcz przeciwnie, ale jedno jest pewne – starałam się wpleść w niego ten majowy klimat, tak beztroski, a jednocześnie w jakiś sposób melancholijny...

poniedziałek, 4 maja 2015

     Wiecie co, tak sobie myślę, że chyba dzisiaj znowu mam wieczór pełen przemyśleń... A w sumie wpisy związane z nimi są dobrą odskocznią od nadmiaru recenzji książkowych, których na blogu wiele (a swoją drogą czytam kolejną książkę, więc niebawem znowu opiszę swoje wrażenia po lekturze). Być może do tych przemyśleń troszkę zainspirował mnie początek właśnie tej książki, w którą obecnie się zagłębiam, a może to po prostu muzyka, jaka dzisiaj gra gdzieś w tle, bądź przypadkiem znalezione jakieś ciekawe zdanie w internecie… Jedno jest pewne – będzie to kolejny wpis z serii paru luźnych, może nieco chaotycznych, ale ostatecznie łączących się w spójną całość, przemyśleń, które dotyczyć będą głównie… strachu. Tak, właśnie. Jednej z emocji, która towarzyszy nam na każdym kroku, często spędza sen z powiek, sprawia, że zaczynamy analizować wszystko jeszcze bardziej, przez co te nasze wewnętrzne lęki się powiększają, a my zamiast sobie z nimi radzić, czasami za bardzo zamykamy się właśnie w tym świecie, skąd potem ciężko uciec… A strach zaczyna pociągać nas za sobą coraz bardziej na dno… Jednak żeby nie przedłużać tego mało pozytywnego wstępu, mam nadzieję, że tym wpisem uzmysłowię Wam, że strach co prawda stanowi nieodłączny element życia człowieka, bo nie wiadomo jak ktoś byłby odważny, któregoś dnia zacznie się bać – o siebie, swoje zdrowie, bądź również o życie kogoś bliskiego, ale mimo wszystko musimy spróbować w jakiś sposób go zwalczyć.

piątek, 1 maja 2015

Autor: Renata Kosin
Tytuł: Kołysanka dla Rosalie
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 464
Ocena: 5.5/6
     Ostatni wpis był swego rodzaju odskocznią od recenzji, których sporo pojawia się na blogu. Jednocześnie pozwolił mi przenieść ogrom swoich myśli właśnie tutaj, na ten jeden, konkretny wirtualny papier (zresztą chyba mój ulubiony, czego nie trudno się domyślić). Dzisiaj jednak wracam do Was znów z recenzją kolejnej książki, która niedawno dołączyła do mojej listy czytelniczej w ramach wyzwania „52 książki 2015 roku” (swoją drogą, ta lista ciągle się powiększa, jednak myślę, że dam radę przeczytać to, co sobie zaplanowałam, bo przecież książki towarzyszą mi wszędzie). 
     Co prawda nie ocenia się książki po okładce, wiem o tym, jednak… już w momencie, gdy zobaczyłam wzmiankę o premierze „Kołysanki dla Rosalie” autorstwa Renaty Kosin, a co za tym idzie – spojrzałam na okładkę, jak i sam tytuł, wiedziałam, że chcę to przeczytać jak najszybciej. Krótki opis historii, jaka została w niej zawarta, jeszcze bardziej zachęcił do przeczytania, a że mam świetną przyjaciółkę, która zobaczyła moją euforię na widok tej książki, w obchodzone niedawno urodziny, ta lektura stała się moją własnością (jeszcze raz dziękuję, E.)
     Zacznijmy od tego, że „Kołysanka dla Rosalie” jest poniekąd związana z „Tajemnicami Luizy Bein”. Ci sami bohaterowie, zapewne te same historie, jednak – no właśnie – nie wiem dlaczego, ale dotąd nie słyszałam nigdzie o pierwszej książce z tej serii, więc gdybym przeczytała ją wcześniej, być może „Kołysanka dla Rosalie” byłaby dla mnie jeszcze lepiej zrozumiała (swoją drogą na pewno nadrobię te braki). Niemniej, książkę pochłania się jednym tchem – dosłownie. Przenosi ona w nieco inny świat, który sprawia, że zapomina się o tym, który istnieje wokół nas. Wciągająca historia, która dla mnie stanowiła idealną odskocznię od tego nadmiaru wszelakich historii miłosnych jakie najczęściej recenzuję.

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *