Matematyczny umysł z artystyczną duszą. Matematyk z wykształcenia, aktualnie pracownik jednej z krakowskich korporacji, a z zamiłowania niespełniona pisarka i zakręcona książkoholiczka.

sobota, 29 listopada 2014

  Uwielbiam ten moment, gdy mogę w końcu, po ciężkim tygodniu pełnym przeróżnych obowiązków, na chwilę się zatrzymać. Po prostu usiąść w swoim własnym (tak, dokładnie, nie tym krakowskim) pokoju, za oknem mając już pierwszy śnieg (zastał mnie po powrocie do domu), przed sobą kubek gorącej, pysznej herbaty, a w ręku książkę. Cudownie jest tak prze moment nie myśleć o obowiązkach jakie czekają w kolejnym tygodniu, a po prostu poddać się chwili relaksu. Zdecydowanie to lubię. Stąd - dopełnić ten świetny dzisiaj stan może jedynie nowy wpis na blogu. Właściwie to zastanawiałam się o czym by tutaj napisać i ani nie mam za bardzo humoru typu "sfrustrowana A. musi wylać swoje przemyślenia", ani też nie chcę po raz trzeci w ostatnim czasie dokonywać recenzji jakiejś książki, a mimo że mam parę ciekawych utworów do interpretacji to jednak zostawię sobie to na następny raz...
     Tak więc dzisiaj może będzie poniekąd o muzyce, ale jednocześnie chciałabym przenieść w Was na chwilę w taki świat emocji...

środa, 26 listopada 2014

     
   Na nowo zaczyna się ten nieustanny brak czasu spowodowany różnymi rzeczami, w tym jedną główną są studia, mnóstwo nauki, coraz więcej materiału, kolokwia... Innymi z kolei są dodatkowe zajęcia, które wzięłam na siebie w tym semestrze akademickim, jednak nie żałuję, że się ich podjęłam - wręcz przeciwnie. Tak więc myślę, że rozumiecie, iż nie zawsze znajdę chwilę by napisać tutaj coś nowego tak szybko jakbym chciała i jednocześnie by jakość tego, co publikuję nie była na tzw. "odwal". Jednak dzisiaj, mimo że za dwa dni dość ważne kolokwium, to odłożyłam na chwilę naukę w bok, by wstawić coś nowego na blogu. To jedna z informacji, jaką chciałam tutaj dodać - czyli poniekąd wyjaśnienie, dlaczego coraz rzadziej pojawiają się nowe wpisy. 
     Natomiast drugą z informacji jest to, że w przypływie jakiegoś impulsu postanowiłam założyć na, myślę, że znanej wszystkim "książce twarzy", fanpage swojego bloga. Po co? 
  • Po pierwsze: by móc zyskać szersze grono czytelników, albo chociaż spróbować to zrobić nawet jeśli się nie uda;
  • Po drugie: by Ci, którzy już czytają mój blog oraz faktycznie tutaj zaglądają, mogli szybciej dowiedzieć się o nowych wpisach, a w końcu niewielu z nas w obecnym świecie nie posiada facebook'a, stąd myślę, że jest on naprawdę dość szybkim źródłem wielu informacji;
Stąd też, jeśli czytacie mój blog oraz posiadacie konto na wspomnianym wyżej portalu społecznościowym, będzie mi niezmiernie miło jeśli polubicie fanpage. Wystarczy wejść: tutaj i kliknąć jedynie ten znany wszystkim "like". ;)
      To wszystko jeśli chodzi o te informacje, przynajmniej póki co. Teraz przejdę już do dzisiejszego wpisu, a będzie nim... recenzja książki.

środa, 19 listopada 2014

     Na samym początku chciałabym Wam podziękować, czytelnicy, za to, że jesteście, bo gdyby Was tutaj nie było, to jednak te 10000 wyświetleń ot tak samo by się nie pojawiło. Co prawda, blog mam już spory czas, jednak dopiero od tego roku wzięłam się za porządne hm, rozpowszechnianie go i próbę odnajdywania coraz to nowszych osób, które chciałaby czytać ten mój "chaos myśli". Tak czy siak, cieszę się, że jednak to miejsce się rozwija, a sama przez ponad półtora roku nie tracę zapału do pisania, szkoda tylko, że nie zawsze mam możliwość robienia tego częściej niż powiedzmy dwa razy w tygodniu. No nic. Jeszcze raz dziękuję i mam nadzieję, że nadal będziecie mnie odwiedzać, czytać, dyskutować. To bardzo motywujące! 
   Czas goni nieubłaganie ze wszystkim. Próbuję pogodzić mnóstwo rzeczy na raz, a ostatecznie kończy się na tym, że czegoś nie zdążę zrobić, bo po prostu padam, sen sprawia, że nie daję rady. Tak było chociażby wczoraj - mnóstwo planów do zrobienia, ostatecznie zmęczenie okazało się silniejsze. Jednak dzisiaj wracam z nową porcją energii, a właściwie to trzymania się zasady, że "nie dam się, choćbym miała siedzieć do rana, ogarnę to, co sobie zaplanowałam". Jedną z tych rzeczy oczywiście był nowy wpis na blogu, stąd dzisiaj chciałabym znów zabrać Was w świat muzyki, dokonując interpretacji tekstu pewnego utworu, który jest jednym z moich ulubionych i nawet robi za dźwięk sygnału w moim telefonie. Stąd do teraz nie wiem, dlaczego wcześniej nie pomyślałam, żeby spróbować odczytać, co też autorka tekstu miała na myśli. Jednak nigdy nie jest na nic za późno, zatem przechodzę już do konkretów... Utwór, o jakim mówię to "Begin again" autorstwa Measure. Być może ktoś go kojarzy, być może nie jest on aż tak znany... Właściwie to osobiście dowiedziałam się o nim przypadkiem, dzięki temu, iż oglądam pewien serial, a w nim mnóstwo jest takich mało znanych, a świetnych kawałków. Jednak by już nie przedłużać tego wstępu, przejdę do pierwszego fragmentu.

sobota, 15 listopada 2014


Autor: Nicholas Sparks
Tytuł: Ostatnia piosenka
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 448
Ocena: 6/6
    Znowu troszkę mnie tutaj nie było, jednak już staram nadrabiać się ten czas. Oczywiście niemożliwym jest sprawienie, by doba miała te wymarzone 48 godzin (pisałam coś o tym w ostatnim wpisie, w jednym z pytań odnośnie LBA), ale staram się jak najlepiej wykorzystywać każdą chwilę. Muszę przyznać, że nie idzie mi tak źle, jak myślałam, że będzie, bo zostając na weekend w Krakowie, od rana poświęcałam czas nauce, a teraz w końcu znalazłam chwilę by móc coś tutaj napisać. Zastanawiałam się o czym mógłby być ten wpis, a że nie wpadłam na razie na żaden ciekawy pomysł jeśli chodzi o przemyślenia, a także mam zastój muzyczny, więc interpretacje odpadają, to postawiłam na recenzję książki przeczytanej przeze mnie już jakiś czas temu, a której to jeszcze nie opisywałam na blogu.
     Oczywiście jak to na mnie przystało, jest to historia miłosna, a wyszła spod pióra jednego z moich ulubionych autorów, jeśli chodzi o romanse, czyli Nicholasa Sparksa. Myślę, że spora część osób kojarzy tę powieść, a nawet jeśli nie, to może bardziej zna film o tym samym tytule. Jednak przechodząc już do konkretów, o jaką książkę mi chodzi? Jest to "Ostatnia piosenka" czyli naprawdę gruba, ale wciągając historia, nie tylko o miłości pomiędzy dwójką młodych osób, ale także o dorastaniu, wybaczaniu, docenianiu tego, co się ma... Myślę, że jedna z lepszych książek tego autora jaką miałam okazję przeczytać, a co do filmu - obejrzałam i też pokrótce napiszę poniżej swoje odczucia odnośnie ekranizacji a powieści.

poniedziałek, 10 listopada 2014

      Pomyślałam sobie, że dłużej tak być nie może bym zaniedbywała kolejny raz niedzielną piątkę, ale niestety wyszło na to, że i wczoraj się ona nie pojawiła. Stąd stwierdziłam, po dłuższych rozważaniach, że niestety na czas bliżej nieokreślony zawieszam dział "still love - czyli niedzielna piątka". Co prawda, podejmując się tego, naprawdę starałam się by w każdym tygodniu pojawiała się nowa lista moich ulubieńców, jednak czasami bywa tak, że nie zawsze się da. Dwa tygodnie temu w ogóle jej nie było i wczoraj też mi się nie udało, ponieważ znów - w tygodniu nie miałam zbyt dużo czasu z powodu projektu, paru innych rzeczy, a z kolei weekend akurat pełen był innych zajęć (m.in. wesele kuzynki, które swoją drogą było genialne!), więc sami rozumiecie. Stąd, by nie zaniedbywać tak piątki od czasu do czasu, po prostu do momentu, kiedy nie uspokoi się u mnie parę spraw - nie będzie jej. Oczywiście to nie znaczy, że kiedyś nie wrócę do tworzenia tych list ulubieńców, ale to akurat nie jest odpowiedni czas... Więc bardzo Was wszystkich przepraszam, ponieważ wiem, że ta seria była i nadal jest chętnie czytana, ale po prostu nie dam rady robić wszystkiego w danym terminie (czyli tutaj: każda niedziela). Natomiast pisać będę nadal: czy to recenzje książek/filmów, czy też felietony, interpretacje tekstów... Oczywiście postaram się by w każdym tygodniu pojawiały się przynajmniej dwa wpisy. A jak mi to wyjdzie - zobaczymy. 
      Dzisiaj jest dość krótko, chciałam jeszcze tylko napisać, że znów mój blog został nominowany do "Liebster Blog Award", stąd chciałabym jednak odpowiedzieć na pytania zadane przez pewną blogerkę, bo spodobały mi się, a poza tym to niezwykle miłe, kiedy ktoś w jakikolwiek sposób docenia moją pracę. Dziękuję w takim razie autorce bloga Liryczny Zakątek za tą nominację, jednocześnie zachęcając Was do odwiedzenia i poczytania jej wpisów - to wiersze, które są naprawdę dobre, polecam. Natomiast przechodzę teraz do pytań i swoich odpowiedzi.

środa, 5 listopada 2014

Nadchodzi wieczór, kiedy A. zawalona ilością nauki, zamiast oczywiście zabrać się w końcu porządnie do pracy, w międzyczasie ogląda zwiastuny różnych filmów na dobrze wszystkim znanej stronie youtube. W końcu natrafia na jeden, drugi, trzeci świetny trailer, który sprawia, że ma ochotę obejrzeć te filmy jak najszybciej... Jej noc zamiast snu, staje się maratonem przeróżnych historii, a sama nie jest w stanie uwierzyć, że ona - ta, która dotychczas nie potrafiła samotnie oglądać filmów, ba! właściwie to nie tyle co nie potrafiła, co nie lubiła tego robić, przykryta swoim ulubionym kocem, z ogromnym zaangażowaniem śledzi losy bohaterów na ekranie...

niedziela, 2 listopada 2014

    Po tygodniu przerwy od serii "still love - czyli niedzielna piątka" wracam już jednak do Was z kolejną listą ulubieńców. Co prawda, szukałam jakiegoś ciekawego pomysłu, innego niż dotychczas (czyli głównie muzyka), ale ciężko było mi wybrać coś, co zarówno napisałabym w miarę sprawnie (ponieważ czas nadal goni mnie z wieloma innymi sprawami), a jednocześnie byłoby to ciekawe... W końcu postawiłam na pewną tematykę dzisiejszego wpisu, która mam nadzieję, że Wam się spodoba. 
     Każdy z nas ma swój ulubiony kolor albo parę z nich, które uwielbia zarówno jeśli chodzi o kupno ubrań, ale także innych rzeczy: dodatków do kuchni (talerze, kubki i tym podobne), kosmetyków (tutaj dla pań głównie, mam na myśli np. lakiery do paznokci czy cienie do powiek), malowanie ścian pokoju - w końcu przebywanie w takim, gdzie kolory nam się podobają sprawia, że czujemy się świetnie, i tak dalej. Stąd dzisiaj chciałabym przedstawić Wam piątkę moich ulubionych barw. Wydawać by się mogło, że ileż można napisać o danym kolorze? Otóż spróbuję przekonać Was, że wiele. Dlatego też przy każdym punkcie pokrótce napiszę o powiedzmy, znaczeniu danej barwy, a także oczywiście dlaczego ją lubię, przy której kategorii najczęściej ją stosuję i tak dalej. Być może odnajdziecie jakieś podobieństwa ze mną? Zobaczymy.
      Zatem - by już nie przedłużać wstępu, przejdę po prostu do listy moich dzisiejszych ulubieńców, która to będzie raczej krótka i zwięzła, ale być może Wam się spodoba. I wbrew pozorom - temat bardziej banalny, ale za to - kolorowy! Dodam jeszcze, że kolejność każdego z nich jest przypadkowa... Zapraszam do czytania.

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *