Matematyczny umysł z artystyczną duszą. Matematyk z wykształcenia, aktualnie pracownik jednej z krakowskich korporacji, a z zamiłowania niespełniona pisarka i zakręcona książkoholiczka.

wtorek, 12 listopada 2013

"Jutro będzie lepiej" - czy może jednak całkowicie odwrotnie?

Autor: Mariusz Maślanka
Tytuł: Jutro będzie lepiej
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Ilość stron: 161
Ocena: 4.5/6
Ostatnio stwierdziłam, że być może w którymś poście dokonam recenzji książki Mariusza Maślanki - "Jutro będzie lepiej." Tak więc jak już sobie postanowiłam, tak też zrobię właśnie w tym artykule. Czytałam ją jakiś czas temu, lecz mam nadzieję, że opiszę tę historię najlepiej jak to możliwe. Ogólnie rzecz biorąc jest to opis wcześniejszych losów bohatera książki tegoż autora pt. "Bidul". Tej drugiej póki co nie miałam możliwości przeczytać, ale niedługo się za nią zabiorę, bo jest aktualnie w moim posiadaniu. Natomiast wracając do "Jutro będzie lepiej", bohaterem tej lektury jest 10-letni Borys. Mieszka on na wsi, żyjąc w domu, który trudno rzeczywiście nazwać takim słowem. Dlaczego?
Bowiem wydaje się, że słowo "dom" kojarzone jest najczęściej z ciepłem rodzinnym, miłością, atmosferą spokoju. Wiadomo, że czasami tworzą się różne konflikty pomiędzy członkami rodziny, ale zazwyczaj, wcześniej czy później zostają one rozwiązane. Natomiast chłopiec, jak i jego rodzeństwo, jest niestety świadkiem wielu przykrych sytuacji. Ojciec alkoholik często znęca się nad żoną, choć dla swoich dzieci stara się być dobrym człowiekiem (Borys wspomina chociażby o nartach, jakie od niego raz dostał, bądź o paczkach które przynosił dla swoich dzieci na święta). Matka początkowo handluje wódką, jednak z czasem wpada przez to w kłopoty (ostatecznie w końcu z nich wyszła, ale jej "interes" się zakończył). Sam Borys bardzo dużo czasu spędza u swojej babci i wujka, mieszkających po drugiej stronie domu, ale w wyniku nieszczęśliwych wypadków w przeciągu zaledwie pół roku traci większość naprawdę bliskich mu osób. Od tego momentu nie ma już wyjścia - musi "mieszkać" w połowie należącej do jego rodziny. Co za tym idzie coraz częściej widzi jak ojciec wielokrotnie przepija wypłatę, matka płacze nie mogąc poradzić sobie z mężem, jak i wychowaniem dzieci, a one same wydają się być w rzeczywistości bardzo zagubione. Jednak Borys stara się żyć marzeniami jakie każde dziecko sobie tworzy, a które niestety zwykle są mało realne. Dlatego też często w swoim ulubionym miejscu rysuje, marząc o byciu malarzem, o aparacie fotograficznym jaki widział kiedyś u narzeczonego swojej kuzynki, myśląc, czy w jego rodzinie kiedyś się poprawi, wierząc, że właśnie "jutro będzie lepiej." Tak naprawdę książka to szereg historii opowiadanych przez chłopca (narrator pierwszoosobowy), które poprzedzone są opisem rysunku adekwatnego do danej sytuacji. Jednak z każdą kolejną opowieścią, jego życie się zmienia... Czy na lepsze? Czy w rodzinie chłopca nastąpi poprawa lub wręcz przeciwnie, szereg wydarzeń jeszcze gorzej wpłynie na życie Borysa? Tego już dowiecie się sami, jeśli tylko postanowicie sięgnąć po tę książkę. Osobiście muszę przyznać, że w jakiś sposób, który ciężko jest mi wyjaśnić, szereg tych historii wywarł na mnie pewnego rodzaju wrażenie. Są pisane prostym językiem, w końcu dziecko jest głównym bohaterem tej lektury, ale potrafią chwycić człowieka za serce, a przynajmniej tak było w moim przypadku. Może dlatego, że z reguły jestem wrażliwą osobą, uwielbiam dzieci, więc czytając o takiej, szczerze mówiąc, patologii, która ma głownie wpływ właśnie na tych najmniejszych, nie da się pozostać czytelnikiem, który jedynie przekartkuje kolejne strony. Poza tym mam w zamiarze zagłębienie się w ciąg dalszy historii Borysa, więc myślę, że niektórzy też nie zamkną ot tak tej książki, a jeszcze przez parę kolejnych chwil będą się zastanawiać nad losami głównego bohatera, a może też postanowią zabrać się za "Bidul"?
Kończąc, mam nadzieję, że w miarę dobry sposób przybliżyłam Wam fabułę tej książki, a także zachęciłam do jej przeczytania. Natomiast tradycyjnie, chciałabym zacytować tutaj jeden fragment, który w szczególności do mnie trafił i można by rzec, że w jakiś sposób się nim kieruję, jak i nadal jest mi bliski.


"Bo ja codziennie wierzę, że jutro będzie lepiej.
Na pewno.
Bo jutro na pewno stanie się coś dobrego.
Trzeba tylko przetrzymać dziś.
I to nic, że najczęściej jutro nie było lepiej i jutro zmieniało się w kolejne jutro.
Ale ja wiem, że kiedyś na pewno nastąpi to lepsze jutro.
Trzeba tylko poczekać..."

Tym akcentem, kończąc dzisiejszy post, chciałabym jeszcze krótko dołączyć własne przemyślenia odnośnie powyższych słów. Cokolwiek się dzieje, powinniśmy wierzyć, że jutro będzie lepiej. I nawet kiedy ono oddala się z każdym kolejnym dniem, to może kiedyś nadejdzie w końcu to "lepsze jutro". Wiem, że momentami można w to już wątpić, kiedy ciągle szare dni przyprawiają nas o niechęć do życia, przynoszą kolejne trudne bądź niemożliwe do rozwiązania problemy... Wtedy nie mamy nawet siły i chęci wierzyć w to, że któregoś dnia nasz los się odmieni, mamy wrażenie, że to "lepsze" jutro tak naprawdę nigdy nie nadejdzie. Obecnie sama nie wiem, co myśleć o powyższym cytacie. To znaczy, tak jak parę linijek wyżej napisałam, jest mi bliski i się nim kieruję, tak chwile niepewności jednak się pojawiają. Mimo wszystko chyba wierzę, że w końcu będzie lepiej, nie wiem kiedy, nie mam pojęcia jak rozwiążą się niektóre sprawy, ale mam nadzieję, iż właśnie ten o wiele lepszy dzień wkrótce nadejdzie... Zresztą, to, czy "lepsze jutro" w końcu się pojawi w dużej mierze zależy od nas samych, motywacji i próby rozświetlenia własnego życia poprzez dążenie wedle swoich planów, jak i walczenie z przeciwnościami losu. Nic nie przychodzi ot tak, więc miejmy nadzieję, że kolejny dzień będzie tym lepszym, ale jednocześnie sami próbujmy go takim uczynić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz, czy to pochwała czy też uzasadniona krytyka, niezwykle motywuje mnie do dalszego działania, stąd dziękuję za wszystkie pozostawione przez Was słowa! :)

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *