Matematyczny umysł z artystyczną duszą. Matematyk z wykształcenia, aktualnie pracownik jednej z krakowskich korporacji, a z zamiłowania niespełniona pisarka i zakręcona książkoholiczka.

sobota, 3 lutego 2018

Muzyczny wpis

    Gdy jeszcze dawniej na tym moim Chaosie myśli nie zapanował iście książkowy klimat, lubiłam od czasu do czasu wrzucić dla Was tak zwane muzyczne wpisy. Najczęściej znajdowały się w nich utwory, które w jakiś sposób mnie urzekły - czy to samym brzmieniem, tekstem czy też jednym i drugim. Postanowiłam, że swój powolny powrót na blog zacznę właśnie od takiego muzycznego wpisu, w którym przedstawię Wam trzy tytuły, jakie bardzo przypadły mi do gustu i które są idealne dla mnie w momencie, kiedy dopadają mnie niewyjaśnione chwile melancholii. 

1. Mikromusic - "Na krzywy ryj"

"nie prosiłam a mam
wszystko mam
nie oczekując niczego, dostałam..."

     To, że uwielbiam Mikromusic, nie jest niczym nowym, bo dawno temu publikowałam na blogu wpis, gdzie muzyczny post poświęciłam tylko temu zespołowi. Dlatego też słucham ich raz częściej, raz rzadziej, ale zawsze są chwile, kiedy wracam do tych przepięknych utworów. Jednym z tych, jakie szczególnie mnie urzekły jest właśnie "Na krzywy ryj" - kawałek, jaki jest tak delikatny, a jednocześnie pełen emocji, że odczuwa się je samym sobą.
     Ten utwór trafił do mnie z kilku powodów. Pierwszym z nich jest sama muzyka - po prostu przepiękna, lekka aż można się w niej całkowicie rozpłynąć. Do tego dochodzi wspaniały tekst, niby taki banalny, a da się w nim dostrzec tak wiele małych przesłań. Od tego tekstu bije mnóstwo uczuć, jakie sama w sobie noszę, a niektóre wersy pasują do mnie wręcz idealnie. Ostatnim z kolei aspektem, jaki wpłynął na tak pozytywny odbiór tego utworu jest jego teledysk. Naprawdę rzadko słucham muzyki oglądając do nich klipy, ale ten jest wyjątkowy - przedstawia przepiękne góry, że nie sposób oderwać się od ekranu przez te niewiele ponad cztery minuty.
     Dlatego też z całego serca polecam Wam przesłuchanie poniżej wrzuconego linku, bo warto. Jeżeli tyko jesteście melancholikami, to ten utwór na pewno do Was trafi.



2. The Dumplings - "Ach nie mnie jednej"


"Taką mam w duszy kruchą łezkę
Jak kropla, która rzeźbi różę..."

     Kiedyś przypadkiem trafiłam na ten utwór i zakochałam się w tej wersji całkowicie. Urzekło mnie w niej to, że jest niezwykle emocjonalna, a wokalistka The Dumplings zrobiła doskonałą robotę jeżeli chodzi o interpretację tekstu, który jest czystą poezją, bo został napisany przez znaną zapewne wielu z Was, nieżyjącą już Agnieszkę Osiecką.
     Stąd też jeżeli chodzi o same słowa tego utworu - są piękne, ale jak już wspomniałam, szczególnie urzekło mnie to, w jaki sposób przekazują go The Dumplings. Ich aranżacja wywołuje ciarki na całym ciele i bije od tego tak wiele emocji, że jest to tak mocno autentyczne, iż samemu odczuwa się to wszystko, co zawiera w sobie tekst: jakąś niewyobrażalną tęsknotę, ból i nieumiejętność mówienia już o uczuciu jakim jest miłość. Najbardziej chyba urzekło mnie, że "włożone" zostały do tego skrzypce, które tylko potęgują uczucie jakiejś dramaturgii płynącej ze słów napisanych przez poetkę. Jak dla mnie to po prostu mistrzostwo.
     Dlatego też nie zwlekajcie i czym prędzej słuchajcie poniższego utworu - być może i Was wywoła ogrom emocji i sprawi, że wpadniecie w chwilę zadumy.



3. Sarsa - "Motyle i ćmy"


"Nocą
Kiedy resztki światła migoczą, cichną miasta
Szukaj mnie..."

    Muszę przyznać, że rzadko podobają mi się te tzw. radiowe kawałki, które nieustannie się słyszy aż wręcz do znudzenia. Tak samo nie bardzo przepadałam za Sarsą, bo chociaż kibicowałam jej specyficznemu śpiewaniu w programie The Voice of Poland, tak większość jej kawałków po prostu do mnie nie trafiła, bo były dla mnie tanim, popowym brzmieniem.
    Nie inaczej jest może w przypadku utworu "Motyle i ćmy" - ewidentnie można sklasyfikować go do lekkiego gatunku, a jednak coś w tym kawałku sprawia, że gdy przesłuchałam go parę razy, to potem nie mogłam się już od niego oderwać. Tym, co przede wszystkim mnie w nim urzekło jest tekst - tym razem Sarsa trafiła do mnie tym niby prostym, a bardzo melancholijnym tekstem, jaki opowiada o wielu uczuciach: tęsknocie, jakiejś takiej pustce, która zostaje, gdy kogoś już nie ma i zostały nam jedynie wspomnienia. Do tego bardzo klimatyczna, spokojna linia melodyczna i można się w tym utworze rozpłynąć, a potem słuchać, słuchać i słuchać...
    Być może mieliście okazję go już usłyszeć, chociażby dlatego, że często leci w kanałach radiowych, ale mimo to wrzucam link dla tych, jacy nie mieli okazji posłuchać tego kawałka.



       Stąd też w dzisiejszym, muzycznym wpisie przedstawiłam Wam utwory z pięknymi, damskimi wokalami, świetnymi tekstami oraz aranżacjami muzycznymi. Wiem także, że tego typu wpisy będą pojawiać się o wiele częściej i mam nadzieję, że być może kiedyś dzięki nim traficie na ten utwór, jaki i Was totalnie urzeknie.

Utwory znalezione na: YouTube.

czwartek, 1 lutego 2018

Chaos myśli
     Bardzo długo zabierałam się do tego, by wreszcie opublikować tutaj wpis, w którym wyjaśniam, dlaczego mój Chaos myśli milczał tak długo - zarówno tutaj, na blogu, jak także niewiele lepiej wyglądała sytuacja na fanpage'u, choć w tamtym miejscu kilkakrotnie wyjaśniałam moją nieobecność. Jednak dzisiaj publikuję dla Was wpis pełen szczerości i taki, w którym nie tylko mówię, dlaczego tak po prostu zniknęłam na jakiś czas z internetu, ale też wyjaśniam, co dalej będzie z Chaos myśli. Tak więc zacznijmy od początku...
      Nie piszę ani tutaj ani na fanpage'u. Zniknęły recenzje książek, które to od pewnego czasu były jedyną tematyką poruszaną na blogu, nie ma moich krótkich tekstów, jakie co rusz wrzucałam na fanpage - po prostu nie piszę niczego. Nie pisałam, bo nie miałam kiedy, ale też chyba dlatego, że po prostu straciłam chęci i uznałam, że nie potrafię tego robić tak, jak dawniej... A przynajmniej tak myślałam do pewnego momentu. Otóż do chwili, w której uświadomiłam sobie, że pisanie zawsze będzie jakąś tam częścią mnie. Kiedy ostatnio dostałam od mamy przepiękny notes (tak, to ten w pióra ze zdjęcia), bo jak to sama powiedziała, kiedy go zobaczyła, to od razu wiedziała, że to coś dla mnie na to moje pisanie, to wiecie, pomyślałam sobie wtedy, że w sumie to brakuje mi tego wszystkiego. Bardzo mocno brakuje mi mojego miejsca w internecie, w którym mogłabym umieścić opinię czy to o książce, filmie, serialu czy też wrzucić własne przemyślenia dotyczące przeróżnych spraw. Gdy tak o tym wszystkim myślałam i myślałam to wreszcie coś sobie uświadomiłam. 
      Jako, że jestem osobą szczerą i wyznaję zasadę, że powinno się głośno mówić o tym, co się myśli i czuje, to odsłonię w tym momencie przed Wami bardzo wiele rzeczy, jakie dopiero niedawno do mnie dotarły. Parę linijek wyżej napisałam, że coś sobie uświadomiłam i wiecie co to takiego? A no to, że najgorsze w tym braku pisania był fakt, że sama, dobrowolnie, powoli zaczęłam z tego rezygnować. Zasłaniałam się pracą i studiami, spędzaniem czasu z bliskimi w wolnych chwilach, jakich mam niewiele, tym, że nie mogę pogodzić wszystkiego, a tak naprawdę, nawet jak były momenty, że mogłabym coś napisać to najzwyczajniej w świecie mi się NIE CHCIAŁO. Tak samo mocno nie chciało mi się pisać, jak i czytać. 
      Kiedy otwierałam nową książkę, na samą myśl o czytaniu dostawałam ataku lenistwa. Na widok napływających egzemplarzy recenzenckich robiło mi się niedobrze. Gdy próbowałam sklecić jakiś wpis, uznawałam wówczas, że żadne słowa nie układają się w spójną całość i po prostu wyłączałam ten wirtualny arkusz. Poczułam, że w pewnym momencie to wszystko mi się PRZEJADŁO. Za dużo egzemplarzy recenzenckich, ciągła walka pomiędzy napisaniem recenzji na czas, a czymś innym sprawiło, że poczułam niechęć nie tylko do czytania, ale i pisania. Bo kiedy nie pisałam opinii o jakiejś lekturze, to i miałam wrażenie, że mój blog stał się już tak bardzo książkowy, że próba wrzucenia czegokolwiek innego nie ma najmniejszego sensu. Poddawałam się już na starcie. 
      Faktycznie, łączę ostatni rok studiów z pracą, co na początku nowego semestru naprawdę pochłaniało mnóstwo mojego czasu. Może inaczej by to wyglądało, gdybym oprócz chodzenia na uczelnię i do pracy, nie musiała się uczyć, wtedy być może lepiej gospodarowałabym swoim czasem. Ale jest jak jest, a ja po prostu nie potrafiłam znaleźć w tym wszystkim chwil dla bloga, a nawet jeśli je znajdywałam, to po prostu odechciało mi się pisania. To są główne powody, dlaczego Chaos myśli milczał - częściowo przez natłok obowiązków, a częściowo przez moje własne lenistwo i to, że przejadło mi się czytanie i pisanie. Może brzmi to niefajnie, ale wiecie co? Potrafię się do tego przyznać, a uważam, że umiejętność mówienia o swoich błędach jest o wiele bardziej ceniona niż mydlenie innym oczu półprawdami. 
       Jednak co dalej z Chaosem myśli? Nie, nie rozstaję się z nim. Niedawno w głowie zaczęły kiełkować mi super pomysły na artykuły z serii przemyśleń, a piętrzący się stosik WŁASNYCH książek, czekających od dawna, o dziwo zaczął mnie przyciągać. Właśnie dlatego zrozumiałam, że czegoś, co się kocha, nie da się ot tak porzucić. Kiedy dodatkowo spojrzałam na rok, od kiedy prowadzę swój blog, pomyślałam sobie, że nie chcę zaprzepaścić tak długiego czasu, a przynajmniej jeszcze nie. No i przede wszystkim zdałam sobie sprawę z faktu, że mam Was, Czytelników - nieważne czy jest Was tysiąc, dwustu czy raptem paru - ważne, że JESTEŚCIE. 
       Pojawiały się w mojej głowie jednak myśli, czy pozostać tutaj, na moim Chaosie, czy może spróbować sił na czymś nowym - wiecie, pusta kartka i zacząć wszystko od początku. Po przemyśleniu stwierdziłam, że to jest moje miejsce i to właśnie tutaj nadal będę pisać, a jednocześnie powrót na Chaos myśli może być jakimś tam nowym początku. Dlatego na pewno chcę wprowadzić kilka zmian, czyli:
  • muszę pomyśleć nad wizualną kwestią bloga: zmianą szablonu, uporządkowaniem wpisów, stworzeniem miejsca, które na sto procent odzwierciedli mnie
  • nie chcę pisać już tylko recenzji książek (a na pewno bardzo, bardzo ograniczę współprace recenzenckie, czas na lektury z własnej półki!), a chcę recenzować także filmy czy też seriale, których od pewnego czasu oglądam sporo
  • chcę, by pojawiało się tutaj o wiele więcej przemyśleń niż do tej pory 
  • i... wiecie co? Chcę, by jakikolwiek jeszcze pomysł wpadnie mi do głowy, nieważne czego będzie dotyczyć, mógł się tutaj realizować, no bo przecież to Chaos myśli: mój własny miszmasz wszystkiego, o! 
      Mam jedynie nadzieję, że z pomocą innych i ich wiarą w moje możliwości, uda mi się to wszystko zrobić: że jakoś ogarnę wizualną kwestię bloga, a pisanie... ono już przyjdzie samo!  Tak więc, Kochani - do rychłego "napisania"! :)     

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *