Minęło sporo czasu, odkąd zawiesiłam działalność na tym
blogu, jednak to, czego tak się obawiałam przeminęło, na szczęście pozytywnie,
z czego niezmiernie się cieszę, więc powracam tutaj, by móc pisać o wiele
więcej i częściej! Co prawda, gdyby nie fakt, że opowiadanie, o którym pisałam w poprzednim poście, wymagało więcej pracy przy dokończeniu i posklejaniu poszczególnych
fragmentów pisanych pod wpływem impulsu w całość, stąd też dopiero dzisiaj je
umieszczam. Muszę przyznać, że po zdaniu sesji, starając się je skończyć, w
pewnym momencie sama zagubiłam się w sensie tej historii, miałam swoje chwile
zawahania, jednak wiem, że kiedy coś zaczynam, również to kończę, więc udało
się! Może ta historia dla jednych będzie nudną, dla innych zbyt oklepaną, to
jednak cieszę się, że przelałam ją na papier, mając też nadzieję, że znajdą się te osoby, którym poniższe opowiadanie się spodoba, zachwyci… Cóż, ocenę
pozostawiam Wam, a osobiście cieszę się, że mogę podzielić się nim właśnie
tutaj. Zatem zapraszam do czytania.
Matematyczny umysł z artystyczną duszą. Matematyk z wykształcenia, aktualnie pracownik jednej z krakowskich korporacji, a z zamiłowania niespełniona pisarka i zakręcona książkoholiczka.