Matematyczny umysł z artystyczną duszą. Matematyk z wykształcenia, aktualnie pracownik jednej z krakowskich korporacji, a z zamiłowania niespełniona pisarka i zakręcona książkoholiczka.

poniedziałek, 31 grudnia 2018

    Nadszedł ostatni dzień roku, dlatego też postanowiłam przygotować dla Was wpis będący swego rodzaju przemyśleniami. Dawno nie było tego na blogu, ba! w końcu blog dopiero niedawno powoli zaczyna się ożywiać, dlatego też pomyślałam, że w takim wpisie będę mogła zawrzeć swoje spostrzeżenia dotyczące podsumowań starego roku oraz noworocznych postanowień, jak także podzielę się z Wami pokrótce moim osobistym podsumowaniem oraz planami i celami na nadchodzący wielkimi krokami rok 2019.
      Mam wrażenie, że za każdym razem, gdy nieuchronnie zbliża się koniec roku, spora część osób postanawia nieco podsumować sobie cały ten czas, który tak szybko przeminął. Jedni robią to w pełni świadomie, zastanawiając się, co udało im się zrealizować, a czego nie byli w stanie jeszcze zrobić, notują sobie wszystkie swoje sukcesy, a także wypunktowują porażki, wyjaśniają często różne sprawy, a wszystko po to, by w ten kolejny rok wejść z tak zwaną "czystą kartą" i od nowa zacząć spełniać swoje plany oraz cele. Inni z kolei niby nie skupiają aż tak swojej uwagi na tym, że rok się kończy, ale podświadomie na pewno przewijają się w ich głowach myśli jaki był dla nich ten rok, co takiego się wydarzyło, jakich ludzi poznali, a którzy to odeszli z ich życia. Są oczywiście też i tacy, dla których nie ma to większego znaczenia - ot, kończy się jeden rok, zaczyna kolejny, co tutaj więcej gdybać... i pewnie ci są najszczęśliwsi, bo nie analizują, nie zastanawiają się, nie dokopują się do wydarzeń, jakie już miały miejsce, a po prostu żyją chwilą i chwytają każdy dzień takim, jakim jest. Osobiście doszłam ostatnimi czasy do pewnego wniosku. Otóż warto chociażby przez chwilę zastanowić się nad tym, jaki był dla mnie dany rok. Usiąść z kubkiem dobrej herbaty i pomyśleć, co takiego wydarzyło się w życiu, co dało mi radość, a co też sprawiło, że być może pewne sprawy odwróciły się do góry nogami czy też niektóre relacje totalnie się posypały. Warto przez chwilę pomyśleć, co zrobić, by uniknąć tych złych rzeczy, a za to by tych dobrych i wspaniałych było jak najwięcej. Jednocześnie uważam, że nie ma sensu zagłębiać się aż tak w każdą rzecz, pluć sobie w brodę za każdy niespełniony cel - nie udało się teraz, trudno, uda się za rok. Bo wiecie... czasami można sobie planować wiele, można mieć cele, marzenia, które stopniowo się realizuje, ale wówczas los potrafi zburzyć tą fasadę pozornego spokoju i satysfakcji z tego, że coś ruszyło do przodu. Czasami nasz osobisty domek z kart, który sobie budujemy, zostaje totalnie rozwiany przez pasmo niepowodzeń bądź przez niewłaściwych ludzi, jakich spotykamy na swojej drodze. Dlatego nawet jeśli nasze plany się nie spełniły, to nie znaczy, że ten rok był tylko zły. Warto pamiętać chociażby o tych drobnych sukcesach, o życzliwych ludziach, którzy nas otaczali - to liczy się bardziej niż wszystko inne... Bo tak naprawdę czas ucieka zbyt szybko, by ciągle stać w miejscu. Warto więc podsumować sobie stary rok, ale bez ciśnienia, że coś "nie wyszło" - nie wyszło, to trudno i żyje się dalej, bo tak naprawdę nowy rok to tylko kolejna cyferka w naszym wieku, nie warto więc marnować czasu na to, co nie jest tego warte.
     Skoro było już krótko o podsumowaniach, to będzie i o słynnych, noworocznych postanowieniach. Już dawno zdałam sobie sprawę z jednego faktu - nie warto czegoś sobie postanawiać, warto określać sobie konkretne cele, nieważne czy robimy to na nowy rok, nowy miesiąc czy tydzień - lista jasnych i przejrzystych celów wydaje się przynajmniej być czymś rozsądniejszym niż rzucone w eter hasło: postanawiam sobie, że od 1 stycznia przestanę robić to, czy tamto. Bo wiecie, może to zabrzmi trochę brutalnie i nieelegancko jak na mnie, ale... każdy wraz z końcem starego roku i początkiem nowego coś sobie postanawia. Głośno mówi, jak to od początku robi przestaje palić czy też zaczyna chodzić na siłkę, a to jeszcze coś innego, a to, czy tamto, ale wiecie co to jest? Zwykłe pieprzenie. Pieprzenie haseł, bo tak trzeba. Pieprzenie o postanowieniach, bo każdy to robi, to ja też muszę. Pieprzenie o rzeczach, o jakich często podświadomie człowiek wie, że nie spełni, ale mówi głośno, chwali się znajomym, bo tak jest teraz modnie. A potem, po tygodniu czy dwóch, nagle tych postanowień już nie ma. Dlatego myślę, że zamiast powtarzać wokół do innych ludzi, co to sobie postanawiamy, po prostu usiądźmy we własnych czterech ścianach, zastanówmy się przez chwilę, co chcielibyśmy zmienić w swoim życiu, wyciągnijmy kartkę i długopis, zapiszmy nasz pomysł, ale taki, jaki wewnętrznie czujemy, że jesteśmy w stanie zrobić, powieśmy sobie tę kartkę w widocznym miejscu i dążmy do osiągnięcia tego celu... I nie musimy zakładać tego celu na cały rok. Może to być cel na miesiąc, by za miesiąc wprowadzić nowy, kolejny, o ile poczujemy, że jesteśmy na siłach to zrealizować. Może to być cel chociażby na tydzień, ale spróbujmy przez ten czas wytrwać w tych naszych planach... I nie musimy mówić o tym głośno, wystarczy, że zrobimy to dla siebie, jeśli czujemy, że "tak, w tym roku chcę w końcu zrobić to czy tamto, a przynajmniej SPRÓBUJĘ". No bo właśnie - w tych całych celach czy chociażby "postanowieniach" ważne jest, byśmy przynajmniej spróbowali je osiągnąć. Dążyli do tego, a nie napalali się na coś, by ten tak zwany słomiany zapał zaraz zniknął. Dlatego też jeśli czujemy potrzebę zmian, wprowadźmy je, ale tylko te, jakie wiemy, że jesteśmy w stanie przynajmniej spróbować realizować, a nie takie, jakie z góry skazane są na porażkę. 
         Tym oto akcentem przechodzę powoli do własnego, krótkiego podsumowania roku 2018 oraz wypisaniu sobie celów na rok 2019. Mając na myśli podsumowanie oraz cele - chodzi głównie o ten mój Chaos myśli, stąd też wygląda to następująco: 

1. Podsumowanie roku 2018 na Chaosie myśli

Zdecydowanie za mało pisałam i totalnie się wypaliłam - wiem to i chciałabym to zmienić, ale o tym za chwilę. Praktycznie ten blog stopniowo przestawał istnieć i tak, jak napisałam swego czasu na fanpage'u - przygotowywałam już nawet wpis o zakończeniu działalności. Jednak pewne sytuacje sprawiły, że postanowiłam wrócić do pisania i powoli odnajduję w sobie motywację oraz to, co niestety przez pewien czas zatraciłam... Tak więc nadal realizuję się na blogu i mam nadzieję, że tak pozostanie. Jakkolwiek zawiodłam Was, Drodzy Czytelnicy, jedyne, co pozostaje mi powiedzieć to przepraszam, tak po prostu... I uwierzcie mi, że samej mnie jest przykro, że odłożyłam swoją pasję na bok dla wielu spraw, jakie nie były tego niestety warte. 

2. Cele na rok 2019 na Chaosie myśli 

Przede wszystkim moim celem jest pisać. Chcę, żeby ten blog ożył, by znowu miał swoje grono czytelników, byście chętnie tutaj wracali i bym sama mogła przelewać w to miejsce swoje myśli, emocje i uczucia. Bardzo chciałabym, by pojawiało się tu jak najwięcej przemyśleń, trochę mniej recenzji, ale również pragnę wrócić do czytania większej ilości lektur niż to było swego czasu, chciałabym także zacząć recenzować filmy oraz seriale, tym samym Wam je polecając (bądź przestrzegając przed fatalnymi ekranizacjami), a przede wszystkim chciałabym więcej twórczości własnej w tym miejscu. Dlatego wypiszę sobie te cele gdzieś dla siebie, powieszę na swojej tablicy korkowej i będę je realizować. 

       Jeżeli jednak chodzi o podsumowanie tego roku w innych kwestiach - nie chcę tutaj dzielić się zbyt dużą dawką informacji o moim prywatnym życiu, ale na pewno mogę stwierdzić jedno: ten rok był nieprzewidywalny, a szczególnie jego końcówka. Pokazało mi to, że czasami ten los potrafi się odmienić tak nagle, że jednego dnia wszystko może być tak jak jest, a innego jest już totalnie inaczej... I na pewno ten rok uświadomił mi jedno: jakkolwiek czasami staramy się dla ludzi wokół nas, nieważne jak mocno pielęgnujemy pewne rzeczy, to może się okazać, ze to wszystko nie było tego warte, że my, ludzie, czasami po prostu się mylimy, a cokolwiek, co robiliśmy okazuje się nie mieć totalnie znaczenia i być całkowicie niedocenionym. Jednak jak wspomniałam nawet wyżej - nieważne, jak bardzo coś się nie udało, życie toczy się dalej, trzeba się więc podnieść i z głową uniesioną wysoko ruszyć do przodu, o.
      Natomiast co do moich osobistych postanowień - posłużę się tutaj cytatem z pięknego utworu Dawida Podsiadło zatytułowanego "Nie kłami", że na pewno już teraz, w ten ostatni dzień roku "zaczynam zamykanie bram" - a tym samym chciałabym wejść w 2019 rok z wewnętrzną siłą i energią, z celami, jakie mam i jakie usilnie pragnę zrealizować i przede wszystkim chcę na ten rok jednego: cieszyć się z każdej chwili i zrobić jak najwięcej dla samej siebie. 

      Przechodząc już do końca tego (myślę, że dość długiego) wpisu, nie obejdzie się bez krótkich życzeń dla Was, Moi Drodzy. Były świąteczne, będą teraz noworoczne, ale że tak powiem, będzie zwięźle i na temat. 

Kochani - życzę Wam przede wszystkim, byście byli szczęśliwi, tak po prostu. Niech ten Nowy Rok będzie dla Was jak najlepszy, byście spełnili wszystkie swoje cele, by otaczali Was sami dobrzy i życzliwi ludzie i byście doceniali każdą chwilę, czerpiąc z niej jak najwięcej, bo jak to napisała Wisława Szymborska:

"Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy."

Stąd też nie marnujcie żadnej z chwil, Moi Drodzy - Szczęśliwego, Nowego Roku!

    Niebawem powitam rok 2019 nowym wpisem, a na dziś życzę Wam jeszcze jedynie udanej zabawy - nieważne czy na wielkiej imprezie, w gronie rodziny czy przyjaciół czy też przed ekranem telewizora - świętujcie, a co! 

sobota, 29 grudnia 2018

    Nadeszła taka chwila, gdy postanowiłam przysiąść do laptopa, otworzyć pusty arkusz i spróbować coś dla Was napisać. Chociaż w mojej głowie piętrzą się myśli, które chciałyby przedostać się na papier - a to o tym, czy tęsknię za studiowaniem, a to o tym, jakie typy ludzi mnie irytują, a to z kolei o tym, dlaczego czasami wszelkie plany mogą legnąć w gruzach i trzeba budować swoje życie na nowo i wiele, wiele innych tematów od jakiegoś czasu chowa się gdzieś tam w czeluściach mojej podświadomości. Mimo to, nadal nie potrafię oddzielić ich od siebie, wrzucić każdy do osobnej szuflady w swoim mózgu i powoli kompletować informacje, jakie później mogłabym przenieść na ten wirtualny papier.
     Jednak z drugiej strony tak bardzo chciałam coś dla Was napisać, tak mocno pragnęłam w końcu przerwać ten swój zastój pisarski, powoli powrócić na mój Chaos myśli, zasypywać Was na nowo różnego rodzaju wpisami, a to recenzjami książek, a to z kolei muzycznymi postami, a to właśnie wspomnianym wyżej - przemyśleniami, jakich mam tak wiele i tak dosadnie chciałabym je z siebie wyrzucić... A mimo to, gdy nadchodzi moment, by przysiąść w końcu do działania, w głowie powstaje jakaś pustka ogromna. 
    Chociaż w zasadzie, jakby nie spojrzeć - już prawie pół strony tekstu stworzyło się na samych takich "pisarskich rozterkach". Może na tym w sumie ma polegać powrót - na tym, by po prostu pisać, nieważne o czym, nieważne jak, ale żeby to się działo, by mózg znowu zaczął pracować, słowa same napływały, palce stukały o klawiaturę przy akompaniamencie dobrej, nostalgicznej muzyki, a na ekranie tworzyły się po prostu kolejne zdania, nieważne, że są jedynie pisarskimi rozterkami? Być może... 
     Jednak nie chciałabym, by ten wpis opierał się jedynie na moich, jak to nazwałam dosłownie linijkę wyżej - tak zwanych "pisarskich rozterkach". Dlatego dzisiaj chciałabym zaserwować Wam znowu szczyptę klimatycznej muzyki, a dokładniej utworów, które to jakiś czas temu w taki czy inny sposób mnie zachwyciły, by następnie przez kilka kolejnych dni móc się zapętlić na odtwarzaczu. Dzisiaj będzie więc nostalgicznie i rzekłabym nawet, że nieco smętnie (czyli jak zazwyczaj, widzicie, staram się Was aż tak nie zaskakiwać, bo mój powrót jest zaskoczeniem dla mnie samej, ha). To co, zaczynamy, Moi Drodzy! 

1. Dean Lewis - "Be alright" 


"Nothing heals,
the past like time. 
And they can't steal 
the love you've born to find..."\

    Ten utwór usłyszałam kiedyś w radio - od razu wpadł mi w ucho, dlatego też postanowiłam, że go znajdę. Na całe szczęście nie okazało się to być zbyt trudne - po prostu weszłam na stronę internetową tej stacji i utwór odnalazłam na jakiejś tam liście przebojów. Przyznam się szczerze, że dziwne, iż wcześniej nie poznałam twórczości tego artysty, bo jest ona totalnie w moim stylu.
     Uwielbiam takie delikatne piosenki, dlatego też na "Be alright" nie skończyła się moja przygoda z tym wokalistą - przesłuchałam też inne jego kawałki i na pewno zostanie on ze mną, że tak to ujmę, na dłużej. Jednak jeśli chodzi o ten utwór, to w jakiś sposób tekst bardzo do mnie trafił. Jest on jednocześnie tak pełen bólu i żalu spowodowanego tym, że czasami wszystko, co wydawało się być piękne, może rozsypać się tak jak szkło uderzające o podłogę, jak również pełen jest nadziei na to, że jednak będzie dobrze. Cokolwiek się dzieje, to oczywiste, że będzie boleć, ale i tak nic nie uleczy ran lepiej niż czas - więc może warto po prostu zamiast kolejnego wieczoru w samotności, spędzić go z ludźmi lecząc swoje poharatane serce. 
    Jeżeli do tej pory nie mieliście okazji natrafić jednak na ten utwór, to serdecznie Wam go polecam - głos wokalisty jest pełen spokoju, a sama piosenka po prostu piękna. 



2. Lady Gaga, Bradley Cooper - "Shallow" 

"Are you happy in this modern world?
Or do you need more?
Is there something else you're searching for?"

    Odkąd pierwszy raz usłyszałam ten utwór - zakochałam się w nim totalnie. Jest tak piękny i spokojny, że jedyne, czego wówczas zapragnęłam, to zobaczyć film "A star is born" jak najszybciej. Niestety, aż wstyd się przyznać - do tej pory nie wybrałam się do kina, gdyż ze względu na to, jak wiele spraw miałam do zamknięcia do czasu świąt, nie dane było mi znaleźć zbyt wielu chwil dla siebie... Ale na szczęście sprawdziłam, że przez najbliższe dni film jeszcze jest puszczany w kinie, dlatego na pewno się na niego wybiorę, a wówczas chętnie podzielę się swoimi wrażeniami na blogu, a co! 
     To, co mnie zachwyciło w tym utworze, to jego prostota. Linia melodyczna, która wpada w ucho, do tego głos zarówno Bradleya Coopera, jak i Lady Gagi idealnie się tutaj ze sobą zgrywają. Nic tutaj nie jest przesadzone - nie ma jakiś udziwnień, wszystko jest takie delikatne i piękne. Do tego również tekst ma coś w sobie i daje do myślenia... Wydaje mi się, że każdy z nas śmiało mógłby zadać sobie chociażby te trzy powyższe pytania i przez chwilę zastanowić się nad odpowiedzią. Dlatego też "Shallow" skradło moje serce i było przeze mnie odsłuchiwane już kilkakrotnie, a i tak nadal chętnie włączam sobie ten utwór, tekst znając już chyba na pamięć i nie raz sobie podśpiewując.
     Myślę, że ze względu na fakt, iż sam film stał się dość popularny, pewnie wielu z Was miało okazję przesłuchać już  ten utwór. Jeśli jednak jeszcze tego nie zrobiliście, to jak najprędzej nadrabiajcie zaległości. 




3. Imagine Dragons - "Birds"

    "Seasons, they will change
Life will make you grow 
Dreams will make you cry, cry, cry...
Everything is temporary
Everything will slide
Love will never die, die, die..."

     Imagine Dragons nie jest dla mnie nowym zespołem - znam ich od dawna, słucham, generalnie naprawdę lubię ich kawałki. Jednak dopiero niedawno usłyszałam "Birds" i ten utwór totalnie mnie pochłonął - byłam w stanie pół dnia podczas pracy klikać "replay" i tak do znudzenia... Ba - cofam te słowa - bo ta piosenka nadal mi się nie znudziła i ilekroć ją włączam, tak samo mocno na mnie działa. Ma w sobie coś takiego, co jednocześnie wywołuje w człowieku uczucie jakiejś dziwnej nostalgii, a także daje swego rodzaju nadzieję. 
     Począwszy od linii melodycznej - takiej spokojnej, poprzez tekst, aż po sam głos wokalisty - wszystko w tym utworze mnie zachwyca. Myślę, że jednak przede wszystkim słowa tej piosenki mają coś w sobie. Pokazują, że w życiu bywa różnie - raz coś jest, a później tego nie ma, niektórzy ludzie są w naszym życiu, by później odejść - czy to jedynie na chwilę czy już niestety bezpowrotnie - ale cokolwiek się dzieje, to świat nadal się kręci. Nieważne, jakie wydarzenia mają miejsce, to przecież jak głosi chociażby powyższy tekst - pory roku nadal się zmieniają, a życie może jedynie sprawić, że dojrzejemy - z każdym rokiem staniemy się coraz silniejsi, jeżeli tylko sami będziemy tego chcieli. Jednocześnie ten utwór pokazuje, że być może któregoś dnia znowu się spotkamy z tymi ludźmi, jakich teraz już nie ma w naszym życiu - bo przecież nigdy nie wiadomo, co nas czeka... 
      Stąd też łapcie ten piękny, klimatyczny utwór i słuchajcie - być może i do Was przemówi w podobny sposób, jak do mnie i sprawi, że będziecie zapętlać odtwarzacz. ;) 



    Moi Drodzy, na dzisiaj to wszystko, co udało mi się przenieść na ten wirtualny papier. Mimo początkowych, krótkich rozterek, wydaje mi się, że nie jest tak źle i pisanie nadal w miarę mi wychodzi. Mogę mieć jedynie nadzieję, że będzie coraz lepiej i już niebawem znowu coś tutaj dla Was powstanie - trzymajcie kciuki! 

Fragmenty utworów znalezione na: tekstowo
Utwory znalezione na: youtube

niedziela, 23 grudnia 2018

     Moi Drodzy... Tak, wiem, że dawno mnie tutaj nie było. Nie będę się tłumaczyć po raz kolejny, bo to nie ma sensu, a poza tym umieściłam niedawno na fanpage'u pewne informacje. Mimo tak długiego czasu nieobecności cieszę się jednak, że dziś dla Was tutaj coś piszę. Będzie więc trochę nostalgicznie, bo nastał już praktycznie świąteczny czas, a także będą życzenia - takie szczere, naprawdę od serca. No to co, zaczynamy, prawda? 
      Zacznę od tego, że chociaż na ogół wszelkie świąteczne życzenia pisałam zawsze w wigilijny dzień, bo był dla mnie swego rodzaju wyjątkowy, w tym roku postanowiłam zrobić to ciut wcześniej czyli raptem może godzinę przed 24 grudnia. Wynika to przede wszystkim z faktu, że chciałabym wigilijny dzień spędzić z dala od mediów, podobnie jak resztę świątecznego czasu. Nie wiem na ile mi się to uda, a na ile ciekawość, czy pojawiły się jakieś nowe wiadomości, nie będzie silniejsza i przerwie moje postanowienie, ale jednak chcę spróbować odciąć się od tego wirtualnego świata. Chcę jak najwięcej czasu poświęcić rodzinie, temu, by odpocząć od szarej codzienności i od wielu sytuacji, jakie miały miejsce w moim życiu. Chcę podczas tych świąt, że tak to ujmę, stanąć w pełni na nogi z lepszym nastawieniem na zbliżający się wielkimi krokami Nowy Rok. Być może to banalne, bo każdego roku wmawiamy sobie formułki, że Nowy Rok to też nowa ja, ale wierzcie mi, że tym razem chcę by tak właśnie było... Ale o tym może wspomnę bliżej 1 stycznia. ;) 
     Natomiast tak jak już napisałam, chciałabym nie wchodzić na tzw. książkę twarzy, nie słyszeć powiadomień z messengera czy innych aplikacji, które często niosą wraz z sobą rzeczy, którymi ludzie usilnie próbują zepsuć humor... A tego nie chcę w te Święta. Chcę się uśmiechać, nie smucić, chcę być spokojna, a nie poddenerwowana, chcę skupić się na sobie, a nie na świecie wokół mnie, bo wiele się zmieniło i zmienia i trzeba ruszyć do przodu. Często mówi się, że "Święta Święta i po Świętach" i każdego roku jest pozornie tak samo: przygotowania, świętowanie i powrót do rzeczywistości, ale tak naprawdę każde Święta się różnią. Jedne możemy spędzać w innym gronie niż kolejne, jedne mogą przynieść rozmowy do nocy, gdy kolejne przynoszą szybkie pójście spać i tak dalej i tak dalej... Ale koniec tych lekkich świątecznych nostalgii. Trzeba łapać ten czas takim, jaki jest i cieszyć się z niego na tyle, na ile się tylko potrafi. :) Stąd też łapcie ode mnie trochę życzeń, o! 

ŚWIĘTA :)


Kochani... Życzę Wam, by te Święta były przede wszystkim takie, jakie sami sobie wymarzycie. Nieważne czy spędzacie je w małym gronie najbliższych, czy na wielkiej, rodzinnej imprezie, nie ma znaczenia czy będziecie świętować jedynie z drugą połówką, a może z przyjaciółmi, ważne jest to, byście spędzili ten czas tak, by go nie żałować i by był dla Was szczęśliwy. 
Życzę Wam też oczywiście zdrowia, bez którego ani rusz, cudownej atmosfery, mnóstwa pyszności, może nawet małego śnieżku, co by dodał klimatu, ciekawych rozmów przy wigilijnym stole (by obyło się bez niezręcznych pytań cioci, wujka czy też babci - "a to kiedy ten ślub będzie?" ;)), ciepłych gestów i tego, by uśmiech nie znikał Wam z twarzy ani na sekundę. 
Pamiętajcie też, by spędzić te Święta ze spokojem, bez niepotrzebnego stresu, bo "ryba jeszcze nie usmażona, a goście już się schodzą", bo to nie o to chodzi, by było perfekcyjnie i jednocześnie nerwowo, a o to, by poczuć bliskość z drugim człowiekiem... I pamiętajcie, by doceniać nawet małe gesty, nawet krótkie rozmowy czy chociażby mały uścisk dłoni z dawno nie widzianą osobą. Doceniajcie każdą chwilę, bo nie ma dwóch takich samych momentów w życiu. 

Trzymajcie się ciepło, Kochani, i mam nadzieję - do rychłego " mojego napisania, a Waszego przeczytania"! :)      

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *