Matematyczny umysł z artystyczną duszą. Matematyk z wykształcenia, aktualnie pracownik jednej z krakowskich korporacji, a z zamiłowania niespełniona pisarka i zakręcona książkoholiczka.

środa, 30 grudnia 2015

     Grudzień powoli dobiega końca, a wraz nim cały ten nasz 2015 rok. Każdy z nas zadaje sobie teraz pewnie pytanie, czy udało się zmienić cokolwiek w swoim życiu bądź czy też utrzymaliśmy stworzone w styczniu postanowienia. Dlatego też mnie osobiście te ostatnie dni roku zawsze napawają pewnego rodzaju melancholią, przypominając o wydarzeniach pozytywnych, ale także przywołując niektóre smutniejsze wspomnienia. 
     Stąd też dzisiaj, najpierw chciałabym zrobić krótkie podsumowanie czytelnicze grudnia, ale też oprócz tego podsumowanie roku - zarówno pod względem czytelniczym, czyli między innymi wyzwania "52 książki 2015", jak również biorąc pod uwagę inną tematykę pojawiającą się na moim "Chaosie myśli". Być może wspomnę też co nieco o tym, co mi osobiście przyniósł ten rok, a co z kolei odebrał. 
     Ten wpis będzie nieco bardziej rozbudowany, ale mam nadzieję, że Was nie zanudzę, a wręcz przeciwnie - chętnie przeczytacie te moje podsumowania, jak także pewnego rodzaju mój własny, melancholijny powrót do wydarzeń, jakie miały miejsce w tym roku. Dlatego nie przedłużając już tego wstępu, zapraszam do zapoznania się z poniższymi punktami.

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Autor: Sofia Caspari
Tytuł: W krainie srebrnej rzeki
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 536
Ocena: 5/6
     Jakiś czas temu miałam okazję przeczytać pierwszy tom sagi argentyńskiej, jaką napisała Sofia Caspari. Książka "W krainie kolibrów" wywarła na mnie spore wrażenie - mimo, że miała kilka minusów, to sprawiła, że na chwilę przeniosłam się w myślach do tej gorącej Argentyny, przeżywając z bohaterami różnego rodzaju wydarzenia. Stąd też, kiedy tylko zobaczyłam, że pojawił się kolejny tom z tej serii, wiedziałam, ze muszę po niego sięgnąć. Co prawda trochę czasu zajęło mi zabranie się do przeczytania książki "W krainie srebrnej rzeki", jednak ostatecznie mi się to udało. Jest to poniekąd kontynuacja losów bohaterów, jakich czytelnik miał okazję poznać w pierwszym tomie, a z drugiej strony pojawia się kilka nowych postaci, dzięki czemu ta książka może spokojnie działać jako samodzielna, odrębna lektura. 
     Mina i Frank - to jedni z głównych postaci książki Sofii Caspari. Tę dwójkę połączyła młodzieńcza miłość, lecz wiele wydarzeń sprawiło, że nie dane im było do końca być szczęśliwymi. Frank musiał uciec z  rodzinnej miejscowości, z kolei Minę także los nie oszczędzał... Przyrzekli sobie jednak, że jeśli kiedykolwiek zostaną rozdzieleni, spotkają się w Święto Niepodległości na Plaza de Mayo w Buenos Aires. Czy faktycznie uda im się na nowo odnaleźć i zaznać szczęście? Kolejny wątek tej książki to powrót do bohaterów z pierwszego tomu. Victoria wraz z Pedro oraz dziećmi wraca do Salty, jednak nie jest tam zbyt mile widziana przez co niebawem muszą uciekać gdzieś dalej. Z kolei Anna nadal prowadzi swoją firmę, mając nadzieję, że córka Marlena przejmie po niej działalność. Jednak dziewczynka ma nieco inne plany... Jak dalej toczą się zatem losy Victorii, Anny oraz ich rodzin? Pojawia się także postać Blanki, która to chce w końcu wyrwać się z życia, jakie do tej pory musiała prowadzić, czy też wątek Olgi oraz Arthura - małżeństwa, które to zostało rozdzielone, gdy tylko dotarło do brzegów Argentyny. Jednak każde z nich ma nadzieję, że odnajdzie to drugie... Czy im się uda? Wiele pytań pojawia się w trakcie czytania tej książki, lecz na każde z nich w końcu odnajdzie się odpowiedź. Wystarczy tylko sięgnąć po "W krainie srebrnej rzeki" i po raz kolejny przenieść się do gorącej, ale też czasami groźnej, Argentyny.

niedziela, 27 grudnia 2015

Kolejny dzień przywołujący na myśl bardziej wiosnę aniżeli zimę. Za oknem świeci słońce, zamiast śnieżnej powłoki - lekko pożółkła trawa. Termometr z kolei wskazuje temperaturę na plusie. Niedziela mija sobie powoli i nieco leniwie - to nic, że podobnie mijały święta. Nadchodzi popołudnie i A. zakłada ciepłą bluzę, ulubione trampki i postanawia wyjść przed siebie. Spacerując po swojej miejscowości, tak pełnej spokoju i świeżości powietrza, którego czasami brakuje jej w wielkim mieście, zastanawia się nad wieloma sprawami: tym, jak bardzo życie bywa skomplikowane i jak dorosłość, do której lgniemy mając naście lat, kiedy już nadchodzi, sprawia, że najchętniej znowu powrócilibyśmy do beztroskiego dzieciństwa. Idzie przed siebie, myśląc, jak odnaleźć prawdziwe szczęście, które wydawać by się mogło, że jest na wyciągnięcie ręki, a jednak tak bardzo jeszcze odległe. Myśli, jak to czasami jest z byciem pewnym siebie - czy to dobrze czy źle, lecz rozważa również, jak to jest z tymi różnymi relacjami i co sprawia, że nie raz one tak po prostu znikają bądź w ciągu jednej, krótkiej chwili mogą runąć nieuchronnie? Chaos tworzy się w głowie coraz bardziej, a myśli skaczą z jednej na drugą, od spraw błahych do tych bardzo istotnych. Wracając więc powoli w stronę domu - swojej oazy spokoju - w głowie ma już pomysł na kolejny artykuł, kolejną serię luźnych przemyśleń, być może znów chaotycznych, ale prawdziwych, bo płynących prosto z jej wnętrza. Przekroczywszy więc próg domu, po drodze robiąc sobie kubek aromatycznej, cynamonowej kawy, kieruje się do swojego pokoju i tam pisze - bez końca... 

     Polubiłam zaczynanie swoich wpisów od tego typu krótkich tekstów, które w pewien sposób pokazują to, że mimo iż nieco się zmieniłam w ostatnim czasie, stając się bardziej pewna siebie, to jednak gdzieś w środku pozostała nadal ta melancholia, która co jakiś czas wraca do mnie sprawiając, że powstają tego typu teksty i artykuły. Stąd dzisiaj, jak już mogliście przeczytać wyżej - znowu nadszedł moment na serię krótkich przemyśleń. Być może część z nich będzie powielaniem tego, co już niejednokrotnie pisałam na blogu, a jedynie zostanie nieco rozwinięta. Z drugiej strony niektóre "myśli" przeleję tutaj po raz pierwszy, zatrzymując się na nich nieco dłużej.
     Dlatego też, poruszę dwa punkty, jakie mimowolnie wytworzyły się w mojej głowie, stopniowo rozrastając od pewnego czasu. Zatem - nie przedłużając, zapraszam do przeczytania poniższych, chaotycznych przemyśleń.

sobota, 26 grudnia 2015

     Ach, te święta - trzeba przyznać im jedno: mijają zdecydowanie za szybko. Już dzisiaj ostatni ich dzień, który to spędzam w dalszym ciągu rodzinnie, lecz także w wersji relaksu dla samej siebie. Uwielbiam przebywać z bliskimi, ale czasami potrzebuję odrobiny tej swojej "samotni", między innymi chociażby po to, by napisać coś na blogu. Jako, że zostałam nominowana do pewnego tagu książkowego, a często robię je na tym swoim "Chaosie Myśli", nie mogłam przepuścić okazji, by wykonać także i ten. Zwłaszcza, że tematycznie idealnie pasuje do tego świątecznego okresu, który co prawda już się kończy, ale jednak jeszcze się z tym tagiem chyba do niego załapuję. 
     Stąd też, chcę Was zaprosić do przeczytania Santa Claus Factory TAG, do którego zostałam nominowana przez Autorkę bloga Książkoholiczka94, za co serdecznie dziękuję! Polega on na przygarnięciu pięciu książek, ustalenia ich losowej kolejności, a następnie wylosowania z nich dwóch postaci do konkretnych kategorii oraz ocenie trafności tegoż losowania.

czwartek, 24 grudnia 2015

Wieczór. Wokół panuje cisza. Gdzieś w tle przyświecają lampki zawieszone na maleńkiej choince, kiedy A. siedząc w swoim pokoju, delikatnie stuka palcami o klawiaturę. Na biurku stoi sobie gorąca, aromatyczna herbata i najlepsze na świecie ciasteczka imbirowe. Już dawno po Wigilii (pełnej pyszności, śmiechu, ale także zadumy), stąd też A. oczekując na pasterkę, postanowiła w końcu nadrobić blogowe zaległości tworząc wpis nieco związany ze Świętami Bożego Narodzenia. Do pełni idealnego klimatu brakuje jedynie śniegu za oknem, lecz cóż - pogody się nie wybiera. Jej głowę wypełniają zarówno pozytywne aspekty Świąt, lecz także pewne minusy tego całego szaleństwa, dlatego pozwala swojemu "chaosowi" wydostać się na zewnątrz, tworząc kilka luźnych przemyśleń, które być może spodobają się czytelnikom...

     Zaczęłam ten wpis trochę nietypowo, chociaż w zasadzie w formie znanej już na blogu - krótkiego wstępu do całości. Jak już mogliście przeczytać, dzisiaj, w ten wigilijny wieczór, postanowiłam przenieść na wirtualny papier kilka luźnych przemyśleń związanych ze Świętami Bożego Narodzenia. To wspaniały czas: pełen radości, spotkań z rodziną, klimatu, który czasami rozkrusza niejedno zimne serce, a jednak w pewien sposób, da się wyszukać w tym całym świątecznym szale te aspekty, które z lekka mogą irytować. Dlatego też chciałabym przedstawić Wam zarówno plusy, jak i minusy (ale naprawdę maleńkie, w zasadzie to chyba tylko jeden główny chciałabym opisać) związane z tymi naszymi Świętami. Co więcej, mam też dla Was życzenia - jednak one zostawię sobie na końcu - ot, jak to się mówi "taka wisienka na torcie". Stąd też, by nie przedłużać, zapraszam do przeczytania poniższych punktów. 

sobota, 19 grudnia 2015

     Od jakiegoś czasu ciągle obiecywałam, że na blogu pojawi się jakiś muzyczny post - jako, że już dawno mogliście zauważyć, iż nie ograniczam się tutaj jedynie do tematyki książkowej. Dzisiaj nastała ta chwila, kiedy postanowiłam podzielić się z Wami tym, co od jakiegoś czasu nieustannie towarzyszy mi podczas wykonywania większości czynności. Otóż skupię swoją uwagę przede wszystkim na utworach pewnego wokalisty, który przez długi czas był członkiem dobrze Wam znanej polskiej grupy muzycznej. Brzmi wciąż tajemniczo? No cóż - już za moment rozwikłam tę zagadkę. Sens w tym, że uwielbiam teksty tych utworów - zarówno za czasów, kiedy ta osoba grała w zespole, jak również teraz - kiedy wydaje solowe płyty. Są one zawsze tak pełne przemyśleń, nieco metaforyczne i idealnie skłaniające do próby ich analizy bądź też po prostu sprawiające, że akurat uderzają w odpowiedni moment życia człowieka. Są zdecydowanie o "czymś", a to najważniejsze. Dodając do tego oprawę muzyczną to już istne dzieła.
     Jednak by tak nie przedłużać tego wstępu, dzisiaj chciałabym zachęcić Was do przesłuchania kilku utworów Myslovitz za czasów Artura Rojka oraz paru innych kawałków już nagranych przez samego wokalistę. Zawsze lubiłam słuchać tego zespołu, ale w ostatnim czasie te starsze utwory towarzyszą mi ciągle, na przemian właśnie z solową płytą Artura Rojka. Nie będę za bardzo zagłębiać się w analizę tekstu, bo nie sądzę, że moje interpretacje byłyby trafne, lecz chcę się z Wami podzielić kilkoma utworami, które szczególnie lubię - chociaż to dopiero część z nich, bo jednak mam sentyment do wielu kawałków, głównie Myslovitz. Stąd, zapraszam do przeniesienia się na chwilę w muzyczny świat - tym razem całkowicie po polsku.

czwartek, 17 grudnia 2015

     Grudzień to zdecydowanie miesiąc, w którym zarówno czytanie książek, jak i pisanie na blogu nie idzie mi tak, jakbym tego chciała. Jednak jest to jednocześnie dość aktywny okres, stąd czasami brakuje mi nawet nie tyle czasu, co sił, żeby przysiąść do laptopa i stworzyć coś nowego. Mam nadzieję, że nadchodzące Święta Bożego Narodzenia sprawią, że na blogu ta "cisza" nie będzie już tak długa, jak to jest ostatnio. Niemniej dzisiaj znalazłam chwilkę, by wykonać w końcu jeden z zaległych tagów, do którego zostałam nominowana przez Autorkę Bloga Tylko Magia Słowa, za co serdecznie dziękuję! Stąd też, nie przedłużając, zapraszam Was do zapoznania się z moimi odpowiedziami na "Albo Albo TAG".

niedziela, 13 grudnia 2015

Autor: Kasia Pisarska
Tytuł: Wiedziałam, że tak będzie
Wydawnictwo: MUZA SA
Liczba stron: 271
Ocena: -5/6
     Chyba każdy z nas chociaż raz marzył o tym, żeby wygrać los na loterii. Wtedy to, stając się niewyobrażalnie bogatymi, moglibyśmy robić cokolwiek tylko chcemy. Jednak z drugiej strony, ogromna suma pieniędzy może też przerosnąć człowieka i wprowadzić go w zagubienie. Książka, którą ostatnim czasem czytałam, czyli "Wiedziałam, że tak będzie" autorstwa Kasi Pisarskiej to zabawna, aczkolwiek nie jakoś specjalnie ambitna (pod względem językowym), historia pełna humoru, w której to główne bohaterki w jednej chwili stają przed dylematem: co można robić będąc niewyobrażalnie bogatą? Krótko mówiąc, jest to naprawdę pozytywna książka, chociaż swoje minusy także ma - lecz mimo to, stanowi idealny sposób na zrelaksowanie się jakąś wieczorową porą. 
     Laura - narratorka całej historii - to najlepsza przyjaciółka Weroniki - kobiety, która nagle z dnia na dzień została milionerką. Podczas pobytu we Włoszech, w trakcie którego szukała dowodów zdrady swojego męża, postanowiła zagrać w Enalotto. Nie spodziewała się niczego szczególnego, lecz okazało się, że jej kupon wart był miliony. Musząc odebrać nagrodę, angażuje w to przedsięwzięcie oczywiście Laurę, z którą to zamierza podzielić się pieniędzmi. Dwie przyjaciółki - obie wolne, gdyż jedna dopiero co się rozwiodła, drugiej z kolei nie dane było znaleźć partnera swojego życia, wyruszają do Mediolanu, by odebrać pieniądze. Jednocześnie przeżywając mnóstwo przygód, będą musiały odpowiedzieć sobie na pytanie - czego tak naprawdę chcą od życia, skoro mogą prawie wszystko? Jak potoczą się losy Weroniki oraz Laury? Czy we Włoszech oprócz wygranej, odnajdą także szczęście, a być może nawet prawdziwą miłość? Odpowiedzi na te, jak i wiele innych pytań, znajdziecie oczywiście sięgając po książkę "Wiedziałam, ze tak będzie."

środa, 9 grudnia 2015

     Po raz kolejny zostałam nominowana do LBA, co jest niezwykle miłe, chociaż z każdą taką nominacją rozważam, czy znowu tworzyć tego typu wpis na blogu. Jednak zwycięża fakt, że kiedy otrzymuję zaproszenie do tej zabawy, nie sposób jest mi ją odrzucić, bo jak wspomniałam - to naprawdę miłe, że ktoś o mnie w tej blogosferze pamięta. Poza tym to świetna okazja, by kolejny raz napisać coś więcej o sobie, dzięki czemu Wy, Moi Drodzy Czytelnicy, macie okazję bliżej mnie poznać. Dlatego też nie mogłam się oprzeć, by nie odpowiedzieć na niezwykle ciekawe pytania stworzone przez Autorkę bloga Książko Miłości Moja (dziękuję bardzo za nominację!). Stąd nie będę przedłużać, a zapraszam na przeczytanie poniższych odpowiedzi, jeśli tylko macie ochotę! :)

niedziela, 6 grudnia 2015

     W tym miesiącu podsumowanie czytelnicze pojawia się nieco później, jednak ostatnio czas ciągle mi umyka, co zresztą widać także w ilości przeczytanych w listopadzie książek. Mimo wszystko, nie czuję rozczarowania, bo jak na natłok różnego rodzaju obowiązków, mój wynik jest całkiem satysfakcjonujący. Jednocześnie  z jednej strony podziwiam ludzi, którzy są w stanie przeczytać w ciągu zaledwie 30/31 dni (w zależności od danego miesiącu) po 10 lub więcej książek. Z drugiej strony dla mnie wydaje się to nierealne, chyba że ktoś faktycznie skupia się tylko na lekturach i jego życie to czysta sielanka, w której nie trzeba przejmować się innymi sprawami. Chociaż być może to także kwestia dobrze zorganizowanego czasu. Sama do takiego poziomu jeszcze nie doszłam - ale może kiedyś? Kto wie. ;) 
     Przedstawiam Wam również w tym krótkim wpisie moje plany czytelnicze na grudzień, chociaż darowałam sobie robienie zdjęcia stosikowi, bo szczerze powiedziawszy to, co chcę przeczytać i tak najczęściej się zmienia i w rzeczywistości część tytułów z planowej listy, nadal umyka, a zastępują je inne. Stąd, by już nie przedłużać, zapraszam do przeczytania mojego podsumowania czytelniczego listopada i wstępnych planów na październik.

piątek, 4 grudnia 2015

Autor: Mary Kubica
Tytuł: Zajmę się tobą
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Liczba stron: 349
Ocena: 5/6
     Wydawać by się mogło, że w dzisiejszym świecie, którym często rządzą jedynie pieniądze, kariera i dążenie do celu wręcz rzekłoby się, że "po trupach", empatia i ludzkie odczucia odchodzą gdzieś na dalszy plan. Mimo to zdarza się, iż jakaś osoba ma wrodzoną wręcz chęć niesienia dobra światu, mimo że zdaje sobie sprawę, że całego naprawić się nie uda. Jednak nadmierna empatia czasami przynosi o wiele więcej szkody niż mogłoby się wydawać... Uświadamia to historia przedstawiona w książce "Zajmę się tobą", którą napisała Mary Kubica. Ta książka wywołała we mnie ogrom mieszanych uczuć - poprzez początkowy brak zainteresowania, aż po nagłą chęć zagłębienia się w niej tak, by jak najszybciej dowiedzieć się, jak potoczyły się losy bohaterów. Przede wszystkim jednak książka porusza bardzo poważne problemy, jakich mnóstwo w dzisiejszym świecie, lecz czasami zapominamy o nich, gdy nie dotykają nas bezpośrednio, za co otrzymuje ode mnie ogromny plus. 
    Wszystko zaczęło się na pewnego, deszczowego dnia na dworcu Fullerton. Heidi - wydawać by się mogło, że szczęśliwa żona Chrisa i matka dwunastoletniej Zoe, do tego pracująca w miejscu niosącym pomoc uchodźcom, ma w życiu wszystko, czego potrzeba. Jak każdego dnia, wraca do pracy tym samym pociągiem, jednak tym razem coś przebiega inaczej. Zauważa ona bowiem młodą dziewczynę w potarganych dżinsach i zielonej kurtce, mocno dociskającej do piersi dziecko owinięte różowym kocykiem... Heidi, która od zawsze chce zmienić świat, na moment waha się, czy nie pomóc młodej matce, jednak rezygnuje z tego pomysłu. Mimo to nie może przestać myśleć o dziewczynie, lecz przede wszystkim niemowlęciu i gdy ponownie spotyka ją na tym samym dworcu, jej chęć niesienia pomocy zwycięża. Wkrótce Willow - bo tak ma na imię nastolatka, wraz z małą Ruby, zamieszkuje w domu państwa Wood, wbrew niechęci Chrisa do tego pomysłu. Heidi być może powinna dowiedzieć się więcej na temat przeszłości Willow, poznać, czy aby jej imię jest prawdziwe, lecz tego nie robi... Jak się okazuje, każdy ma swoje tajemnice, które mogą przynieść wiele szkód. Jak zatem potoczą się losy Heidi? Co stanie się z Willow i małą Ruby? Kim tak naprawdę jest ta dziewczyna i przed kim, bądź przed czym ucieka? Odpowiedzi na te wszystkie pytania znajdziecie oczywiście sięgając po książkę "Zajmę się tobą".

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *