Matematyczny umysł z artystyczną duszą. Matematyk z wykształcenia, aktualnie pracownik jednej z krakowskich korporacji, a z zamiłowania niespełniona pisarka i zakręcona książkoholiczka.

środa, 30 grudnia 2015

     Grudzień powoli dobiega końca, a wraz nim cały ten nasz 2015 rok. Każdy z nas zadaje sobie teraz pewnie pytanie, czy udało się zmienić cokolwiek w swoim życiu bądź czy też utrzymaliśmy stworzone w styczniu postanowienia. Dlatego też mnie osobiście te ostatnie dni roku zawsze napawają pewnego rodzaju melancholią, przypominając o wydarzeniach pozytywnych, ale także przywołując niektóre smutniejsze wspomnienia. 
     Stąd też dzisiaj, najpierw chciałabym zrobić krótkie podsumowanie czytelnicze grudnia, ale też oprócz tego podsumowanie roku - zarówno pod względem czytelniczym, czyli między innymi wyzwania "52 książki 2015", jak również biorąc pod uwagę inną tematykę pojawiającą się na moim "Chaosie myśli". Być może wspomnę też co nieco o tym, co mi osobiście przyniósł ten rok, a co z kolei odebrał. 
     Ten wpis będzie nieco bardziej rozbudowany, ale mam nadzieję, że Was nie zanudzę, a wręcz przeciwnie - chętnie przeczytacie te moje podsumowania, jak także pewnego rodzaju mój własny, melancholijny powrót do wydarzeń, jakie miały miejsce w tym roku. Dlatego nie przedłużając już tego wstępu, zapraszam do zapoznania się z poniższymi punktami.

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Autor: Sofia Caspari
Tytuł: W krainie srebrnej rzeki
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 536
Ocena: 5/6
     Jakiś czas temu miałam okazję przeczytać pierwszy tom sagi argentyńskiej, jaką napisała Sofia Caspari. Książka "W krainie kolibrów" wywarła na mnie spore wrażenie - mimo, że miała kilka minusów, to sprawiła, że na chwilę przeniosłam się w myślach do tej gorącej Argentyny, przeżywając z bohaterami różnego rodzaju wydarzenia. Stąd też, kiedy tylko zobaczyłam, że pojawił się kolejny tom z tej serii, wiedziałam, ze muszę po niego sięgnąć. Co prawda trochę czasu zajęło mi zabranie się do przeczytania książki "W krainie srebrnej rzeki", jednak ostatecznie mi się to udało. Jest to poniekąd kontynuacja losów bohaterów, jakich czytelnik miał okazję poznać w pierwszym tomie, a z drugiej strony pojawia się kilka nowych postaci, dzięki czemu ta książka może spokojnie działać jako samodzielna, odrębna lektura. 
     Mina i Frank - to jedni z głównych postaci książki Sofii Caspari. Tę dwójkę połączyła młodzieńcza miłość, lecz wiele wydarzeń sprawiło, że nie dane im było do końca być szczęśliwymi. Frank musiał uciec z  rodzinnej miejscowości, z kolei Minę także los nie oszczędzał... Przyrzekli sobie jednak, że jeśli kiedykolwiek zostaną rozdzieleni, spotkają się w Święto Niepodległości na Plaza de Mayo w Buenos Aires. Czy faktycznie uda im się na nowo odnaleźć i zaznać szczęście? Kolejny wątek tej książki to powrót do bohaterów z pierwszego tomu. Victoria wraz z Pedro oraz dziećmi wraca do Salty, jednak nie jest tam zbyt mile widziana przez co niebawem muszą uciekać gdzieś dalej. Z kolei Anna nadal prowadzi swoją firmę, mając nadzieję, że córka Marlena przejmie po niej działalność. Jednak dziewczynka ma nieco inne plany... Jak dalej toczą się zatem losy Victorii, Anny oraz ich rodzin? Pojawia się także postać Blanki, która to chce w końcu wyrwać się z życia, jakie do tej pory musiała prowadzić, czy też wątek Olgi oraz Arthura - małżeństwa, które to zostało rozdzielone, gdy tylko dotarło do brzegów Argentyny. Jednak każde z nich ma nadzieję, że odnajdzie to drugie... Czy im się uda? Wiele pytań pojawia się w trakcie czytania tej książki, lecz na każde z nich w końcu odnajdzie się odpowiedź. Wystarczy tylko sięgnąć po "W krainie srebrnej rzeki" i po raz kolejny przenieść się do gorącej, ale też czasami groźnej, Argentyny.

niedziela, 27 grudnia 2015

Kolejny dzień przywołujący na myśl bardziej wiosnę aniżeli zimę. Za oknem świeci słońce, zamiast śnieżnej powłoki - lekko pożółkła trawa. Termometr z kolei wskazuje temperaturę na plusie. Niedziela mija sobie powoli i nieco leniwie - to nic, że podobnie mijały święta. Nadchodzi popołudnie i A. zakłada ciepłą bluzę, ulubione trampki i postanawia wyjść przed siebie. Spacerując po swojej miejscowości, tak pełnej spokoju i świeżości powietrza, którego czasami brakuje jej w wielkim mieście, zastanawia się nad wieloma sprawami: tym, jak bardzo życie bywa skomplikowane i jak dorosłość, do której lgniemy mając naście lat, kiedy już nadchodzi, sprawia, że najchętniej znowu powrócilibyśmy do beztroskiego dzieciństwa. Idzie przed siebie, myśląc, jak odnaleźć prawdziwe szczęście, które wydawać by się mogło, że jest na wyciągnięcie ręki, a jednak tak bardzo jeszcze odległe. Myśli, jak to czasami jest z byciem pewnym siebie - czy to dobrze czy źle, lecz rozważa również, jak to jest z tymi różnymi relacjami i co sprawia, że nie raz one tak po prostu znikają bądź w ciągu jednej, krótkiej chwili mogą runąć nieuchronnie? Chaos tworzy się w głowie coraz bardziej, a myśli skaczą z jednej na drugą, od spraw błahych do tych bardzo istotnych. Wracając więc powoli w stronę domu - swojej oazy spokoju - w głowie ma już pomysł na kolejny artykuł, kolejną serię luźnych przemyśleń, być może znów chaotycznych, ale prawdziwych, bo płynących prosto z jej wnętrza. Przekroczywszy więc próg domu, po drodze robiąc sobie kubek aromatycznej, cynamonowej kawy, kieruje się do swojego pokoju i tam pisze - bez końca... 

     Polubiłam zaczynanie swoich wpisów od tego typu krótkich tekstów, które w pewien sposób pokazują to, że mimo iż nieco się zmieniłam w ostatnim czasie, stając się bardziej pewna siebie, to jednak gdzieś w środku pozostała nadal ta melancholia, która co jakiś czas wraca do mnie sprawiając, że powstają tego typu teksty i artykuły. Stąd dzisiaj, jak już mogliście przeczytać wyżej - znowu nadszedł moment na serię krótkich przemyśleń. Być może część z nich będzie powielaniem tego, co już niejednokrotnie pisałam na blogu, a jedynie zostanie nieco rozwinięta. Z drugiej strony niektóre "myśli" przeleję tutaj po raz pierwszy, zatrzymując się na nich nieco dłużej.
     Dlatego też, poruszę dwa punkty, jakie mimowolnie wytworzyły się w mojej głowie, stopniowo rozrastając od pewnego czasu. Zatem - nie przedłużając, zapraszam do przeczytania poniższych, chaotycznych przemyśleń.

sobota, 26 grudnia 2015

     Ach, te święta - trzeba przyznać im jedno: mijają zdecydowanie za szybko. Już dzisiaj ostatni ich dzień, który to spędzam w dalszym ciągu rodzinnie, lecz także w wersji relaksu dla samej siebie. Uwielbiam przebywać z bliskimi, ale czasami potrzebuję odrobiny tej swojej "samotni", między innymi chociażby po to, by napisać coś na blogu. Jako, że zostałam nominowana do pewnego tagu książkowego, a często robię je na tym swoim "Chaosie Myśli", nie mogłam przepuścić okazji, by wykonać także i ten. Zwłaszcza, że tematycznie idealnie pasuje do tego świątecznego okresu, który co prawda już się kończy, ale jednak jeszcze się z tym tagiem chyba do niego załapuję. 
     Stąd też, chcę Was zaprosić do przeczytania Santa Claus Factory TAG, do którego zostałam nominowana przez Autorkę bloga Książkoholiczka94, za co serdecznie dziękuję! Polega on na przygarnięciu pięciu książek, ustalenia ich losowej kolejności, a następnie wylosowania z nich dwóch postaci do konkretnych kategorii oraz ocenie trafności tegoż losowania.

czwartek, 24 grudnia 2015

Wieczór. Wokół panuje cisza. Gdzieś w tle przyświecają lampki zawieszone na maleńkiej choince, kiedy A. siedząc w swoim pokoju, delikatnie stuka palcami o klawiaturę. Na biurku stoi sobie gorąca, aromatyczna herbata i najlepsze na świecie ciasteczka imbirowe. Już dawno po Wigilii (pełnej pyszności, śmiechu, ale także zadumy), stąd też A. oczekując na pasterkę, postanowiła w końcu nadrobić blogowe zaległości tworząc wpis nieco związany ze Świętami Bożego Narodzenia. Do pełni idealnego klimatu brakuje jedynie śniegu za oknem, lecz cóż - pogody się nie wybiera. Jej głowę wypełniają zarówno pozytywne aspekty Świąt, lecz także pewne minusy tego całego szaleństwa, dlatego pozwala swojemu "chaosowi" wydostać się na zewnątrz, tworząc kilka luźnych przemyśleń, które być może spodobają się czytelnikom...

     Zaczęłam ten wpis trochę nietypowo, chociaż w zasadzie w formie znanej już na blogu - krótkiego wstępu do całości. Jak już mogliście przeczytać, dzisiaj, w ten wigilijny wieczór, postanowiłam przenieść na wirtualny papier kilka luźnych przemyśleń związanych ze Świętami Bożego Narodzenia. To wspaniały czas: pełen radości, spotkań z rodziną, klimatu, który czasami rozkrusza niejedno zimne serce, a jednak w pewien sposób, da się wyszukać w tym całym świątecznym szale te aspekty, które z lekka mogą irytować. Dlatego też chciałabym przedstawić Wam zarówno plusy, jak i minusy (ale naprawdę maleńkie, w zasadzie to chyba tylko jeden główny chciałabym opisać) związane z tymi naszymi Świętami. Co więcej, mam też dla Was życzenia - jednak one zostawię sobie na końcu - ot, jak to się mówi "taka wisienka na torcie". Stąd też, by nie przedłużać, zapraszam do przeczytania poniższych punktów. 

sobota, 19 grudnia 2015

     Od jakiegoś czasu ciągle obiecywałam, że na blogu pojawi się jakiś muzyczny post - jako, że już dawno mogliście zauważyć, iż nie ograniczam się tutaj jedynie do tematyki książkowej. Dzisiaj nastała ta chwila, kiedy postanowiłam podzielić się z Wami tym, co od jakiegoś czasu nieustannie towarzyszy mi podczas wykonywania większości czynności. Otóż skupię swoją uwagę przede wszystkim na utworach pewnego wokalisty, który przez długi czas był członkiem dobrze Wam znanej polskiej grupy muzycznej. Brzmi wciąż tajemniczo? No cóż - już za moment rozwikłam tę zagadkę. Sens w tym, że uwielbiam teksty tych utworów - zarówno za czasów, kiedy ta osoba grała w zespole, jak również teraz - kiedy wydaje solowe płyty. Są one zawsze tak pełne przemyśleń, nieco metaforyczne i idealnie skłaniające do próby ich analizy bądź też po prostu sprawiające, że akurat uderzają w odpowiedni moment życia człowieka. Są zdecydowanie o "czymś", a to najważniejsze. Dodając do tego oprawę muzyczną to już istne dzieła.
     Jednak by tak nie przedłużać tego wstępu, dzisiaj chciałabym zachęcić Was do przesłuchania kilku utworów Myslovitz za czasów Artura Rojka oraz paru innych kawałków już nagranych przez samego wokalistę. Zawsze lubiłam słuchać tego zespołu, ale w ostatnim czasie te starsze utwory towarzyszą mi ciągle, na przemian właśnie z solową płytą Artura Rojka. Nie będę za bardzo zagłębiać się w analizę tekstu, bo nie sądzę, że moje interpretacje byłyby trafne, lecz chcę się z Wami podzielić kilkoma utworami, które szczególnie lubię - chociaż to dopiero część z nich, bo jednak mam sentyment do wielu kawałków, głównie Myslovitz. Stąd, zapraszam do przeniesienia się na chwilę w muzyczny świat - tym razem całkowicie po polsku.

czwartek, 17 grudnia 2015

     Grudzień to zdecydowanie miesiąc, w którym zarówno czytanie książek, jak i pisanie na blogu nie idzie mi tak, jakbym tego chciała. Jednak jest to jednocześnie dość aktywny okres, stąd czasami brakuje mi nawet nie tyle czasu, co sił, żeby przysiąść do laptopa i stworzyć coś nowego. Mam nadzieję, że nadchodzące Święta Bożego Narodzenia sprawią, że na blogu ta "cisza" nie będzie już tak długa, jak to jest ostatnio. Niemniej dzisiaj znalazłam chwilkę, by wykonać w końcu jeden z zaległych tagów, do którego zostałam nominowana przez Autorkę Bloga Tylko Magia Słowa, za co serdecznie dziękuję! Stąd też, nie przedłużając, zapraszam Was do zapoznania się z moimi odpowiedziami na "Albo Albo TAG".

niedziela, 13 grudnia 2015

Autor: Kasia Pisarska
Tytuł: Wiedziałam, że tak będzie
Wydawnictwo: MUZA SA
Liczba stron: 271
Ocena: -5/6
     Chyba każdy z nas chociaż raz marzył o tym, żeby wygrać los na loterii. Wtedy to, stając się niewyobrażalnie bogatymi, moglibyśmy robić cokolwiek tylko chcemy. Jednak z drugiej strony, ogromna suma pieniędzy może też przerosnąć człowieka i wprowadzić go w zagubienie. Książka, którą ostatnim czasem czytałam, czyli "Wiedziałam, że tak będzie" autorstwa Kasi Pisarskiej to zabawna, aczkolwiek nie jakoś specjalnie ambitna (pod względem językowym), historia pełna humoru, w której to główne bohaterki w jednej chwili stają przed dylematem: co można robić będąc niewyobrażalnie bogatą? Krótko mówiąc, jest to naprawdę pozytywna książka, chociaż swoje minusy także ma - lecz mimo to, stanowi idealny sposób na zrelaksowanie się jakąś wieczorową porą. 
     Laura - narratorka całej historii - to najlepsza przyjaciółka Weroniki - kobiety, która nagle z dnia na dzień została milionerką. Podczas pobytu we Włoszech, w trakcie którego szukała dowodów zdrady swojego męża, postanowiła zagrać w Enalotto. Nie spodziewała się niczego szczególnego, lecz okazało się, że jej kupon wart był miliony. Musząc odebrać nagrodę, angażuje w to przedsięwzięcie oczywiście Laurę, z którą to zamierza podzielić się pieniędzmi. Dwie przyjaciółki - obie wolne, gdyż jedna dopiero co się rozwiodła, drugiej z kolei nie dane było znaleźć partnera swojego życia, wyruszają do Mediolanu, by odebrać pieniądze. Jednocześnie przeżywając mnóstwo przygód, będą musiały odpowiedzieć sobie na pytanie - czego tak naprawdę chcą od życia, skoro mogą prawie wszystko? Jak potoczą się losy Weroniki oraz Laury? Czy we Włoszech oprócz wygranej, odnajdą także szczęście, a być może nawet prawdziwą miłość? Odpowiedzi na te, jak i wiele innych pytań, znajdziecie oczywiście sięgając po książkę "Wiedziałam, ze tak będzie."

środa, 9 grudnia 2015

     Po raz kolejny zostałam nominowana do LBA, co jest niezwykle miłe, chociaż z każdą taką nominacją rozważam, czy znowu tworzyć tego typu wpis na blogu. Jednak zwycięża fakt, że kiedy otrzymuję zaproszenie do tej zabawy, nie sposób jest mi ją odrzucić, bo jak wspomniałam - to naprawdę miłe, że ktoś o mnie w tej blogosferze pamięta. Poza tym to świetna okazja, by kolejny raz napisać coś więcej o sobie, dzięki czemu Wy, Moi Drodzy Czytelnicy, macie okazję bliżej mnie poznać. Dlatego też nie mogłam się oprzeć, by nie odpowiedzieć na niezwykle ciekawe pytania stworzone przez Autorkę bloga Książko Miłości Moja (dziękuję bardzo za nominację!). Stąd nie będę przedłużać, a zapraszam na przeczytanie poniższych odpowiedzi, jeśli tylko macie ochotę! :)

niedziela, 6 grudnia 2015

     W tym miesiącu podsumowanie czytelnicze pojawia się nieco później, jednak ostatnio czas ciągle mi umyka, co zresztą widać także w ilości przeczytanych w listopadzie książek. Mimo wszystko, nie czuję rozczarowania, bo jak na natłok różnego rodzaju obowiązków, mój wynik jest całkiem satysfakcjonujący. Jednocześnie  z jednej strony podziwiam ludzi, którzy są w stanie przeczytać w ciągu zaledwie 30/31 dni (w zależności od danego miesiącu) po 10 lub więcej książek. Z drugiej strony dla mnie wydaje się to nierealne, chyba że ktoś faktycznie skupia się tylko na lekturach i jego życie to czysta sielanka, w której nie trzeba przejmować się innymi sprawami. Chociaż być może to także kwestia dobrze zorganizowanego czasu. Sama do takiego poziomu jeszcze nie doszłam - ale może kiedyś? Kto wie. ;) 
     Przedstawiam Wam również w tym krótkim wpisie moje plany czytelnicze na grudzień, chociaż darowałam sobie robienie zdjęcia stosikowi, bo szczerze powiedziawszy to, co chcę przeczytać i tak najczęściej się zmienia i w rzeczywistości część tytułów z planowej listy, nadal umyka, a zastępują je inne. Stąd, by już nie przedłużać, zapraszam do przeczytania mojego podsumowania czytelniczego listopada i wstępnych planów na październik.

piątek, 4 grudnia 2015

Autor: Mary Kubica
Tytuł: Zajmę się tobą
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Liczba stron: 349
Ocena: 5/6
     Wydawać by się mogło, że w dzisiejszym świecie, którym często rządzą jedynie pieniądze, kariera i dążenie do celu wręcz rzekłoby się, że "po trupach", empatia i ludzkie odczucia odchodzą gdzieś na dalszy plan. Mimo to zdarza się, iż jakaś osoba ma wrodzoną wręcz chęć niesienia dobra światu, mimo że zdaje sobie sprawę, że całego naprawić się nie uda. Jednak nadmierna empatia czasami przynosi o wiele więcej szkody niż mogłoby się wydawać... Uświadamia to historia przedstawiona w książce "Zajmę się tobą", którą napisała Mary Kubica. Ta książka wywołała we mnie ogrom mieszanych uczuć - poprzez początkowy brak zainteresowania, aż po nagłą chęć zagłębienia się w niej tak, by jak najszybciej dowiedzieć się, jak potoczyły się losy bohaterów. Przede wszystkim jednak książka porusza bardzo poważne problemy, jakich mnóstwo w dzisiejszym świecie, lecz czasami zapominamy o nich, gdy nie dotykają nas bezpośrednio, za co otrzymuje ode mnie ogromny plus. 
    Wszystko zaczęło się na pewnego, deszczowego dnia na dworcu Fullerton. Heidi - wydawać by się mogło, że szczęśliwa żona Chrisa i matka dwunastoletniej Zoe, do tego pracująca w miejscu niosącym pomoc uchodźcom, ma w życiu wszystko, czego potrzeba. Jak każdego dnia, wraca do pracy tym samym pociągiem, jednak tym razem coś przebiega inaczej. Zauważa ona bowiem młodą dziewczynę w potarganych dżinsach i zielonej kurtce, mocno dociskającej do piersi dziecko owinięte różowym kocykiem... Heidi, która od zawsze chce zmienić świat, na moment waha się, czy nie pomóc młodej matce, jednak rezygnuje z tego pomysłu. Mimo to nie może przestać myśleć o dziewczynie, lecz przede wszystkim niemowlęciu i gdy ponownie spotyka ją na tym samym dworcu, jej chęć niesienia pomocy zwycięża. Wkrótce Willow - bo tak ma na imię nastolatka, wraz z małą Ruby, zamieszkuje w domu państwa Wood, wbrew niechęci Chrisa do tego pomysłu. Heidi być może powinna dowiedzieć się więcej na temat przeszłości Willow, poznać, czy aby jej imię jest prawdziwe, lecz tego nie robi... Jak się okazuje, każdy ma swoje tajemnice, które mogą przynieść wiele szkód. Jak zatem potoczą się losy Heidi? Co stanie się z Willow i małą Ruby? Kim tak naprawdę jest ta dziewczyna i przed kim, bądź przed czym ucieka? Odpowiedzi na te wszystkie pytania znajdziecie oczywiście sięgając po książkę "Zajmę się tobą".

poniedziałek, 30 listopada 2015

Autor: Suzanne Collins
Tytuł: Gregor i niedokończona
przepowiednia (tom I)
Wydawnictwo: IUVI
Liczba stron: 364
Ocena: 5/6
"Nadzieja. Bywają chwile, kiedy bardzo trudno ją odnaleźć. W takich momentach dużo łatwiej jest wybrać nienawiść. Ale jeżeli chcesz zaprowadzić pokój, najpierw musisz mieć nadzieję, że to możliwe."

     Często wspominałam, że tak naprawdę z fantastyką przez długi czas było mi nie po drodze. Jednak wraz z kilkoma książkami, zaczęłam na nowo powracać do tego gatunku. Stąd też, zachęcona wieloma pozytywnym recenzjami, postanowiłam sięgnąć po książkę "Gregor i niedokończona przepowiednia" autorstwa Suzanne Collins. Oczywiście z tego co wyczytałam, to twórczyni bardzo znanych "Igrzysk Śmierci", których osobiście do tej pory nie czytałam, lecz poznawszy styl Autorki, myślę, że niebawem nadrobię zaległości. Jeśli chodzi o historię Gregora, przyznaję, że bardzo szybko i przyjemnie przeżywałam wraz z głównym bohaterem różnego rodzaju przygody. Co prawda uważam, że to książka, która spodoba się raczej młodszym czytelnikom, lecz mnie samej również przypadła do gustu. 
    Głównym bohaterem, jak zresztą sam tytuł wskazuje, jest Gregor, czyli jedenastoletni chłopiec, którego czytelnik poznaje w momencie, gdy wakacje ma spędzić w domu opiekując się młodszą siostrą oraz przebywając z babcią, jaka to coraz częściej myli swojego wnuczka z kimś innym. Stąd też kolejnego, nudnego dnia, chłopiec wykonuje swoje codzienne obowiązki. Kiedy jednak udaje się do piwnicy, by rozwiesić na suszarce pranie, jego śladem podąża mała siostrzyczka - Botka. Gdy Gregor na chwilę traci dziewczynkę z oczu, okazuje się, że weszła ona do kanału wentylacyjnego... Przerażony chłopiec próbuje złapać siostrę, lecz zamiast tego obydwoje spadają do krainy, o jakiej nie mieli nawet pojęcia, że istnieje. W owym Podziemiu - bo tak nazywa się tajemnicze miejsce - spotykają ludzi, wedle których Gregor ma wypełnić pewną przepowiednię, a co więcej, dzięki niej ma szansę odnaleźć tatę, który zaginął dwa lata wcześniej... Jak zatem potoczą się losy chłopca i jego dwuletniej siostrzyczki? Czy Gregor okaże się być wojownikiem z przepowiedni? Jakie niebezpieczeństwa na niego czekają? Odpowiedzi na te, jak i wiele innych pytań znajdziecie oczywiście sięgając po książkę "Gregor i niedokończona przepowiednia".

środa, 25 listopada 2015

Autor: Victoria Scott
Tytuł: Ogień i woda
Wydawnictwo: IUVI
Liczba stron: 368
Ocena: 6/6
Powrót z uczelni. Dwadzieścia minut drogi autobusem. Na szczęście A. miała przy sobie książkę, stąd idealnie zapełniła sobie jakoś ten czas. Zagłębiła się więc ponownie w lekturze i śledziła losy bohaterów. Przerzucając kolejne kartki, nie mogła wyjść z podziwu, jak wiele emocji wywołuje w niej ta historia. Potrafiła uśmiechać się sama do siebie, nie zważając na obecnych wokół ludzi, bądź też wytrzeszczać oczy z ogromnego zdumienia. Momentami gniew na jakąś sytuację wypełniał ją całą, bądź nawet zaczynało ogarniać ją wzruszenie. Ta książka, pełna zwrotów akcji, sprawiała, że A. czytała ją z zapartym tchem, aż nawet nie wiedząc kiedy zauważyłam, że pora już wysiadać, chociaż najchętniej nie odrywałaby się ani na moment od tej ognistej książki...

    Nie bez powodu rozpoczęłam dzisiejszy wpis krótkim, powyższym tekstem. Chciałam w ten sposób zbudować już nieco klimat recenzji książki "Ogień i woda", którą napisała Victoria Scott. Krótko mówiąc, historia stworzona przez autorkę jest genialna i sprawiła, że mam ochotę jak najszybciej sięgnąć po jej kontynuację, która to mam nadzieję, że pojawi się za jakiś (oby krótki) czas. Jest to młodzieżówka w połączeniu z lekkim fantasy/science - fiction i jak czasami mam opory do sięgnięcia po tego typu lektury, tak właśnie "Ogień i woda" pokazuje, że warto! Muszę przyznać, że to zdecydowanie kolejny tytuł po wychwalanym niedawno przeze mnie "Imperium ognia", który sprawił, że mam ochotę powracać do książek w gatunku fantasy o wiele częściej.

poniedziałek, 23 listopada 2015

Kolejny, listopadowy wieczór. W uszach słuchawki, z których płyną dźwięki wspaniałych, niezwykle melancholijnych utworów. Mimo tego muzycznego tła, za oknem daje się słyszeć intensywny szum wiatru. Do podkreślenia tej chwili brakuje chyba jeszcze tylko kropli deszczu delikatnie stukających o parapet. Na biurku stoi kubek gorącej herbaty z syropem imbirowym, z kolei A. owinięta jest kocem, jak również co jakiś czas sięga po kolejną chusteczkę, bo przecież jesień to czas ciągłego bycia przeziębioną... Znowu nadchodzi noc, podobna do kilku poprzednich, kiedy palce dziewczyny stukać będą o taflę czarnej klawiatury, z kolei jej wzrok ujrzy na ekranie kolejne słowa, które następnie spróbuje ułożyć w logiczną całość. Zdaje sobie ona sprawę z faktu, że powinna zająć się kilkoma innymi rzeczami, lecz pisanie wygrywa w takich momentach - bo jest dobre na wszystko. Pozwala przenieść to, co tworzy wyobraźnia. Koloruje każdą chwilę: nieważne czy to zaledwie parę minut, czy długie godziny. Sprawia, że nawet najdrobniejsze uczucia zostają wszczepione w każde słówko, pozostawiając w człowieku uczucie ulgi. Pisanie uzależnia. Tak, jak kubek mocnej, aromatycznej kawy o poranku. Tak, jak ulubiony zapach perfum. Tak, jak chęć spotykania się ciągle z bliskimi osobami. Pisanie jest czymś, co sprawia, że kiedy już zacznie się tworzyć, nie może się przestać... ba! Nie chce się przestać. To też A. wiedziała odkąd po raz pierwszy pozwoliła swoim myślom znaleźć ukojenie w słowie pisanym. Potem wpadła po uszy w swojej pasji. Bo pisanie jest wspaniałe. Tak po prostu. Bezkonkurencyjne.

sobota, 21 listopada 2015


Autor: Patrycja Gryciuk
Tytuł: 450 stron
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 416
Ocena: 4/6
"Słowa przychodzą i odchodzą. Ratują albo dręczą. Bywają pasjonujące. Słowa opisują to, co niekontrolowanie pojawia się i znika w życiu. Słowa są ważne."

    Kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z twórczością Patrycji Gryciuk, sięgając po jej książkę "Plan", łączącą elementy romansu z powieścią sensacyjną byłam wręcz zauroczona tą historią. Nie mogłam się od niej oderwać, chcąc więcej i więcej. Styl Autorki przypadł mi wtedy bardzo do gustu i nie mogłam doczekać się innych jej książek. Stąd gdy tylko wszędzie zaczęła pojawiać się historia zatytułowana "450 stron" wiedziałam, że w końcu poświęcę czas na jej przeczytanie. Dzisiaj, będąc już po lekturze, mam niezwykle mieszane uczucia. W mojej głowie podczas całego procesu przekładania kolejnych kartek, pojawiała się irytacja pomieszana mimo wszystko z lekką fascynacją. Z jednej strony jestem lekko rozczarowana. Być może postawiłam tej książce zbyt wysoką poprzeczkę ze względu na niezwykle udany debiut, a może po prostu ta historia nie była tak dobra jak poprzednia. Z drugiej strony coś jednak w tym wszystkim mnie tknęło i wzbudziło w końcu pozytywne odczucia. Jednak po kolei...
    Główną bohaterką "450 stron" jest znana pisarka - Wiktoria Moreau. Właściwie ta kobieta to mistrzyni kryminału, chociaż jej droga, by stać się sławną nie była taka łatwa. Kiedy zrozumiała, że kocha pisać i chce tworzyć, zdała sobie jednocześnie sprawę z faktu, iż wydanie własnej książki nie jest czymś, co da się załatwić "ot, tak". Jednak udało jej się osiągnąć sukces, a wkrótce miała zostać wydana jej najnowsza powieść zatytułowana "Na dnie". No właśnie - miała, gdyż okazuje się, że parę tygodni przed premierą,  autorka dostaje pozew o zniesławienie, jakoby przedstawiała pewną firmę w złym świetle... Okazuje się, że ktoś zmienił w jej książce jedną nazwę, która sprawiła mnóstwo komplikacji. Co gorsze, Nowy Jork opanowany został przez serię zabójstw, identycznych wręcz do opisanych w innej powieści - "Trupy w rzece Hudson" napisanej przez niejakiego Larsa Washingtona, bardzo podobnej tematycznie do "Na dnie". Wiktoria zostaje wplątana w serię wydarzeń, które zmienią jej życie - podobnie jak spotkanie niejakiego Mackenziego Stanforda... Jak dalej potoczą się losy autorki? Kto popełnia tak straszne zbrodnie i jaki ma motyw? Co z tym wszystkim ma wspólnego książka "Na dnie"? Odpowiedzi na te wszystkie pytania znajdziecie oczywiście jeśli sięgnięcie po historię stworzoną przez Patrycję Gryciuk.

wtorek, 17 listopada 2015

     Kilkakrotnie już na blogu pojawiały się wpisy z serii LBA, czyli zabawie polegającej na tym, że dostaje się od kogoś nominację, a następnie odpowiada na stworzone przez tę osobę pytania. Dokładnie rzecz biorąc jest ich jedenaście i pozwalają czytelnikom bliżej poznać autora danego bloga. Potem oczywiście tworzy się swoje pytania i nominuje kolejne osoby. Kiedy dostałam pierwszą taką nominację, bez wahania się jej podjęłam. Kolejne pozytywnie mnie zaskoczyły, bo były znakiem, że jednak mnie tutaj odwiedzacie i czytacie. 
     Dlatego i teraz, dostając kolejną taką nominację, postanowiłam zabrać się za odpowiedzenie na te jedenaście pytań, w szczególności, że są one niezwykle ciekawe. Oczywiście dziękuję bardzo za nominowanie mnie do LBA Autorce bloga Między Półkami! :) Stąd może dzięki tym pytaniom, Wy - Drodzy Czytelnicy - dowiecie się o mnie czegoś więcej... Zatem by już nie przedłużać, zapraszam do zapoznania się z moimi odpowiedziami.

niedziela, 15 listopada 2015

Autor: Joanna Sykat
Tytuł: Tylko przy mnie bądź
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 244
Ocena: 4.5/6
    Tak, jak obiecałam, dzisiaj przychodzę do Was z recenzją kolejnej książki. Aż wstyd się przyznać, że czytanie tych raptem ponad dwustu stron zajęło mi aż tyle czasu. Jednak jestem już po odłożeniu z powrotem na półkę "Tylko przy mnie bądź", którą napisała Joanna Sykat. Jeśli miałabym krótko powiedzieć, jakie wrażenia wywarła na mnie historia przedstawiona przez Autorkę, muszę przyznać, że znalazłam się w kropce i doprawdy żadne słowa nie wydają mi się odpowiednie. Wszystko za sprawą faktu, że z jednej strony książka jest dobra, bo skupia swoją uwagę na dość ważnym aspekcie, jaki jest coraz bardziej widoczny w obecnych czasach, a z drugiej strony nie do końca potrafiłam się w nią wciągnąć i momentami wręcz ledwo przez nią przebrnęłam. To zdecydowanie kolejna lektura pozostawiająca we mnie mnóstwo mieszanych uczuć. 
    Często się mówi, że tak naprawdę pieniądze nie dają nam szczęścia, lecz z drugiej strony bez nich ciężko jest żyć i gdyby nie one, to nie moglibyśmy sobie pozwalać na rzeczy, które to szczęście nam przynoszą. Marta to główna bohaterka książki, która zostawiła życie za sobą, w tym oddając synka pod opiekę rodziców i rozpoczęła świetnie płatną pracę w Dome - miejscu, gdzie nie ma żadnych uczuć, a nawet najprostsze czynności zastępowane są przez różnego rodzaju tabletki, z kolei nad człowiekiem wciąż ciąży pidżej - urządzenie kontrolujące każdy ruch. Jednak kobieta, jako jedna z nielicznych, nie chce całkowicie podporządkować się panującemu tam systemowi, stąd co jakiś czas udaje jej się wrócić w rodzinne strony, chociaż wie, że robi to wbrew wszelkim zasadom... Kiedy już postanawia zrezygnować, okazuje się, że nie będzie to takie łatwe, gdyż system ją przechytrzył i wyłapał jej dotychczasowe "wybryki". Targana emocjami, przypadkowo spotyka Wiktora - mężczyznę, z którym kiedyś łączyło ją uczucie, jednak teraz wydaje jej się zupełnie obcy - tak, jakby rozmawiała nie z człowiekiem, a maszyną. Jak dalej potoczą się losy Marty? Co wyniknie z tego przypadkowego spotkania? I czy da się jednak wygrać z panującym w Dome systemem? Odpowiedzi na te wszystkie pytania znajdziecie oczywiście sięgając po książkę "Tylko przy mnie bądź".

piątek, 13 listopada 2015

     Weekend w końcu nadszedł. Co prawda, rozpoczął się od piątku trzynastego, który to jak dla mnie był całkiem udany - zresztą osobiście nie wierzę w pechowość tego dnia, co więcej - robię na przekór i np. liczba 13 jest moją ulubioną (i właściwie kilka razy już przyniosła mi szczęście, serio!). Ale nie o tym miałam dzisiaj pisać... No cóż, nadszedł chwilowy czas wolny, ale to nie znaczy, że teraz mogę sobie robić wielkie NIC. Wręcz przeciwnie - każdy weekend to kolejne plany by zrealizować to, z czym w tygodniu nie daję sobie czasowo rady. Oprócz rzecz jasna studiów, pisania pracy licencjackiej w tym roku, wlicza się w to nadrabianie zaległości na blogu. Aż wstyd się przyznać, że kompletnie nie mam ostatnio czasu na czytanie, a jak już go znajduję, idzie mi ono niezwykle opornie. Dlatego najbliższa recenzja pojawi się dopiero w niedzielę. 
      Dzisiaj natomiast chciałabym znowu zaprosić Was na krótki, muzyczny wpis - a ten rodzaj artykułów stał się już chyba dość znany na blogu, bo od czasu do czasu dzielę się z Wami utworami, które albo niezwykle zapadły mi w pamięć przy jakiejś okazji, albo też od zawsze są mi bliskie. Często wrzucam tutaj kawałki niezwykle melancholijne, bądź też całkowicie odwrotnie - czyli mocniejsze brzmienia. Jak to będzie z tym postem? Otóż dzisiaj będzie po polsku - co więcej, znowu nieco przygnębiająco, ale nie pomyślcie czasem, że ja taka smutna jestem, co to, to nie. Po prostu są utwory, które sprawiają, że dostajemy gęsiej skórki z ogromu emocji w nich zawartych, a dusza z kolei jest przyszywana na wylot... I właśnie trzy takie utwory chciałabym Wam przedstawić. 

środa, 11 listopada 2015

     Ostatnio brakuje mi czasu by pogodzić wszystko, o czym zresztą już Wam pisałam. Dlatego też jest mi aż wstyd, że tyle zaległych tagów - jeszcze z października, czeka sobie na realizację. Postanowiłam więc w dniu dzisiejszym wykonać jeden z nich, czyli jak głosi tytuł tego wpisu "Literackie Miasteczko - TAG". Nominowana zostałam do niego przez Autorkę bloga Tylko Magia Słowa, za co serdecznie dziękuję! Sądząc po odpowiedziach, domyśliłam się, że do każdej kategorii, muszę dopasować jakiegoś książkowego bohatera. Przyznam się szczerze, że nie jest to tak łatwy tag, jak początkowo myślałam i trzeba nieco się wysilić, by przypomnieć sobie postacie, które pasują akurat do tych punktów. Mam nadzieję, że jednak udało mi się dokonać w miarę trafne wybory, dlatego już nie przedłużając, zapraszam Was do zapoznania się z poniższymi kategoriami. :)

niedziela, 8 listopada 2015

     Niedzielny poranek. Ten dzień tygodnia zawsze kojarzy mi się z tym, że spędzam go w rodzinnym gronie, całkowitym spokoju i bez żadnego pośpiechu. No cóż, nie bez powodu jest powiedziane, by "dzień święty święcić", prawda? Jednak dzisiaj jest inaczej. Siedzę samotnie  na swoim studenckim mieszkaniu, a moje place stukają sukcesywnie o klawisze klawiatury, chcąc stworzyć coś na miano kolejnych przemyśleń. Na biurku stoi nieziemsko pachnąca, aromatyczna, czarna kawa, bez której jak dla mnie poranek nie istnieje. Moje uszy wypełniane są przez dźwięki klimatycznych, nieco melancholijnych utworów. Patrzę przez okno i widzę, że wbrew temu, iż Kraków huczy o smogu, gdzieś tam na niebie przebijają się promienie słońca. Jest pięknie. Doceniam każdą z tych małych chwil i rozpływam się w nich. Wyłączam myślenie o tym, co złe, analizowanie tego, czego nie powinnam, bo wprowadza mnie to jedynie w coraz większy dół, z którego później ciężko jest się odkopać. Celebruję ten jeden, krótki moment.

wtorek, 3 listopada 2015

Autor: Magdalena Witkiewicz
Tytuł: Po prostu bądź
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 336
Ocena: 6/6
"Życie pędzi cały czas do przodu. Jest jak pociąg dalekobieżny. Jedzie ze stałą prędkością, zgodnie ze swoim rozkładem. Na nikogo nie czeka. Nie można go - ot, tak - zatrzymać w polu. Ale to ty decydujesz, do którego wagonu wsiądziesz i na jakiej stacji. Ty decydujesz, czy w ogóle wsiądziesz, czy będziesz stała z boku i obserwowała tych, co właśnie podróżują. Jadą, śmieją się i rozmawiają. Czasem też płaczą. Życie. Jak nie wsiądziesz, ten pociąg i tak dalej pojedzie. A ty nie będziesz wiedziała, czy razem z tym wagonem, który właśnie odjechał, nie opuściła cię również twoja życiowa szansa."

     Dzisiejszy wpis rozpoczęłam od jednego z wielu cudownych cytatów, jakie znajdują się w książce "Po prostu bądź" Magdaleny Witkiewicz. Tym samym, chciałabym zaprosić Was na recenzję historii zawartej w tych ponad trzystu stronach, która to wywarła na mnie ogromne wrażenie. Szczerze powiedziawszy to dopiero moje pierwsze spotkanie z tą Autorką, lecz już teraz wiem, że nie będzie ostatnie. "Po prostu bądź" to książka, jaka sprawi, że w ciągu przekładania kolejnych jej kartek, będą targać Wami różnorodne emocje: pełne pasji, radości, gniewu na zachowania niektórych bohaterów, lecz przede wszystkim towarzyszyć będzie Wam ogromne wzruszenie. Jednak po kolei...

poniedziałek, 2 listopada 2015

     Nadszedł nowy miesiąc, stąd wraz z nim pora rozliczyć się ze sobą pod względem czytelniczym. Chociaż w zasadzie listopad sprawia, że człowiek wpada także w pewnego rodzaju zadumę i zastanowienie się nad swoim życiem (chociażby ze względu na wczorajszy Dzień Wszystkich Świętych). Co więcej, jest to także miesiąc, który mi osobiście kojarzy się z niezwykle zmienną pogodą - od w miarę względnej, poprzez dni wypełnione deszczem, aż nawet po śnieżyce... Zobaczymy jak to będzie tym razem. Jednak za bardzo wyszłam z ogólnego wątku dzisiejszego wpisu. 
     Dzisiaj, jak wspomniałam w pierwszym zdaniu - pora rozliczyć się czytelniczo z październikiem. Muszę przyznać, że planowałam sporo lektur na ten miesiąc, lecz tak naprawdę z tego stosu, który sobie przygotowywałam przy okazji poprzedniego podsumowania, niewiele książek zostało przeczytanych. Wszystko dlatego, że do rąk wpadły mi inne - najczęściej egzemplarze recenzenckie, na których chciałam się skupić, by móc napisać recenzję w terminie. Również sam wynik nie jest tak powalający jakbym chciała... Ale o tym jeszcze więcej - niżej. Mimo to, mam nadzieję, że listopad będzie dosyć pomyślny pod tym względem, ale też nie robię sobie wielkich planów. Zatem - by nie przedłużać zapraszam do przeczytania poniższego podsumowania oraz informacji, po co chcę sięgnąć w nadchodzącym miesiącu. 

sobota, 31 października 2015

Autor: Kathrin Lange
Tytuł: Serce ze szkła
Wydawnictwo: MUZA SA
Liczba stron: 448
Ocena: 4.5/6
     Październik powoli dobiega końca, a ilość recenzji na blogu nieszczególnie mnie satysfakcjonuje. Jednak cóż - czasami nie da się pogodzić ze sobą wszystkiego, nawet jeśli bardzo się chce. Tak czy siak, dzisiaj zatem chciałam zaprosić Was na ostatnią recenzję w tym miesiącu. Książka "Serce ze szkła" autorstwa Kathrin Lange to lektura typowo młodzieżowa z nutką tajemnicy i klimatu lekkiej grozy, jednak muszę przyznać, że nie do końca mnie przekonała. Ma swoje plusy oraz minusy sprawiając, że osobiście jako czytelnik, sama nie jestem w stanie stwierdzić dosadnie czy ta książka mi się podobała, czy całkowicie bym ją przekreśliła. Myślę, że pozostawiła we mnie po prostu mieszane uczucia. 
    Juli to główna bohaterka, jak również narratorka w całej książce. Wraz ze swoim ojcem pisarzem, święta  Bożego Narodzenia spędza na wyspie Martha's Vineyard, goszcząc u zamożnego wydawcy. W zasadzie znalazła się w tym miejscu tylko dlatego, że mając zbyt dobre serce, obiecała, iż postara się pomóc Davidowi - synowi wydawcy - przejść przez trudne chwile. Otóż jego narzeczona Charlie jakiś czas wcześniej zginęła, spadając z klifu. Jednak Juli od samego przyjazdu na wyspę ma wrażenie, że śmierć pięknej dziewczyny wcale nie była taka przypadkowa. Stara się więc z każdym dniem zbliżyć do Davida, by móc poznać okoliczności tego strasznego wypadku. Czy Juli uda się rozwikłać zagadkę śmierci Charlie? Jakie uczucia zacznie żywić do Davida? I czy dziewczyna sama nie wpadnie w szaleństwo? Odpowiedzi na te, jak i wiele innych pytań, znajdziecie oczywiście sięgając po książkę "Serce ze szkła".

czwartek, 29 października 2015

     Jak już wspomniałam ostatnio we wpisie oraz na fanpage'u - próbuję się ogarnąć życiowo ze wszystkim i oczywiście czas mija mi niezwykle szybko sprawiając, że nie wyrabiam się z wieloma rzeczami, w tym niestety właśnie z blogiem. Dlatego też zapewne w kolejnych miesiącach wpisy będą pojawiać się rzadziej niż dotychczas, jednak postaram się mimo wszystko wrzucać tutaj kolejne recenzje, tagi jak i wiele innego rodzaju artykułów.
     Dzisiaj natomiast chciałabym krótko opisać Wam swoje wrażenia związane z Targami Książki w Krakowie, które miały miejsce w dniach 22 - 25 października. Niestety nie uraczę Was zbyt wieloma zdjęciami, choć rzecz jasna mogłabym odszukać jakieś w internecie, podając źródło, to jednak takie fotografie możecie znaleźć sami, a ja cóż - nie pomyślałam żeby zabrać ze sobą dobry aparat. Mimo to postaram się poniekąd powiedzieć jakie wrażenie na mnie wywarły Targi Książki i myślę, że zważywszy na fatum, jakie spotkało mnie chociażby w sobotę, ta krótka relacja będzie z lekka humorystyczna. Wspomnę jeszcze tylko tyle, że mimo iż Targi trwały cztery dni, sama brałam w nich udział jedynie w piątek oraz sobotę. A jak to było? Przeczytajcie poniżej!

niedziela, 25 października 2015

   
Autor: Artur Pacuła
Tytuł: Gdzie jest korona cara?
Wydawnictwo: Poligraf
Liczba stron: 301
Ocena: 4.5/6
    Tak, tak, zdaję sobie sprawę z faktu, że nieco zaniedbałam blog w ostatnich dniach i obiecywana recenzja pojawia się dopiero dzisiaj, a nie tak jak planowałam - najpóźniej w piątek. Jednak ten weekend był nieco zakręcony, między innymi przez Targi Książki w Krakowie, na które to wybrałam się zarówno w piątek, jak i w sobotę. Dzisiaj już sobie odpuściłam, ale mimo wszystkich zawirowań, o jakich wspominałam na fanpage'u, nie żałuję, że wybrałam się na polowanie ciekawych tytułów, bo kilka z nich dołączyło do mojej kolekcji. 
     Wracając już jednak do dzisiejszego wpisu, chciałam zaprosić Was na recenzję książki, która w pewien sposób sprawiła, że poczułam się znów tak, jakbym powróciła do czasów szkoły podstawowej, kiedy tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy z faktu, jak życie potrafi być skomplikowane, a jedynie beztrosko spędzałam czas (no, nie licząc może chwil spędzanych właśnie w szkole :D). Ciekawa lektura, która posiada zarówno swoje plusy, jak i minusy, lecz co najważniejsze - na pewno spodoba się młodszym czytelnikom, jak również sprawi, że ci starsi, na chwilę przeniosą się w świat dzieciństwa i beztroski. Jednak nie przedłużając, zapraszam Was na szczegóły związane z książką "Gdzie jest korona cara?", którą napisał Artur Pacuła.

środa, 21 października 2015

     Godzina 21:00, a ja dopiero przekraczam próg mieszkania. Rzucam torbę na łóżko, ogarniam się, po czym wracam wypakować zeszyty, które to skrupulatnie starałam się wypełniać notatkami na wykładach, po czym przysiadam do laptopa chcąc napisać coś na blog i... no właśnie - tutaj pojawia się myśl, co takiego mogłabym zawrzeć w dzisiejszym wpisie. Pierwotnie miał być to kolejny, zaległy TAG książkowy, ale wiecie co? Jak tak patrzę na archiwum i widzę przeplatające się ze sobą tagi i recenzje, to postanowiłam na chwilę oderwać się z tego książkowego świata (zważywszy na fakt, że na jutro/piątek szykuję właśnie kolejną recenzję). 
    Dlatego też dzisiaj chciałabym zabrać Was po raz kolejny do krainy, którą rządzi muzyka. Jak na pewno zauważyliście, od czasu do czasu właśnie takie muzyczne wpisy pojawiają się na blogu i czuję, że dzisiaj jest idealny wieczór, by znowu taki wstawić. Jako, że ostatnio w moich słuchawkach rozbrzmiewają mocniejsze brzmienia, chciałam zachęcić Was do zapoznania się z trzema utworami moich ukochanych zespołów.

poniedziałek, 19 października 2015

Autor: Harlan Coben
Tytuł: Klinika śmierci
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 512
Ocena: 4.5/6
    
   Muszę przyznać, że wraz z nadejściem października, zaczyna się dziać to, czego się obawiałam... Dokładniej rzecz biorąc zaczyna brakować mi czasu, by ogarniać wszystko - zarówno studia, jak i inne swoje sprawy, a do tego jeszcze czytanie i co się z tym wiąże - pisanie recenzji. Dlatego też wczoraj nie pojawiła się obiecywana opinia książki Harlana Cobena. Dzisiaj jednak to nadrabiam, dokonując recenzji "Kliniki śmierci". Tak naprawdę sięgając po tę książkę nie byłam pewna czego mogę się po niej spodziewać. Opis wydawał się ciekawy, a co więcej - ten autor już niejednokrotnie pozytywnie mnie zaskoczył, dlatego stwierdziłam, że być może będzie to kolejny świetny jego kryminał. Będąc po przeczytaniu przyznaję, że była to całkiem dobra książka, ale osobiście nie zaliczyłabym jej do najlepszych thrillerów autorstwa Cobena. 
   Michael Silverman to świetny koszykarz, ulubieniec mediów. To samo można powiedzieć o jego żonie, Sarze Lowell, będącej jedną z lepszych dziennikarek. Wydawać by się mogło, że ich życie to ciągła sielanka, jednak do czasu... Któregoś dnia Michael trafia do szpitala z powodu coraz to silniejszych bólów brzucha. Diagnoza jest jednoznaczna - to AIDS. Jednak zaprzyjaźniony z małżeństwem lekarz - Harvey Rikker zdradza, że jest o krok od wynalezienia sposobu na zwalczenie tej strasznej choroby. Jedynym problemem jest fakt, że klinika potrzebuje coraz to większych środków pieniężnych, by móc nadal wykonywać badania, a co gorsza, sprawa komplikuje się, gdy do akcji wkracza tzw. Homorozpruwacz, zabijający pacjentów bliskich wyzdrowieniu... Jak potoczą się losy Michaela oraz Sary? Jak wiele złego wyrządzi tajemniczy morderca? I czy prowadzący śledztwo młody policjant Max Bernstein odkryje w końcu prawdę? Odpowiedzi na te, jak i wiele innych pytań znajdziecie oczywiście w książce Harlana Cobena.

sobota, 17 października 2015

     W dzisiejszym wpisie znowu zabieram się za kolejny Tag, do którego zostałam nominowana przez Autorkę bloga Pomiędzy Książkami, za co serdecznie dziękuję! Oczywiście jeszcze kilka innych tagów nadal na mnie czeka, ale powolutku, wszystko po kolei ukaże się na blogu. Jeśli chodzi o ten dzisiejszy, to "KultuSarny Tag Jesienny", jak sama nazwa wskazuje, wiąże się z naszą aktualną porą roku. Jako, że osobiście bardzo lubię jesień (chociaż ten fakt zaakcentuję w poniższym Tagu, o czym sami się przekonacie) nie mogłabym sobie odpuścić tej przyjemności, związanej z odpowiedzeniem na poszczególne kategorie tego Tagu. Stąd też, żeby nie przedłużać, zapraszam Was do przeczytania poniższych punktów. 

środa, 14 października 2015

Autor: Sabaa Tahir
Tytuł: Imperium Ognia (tom I)
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 510
Ocena: 6/6
"Życie składa się z wielu momentów, które nic nie znaczą.
A potem któregoś dnia nadchodzi chwila, która wpływa na wszystkie dalsze wydarzenia."



     Pamiętam, że będąc młodsza, dość często sięgałam po książki w stylu fantasy. Czy to oczywiście znana wszystkim seria o "Harrym Potterze", czy też jakieś historie o wampirach i tak dalej. Jednak z czasem przerzuciłam się do powieści obyczajowych, psychologicznych, romansów oraz kryminałów zapominając, jak wspaniała może być fantastyka, w dodatku w połączeniu nieco z science fiction. To wszystko przypomniała mi natomiast książka "Imperium Ognia" będąca pierwszym tomem serii, którą napisała Sabaa Tahir. Od pierwszej strony wciągnęłam się w tę historię, czytając ją z zapartym tchem i przeżywając tysiące różnorodnych emocji. Genialna książka sprawiająca, że chcę więcej fantastyki, a już na pewno wiem, że z niecierpliwością będę czekać na kolejne tomy tej książki.
     Tak naprawdę w tej historii można by rzec, że jest dwójka głównych bohaterów, którzy naprzemiennie stają się narratorami całego tekstu. Stąd jeden rozdział jest pisany z perspektywy dziewczyny imieniem Laia, kiedy kolejny już poświęcony jest Eliasowi. Świat, w którym żyją to Imperium, gdzie ludzie podzieleni są na kasty, przy czym większość z nich zepchnięta została na margines życia. Jedną z tych kast są scholarzy, do jakiej to należy Laia. Którejś nocy nad jej domem ma miejsce nalot Wojan, w wyniku którego jej brat, Darin, zostaje zabrany do więzienia. Dziewczynie udaje się uciec i pragnie wstąpić w szeregi rebeliantów w celu uwolnienia Darina. Okazuje się, że nie będzie to łatwe, ma ona bowiem stać się niewolnicą Komendantki zarządzającej Akademią na Czarnym Klifie, która to szkoli najbardziej bezwzględne szeregi żołnierzy. Jednym z nich jest Elias, w sercu którego narastają wątpliwości, czy aby na pewno przez całe życie chce wypełniać rolę okrutnego egzekutora. Spotkanie tej dwójki może zachwiać światem, w którym żyją... Jak zatem potoczą się losy dziewczyny? Czy uda się jej uratować brata? Jaki w tym wszystkim udział będzie mieć Elias? Odpowiedzi na te, jak i wiele innych pytań, znajdziecie oczywiście w książce "Imperium Ognia".

wtorek, 13 października 2015

     Wiem, że zarówno tutaj, jak i na fanpage'u obiecywałam, że następnym wpisem będzie recenzja książki "Imperium ognia", jednak jako, że nieco mnożą mi się ciągle Tagi książkowe (a każdy z nich chcę wykonać), postanowiłam, iż dzisiaj przybędę do Was z kolejnym takim Tagiem, natomiast jutro już na pewno uraczę Was recenzją tej fenomenalnej książki, która sprawiła, że powróciłam do fantastyki i tego powrotu ani trochę nie żałuję. Jednak o tym więcej jutro...
     Jak już wspomniałam, dzisiaj przybywam do Was z kolejnym Tagiem książkowym. Tym razem jednak będzie on banalnie prosty (dla mnie), a jednocześnie nieco tajemniczy (dla Was). Cała zabawa w "Randka w ciemno Book Tag", do którego nominowała mnie autorka bloga W otchłani książek (za co bardzo dziękuję!) polega na tym, iż poniżej przedstawię Wam sześć książek, które opiszę jedynie w trzech słowach. Rzecz jasna, opis musi być w miarę dokładny tak, by odgadnięcie o jaką książkę chodzi nie było bardzo trudne. Z kolei Wy, moi Drodzy Czytelnicy, możecie spróbować zgadnąć tytuł, po czym klikając w obrazek, przeniesiecie się na stronę Lubimy Czytać, gdzie będziecie mogli sprawdzić poprawność swojej odpowiedzi. Zatem też - nie zwlekajmy i zaczynajmy zabawę! :)

niedziela, 11 października 2015

     Bardzo lubię czytać, ale także sama robić różnego rodzaju Tagi książkowe, o czym wspominałam kilkakrotnie. Jednak kiedy tak zaczyna mi się ich zbierać coraz więcej, to momentami aż wstyd mi, że od chwili nominacji mija troszkę czasu zanim Tag zostanie przeze mnie napisany. Dlatego bardzo przepraszam, że czasami potrzebuję więcej czasu, by wrzucić jakiś Tag, do którego mnie nominujecie. Jednak każdy z nich robię i wcześniej czy później pojawia się na blogu. Właściwie to jest mi bardzo miło, kiedy zostaję nominowana do wykonania danego tagu, za co również wszystkim dziękuję!
     Idąc w kolejności nominacji, dzisiaj chciałabym zaprosić Was do przeczytania Tagu związanego z Disneyem, a dokładniej rzecz mówiąc: postaciami z wielu wspaniałych bajek, które uwielbiałam oglądać będąc małą dziewczynką. Swoją drogą nawet obecnie chętnie bym do nich powróciła, bo mają w sobie coś fantastycznego. Do wykonania "Disney Bokk TAG" zostałam nominowana przez autorkę bloga Majka Bloguje, za co serdecznie dziękuję!  Dlatego też, by już nie przedłużać, przenieście się wraz ze mną do poniższych kategorii.

sobota, 10 października 2015

Autor: Maciej Pieprzyca
Tytuł: Chce się żyć
Wydawnictwo: W.A.B
Liczba stron: 256
Ocena: 5.5/6
     Nie jestem przyzwyczajona do oglądania filmów, a kiedy już to robię, zdarza się to bardzo rzadko. Na ogół zresztą, jeśli dana ekranizacja powstała na podstawie książki, wyznaję zasadę, że najpierw czytam, a potem oglądam. Jednak w tym przypadku było inaczej. Któregoś wieczoru natknęłam się na film "Chce się żyć", który swoją emocjonalnością (i świetną grą aktorską Dawida Ogrodnika) sprawił, że nie mogłam się od niego oderwać. Stąd też wiedząc, że powstał na podstawie książki, która swoja drogą oparta jest na autentycznych wydarzeniach, nie wahałam się ani chwili, by po nią sięgnąć. Udało mi się ją dorwać w bibliotece, dlatego też poświęciłam kilka dni na poznanie historii opisanej w książce "Chce się żyć" autorstwa Macieja Pieprzycy. To wspaniała opowieść poruszająca poważne problemy, a jednak napisana w sposób humorystyczny, który sprawia, że pochłania się ją w mgnieniu oka.
     Głównym bohaterem, jak również narratorem w całej tej książce, jest Mateusz Rosiński. Przyszedł on na świat w 1981 roku. Po pewnym czasie zdiagnozowano u niego porażenie mózgowe, nie dając rodzicom żadnych nadziei na to, że chłopiec może rozwijać się intelektualnie. Mimo to, Mateusz rozumie wszystko, co się wokół niego dzieje i chociaż próbuje za wszelką cenę powiedzieć o tym światu, przez wiele lat jest traktowany jak roślina. Obserwuje więc jak dorasta jego rodzeństwo, jak zmienia się sytuacja w Polsce na przestrzeni lat i cały czas usilnie chce powiadomić wszystkich, że nie jest rośliną, a myślącym człowiekiem, jedynie z ułomnym ciałem... Stąd też wszystko opisuje z dystansem i autoironią, wiedząc, że nikt tak naprawdę nie chce go zrozumieć. Jednak sytuacja zmienia się w dniu, gdy w końcu ktoś zauważa sygnały wysyłane przez Mateusza, a on sam czuje, że w tym momencie naprawdę "chce się żyć".

piątek, 9 października 2015

     Moi Drodzy! Miałam dzisiaj wrzucić recenzję książki, którą właśnie skończyłam czytać, jednak pojawi się ona jutro. Nie wynika to z braku czasu (mamy w końcu weekend), a z faktu, iż w dniu dzisiejszym chciałabym krótko Was o czymś poinformować. Otóż zapewne wielu z Was, zwłaszcza blogerów książkowych, weźmie udział w tegorocznych Targach Książki w Krakowie, które odbędą się w dniach 22-25 października. Podczas Targów będzie mieć miejsce m.in. oficjalny zjazd blogerów organizowany przez redakcję serwisu granice.pl (sama biorę w nim udział), jak i będzie można buszować pomiędzy stoiskami poszczególnych wydawnictw i tak dalej...
     Jednak wraz z Ewą z bloga Zanim Przeczytasz postanowiłyśmy nieco urozmaicić to wielkie wydarzenie, stąd też chciałyśmy zorganizować takie nieoficjalne spotkanie nas, blogerów książkowych. Oprócz oczywiście spotkania się na Targach Książki, moglibyśmy wspólnie wybrać się gdzieś na miasto (a uwierzcie mi, Kraków mimo wszechobecnego smogu, jest pięknym miejscem!). 
    Stąd też, jeśli tylko będziecie obecni podczas tegorocznych Targów Książki w Krakowie i mielibyście ochotę spotkać się również mniej oficjalnie, dołączcie do wydarzenia na facebook'u, gdzie będą pojawiać się różnego rodzaju informacje (począwszy od ustalenia terminu tego spotkania, miejsca, jak po całkowite szczegóły typu co będziemy robić itp.)
      Gwarantujemy Wam dobrą zabawę i miłe towarzystwo, więc czego chcieć więcej? Jedynie klikać poniżej i dołączać do nas! 

czwartek, 8 października 2015

     Powiem szczerze, że studia zaczynają mnie pochłaniać coraz bardziej co z kolei skutkuje tym, że już się zastanawiam jak na tym ucierpi blog... Ale no cóż, w tym roku czeka mnie pisanie pracy licencjackiej, stąd są sprawy ważne, ale jak widać również ważniejsze. Tak czy siak postaram się pisać tutaj w miarę regularnie, na tyle, na ile czas mi pozwoli. 
      Dzisiaj natomiast chciałabym zaprosić Was do przeczytania "The Name Book TAG", do którego nominowały mnie dwie osoby: autorka bloga Książkoholiczka94 oraz autorka bloga Majka Bloguje. Ogólnie rzecz biorąc ten Tag jest wręcz banalny, bo polega na tym, że do każdej litery swojego imienia, trzeba dopasować jakąś książkę. Stąd też w moim przypadku dzisiejszy wpis będzie dość krótki, bo takie również imię posiadam. Właściwie to mogę je napisać w różny sposób, ale nie będę aż tak go zdrabniać... Zatem by już nie przedłużać, zapraszam do przeczytania poniższego Tagu.

poniedziałek, 5 października 2015

Autor: Shannon Dittemore
Tytuł: Oczy Anioła
Wydawnictwo: Edycja Świętego Pawła
Liczba stron: 288
Ocena: 5.5/6
 "Moją zziębniętą twarz zaczynają parzyć napływające do oczu łzy. Nienawidzę w sobie tych ekstremalnych emocji. Nienawidzę tego, że nie potrafię ich kontrolować. Tego, że czynią ze mnie słabą."

      Przekonałam się już kilkakrotnie w swoim życiu, że czasami nie powinno się od razu stawiać jakiejś poprzeczki książce po zaledwie spojrzeniu na okładkę i krótki opis przed jej całościowym przeczytaniem, bo można się zaskoczyć - zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Będąc w bibliotece, natknęłam się na książkę "Oczy Anioła" Shannon Dittemore, którą w zasadzie poleciła mi bibliotekarka, mówiąc, że jest to dość często wypożyczana lektura. Tytuł co prawda mnie przyciągnął, jednak po rzucie okiem na opis, nie byłam przekonana czy to historia dla mnie. Spodziewałam się chyba młodzieżówki w stylu fantasy, a jednak postanowiłam dać tej książce szansę... I wiecie co? To jedno z większych zaskoczeń czytelniczych jak do tej pory. Historia jaką otrzymałam była po prostu dobra. Nawet bardzo. W dodatku niezwykle emocjonalna i pisana takim językiem, że aż miło było śledzić losy bohaterów. Pochłonęłam ją niezwykle szybko i jestem pod wrażeniem.

niedziela, 4 października 2015

    
     Tak, jak obiecałam w ostatnim wpisie, dzisiaj przychodzę do Was z Tagiem książkowym, do którego zostałam nominowana już jakiś czas temu, ale nie mogłam złapać wolnej chwili by go zrobić aż do teraz. Swoją drogą jeszcze dwa inne Tagi czekają, ale powoli, wszystko po kolei pojawi się na blogu. Stąd dzisiaj, zapraszam Was do przeczytania niezwykle ciekawego Tagu o nazwie "Be Room Cliff Book TAG".
      Cała zabawa polega na tym, by stworzyć sobie listę kilku bohaterów - w przypadku czytelniczek mają to być żeńskie postacie, w przypadku czytelników - postacie męskie. Następnie wypisujemy imiona na karteczkach i rozpoczynamy kolejne  rundy. W każdej z nich losujemy trzy karteczki i decydujemy, którym bohaterem/bohaterką książki chcemy być, kto byłby dobry współlokatorem we wspólnym pokoju (innymi słowy - z kim chcielibyśmy się zaprzyjaźnić), a także kto niestety nie przypadł nam do gustu, więc musi spaść z klifu. Do Tagu nominowała mnie autorka bloga Między półkami, za co serdecznie dziękuję!
    Muszę przyznać, że jest to całkiem dobra zabawa, chociaż momentami ciężko było mi się zdecydować, którą bohaterkę przyporządkować do jakiej kategorii... Jednak cóż - nie miałam wyjścia i w każdej rundzie musiałam podjąć decyzję. Stąd, by już nie przedłużać zapraszam Was do przeczytania poniższego Tagu.

sobota, 3 października 2015

     Wiecie, dzisiaj miał się pojawić Tag książkowy (jeden z trzech, które mam do wykonania), jednak zmieniłam zdanie i będzie on jutro. Właściwie już mam gotowy tekst, ale czasami ten słynny "impuls" sprawia, że chcę po prostu wyrzucić coś z siebie, by było lżej. Nie będzie to jednak typowy wpis z serii "to, co mnie irytuje", bo w końcu stwierdzicie, że zbyt często chodzę zdenerwowana. Chociaż właściwie rzecz w tym, że to, iż dzisiaj piszę pod wpływem tego wspomnianego impulsu nie powstało z faktu, że coś mnie nie irytuje, bo nie jestem w tym momencie zła. Jestem zawiedziona. Tylko tyle, bądź aż tyle. Jednak najgorsze jest to uczucie, które sprawia, że w środku mnie wszystko krzyczy, kiedy nie potrafię przenieść tego jakiegoś żalu na zewnątrz. Czyżbym nie potrafiła już uronić żadnej łzy, dzięki której chociaż odrobina tego wewnętrznego bólu wyszłaby na zewnątrz?
     Dlatego też, w ten jesienny wieczór, siedząc samotnie w mieszkaniu w "wielkim mieście", zatracam się w muzyce mając nadzieję, że znajdę w niej ukojenie bądź być może pomoże mi ugasić targające mną emocje. Stąd też, dzisiejszy wpis będzie nieco muzyczny, bo zaproponuję Wam przeniesienie się na chwilę w świat pełen melancholijnych utworów, ze świetnymi tekstami i linią melodyczną nie raz taką, że aż wzrusza. Postaram się jednocześnie krótko opisać dany utwór: dlaczego akurat ten wybrałam, jakie wywołuje we mnie emocje i tym podobnie. Zatem by nie przedłużać - zapraszam Was do zapoznania się z poniższą, krótką listą.

czwartek, 1 października 2015

     Dzisiejszy wpis chciałabym zacząć od pewnego, małego ogłoszenia. Otóż wielkimi krokami zbliżają się Targi Książki w Krakowie, stąd też redakcja serwisu granice.pl wraz z Targami w Krakowie ogłosiła konkurs - "Literacki blog roku". Po dłuższym przemyśleniu stwierdziłam, iż spróbuję w nim swoich sił, zwłaszcza, że jedną nagrodę przyznaje jury, drugą z kolei internauci. Stąd też, tutaj pojawia się wielka prośba do Was, czytelników mojego "Chaosu myśli". Będę niezmiernie wdzięczna za wszelkie oddane na mnie głosy. Wystarczy, że klikniecie w ten LINK i postąpicie zgodnie z instrukcją, a zwiększycie moje szanse w tym głosowaniu. Tak naprawdę zdaję sobie sprawę, że konkuruję z wieloma fantastycznymi i bardziej znanymi blogami, jednak chciałam po prostu spróbować. Stąd - z góry dziękuję za wszystkie oddane na mnie głosy! :)    
    Wrzesień przeminął, a co się z tym wiąże, przynajmniej dla mnie - zaczyna się kolejny rok studiów. Następne zmagania związane z moją matematyką, które będę starała pogodzić się z pisaniem na blogu, jak i tysiącem innych rzeczy. Jednak wiecie co? Myślę, że podołam tym wszelkim wyzwaniom, jeśli odpowiednio sobie to wszystko zaplanuję. Wraz z wrześniem, zaczęła się także kalendarzowa jesień, czyli jedna z moich ulubionych pór roku. Co prawda, z każdym dniem robi się coraz chłodniej, ale uwielbiam, kiedy wszystko wokół pokryte jest tysiącem kolorowych liści, bądź też gdy mogę wieczór spędzać na czytaniu jakiejś ciekawej lektury słysząc jak za oknem deszcz stuka o parapet... Ach, rozmarzyłam się, ale wracając do wpisu - wraz z przeminięciem września, przyszła pora na podsumowanie czytelnicze tego miesiąca, jak również zaplanowanie sobie ciekawych lektur na październik. Stąd też, zapraszam do przeczytania poniższych punktów.

środa, 30 września 2015

Autor: Dan Brown
Tytuł: Zaginiony symbol
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 624
Ocena: 5/6
     Są autorzy, o których słyszę wiele, a jednak przez długi czas mam z nimi nie po drodze. Sama nie wiem, co jest przyczyną tego typu "blokady", a mimo to ciągle omijam szerokim łukiem niektórych twórców. Tak było w przypadku Jo Nesbo czy też Stephena Kinga. Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku gdy tylko w końcu dorwałam jakąś ich książkę z zamiarem przeczytania, to będąc już po lekturze wiedziałam, że nie będzie to moje ostatnie spotkanie z tymi autorami. Podobnie stało się tym razem, kiedy w grę wszedł "Zaginiony symbol" Dana Browna, autora, o jakim wiedziałam wiele dobrego, a gdzieś mi ciągle umykał. W końcu postanowiłam to zmienić i pożyczywszy od znajomego (dziękuję raz jeszcze i wybacz, że tyle czasu zajęło mi czytanie) tę książkę, miałam nadzieję, że i tym razem zostanę pozytywnie zaskoczona. Tak właśnie się stało i mimo iż przez długi czas nie mogłam się przełamać by zacząć czytanie "Zaginionego symbolu", gdy już po niego sięgnęłam, historia niezwykle mnie pochłonęła. Jednak po kolei...
     Robert Langdon - główny bohater tej książki - to wykładowca na Harvardzie, zafascynowany historią oraz badaniem różnych symboli. Któregoś dnia, wcześnie rano dostaje wiadomość od swojego przyjaciela, Petera Solomona, który niezwłocznie prosi go o przybycie do Waszyngtonu w celu wygłoszenia wykładu podczas wieczornej uroczystości. Langdon ma zastąpić jednego z nieobecnych w tym dniu prelegentów. Jednak kiedy główny bohater przybywa na miejsce, okazuje się, że został oszukany, a zamiast wieczornego odczytu, na środku Rotundy znajduje coś, co całkowicie go przeraża... Ucięta dłoń, gdzie na jednym palcu widnieje masoński pierścień, a na opuszkach wytatuowane zostały pewne symbole mówi Robertowi wszystko. Jego przyjaciel został porwany, a on sam natomiast otrzymał zaproszenie do odnalezienia dawno zaginionego świata. Chcąc ocalić Petera, musi współpracować z szaleńcem, który zmusza go do odszukania tajemniczego portalu, dając mu jedynie kilka wskazówek... Jak zatem potoczą się losy Roberta Langdona? Czy uda mu się uratować przyjaciela? Jak trudne będą do rozszyfrowania wszelkie zagadki? Odpowiedzi na te, jak i wiele innych pytań, znajdziecie oczywiście w książce "Zaginiony symbol".

poniedziałek, 28 września 2015

Autor: Dorota Schrammek
Tytuł: Horyzonty uczuć
Wydawnictwo: Szara Godzina
Liczba stron: 239
Ocena: 5/6
   Wraz ze zbliżającymi się wielkimi krokami zajęciami na studiach, coraz bardziej pochłaniają mnie rzeczy związane z matematyką, jak również samym Krakowem. Stąd też, wisi nade mną nadal wizja tagów książkowych, które muszę wykonać (a ciągle dochodzą nowe, z czego jednak niezmiernie się cieszę) i na początku października w końcu się za nie zabiorę, jak również ciągle staram się pochłaniać kolejne książki... Tyle, że najczęściej plany z początkiem miesiąca, szybko się zmieniają i czasami sięgam po inne tytuły. Stąd też dzisiaj chciałabym, żebyście wraz z tą recenzją przenieśli się na chwilę nad nasze piękne morze, gdzie splatały się losy bohaterów książki "Horyzonty uczuć" napisanej przez Dorotę Schrammek. Krótko mówiąc, to historia, która początkowo lekko mnie wystraszyła (dlaczego - dowiecie się poniżej), ale wraz z kolejnymi stronami całkowicie w nią wsiąknęłam i przyznaję, że była dobrym oderwaniem się na chwilę od rzeczywistości, a jednak ciągle błądząc gdzieś w realiach życia... Stąd też po odłożeniu pomyślałam sobie - tak, podobała mi się ta książka.
     Ogólnie rzecz biorąc nie mamy tutaj jednego, głównego wątku. Jest wielu bohaterów, stąd też autorka porusza kilka różnych problemów. Wszyscy jednak spotykają się w tym samym miejscu - Pobierowie, do którego udali się czy to aby przemyśleć pewne sprawy, czy też by jedynie miło spędzić czas. Poznajemy zatem Iwonę - kobietę, która myśli, że została zdradzona przez męża, stąd postanawia wraz z córką udać się nad morze do pensjonatu prowadzonego przez ciotkę Matyldę. Ona sama natomiast również ma swoje tajemnice, jest jednak świetną gospodynią, jak również pełni rolę sołtyski. Mamy też Piotra - syna Matyldy, który wraz z żoną Dorotą postanowił spędzić wakacje nad morzem mając nadzieję, że dzięki nim podreperuje swoje małżeństwo. Pojawia się także Zoja - zapatrzona w byłego poetę, który tak naprawdę stał się jedynie marnym pijaczyną, Aldona - kobieta, która w swoim życiu przeżyła mnóstwo trudnych sytuacji, ale nie poddała się, Ryszard spędzający wakacje z małym chłopcem, Antosiem, a także wielu, wielu innych bohaterów. Każdy z nich jednak ma swoje problemy, z którymi musi się zmagać każdego dnia, a wakacje w Pobierowie sprawiają, ze wielu z tych bohaterów odnajduje sens swojego życia... Stąd też, jak potoczą się ich losy? Czy każdy z nich będzie żyć "długo i szczęśliwie"? Jaki klimat zapewni Wam ta książka? Odpowiedzi na te, jak i wiele innych pytań znajdziecie oczywiście w "Horyzontach uczuć".

piątek, 25 września 2015

   Wybaczcie, że nastąpił pewnego rodzaju zastój jeśli chodzi o wpisy na blogu, ale jak poinformowałam na fanpage'u, nie miałam przez kilka dni dostępu do internetu. Teraz natomiast wracam z czymś nowym, a właściwie z notką pisaną nieco pod wpływem impulsu... Co prawda powinny się pojawić dwa zaległe tagi książkowe - ale obiecuję, że w przyszłym tygodniu się za to zabiorę. Podobnie jeśli chodzi o recenzje książek, nowa pojawi się pewnie po weekendzie. Natomiast dzisiejszy wpis jest czymś z serii przemyśleń, a może nawet dosadniej powiedziawszy - z cyklu o tym, co mnie irytuje. Są takie chwile, kiedy nawet nie tyle złość, co swego rodzaju smutek ogarnia człowieka sprawiając, że musi to z siebie wyrzucić, by na duszy zrobiło się nieco lżej... Może ten wpis nie będzie wybitnie długi, bo i sama dzisiaj jestem nieco zabiegana, a i spać czasami trzeba, szczególnie gdy wstaje się wcześnie rano... Dlatego też zapraszam Was serdecznie do przeczytania dwóch, dość krótkich punktów mówiących o tym, co doprowadza mnie do szału.

niedziela, 20 września 2015

     Dwa dni temu, wieczorną porą dopadł mnie swego rodzaju melancholijny nastrój... Zaczęłam przesłuchiwać różnego rodzaju sentymentalne utwory, wracałam pamięcią do dawno przeczytanych książek poprzez czytanie zapisanych gdzieś w swoim notesie cytatów i nagle w mojej głowie zaczęły pojawiać się różnego rodzaju wspomnienia dotyczące sytuacji, ale też ludzi, z którymi kiedyś potrafiłam tak świetnie się dogadywać, a z jakimi to teraz jesteśmy sobie zupełnie obcy. Wiecie, to przykre, że w tym naszym życiu tak wiele rzeczy potrafi zmienić się w mgnieniu oka. Jednak nic na to nie poradzimy - czasami tak jest po prostu lepiej. Natomiast wspomnienia - cóż, bez względu na to, czy są pozytywne, czy jednak mniej wesołe, to i tak nigdy nie jesteśmy w stanie się ich całkowicie pozbyć. One zawsze będą siedzieć gdzieś głęboko w naszych myślach i od czasu do czasu zechcą spłatać nam figla, przypominając, że nadal są, tylko to my usilnie próbujemy je zamknąć na klucz gdzieś w ciemnych zakamarkach umysłu... Jednak ten wpis nie ma być o wspomnieniach, o nich już kiedyś pisałam, chociaż było to bardzo, bardzo dawno. 
     Dzisiaj natomiast chciałabym zaprosić Was do przeczytania mojej kolejnej próby interpretacji tekstu pewnego utworu. Tak bardzo zatraciłam się w czytaniu i recenzowaniu, że ten blog zaczął przypominać typowy blog książkowy, a nie ten początkowy "chaos myśli". Dlatego też od czasu do czasu dobrze jest dodać coś innego, tak dla oderwania od tej książkowej tematyki. Stąd dzisiaj będzie, wspomniana już, interpretacja, ale wraz z nią pewnie pojawi się też mnóstwo moich luźnych przemyśleń. Utwór, jaki wybrałam jest piękny. Taki spokojny, wprowadzający właśnie w ten melancholijny nastrój, do tego z cudownym tekstem... Czego chcieć więcej? Zatem by już nie przedłużać, zapraszam Was do przeczytania mojej interpretacji słów utworu "The breach", który wykonuje Dustin Tebbut.

sobota, 19 września 2015

Autor: Anne Holt
Tytuł: W cieniu zdarzeń
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 344
Ocena: 4/6
     Ostatnio znowu utknęłam nieco w świecie historii miłosnych, dlatego też postanowiłam na chwilę się od nich oderwać i tym samym sięgnąć po jakiś kryminał. Książkę "W cieniu zdarzeń" autorstwa Anne Holt poleciła mi bibliotekarka, a że spotkałam się z kilkoma dobrymi opiniami, stąd nie miałam większych oporów, by ją przeczytać. Poza tym akcja dzieje się w Norwegii, czyli kraju, który skrycie marzę kiedyś odwiedzić, więc ten skandynawski klimat jakoś mi pasował. Właściwie nie robiłam sobie wielkich nadziei przed sięgnięciem po ten thriller, że ma mnie całkowicie zaskoczyć, sprawić, że zaplątam się w zagadkach. Będąc już po przeczytaniu, cieszę się, że faktycznie nie postawiłam tej poprzeczki, bo książka była... niby dobra, a jednak bez większego szału, niestety. Pomysł na fabułę był ciekawy, sama problematyka bardzo istotna i to działa na plus, ale już wykonanie niekoniecznie przypadło mi do gustu. Jednak zacznijmy od początku...
     Wszytko zaczyna się w momencie, gdy pewnego deszczowego popołudnia, w wyniku strasznego wypadku (a tak przynajmniej twierdzą wszyscy obecni) umiera ośmioletni Sander Mohr. Chłopiec, u którego wcześniej zdiagnozowano ADHD, ze skutkiem śmiertelnym spada z drabiny we własnym domu. Inger Johanne Vik - psycholog zajmująca się kryminalistyką jest także znajomą rodziców Sandra i podobnie jak reszta, uważa, że był to tylko wypadek. Jedynie młody policjant Henrik Home, który przybył na miejsce zdarzenia, zaczyna szukać w tej śmierci drugiego dna, dochodząc z czasem do okrutnych wniosków, że być może to wcale nie był wypadek... Rozpoczyna więc własne śledztwo, gdyż w cieniu innych, tagicznych wydarzeń - zamachu na wyspie Utøya, większa część policji odkłada sprawę Sandra. Angażuje on także w swoje działania Inger Johanne Vik poszukując odpowiedzi na pytanie - czy aby na pewno w tej zamożnej i pozornie szczęśliwej rodzinie, wszystko było tak idealne? Czy bohaterom uda się wyjaśnić przyczynę śmierci chłopca? Jak wiele tajemnic skrywają rodzice Sandra? Odpowiedzi na te wszystkie pytania znajdziecie oczywiście sięgając po książkę Anne Holt.

czwartek, 17 września 2015



     Ach, ta jesień! Wraz z pojawieniem się tej pory roku, cały świat zaczyna się zmieniać. Zieleń zostaje zastąpiona przez istne szaleństwo kolorów, kiedy liście spadają z drzew, tworząc wszędzie różnobarwne dywany. Często jednak, jesieni towarzyszą także deszczowe dni, podczas których najchętniej owinęlibyśmy się cieplutkim kocykiem, spędzając czas w swoim ulubionym fotelu. Wtedy to nie mogłoby zabraknąć gorącej, korzennej herbaty, a przede wszystkim - ciekawej książki! Myślę, że właśnie to są powody, dla których jesień jest jedną z moich ulubionych pór roku. Mogę wtedy zagłębiać się w przeróżnych historiach, jakie to sprawiają, że chociaż na chwilę odcinam się od rzeczywistości, gdy moje place muskają delikatne kartki, a jednocześnie słucham, jak deszcz wygrywa za oknem kolejną swoją melodię... 
     Dlatego też dzisiaj chciałabym przedstawić Wam trzy książki, które według mnie, są idealne na ten jesienny czas, a przede wszystkim wieczory, podczas których możemy zrelaksować się w towarzystwie, pełnych ciepła, historii. Długo zastanawiałam się nad wyborem tych książek, do jakich to jestem w stanie wracać każdego roku, gdyż do każdej przeczytanej historii czuję pewnego rodzaju sentyment. W końcu się zdecydowałam, stąd polecam Wam poniższe tytuły.

wtorek, 15 września 2015

Autor: Gayle Forman
Tytuł: Ten jeden rok
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 360
Ocena: -5/6
Jest noc. W tle słychać jedynie tykanie zegara, informujące o mijaniu kolejnych sekund, gdy A. zagłębia się w historii tak długo wyczekiwanej. Czas mija i mija, lecz ona czyta nadal, chcąc jak najszybciej poznać losy bohaterów. W końcu, gdy do melodii wygrywanej przez zegar, dołącza akompaniament wywoływany przez szum wiatru, A. odkłada na półkę książkę. W jej głowie z kolei plącze się mnóstwo myśli i sama nie jest pewna co czuje... Wie, że teraz czeka ją recenzja, ale najpierw musi zebrać myśli, by w logiczną całość przenieść je na wirtualny papier. 

     Zaczęłam dzisiejszy wpis od takiego krótkiego wstępu, opisującego poniekąd moje wczorajsze odczucia. Udało mi się skończyć czytanie książki "Ten jeden rok" autorstwa Gaye Forman, na którą to czekałam z niecierpliwością, aż w końcu ukaże się w księgarni. Po wspaniałej historii zawartej w pierwszej części - "Ten jeden dzień", wiedziałam, że muszę sięgnąć po kontynuację, szczególnie, że zakończenie niezwykle mnie zaintrygowało. Jednak okazało się, że to wcale nie jest ciąg dalszy losów bohaterów, a jedynie pokazanie ich z tej drugiej perspektywy... Stąd, kiedy w pierwszej części, narratorem była Allyson, w drugiej jest to Willem. Dlatego też czytając tę książkę, jak i będąc już po jej odłożeniu na półkę, nie mogłam zebrać myśli. Niby wszystko było okej, czytało się to przyjemnie i lekko, ze względu na fakt, że taki właśnie styl ma Gayle Forman, a jednak czegoś mi zabrakło i czuję przez to wewnętrzny żal do autorki, niestety.

sobota, 12 września 2015

Autor: Nicholas Sparks
Tytuł: Szczęściarz
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 407
Ocena: 5/6
"Czasem rzeczy najzwyklejsze, kiedy się je dzieli z właściwymi ludźmi - bywają niezwykłe..."

     Uwielbiam historie tworzone przez Nicholasa Sparksa, ale o tym już dobrze wiecie, bo chyba przy każdej recenzji jakiejś jego książki, powtarzam te same słowa. Jednak jest to silniejsze ode mnie, gdyż rzeczywiście co do romansów, ten autor po prostu skradł moje serce już dawno temu, gdy po raz pierwszy zetknęłam się z jego twórczością. Jednak wciąż pozostaje wiele jego książek, których nie miałam okazji przeczytać. Jedną z nich był właśnie "Szczęściarz". Czaiłam się na nią już od dawna, ale za każdym razem coś nie wychodziło - a to nie ma w bibliotece, a to znowu zatraciłam się w obowiązkach i nie mam czasu czytać, a bo znowu stwierdziłam, że poczytam jednak coś innego... I tak to mijało, rzecz jasna, do czasu. Postanowiłam sobie, że w tym roku w końcu sięgnę po "Szczęściarza" i nie żałuję. Muszę przyznać, że kolejna historia stworzona przez Sparksa niezmiernie mi się podobała, chociaż... doszukałam się kilku małych minusików. Jednak to właściwie nic w porównaniu z tym, jak cudownie ta historia umiliła mi ostatnie dni. Ale wszystko po kolei...

czwartek, 10 września 2015

Kolejny wpis, a wraz z nim tak, jak to zapowiadałam ostatnim razem, przyszła pora na następny Tag książkowy. Tym razem będzie on związany z portalem, który każdy książkoholik na pewno zna, czyli lubimyczytac.pl. Sama dopiero od niedawna posiadam tam konto, starając się na bieżąco aktualizować zarówno swoje biblioteczki, jak i również wrzucać tam recenzje. Stąd też, tematyka Tagu niezwykle mi się spodobała, więc nie mogłabym przepuścić takiej okazji i go nie zrobić. Zostałam do niego nominowana przez Autorkę bloga Majka Bloguje za co bardzo dziękuję! Z tego, co zdążyłam zauważyć, pytania do tego Tagu są skonstruowane w ten sposób, iż tym razem moje odpowiedzi będą dość krótkie i zwięzłe. Dlatego by już nie przedłużać, zapraszam do przeczytania do przeczytania poniższych punktów. :) 

wtorek, 8 września 2015

Autor: Stephen King
Tytuł: Przebudzenie
Wydawnictwo: Prószyński i Sk-a
Liczba stron: 536
Ocena: 4.5/6
      Może aż wstyd to przyznać, ale do tej pory jakoś nie po drodze mi było do twórczości Stephena Kinga. Właściwie nie miałam konkretnego powodu, by unikać tego autora, zwłaszcza, że słyszałam, jak i czytałam wiele pozytywnych opinii o jego książkach. Myślę, że po prostu zatraciłam się nieco w tym swoim świecie pełnym historii miłosnych, a także młodzieżówek, jedynie od czasu do czasu przeplatając je pojedynczymi kryminałami. W końcu postanowiłam to zmienić, stąd też udałam się do biblioteki w celu wyłapania jakiejś książki tego autora. Stąd też sięgnęłam po "Przebudzenie" - książkę, która niezwykle przyciąga swoją okładką, nieco intryguje opisem, lecz do jakiej podeszłam z pewną dozą ostrożności słysząc, bym w razie czego nie zrażała się do Kinga, bo ta książka nie należy do jego najlepszych. Jakie jednak spotkały mnie wrażenia? Zaraz wszystko chętnie Wam opowiem...
     Można by rzec, że głównych bohaterów w tej książce jest dwóch. Jeden z nich to Jamie Morton, który pełni również rolę narratora, opisując całe swoje życie, a wraz z nim mnóstwo różnych sytuacji, jakie miały miejsce. Drugiego z kolei stanowi Charles Jacobs. Wszystko zaczyna się od dnia, gdy do małego miasteczka, w którym wychowuje się Jamie, przybywa nowy pastor Kościoła Metodystycznego, wraz ze swoją żoną Patsy oraz małym synkiem. Pierwsze jego spotkanie z chłopcem ma miejsce, gdy rzuca on cień na bawiącego się swoimi żołnierzykami, Jamiego. Okazuje się, że ten cień ma być z nim już zawsze... Lecz w tamtej chwili pastor wydaje się kimś wspaniałym, co więcej - mieszkańcy przyjmują go niezwykle serdecznie. Jacobs ma niezwykłą charyzmę, którą zjednuje sobie wiernych, co więcej sprawiając, że sporo młodzieży coraz chętniej uczestniczącej w spotkaniach Koła Młodych Metodystów. Charles Jacobs sporo czasu poświęca także pracy nad "tajemną elektrycznością", co w pewnym sensie fascynuje Jamiego. Wszystko jednak zmienia się w momencie, gdy w tragicznym wypadku ginie żona pastora oraz jego synek... Targany emocjami, rozbity wewnętrznie, wygłasza tzw. Straszne Kazanie, w którym bluźni na Boga i istnienie życia po śmierci, przez co musi opuścić Harlow. Jednak jego słowa mocno zapadają w pamięci głównego bohatera i jak się okazuje, po wielu latach los znowu stawia na jego drodze byłego pastora... Jak potoczą się losy Jamiego Mortona? Jakich czynów dopuści się Charles Jacobs i co więcej - czy czekają go w związku z tym konsekwencje? Na te, jak i wiele innych pytań odpowiedzi znajdziecie oczywiście w książce "Przebudzenie".

niedziela, 6 września 2015

     Jak ja lubię robić te różnego rodzaju Tagi książkowe, zwłaszcza, że są idealnym oderwaniem od tematyki recenzenckiej. Co więcej, związane są oczywiście ciągle z lekturami, a tym samym mogę przypomnieć sobie, jak również i Wam, o książkach, które czytałam spory czas temu, a pasują do jakiegoś punktu Tagu. Jeśli chodzi o dzisiejszy, to jest on, jak głosi tytuł tego wpisu, niezwykle słodki. Przyznajmy się jednak szczerze - kto z nas nie skusi się od czasu do czasu na jakieś słodkości? Ciężko chyba jest się im oprzeć! Stąd też dzisiaj chciałabym serdecznie zaprosić Was do przeczytania "Sweet Book Tag", do którego nominowała mnie Autorka bloga Majka Bloguje, za co bardzo dziękuję! Zatem by już nie przedłużać, zapraszam do zapoznania się z poniższymi punktami. :)

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *