Matematyczny umysł z artystyczną duszą. Matematyk z wykształcenia, aktualnie pracownik jednej z krakowskich korporacji, a z zamiłowania niespełniona pisarka i zakręcona książkoholiczka.

sobota, 14 października 2017

"Zawsze będę cię kochał, nawet kiedy nie będę już mógł" - recenzja książki "Confess"

     "Bezinteresowność. To powinno być podstawą każdej relacji. Jeśli jakaś osoba naprawdę się o ciebie troszczy, więcej przyjemności sprawi jej to, jak ty się przez nią czujesz, a nie to, jak ona czuje się przy tobie."

Autor: Colleen Hoover
Tytuł:
Confess
Wydawnictwo:
Otwarte
Liczba stron:
304
Ocena:
6+/6

     Kiedy pierwszy raz sięgnęłam po historię stworzoną przez Colleen Hoover, którą było "Hopeless", postanowiłam sobie, że przeczytam inne jej powieści i jeżeli jakakolwiek będzie pojawiać się w księgarni, wówczas bez dwóch zdań zakupię egzemplarz do swojej kolekcji. Może do tej pory nie mam na swoim koncie wszystkich książek autorki (czytaj: niektóre "starsze" jeszcze nie zostały przeze mnie kupione i przeczytane), to jednak te nowsze prędzej czy później zostają odhaczone z książkowej listy. Tak też stało się z "Confess" - książką, jaka swoją premierę miała jakiś czas temu, a którą to przeczytałam dopiero teraz. Bałam się po nią sięgnąć z powodu naczytania się wielu różnych, sprzecznych często opinii, w tym sporo z nich sugerujących, że "szału nie było".  Jednak będąc po jej przeczytaniu mogę powiedzieć krótko: to kolejny emocjonalny rollercoaster, jaki zaserwowała mi autorka i o jakim jeszcze długo będę pamiętać.
     Auburn to młoda dziewczyna, która szybko musiała wkroczyć w dorosłe życie. Skrywająca własne tajemnice, dopiero co przeprowadziwszy się do Teksasu, próbuje złapać każdą, nadarzającą się ofertę pracy, jaka przyniosłaby jej dodatkowe pieniądze. Kiedy więc przypadkiem trafia do Galerii Sztuki prowadzonej przez początkującego artystę - Owena - nie zdaje sobie jeszcze sprawy z faktu, że ta jednorazowa pomoc mu podczas wystawy, będzie miała szansę zaowocować czymś więcej... Jednak nie tylko ona ma sekrety, a także mężczyzna boryka się z własną przeszłością. Jak zatem potoczą się ich losy? Czy połączy ich głębsze uczucie? Jakie trudności spotkają na swojej drodze? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie sięgając po książkę "Confess". 
     Nie będę rozpisywać się co do stylu autorki, bo gdyby mi się nie podobał, to nie sięgałabym po kolejne jej książki. Podobnie, jak w przypadku innych powieści, Colleen Hoover wplata do całej historii ogrom emocji. Naprawdę nie wiem, jak ona to robi, ale posiada chyba jakąś tajemniczą paletę uczuć, tak, że gdy otwiera pustą kartkę - maluje po niej słowa jak artysta wypełnia czyste płótno. Stąd też i w przypadku historii Auburn i Owena nie sposób jest przejść przez tą książkę bez tysiąca emocji szargających serce. Pojawia się bowiem i uśmiech czy wybuchy śmiechu, jak także irytacja na pewne wydarzenia, a wszystko to dopełnia szczypta wzruszenia, jaka wyciska z oczu łzy i rozwala czytelnika na drobne części.
     Czytałam już sporo książek tej autorki i chociaż wszystkie chwalę prawie równie mocno, to moim numerem jeden do tej pory bezapelacyjnie było "Maybe someday". Jednak po przeczytaniu "Confess" muszę przyznać, że ta historia śmiało może dołączyć do opowieści o Sydney i Ridge'u. To zdecydowanie druga, moim zdaniem, najlepsza książka Colleen Hoover, która swoją prostotą i może momentami nawet lekką banalnością, mimo wszystko trafia głęboko do serca, jak także pozostaje w głowie jeszcze przez długi czas po odłożeniu jej na półkę. Autorka po raz kolejny mnie urzekła sprawiając, że przeczytałam tę powieść w raptem jeden dzień i jeszcze przez następne parę dni musiałam poukładać sobie w głowie tę historię, zanim postanowiłam przelać swoje wrażenia na papier.
      Tak naprawdę zakochałam się w tej książce już od prologu, gdzie te raptem kilka stron potrafiło mnie wzruszyć i sprawić, że bez wahania zabrałam się od razu za przekładanie kolejnych kartek. Jest to bowiem historia, jaka ukazuje, że często życie rzuca nam kłody pod nogi, lecz jeżeli mamy dla kogo walczyć, jesteśmy w stanie przejść każde zło. Jest to także historia, która pokazuje, że nie ma znaczenia, ile lat mamy - kochamy zawsze tak samo mocno. Być może dorosły będzie inaczej ukazywał swoje uczucia niż nastolatek, jednak zarówno jedni, jak i drudzy, mają prawo kochać. Autorka porusza także problem związany ze stratą - kiedy odchodzi ktoś bliski, każdy przeżywa żałobę inaczej. Jedni próbują się jakoś poskładać, drudzy wiedzą, że muszą się trzymać, bo są jeszcze inni ludzie wokół nich, jacy to zasługują na miłość i wsparcie, a jeszcze inni nie potrafią się z tym pogodzić przez co stopniowo staczają się w dół.
     Stąd też "Confess" nie jest jedynie historią o miłości, a przede wszystkim nie spodziewajcie się od razu prostej, banalnej opowieści, pełnej gorących scen. Nastawcie się na ukazanie tego uczucia jako czegoś dojrzałego, czegoś, o co trzeba dbać i nawet, jeżeli bywa to bolesne - są chwile, gdy musimy z tej miłości rezygnować: nieważne, czy sami tak decydujemy, czy to życie podejmuje za nas tę decyzję. Tak czy siak, to, co połączyło Auburn i Owena zostało skonstruowane niezwykle subtelnie i przepięknie sprawiając, że z jednej strony chce się jak najszybciej poznać ich dalsze losy, a z drugiej strony - kiedy już dobiega koniec, aż smutno się robi na sercu, że tych raptem trzysta stron minęło w mgnieniu oka.
     Tym, o czym jeszcze chciałabym pokrótce wspomnieć jest rzecz, jaka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła i która to sprawiła, że ta historia jeszcze mocniej przypadła mi do gustu. Otóż Owen to artysta, dlatego pojawienie się w książce obrazów, o których autorka pisała, było świetnym zabiegiem, jaki sprawił tylko, że całość stała się wręcz doskonała. Stąd też osobiście jak zawsze jestem urzeczona powieścią stworzoną przez Colleen Hoover i polecam ją Wam z całego serca.
      Bohaterowie zostali wykreowani, jak na autorkę przystało, bardzo ciekawie. Jednocześnie to postacie z krwi i kości - mają zarówno swoje zalety, jak także wady. Autorka więc nie koloryzuje, nie stawia ich na piedestale i nie boi się pokazywać, że każdy z nich jest w stanie popełniać błędy i nie ma w tym niczego złego, bo to normalny, ludzki odruch. Dzięki temu cała historia staje się jeszcze bardziej autentyczna, a postaci nie da się nie obdarzyć sympatią. Polubiłam więc zarówno Auburn, jak i Owena, czy też niektórych drugoplanowych bohaterów, jak chociażby Emory - współlokatorkę głównej bohaterki.
     Podsumowują, "Confess" śmiało dołącza do mojego "top" książek Colleen Hoover, wskakując ex aequo na pierwsze miejsce tuż obok "Maybe someday". Być może dlatego, że uwielbiam, gdy literatura łączy się ze sztuką - w przypadku historii Ridge'a i Sydney była to muzyka, w przypadku Auburn i Owena jest to malarstwo. Dlatego też uwielbiam tę książkę i polecam ją każdemu z Was - sięgnijcie, nie pożałujecie.

1 komentarz:

  1. Może i ja skuszę, żeby poznać autorkę :) Jakoś do tej pory nie czytałam jej powieści :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz, czy to pochwała czy też uzasadniona krytyka, niezwykle motywuje mnie do dalszego działania, stąd dziękuję za wszystkie pozostawione przez Was słowa! :)

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *