Matematyczny umysł z artystyczną duszą. Matematyk z wykształcenia, aktualnie pracownik jednej z krakowskich korporacji, a z zamiłowania niespełniona pisarka i zakręcona książkoholiczka.

piątek, 1 listopada 2013

"Smutne łzy szczęśliwych wspomnień..." - czyli tym razem własne opowiadanie.

Nadszedł 1 listopada, znany dla wielu osób jako Dzień Wszystkich Świętych. To czas niezwykle sentymentalny, wprowadzający w nasze serca pewnego rodzaju tęsknotę za ludźmi, którzy już odeszli, a byli ważną częścią naszego życia. Może nieść ze sobą dodatkowo smutek, bowiem zdajemy sobie sprawę, że nie da się odzyskać tych osób, które kiedyś zmarły, lecz z drugiej strony możemy rozjaśnić ten dzień poprzez wspominanie naszych bliskich. Zresztą życie biegnie dalej i nieważne kim jesteśmy, jak żyjemy, i tak wszyscy kiedyś umrzemy. Ważne, by nie zapominać o tych, którzy odeszli, a myśleć o nich nie tylko w to Święto, ale i w normalne dni. Natomiast zmierzając do sedna tego postu, w dniu dzisiejszym chciałabym dodać moje własne opowiadanie, napisane jakiś czas temu, jednak dopracowane, częściowo zmienione, ale mające jakiś związek właśnie z 1, bądź też 2 (w końcu to tzw. Zaduszki) listopada. Muszę przyznać, że naprawdę jestem zadowolona z tego, co podsunęła mi moja wyobraźnia, a nie często zdarza się, żeby autora w pełni satysfakcjonowało własne dzieło (jeśli w ogóle tak mogę nazwać własne bazgroły). Na pewno z biegiem czasu, znów coś bym w nim zmieniła, ale myślę, że tak czy siak, akurat to opowiadanie zdecydowanie zaliczyłabym do tych, jakie samej mi się podobają. Może dlatego, że jest emocjonalne, a sama taka jestem. Pełna różnych uczuć, które nie mogą wytrzymać stłumione we mnie, więc przenoszą się na papier. Zatem zapraszam Was do czytania, mam nadzieję, że się spodoba.

***
Smutne łzy szczęśliwych wspomnień…


Kryształowe krople deszczu spływają tak cicho. Wokół tylko szarość, nie widać niczego. Listopadowy wieczór jest chłodny, ale to mi nie przeszkadza, bo wiem, że muszę z nimi porozmawiać, bo wiem, że oni na mnie czekają. Idę przed siebie, powoli, na tyle, na ile pozwala mi moje zmęczone życiem, stare ciało. Nie myślę o tym, że już tak późno, że niedługo wybije dwudziesta druga, godzina niezwykle sentymentalna. Godzina przypominająca mi osobę, która była całym moim światem. To wszystko jest nieważne, bo moim oczom ukazują się małe, różnokolorowe światełka. Podchodzę do pierwszej szarej mogiły, w której spoczywają jedne z najważniejszych osób w moim życiu. Osoby, które sprawiły, że jestem na tym świecie, że jestem takim człowiekiem, a nie innym…

Minęło tyle czasu od kiedy odeszliście. Lata mijają tak szybko, niewyobrażalnie szybko. Mam wrażenie, że jeszcze kilka dni temu byłam małą dziewczynką uwielbiającą spędzać czas na rozmowach ze swoją najlepszą przyjaciółką – tak, Tobą, Mamo. Tą dziewczynką, która była również Twoim oczkiem w głowie, Tato. Tak bardzo Was kochałam. Nadal kocham. Ale Was już nie ma. Już od wielu, wielu lat. Ból jednak pozostaje zawsze. Wrażenie, że czegoś się nie powiedziało, że coś można było zmienić, że wiele przykrych rzeczy mogło się nie wydarzyć, a tych dobrych mogło być jeszcze więcej. Ale to nic, czasu nie można cofnąć. Trzeba żyć dalej. Mam Wam tak wiele do powiedzenia…

Czuję, jak po moim zmarszczonym policzku powoli spływa łza. Delikatnie wycieram ją drżącą dłonią i nadal skupiam się na swojej wewnętrznej rozmowie, na swojej modlitwie.

Przepraszam Was za to, że nieraz byłam zła. Za to, że się buntowałam. Za to, że wielokrotnie Was zawiodłam. Za to, że nie zawsze korzystałam z Waszych rad. Żałuję. Bo wiem, że mieliście rację, a ja niestety byłam głucha. Myślałam, że życie jest tak łatwe, beztroskie, że wszystko się ułoży, że zawsze „jakoś to będzie”. Nie zważałam na konsekwencje niektórych moich czynów, a Wy i tak potrafiliście mi wybaczyć. Kochaliście mnie całym sercem, chociaż czasami za mało to dostrzegałam. Wiem, że to był mój błąd. Ale przecież nikt nie jest idealny i Wy o tym wiedzieliście. Byliście tacy wytrwali, zawsze pracowitością i uczciwością dążący do celu. Wzory do naśladowania. Dziękuję za to, że  wychowaliście mnie  na takiego człowieka, jakim jestem. Za to, że wpajaliście mi wszystkie wartości życia. Mimo tego buntu nie zapominałam o nich. Z wiekiem przecież staje się mądrzejszym, czyż nie? I chyba ja taka byłam, prawda? Nadal uczę się na błędach, zawsze pamiętając o Waszych radach. By nigdy się nie poddawać i dążyć do celu – ale nie po trupach, a z przekonaniem o tym, że jest się w czymś dobrym, że można osiągnąć coś wytrwałością. Proszę, módlcie się za mnie. O to, żebym wytrwała w tej samotności, w jakiej teraz jestem. Tak bardzo mi Was brakuje. Mimo że minęło już tyle lat, codziennie o Was myślę. Wiem, że patrzycie na mnie każdego dnia, na to, jak mija moje życie. Czuję to. Wierzę, że jesteście ze mną. Jednak wciąż tęsknię.  Byliśmy zżyci ze sobą. Ale racja -  nic nie trwa wiecznie. I na mnie kiedyś nadejdzie czas…

Pierwszy znicz zapalony. Dla osób, które były mi tak bliskie. Dla tych, którzy wychowali mnie na dobrego człowieka. Dla tych, wobec których sama może niejednokrotnie byłam niewdzięczna. Ale każdy był młody, każdy przeżywał okres buntu. Patrząc wstecz – nie byłam chyba aż tak okropna. Nie upijałam się, nie paliłam, bo i po co się truć? Nie imprezowałam całymi weekendami. Byłam dobrą uczennicą, pomagałam w domu, uwielbiałam spędzać czas z rodziną. Próbowałam zawsze służyć radą i pomocą innym. Starałam się nie poddawać, mimo licznych przeciwności losu.

Wy mnie tego nauczyliście. Chyba byłam dobrą córką…

Idę dalej. Pogoda coraz bardziej się psuje, ale to nieważne. Ścieram pot z czoła, zatrzymuję się na chwilę. Z wiekiem coraz trudniej mi się chodzi. Ale to nic. Muszę iść. Przecież czeka mnie jeszcze rozmowa z dwiema osobami. One także liczą na moje odwiedziny, a i ja chcę im wiele przekazać. O, już widzę w oddali kolejny krzyż.

Och, dlaczego Ty? Dlaczego Ty pierwsza? Pamiętasz, jak się poznałyśmy i stałyśmy się nierozłączne? Tego nie da się zapomnieć. Przyjaciółki na całe życie. I tak było. Nic tego nie rozerwało. Wspólne rozmowy o wszystkim i o niczym, wspólne wygłupy -  ileż wspomnień ukrytych w sercu i w myślach. Te wszystkie wspomnienia pozostaną na zawsze. Dziękuję Ci, za to, że byłaś. Za to, że  zawsze mnie wspierałaś, że mogłam na Ciebie liczyć chociażby nie wiem co się działo. Przepraszam, że czasami było źle, ale przecież wiesz, że świat nie jest idealny, że nieraz bywają chwile kryzysu nawet wtedy, kiedy wydaje nam się, że niemożliwym jest dopuszczenie do sytuacji, w której mogłybyśmy się nie zrozumieć. Ale tak czy siak, przecież nigdy nie potrafiłyśmy być na siebie złe przez długi czas, a kłótnie? Tylko o błahostki, o ile w ogóle. W końcu prawdziwy przyjaciel potrafi przebaczyć wiele. Zaufanie bardzo łatwo nadszarpnąć, wiem o tym doskonale, ale chyba w naszym przypadku takich sytuacji nie było, co niezmiernie mnie cieszy, a jednocześnie sprawia, że znowu czuję tą melancholię – za tym, co było, a wiem, że już nie wróci. Wiem, że już nie będziemy mogły usiąść przy filiżance herbaty z domowymi ciasteczkami w ręku… I wiem też, że czasami mogłam poświęcać Ci więcej czasu. Czas. Ulotna chwila. Dlaczego tak szybko mija? Dlaczego wydaje się, że jednego dnia się rodzimy, a już kolejnego stajemy w obliczu śmierci? Zbyt szybko. O wiele za szybko płyną lata. A kiedy są szczęśliwe, tym trudniej jest się z tym pogodzić. Ale niczego nie da się zmienić. Nie da się powtórzyć tych wspólnie spędzonych chwil. Ale przecież one nie znikają. Pozostają w myślach każdego człowieka. Ach, wspomnienia. Nasze wspólne wspomnienia, przyjaciółko! Tęsknię…

I kolejny znicz pali się czerwoną iskrą… A ja wiem, że zostało mi jeszcze jedno. Najważniejsze. Muszę z nim porozmawiać. Muszę iść dalej, bo on na mnie czeka. Deszcz pada coraz mocniej, wiatr – tak ulotny jak każda sekunda życia – wieje coraz bardziej, ale nic, naprawdę nic nie jest w stanie mi teraz przeszkodzić. Tak – już widzę to, co najważniejsze.

Mój ukochany… Pamiętasz jak się poznaliśmy? Nigdy nie przypuszczałabym, że nasza znajomość przerodzi się w coś tak mocnego. Przeznaczenie? Wielokrotnie zastanawiałam się, czy istnieje. Pytałam samą siebie, pytałam Boga: „Czy moje przeznaczenie gdzieś jest? Jeśli tak, to dlaczego tak mnie omija? Dlaczego tak długo muszę na nie czekać? Może jednak moim przeznaczeniem jest pustka, samotność, ciągłe łzy. Może nie zasługuję po prostu na to, żeby być szczęśliwa. Dlaczego?” Ale potem zjawiłeś się Ty. Wszystko się zmieniło. Wiem, że niepotrzebnie wątpiłam. Choć przez tak długi czas nie mogłam nawet myśleć o tym, że możliwe jest bycie z Tobą, nie byłam w stanie dopuszczać tego do własnej świadomości, bo po prostu życie mi na to nie pozwalało, lecz przez jedno wydarzenie nagle zrozumiałam, że zawsze Cię kochałam… A potem? Było już tylko lepiej. Pamiętasz wspólne spacery, pierwsze nieśmiałe pocałunki? Gdy w blasku księżyca szliśmy, trzymając się za ręce? Gdy nawet milczenie było ukojeniem dla naszych dusz. Wystarczyło, że byliśmy razem. Tylko Ty. Tylko ja. Nic więcej nie było nam do szczęścia potrzebne. Wtedy nie liczyło się nic więcej. Ważne było to, że jesteśmy sami, we dwoje, że nasze dłonie są złączone, a oczy posyłają sobie te pełne ciepła, niesamowite spojrzenia. Częściowo zmieniłeś też moje patrzenie na świat. Zaczęłam dostrzegać również  to, co ukryte. Każdy ma w sobie coś niesamowicie tajemniczego. Coś, co sprawia, że chcemy wiedzieć więcej i więcej. A im stopniowo to odkrywamy, tym lepiej później to rozumiemy. Ty byłeś jedną z tych tajemnic, które tak ciężko jest zrozumieć. Mimo wielu przeciwności, różnic w postrzeganiu niektórych rzeczy – my przetrwaliśmy. Nasz ślub, ach, cóż to było za wydarzenie! Móc wypowiedzieć słowa przysięgi: „Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci”. Tak, właśnie – aż do śmierci. Móc  w lśniącej, śnieżnobiałej, pięknej sukni tańczyć z Tobą do białego rana. Patrzeć w Twoje oczy, a w uśmiechu czytać to, co niewidoczne było dla innych. Ludzie – tworzyli tylko przestrzeń. Liczyła się wyłącznie ta chwila, kiedy tonąc w Twoich ramionach czułam się tak bezpieczna. Wiedziałam, że przy Tobie nic nigdy mi nie grozi. Byłeś moją pierwszą i jedyną miłością. Nadal nią jesteś. I zawsze będziesz.

Próbuję złapać oddech, na tyle, na ile pozwala mi ta rosnąca grudka w gardle. Próbuję powstrzymać słone kropelki, które spływają po mojej twarzy. Spokojnie. Muszę się opanować, bo wiem, że on nie chciałby widzieć moich czerwonych oczu, mojej twarzy pełnej smutku. A mam mu przecież jeszcze tyle do powiedzenia. Wdech, i wydech. Już dobrze…

Mam wrażenie, że to wszystko wydarzyło się  wczoraj, że tak naprawdę ciągle jesteś ze mną… Ach, to już drugi rok, gdy Ciebie nie ma! Nawet nie wiesz, jak mi Cię brakuje. Modliłam się, ilekroć zasypiałam przytulając  się do Ciebie, bym nie została sama. Bym odeszła pierwsza, bo bez Ciebie sobie nie poradzę. Dlaczego to Ty mnie opuściłeś? Widocznie tak musiało być. Tak musiało być… Zbyt wcześnie, o wiele za wcześnie. Chociaż racja – kiedykolwiek by się to wydarzyło, dla mnie byłoby to za szybko. Przez wiele miesięcy potrafiłam tylko wegetować. Wstawać rano, by przez cały dzień wpatrywać się w okno, myśląc, że już za chwilę zobaczę Twoją uśmiechniętą twarz, Twoje pełne ciepła spojrzenie, kiedy wracasz do domu po pracy. Ale to już nigdy się nie powtórzyło. Odszedłeś przecież na zawsze. Wiesz? Nasze dzieci żyją spokojnie, na pewno niedługo znów Cię odwiedzą. O właśnie, przypomniałam sobie, że chciałam Ci coś powiedzieć! Julka, nasza kochana wnuczka niedługo bierze ślub! Że też nie mogłeś tego doczekać… Że też odszedłeś zbyt wcześnie. A ja – zostałam sama. Tak, są dzieci. Przecież wiem. Troszczą się o mnie. Odwiedzają mnie. Po Twojej śmierci nie spuszczały mnie z oczu. Bały się o mnie. Ale ja mówiłam: „Dajcie spokój, ze mną wszystko w porządku, idźcie, idźcie, macie swoje życie, swoje problemy, swoje dzieci. One też Was potrzebują.” Jednak nadal to robiły. Odwiedzały, rozmawiały. Bylebym nie została za długo sama, bo wiedziały, że wtedy będę zbyt dużo myśleć, zbyt dużo łez popłynie z moich oczu, zbyt dużo czasu spędzę na setnym oglądaniu naszych wspólnych zdjęć i zastanawianiu się nad tym, dlaczego mi Cię odebrano. Widocznie Bóg tak chciał. Ufam mu. W Nim znalazłam pocieszenie dla swojej duszy i w Nim znajduję siłę, by każdego dnia móc znów wstać i walczyć z tą tęsknotą.  Ale Ty też mnie odwiedzasz, prawda? Każdego wieczoru czuję Twój oddech na policzku, słyszę Twój szept mówiący: „Jesteś dla mnie wszystkim”, czuję ciepło Twoich ust.  I chociaż Cię nie widzę, to wiem, że jesteś gdzieś tutaj. Że troszczysz się o mnie tak, jak to robiłeś przez całe czterdzieści pięć lat. Nasza miłość była piękna. Jest piękna. I będzie. Żegnaj kochanie… Niedługo znowu Cię odwiedzę. A może do zobaczenia wkrótce? Być może niewiele czasu dzieli nasze dusze od złączenia się na zawsze?

Pora wracać. Ostatni znicz. Zerknięcie na ostatnią szarą mogiłę. Mogiłę, w której spoczywa moje jedyne szczęście, moja jedyna miłość… A ja idę znów przed siebie, chociaż późno, w strugach kryształowego deszczu. Sama. I pocieram drżącymi rękoma swe łzy, których nikt nie zauważy. I odgarniam swe siwe włosy z twarzy. I patrzę na swoją złotą obrączkę, której nie zdjęłam od czterdziestu siedmiu lat. Po prostu idę. Idę, wierząc, że już niedługo wszyscy się spotkamy, już niedługo…


***

Jeśli ktokolwiek dobrnął do końca tego, co prawda nie za długiego, ale też chyba nie tak bardzo krótkiego, opowiadania, to dziękuję za przeczytanie i mam nadzieję, że w jakimś stopniu się Wam spodobało, być może wzruszyło... Tak czy siak, jestem z Nim w jakiś sposób związana i chciałabym, by wena, jaka natchnie mnie do stworzenia kolejnego, sprawiła, że spod moich palców powstanie coś, co mnie samej przypadnie do gustu, lecz nic samo się nie zrobi, a to, czy nadal będę pisać zależy ode mnie, własnej motywacji, wytrwałości i poszukiwania kolejnych inspiracji. Mam nadzieję, że niebawem znów coś tutaj naskrobię, czy to recenzję, felieton, a może i jakiś inny własny tekst, wiersz, czy opowiadanie? Zobaczymy.
Póki co, trzymajcie się!

1 komentarz:

Każdy komentarz, czy to pochwała czy też uzasadniona krytyka, niezwykle motywuje mnie do dalszego działania, stąd dziękuję za wszystkie pozostawione przez Was słowa! :)

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *