Autor: Grażyna Mączkowska Tytuł: Powiedz, że mnie kochasz, mamo Wydawnictwo: Akurat Liczba stron: 336 Ocena: 5/6 |
Miłość rodzicielska. Kiedy słyszymy to pojęcie, dla wielu z nas kojarzy się ono z czymś miłym, wręcz wspaniałym. Z radością wspominamy swoje dzieciństwo, kiedy wszystko było tak beztroskie, a rodzice dbali o to, byśmy byli po prostu szczęśliwi. Mimo że lata mijają, każdy z nas jest coraz starszy, to rodzice nadal się o nas martwią, doradzają nam, po prostu nas kochają. Wyobraźmy sobie jednak sytuację, kiedy dom rodzinny jawi się dla nas jako najgorsze wspomnienie. Dom – który powinien być ostoją, gdzie każdy może odnaleźć spokój, jawi się jako miejsce budzące strach, przepełniające serce lękiem, że znowu spotkamy się z rodzicielską nienawiścią… Właśnie z takim obrazem domu, jak i rodziców spotkałam się czytając książkę „Powiedz, że mnie kochasz, mamo” autorstwa Grażyny
Mączkowskiej.
To historia być może jedna z
wielu, lecz tak jak wszystkie tego typu książki, niesie ze sobą głębsze
przesłanie. Główną bohaterką jest tutaj Gabriela, Gabrysia, Gabi – jakkolwiek ją
nazwiemy, to ta sama osoba, mówiąca o sobie, że jest rozdarta na pół. Z jednej
strony radosna, już dojrzała kobieta, która w końcu wie, czego chce i próbuje
zamknąć za sobą przeszłość. Z drugiej jednak strony to nadal zagubiona,
wystraszona i bez pewności siebie, mała dziewczynka, jaką „stworzyli” rodzice,
którzy chyba nigdy nie wiedzieli czym jest prawdziwa miłość. Gabi wspomina
swoje dzieciństwo, które niestety nie było zbyt kolorowe. Ojciec alkoholik i
awanturnik budził grozę wśród swoich pociech, a przede wszystkim – żony. Każdy
problem potrafił rozwiązywać jedynie używając gorzkich słów i pięści. Z kolei
matka głównej bohaterki nie potrafiła odejść od tyrana, chociaż nie było jej
łatwo żyć z nim pod jednym dachem. Tkwiła jednak w toksycznym związku, z którego nie umiała uciec. Cierpiały na tym
jedynie dzieci, w tym Gabi, która opowiada o wszelkim złu jakie ją spotkało,
ale także i o tych aspektach, jakie zaczęły się układać, szczególnie w
momencie, gdy poznała ukochanego Pawła... Stąd jeśli chcecie głębiej poznać
historię, która została zawarta w tej książce i porusza dość istotne problemy,
jakie nie są obce w naszym społeczeństwie, z całym sercem zachęcam do
sięgnięcia po "Powiedz, że mnie kochasz, mamo".
Muszę przyznać, że użycie tutaj
słów: „to była przyjemna lektura” niestety nie byłoby zbyt adekwatne co do
historii w niej zawartej. Jednak fakt faktem, tę książkę czytało mi się
niezwykle szybko. Gdy tylko zaczęłam przerzucać kolejne strony, ani się
spostrzegłam, że już dotarłam do końca. Historia, jaką autorka przeniosła na papier
(swoją drogą, jak sama podkreśla – w większości to po prostu fikcja literacka)
w jakiś sposób chwyta za serce. Pokazuje, jak niewiele potrzeba dziecku by
poczuło się szczęśliwe, a przede wszystkim – kochane. Jedna pochwała, miłe
słowo, jakże zwykłe, a mające niezwykłą moc słowa „kocham Cię, córeczko” – to wszystko
sprawia, że dziecko czuje się w swoim domu tak, jak powinno. Niestety bohaterka
tej opowieści nie wiedziała, co to znaczy być kochaną przez rodziców. Od
dziecka zastraszana, krytykowana, w dorosłym życiu często traci pewność siebie,
a jej miejsce zastępują myśli „co, jeśli sobie nie poradzę”. Ta książka
uświadamia nam, że rodzice powinni obdarzać swoje dzieci miłością, a jeśli tego
nie potrafią, to po co tak naprawdę zdecydowali się na założenie rodziny? To
także historia pokazująca, że życie w toksycznym związku, zamiast odejście od
kogoś, kto nas krzywdzi, sprawia, że cierpią na tym dzieci. My mamy wybór –
możemy zostawić daną osobę, lecz nasze pociechy tego wyboru nie mają, są
skazane na życie w ciągłym strachu… Przede wszystkim jednak ta opowieść
pokazuje, jak wielkie jest działanie miłości – ona potrafi zamienić najgorsze
zło w dobro, a wystarczą do tego proste, dwa słowa. Wtedy wszystko staje się
piękniejsze.
To, co mi się spodobało, to forma
tej książki. Na początku pojawia się dialog bohaterki – Gabi wraz ze swoją
przyjaciółką, tudzież autorką książki, Grażką. Wtedy to powstaje pomysł, by
historię dzieciństwa w nieprzyjaznym dzieciom domu, przenieść na papier.
Następnie pojawia się kilka stron wiadomości mailowych, jakie Grażka pisała do Gabrieli, po
czym następuje opowieść życia głównej bohaterki, by na końcu znowu uraczyć nas
dialogiem obu pań. Ciekawy pomysł na książkę, z jakim do tej pory jeszcze się
nie spotkałam. Być może według niektórych może zostać odebrany za wprowadzający
zamieszanie, jednak mnie samej przypadło to do gustu. Co więcej, spodobało mi się także wstawienie przez autorkę fragmentów wierszy - zarówno znanych poetów, jak i swoich własnych.
Jeśli chodzi o bohaterów, większość
z nich jest dobrze zarysowana. Tytułowa Gabi od razu daje się lubić, nic
zresztą dziwnego, skoro mimo tylu przeciwności losu, pozostała wesołą
dziewczyną, która w końcu postanawia wziąć życie w swoje ręce i przestać
zadręczać się koszmarami z przeszłości. Bardzo dobrze zostały zarysowane także
portrety rodziców czy też rodzeństwa Gabrieli – każde na swój sposób inne, mimo
że chcące kochać siebie nawzajem, to nie będące w stanie wyrażać prawdziwych
uczuć. Również pozostałe postaci – przyjaciele, mąż Gabrieli oraz jej synowie
zostali ciekawie opisani na tyle, że w jakiś sposób chciało się spotkać ich w
realnym świecie i zamienić chociażby parę słów.
Oczywiście nie mogłabym nie wspomnieć
o jeszcze jednym aspekcie, który bardzo mi się podobał. Otóż był to opis
miejsc, a szczególnie Mazur – aż samemu chciało się tam znaleźć, by towarzyszyć
Gabrieli w codziennych rozterkach. Jedyny fakt, do którego mogłabym się lekko
przyczepić, to chaotyczność. Tutaj nie mam na myśli tej formy, o jakiej napisałam
wyżej, ale samej historii jaka została opowiedziana. Czasami miałam wrażenie,
że czytam kolejny raz to, co wcześniej, tylko nieco rozbudowane. Do tego częste
przeskakiwanie z jednego okresu do drugiego, wprowadzało lekkie zamieszanie.
Mimo wszystko, książka mi się
podobała. Stanowiła swego rodzaju odskocznię od codziennych spraw, jednocześnie
przenosząc mnie do świata, gdzie brakowało miłości, szczególnie tej
rodzicielskiej, jednej z najważniejszych, bo to od niej wszystko się zaczyna.
Dzięki temu uczuciu kształtuje się młodego człowieka, uczy pewnych wartości…
Dlatego nie mogłoby obejść się bez kilku fragmentów, które szczególnie do mnie
przemawiały:
- "Dziecięcy zachwyt, ale przecież i my, dorośli, powinniśmy pielęgnować w sobie co nieco z dziecka, bo to nas upiększa wewnętrznie. Wtedy to piękno odbija się w naszych oczach, bo one są odbicie duszy, czyż nie?"
- "Kryłam w sobie dwie kasetki na miłość. Jedną przeznaczałam na miłość od obcych, drugą - od rodziców. I ta druga świeciła pustką, podczas gdy z pierwszej się przelewało."
- "W każdym człowieku jest ciut romantyzmu, tylko nie każdy się do tego przyznaje."
- "Córunia, jakie piękne słowo. Ma niesamowitą moc, daje poczucie bezpieczeństwa."
- "Życie każdego to zbiór elementów. Elementy to osoby, miejsca, hobby, smaki, rzeczy, ucucia, kaprysy, polubienia... mnóstwo tego."
To już wszystko, jeśli chodzi o dzisiejszą recenzję tej naprawdę chwytającej za serce książki. Myślę, że takich historii nigdy za wiele. One wszystkie uświadamiają, jak wiele problemów jest wokół nas, jak wiele dzieci cierpi dlatego, że wychowują się w domu pełnym agresji... Stąd zdecydowanie książka "Powiedz, że mnie kochasz mamo" to opowieść, po którą warto sięgnąć.
Za możliwość przeczytania dziękuję serdecznie:
Cieszę się, że książka zrobiła na Tobie tak pozytywne wrażenie. Czeka już na mojej półce i niebawem będę ją czytać.
OdpowiedzUsuńRóżne opinie na temat tej książki czytałam, chyba muszę sama po nią sięgnąć i ocenić..
OdpowiedzUsuńNiekoniecznie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńhttp://czytam-ogladam-recenzuje.blogspot.com/
Książka jest już u mnie, cieszę się, że oceniasz pozytywnie. Ostatnio czytałam dwie dość negatywne opinie o tym tytule. Jestem ciekawa jak ją odbiorę:)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie książka średnia, mało emocji i taka rozwleczona końcówka :]
OdpowiedzUsuń