Nie lękajmy się marzeń i drogi ku ich spełnieniu...
Marzenia. Tak zwany temat rzeka. Całkowicie oklepany i bez ograniczeń. Czym tak naprawdę one są? To pytanie zadaje sobie każdy z nas. Wszyscy czegoś pragniemy, ku czemuś dążymy. Jednak to proste słowo "marzenia" wywołuje wielokrotnie sprzeczne uczucia. Łączymy je z czymś nieosiągalnym, wyidealizowanym, a tak naprawdę bardzo często nie zdajemy sobie sprawy, że są one na wyciągnięcie ręki. To tylko nasza blokada wewnętrzna, jakiś brak silnej woli sprawia, że dobrowolnie zaprzepaszczamy szansę, aby spełnić to, o czym tak bardzo marzymy. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku (w końcu prawdopodobieństwo tego, że polecimy na księżyc, czy zostaniemy prezydentem, czy też będziemy gwiazdą Hollywood jest znikome, chociaż nie niemożliwe!), jednak dosłownie każda sekunda naszego życia zależy tylko od tego, jak ją wykorzystamy...
Chciałabym/Chciałbym - wielokrotnie ludzie rozpoczynają zdanie od tego słowa.
Chciałabym spełnić swoje plany.
Chciałbym się zakochać.
Chciałabym mieć cudowną rodzinę.
Chciałbym poznać nowych ludzi.
Chciałabym/Chciałbym być po prostu szczęśliwym człowiekiem.
To wszystko właśnie związane jest z naszymi wewnętrznymi pragnieniami, o których zdajemy sobie sprawę, lecz tak mało robimy, żeby je urzeczywistnić. Co z tego jeśli będziemy mówić o naszych marzeniach, jeśli nie zrobimy tego kroku naprzód żeby po nie sięgnąć? Po co mamy gdybać, co by było jakbyśmy się zakochali, skoro nie potrafimy odwzajemnić czasami uczuć niektórych ludzi? Po co mamy się zastanawiać, co by było jakbyśmy wybrali tą drogę kariery, a nie inną, skoro z niej zrezygnowaliśmy, bo zwątpiliśmy, że właśnie to może się udać? No tak, lepiej jest być bezczynnym i czekać, aż los podstawi nam wszystko pod nos. Ale tak nie będzie. To byłoby zbyt łatwe, a przecież w tym pełnym sprzeczności życiu nic nie przychodzi "ot tak". Musimy się sporo napracować, żeby cokolwiek osiągnąć. A i to czasami nie przynosi efektów (w końcu jesteśmy tylko ludźmi, którymi rządzi los). I chyba w tym rzecz. Po prostu czasami nie widzimy sensu by się starać, bo i po co? Wydaje nam się, że to i tak nic nie da, bo potem spotkamy się z rozczarowaniem... Jednak to jest błąd.
Jak radził "Pan Cogito" należy iść naprzód, wierzyć w swoje wartości, być dumnym, ale i jednocześnie pełnym pokory, po prostu wypełniać swój cel, nawet jeśli nie przyniesie nam nagrody. Bo tak czy siak, jednego nikt nam nie odbierze - wewnętrznej satysfakcji, że przynajmniej próbowaliśmy, staraliśmy się o coś walczyć, nie pozostaliśmy biernymi ludźmi, którzy zgadzają się z narzuconymi przez innych decyzjami, a idą własną ścieżką, aby osiągnąć to, czego tak bardzo pragną. I to jest najpiękniejsze. By nie poddawać się mimo licznych przeciwności losu. Nie rozumiem skąd w nas, ludziach, aż tyle pesymizmu. Co prawda - znamy realia wielu rzeczy (nie będę wymieniać, bo nie o tym ma być), ale mimo wszystko musimy poszukać chociaż odrobiny słońca w tym pełnym czarnych chmur życiu. Bo inaczej zginiemy. Wszyscy. Popadniemy w monotonię, z której nie ma już wyjścia... I tutaj pojawia się to powtarzane w tym artykule po raz któryś słowo. Marzenia. Co byśmy bez nich zrobili? To one wielokrotnie trzymają nas jeszcze w tym świecie, którego czasami nie potrafimy zrozumieć. To one sprawiają, że mamy jeszcze ochotę wstać, iść naprzód i walczyć z każdą swoją słabością, by być tylko bliżej tego, co mogłoby wypełnić nasze życie nieograniczonym szczęściem. Nie możemy się zatrzymywać, nawet kiedy wydaje nam się, że nic nie wychodzi, a jedyne co nas spotyka to ból, zwątpienie, rozczarowanie... Nie można przestać wierzyć - przede wszystkim w siebie i własne możliwości. Nie można przestać szukać miłości, tylko dlatego, że ktoś nas zranił. Bolało, to pewne, ale czy to nie jest bezsensowne, by wiecznie zamykać się w sobie, uważać, że wszyscy ludzie są tacy sami i jedyne co potrafią, to sprawiać, że cierpimy? Nie można przestać próbować swoich sił w danym zawodzie, nawet jeśli wszyscy ludzie są przeciwko nam, odradzając, czy mówiąc, żebyśmy sobie nie robili nadziei, bo jesteśmy słabi, bo realia są jakie są i tak dalej. Po prostu przestańmy chociaż na chwilę tak bardzo się wszystkim przejmować. Tym, co mówią ludzie. Tym, co mówi nam świat. Skupmy się nas samych i przynajmniej przez kilka chwil spróbujmy nadać sobie jakieś główne priorytety i powiedzieć: "Tak, dasz radę! A nawet jeśli coś pójdzie nie tak, to nie załamiesz się, a będziesz próbował. Bo w tym tkwi prawdziwy sens. Aby nie poddawać się - to jest najważniejsze! Aby nie marnować ani sekundy swojego życia. Aby w momencie, kiedy jesteś zdruzgotany, a wszystko obróciło się przeciwko Tobie, doszczętnie się nie załamać, a ujrzeć chociażby małą, naprawdę niewielką iskierkę nadziei. I iść dalej ku swoim marzeniom."
Mimo że czasami wydaje nam się, że nadzieja, czy wiara niczego nie daje, to się mylimy. Nadzieja utrzymuje nas przy życiu, sprawia, że nawet w najgorszych momentach szukamy jakiegoś oparcia. Wiara czyni to samo. Dodatkowo wierząc, wiemy, że nasze życie zawsze ma jakiś sens, tylko najpierw trzeba go odnaleźć, by potem móc realizować i nie bać się tłumu, który mówi: "nie dasz rady", a po prostu pokazać, że "właśnie mi się udało osiągnąć to, o czym marzyłam/marzyłem."
Kończąc, chciałabym życzyć Wam wszystkim (oczywiście, jeśli ktokolwiek czyta od czasu do czasu ten blog), jak i sobie również, abyście nie rezygnowali ze swoich marzeń. Każdy ma własne i to jest wyjątkowe. Jedne są co prawda mniej realne, drugie bardziej, ale i tak powinniśmy próbować. Bo czymże byłoby życie bez jakichkolwiek wyobrażeń, wewnętrznych pragnień? Byłoby pełne pustki. Dlatego mimo niepowodzeń (bo nigdy nie jest aż tak kolorowo, to normalne) nie poddawajmy się a dążmy ku swoim planom. Odnajdźmy w swoim życiu tą idealną drogę, a potem po prostu idźmy obraną ścieżką, aby kiedyś, za ileś lat, móc sobie powiedzieć: "Teraz jestem naprawdę szczęśliwym człowiekiem."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz, czy to pochwała czy też uzasadniona krytyka, niezwykle motywuje mnie do dalszego działania, stąd dziękuję za wszystkie pozostawione przez Was słowa! :)