25 lat minęło jak jeden dzień… I właśnie dzisiaj, z tej
okazji, chciałabym napisać tutaj kilka przemyśleń, jak też tak naprawdę złożyć
sobie samej życzenia w dniu, w którym stuka mi tak zwane ćwierćwiecze. Często
śmieję się, że co roku obchodzę swoją osiemnastkę, tylko już któryś raz z
rzędu. Jednak liczba 25 to taka bardziej okrągła rocznica, to dzień, w którym mogę na chwilę spojrzeć wstecz,
zastanowić się nad tym, jak wyglądało moje życie i jednocześnie pomyśleć, co
jeszcze na mnie czeka i co mogę zrobić, by spełnić swoje te nawet najmniejsze i
najbardziej błahe marzenia. Chciałabym więc w tym krótkim wpisie, zabrać Was,
moi Drodzy Czytelnicy, trochę jakby do wehikułu czasu i własnych przemyśleń…
Gdy patrzę wstecz, widzę siebie jako małą dziewczynkę, która
uwielbiała bawić się lalkami, przebierać je, czesać, jaka kochała kolekcjonować
torebeczki (i co zostało mi do dzisiaj), jaka to miała naprawdę udane
dzieciństwo. Jedynymi troskami było to, by nauczyć się wierszyka do szkoły,
rozwiązać zadanie z matematyki czy też zrozumieć czasownik „to be”, albo też
posprzątać swój pokój czy już później, gdy urodził się mój młodszy brat – zająć
się rodzeństwem. Potem przyszedł czas na kolejne etapy edukacji, okres
gimnazjum, liceum, gdy tu zaczęły się już wybory, co dalej chciałabym robić w
życiu. Tak też padło na… matematykę, który to wybór przez długi czas wydawał mi
się nie do końca przemyślany, lecz teraz śmiało mogę stwierdzić, że mimo
wszystko go nie żałuję.
To 25 lat pełne było też różnych ludzi, znajomości,
zauroczeń czy chwili, kiedy wydawało mi się, że odnalazłam prawdziwą miłość.
Niektórzy ludzie przychodzili, inni odchodzili, zmieniali się znajomi,
przyjaciele czy tak zwane – obiekty westchnień – ot, zwykłe życie, równie
zwykłej dziewczyny. Za pewnymi relacjami czasami tęsknię, pewnej jednej wciąż nadal gdzieś głęboko w środku mi brakuje, bo jej koniec zburzył wszelkie fasady planów, jakie powoli się tworzyły, tak jakby dla drugiej strony nigdy nie miały znaczenia, gdy inne z kolei
rozeszły się w taki sposób, że obecnie uważam, iż wyszło to na lepsze, gdy
jeszcze inne dobrowolnie powoli od siebie odsuwałam, wyznając zasadę, że nie
warto ciągnąć relacji, które nie są najzwyczajniej w świecie „zdrowe”.
W swoim tak naprawdę
dość krótkim życiu, spotkało mnie wiele cudownych chwil, których naprawdę mi
nie brakowało takich jak np. okres studiów, który wspominam najmilej i nie mam
tutaj na myśli nauki, a ludzi, jakich poznałam i jacy wciąż są moimi
przyjaciółmi, na których wiem, że mogę liczyć – nieważne, że wielu z nas
mieszka teraz w różnych częściach Polski – to wiem, że są, jeśli tego
potrzebuję i wzajemnie – ja także zawsze dla nich będę.
Jednak zdarzyły się także wielkie rozczarowania – a czasami nie potrzeba ich wielu, by człowiek na jakiś czas stracił wiarę w ludzi, w uczucia i w to, że kiedyś nadejdzie lepsze jutro. Są więc takie chwile, jak ta – cieszę się, że kończę dzisiaj tak okrągłą rocznicę swoich urodzin, mimo że w serduszku pozostaje lekki żal, że może nie do końca tak wyobrażałam sobie ten dzień… Lecz przeszłość trzeba w końcu zostawić za sobą i zacząć na nowo żyć, bo zapewne jeszcze wiele rozczarowań czeka na mojej drodze – jedne większe, inne mniejsze – ale trzeba stawić im czoła i po prostu w końcu zapomnieć, bo szkoda by było za kolejne 25 lat obudzić się z myślą, że czekając na jakiś „cud”, ominęło mnie tak wiele cudownych sytuacji i zapewne też cudownych ludzi.
Jednak zdarzyły się także wielkie rozczarowania – a czasami nie potrzeba ich wielu, by człowiek na jakiś czas stracił wiarę w ludzi, w uczucia i w to, że kiedyś nadejdzie lepsze jutro. Są więc takie chwile, jak ta – cieszę się, że kończę dzisiaj tak okrągłą rocznicę swoich urodzin, mimo że w serduszku pozostaje lekki żal, że może nie do końca tak wyobrażałam sobie ten dzień… Lecz przeszłość trzeba w końcu zostawić za sobą i zacząć na nowo żyć, bo zapewne jeszcze wiele rozczarowań czeka na mojej drodze – jedne większe, inne mniejsze – ale trzeba stawić im czoła i po prostu w końcu zapomnieć, bo szkoda by było za kolejne 25 lat obudzić się z myślą, że czekając na jakiś „cud”, ominęło mnie tak wiele cudownych sytuacji i zapewne też cudownych ludzi.
To, o czym jeszcze chcę wspomnieć, rozmyślając o minionych
latach to blog – miejsce, które powstało, gdy raptem zdałam maturę, mając 19
lat. Jak zatem możecie łatwo wykalkulować – już niebawem, bo dokładne 29 maja,
to miejsce kończyć będzie swoje szóste urodziny – na pewno z tej okazji
przygotuję dla Was pewne niespodzianki takie jak m.in. konkursy. Blog był i wciąż
jest miejscem, które sprawia, że ta codzienność nabiera barw. To miejsce,
dzięki któremu jeszcze nie wpadłam w totalną rutynę życia, jaka wyżerałaby ze
mnie całą energię i chociaż wiem, że zaniedbałam swój Chaos myśli, to ciągle
staram się na nowo go tutaj „ożywić”.
Znowu czytam i sprawia mi to niezwykłą frajdę, znowu recenzuję – nadal nawet nawiązując współprace recenzenckie, znowu piszę też swoje teksty, chociaż sporo z nich trafia póki co do tak zwanej szuflady. Pisanie to nieodłączna część mnie i wiem, że jednocześnie to dzięki niemu nawet gdy w ciągu tych swoich 25 lat spotkały mnie cholernie mocne rozczarowania, to właśnie pisanie pomagało mi przetrwać. To kartki papieru najbardziej rozumiały moje emocje, to im mogłam zwierzyć się z tego, czego nie mówiłam nawet najbliższym… Dlatego blog i cała ta moja pasja – to coś, co miało duży wpływ na mnie, na ukształtowanie we mnie takiego, a nie innego człowieka.
Znowu czytam i sprawia mi to niezwykłą frajdę, znowu recenzuję – nadal nawet nawiązując współprace recenzenckie, znowu piszę też swoje teksty, chociaż sporo z nich trafia póki co do tak zwanej szuflady. Pisanie to nieodłączna część mnie i wiem, że jednocześnie to dzięki niemu nawet gdy w ciągu tych swoich 25 lat spotkały mnie cholernie mocne rozczarowania, to właśnie pisanie pomagało mi przetrwać. To kartki papieru najbardziej rozumiały moje emocje, to im mogłam zwierzyć się z tego, czego nie mówiłam nawet najbliższym… Dlatego blog i cała ta moja pasja – to coś, co miało duży wpływ na mnie, na ukształtowanie we mnie takiego, a nie innego człowieka.
Stąd też to 25 lat minęło zdecydowanie za szybko, jak to się
właśnie często mówi – niczym jeden dzień, a jednocześnie kryje w sobie tak
wiele wspomnień, uczuć, pozytywnych chwil, ale też czasami tych smutnych
momentów – bo takie po prostu jest samo życie.
Wiecie, Moi Drodzy, bo najlepsze są życzenia dla siebie od
samej siebie, a może nawet bardziej dokładniej mówiąc: to nadanie sobie celów,
jakie chce się osiągnąć zanim przekroczy się kolejną, magiczną cyferkę, teraz
już coraz usilniej zbliżając się do końcówki „-ści”… :D
Życzę więc sobie przede wszystkim zdrowia – to klasyczne
życzenie, ale bardzo ważne, chociaż często o tym zapominamy. Jednak człowiek
zdrowy to taki, który może nakładać na siebie kolejne wyzwania, może dążyć do
innych wartości, może po prostu spełniać swoje marzenia. Życzę więc sobie, by
to zdrowie mnie nie opuszczało, bo bez niego ani rusz z czymkolwiek innym.
Życzę też sobie tego, bym potrafiła w końcu zamknąć pewne
rozdziały – bo chociaż czasem wydaje mi się, że już to zrobiłam, to przez jakąś
małą szczelinę w drzwiach wspomnień przedziera się to, co już dawno powinno być
zakopane gdzieś głęboko w głowie. Jednak to właśnie moment, by nie marnować
więcej chwil na rozmyślanie, a jedyne, co można zrobić to zaakceptować taki
bieg rzeczy.
Życzę też sobie spełnienia swoich marzeń i celów – tego, bym
może w końcu odrzuciła na bok swój słomiany zapał i napisała książkę, o jakiej
od zawsze marzę bądź chociażby zbiór opowiadań czy też tomik poezji – bo zarówno
sporo prozy, jak i poezji przewija się ostatnio przez moje notatki. Chciałabym znaleźć
w sobie tyle siły i motywacji, by te wszystkie pomysły po prostu zrealizować,
bo kiedy, jeśli nie teraz?
Życzę też sobie, bym realizowała się w pracy, bym znalazła
ten swój jedyny „cel” – póki co jestem tak zwanym korposzczurkiem, praca jaką
wykonuję podoba mi się, jest ciekawa, a ludzie, których tam poznałam, są naprawdę świetnymi osobami, ale wciąż szukam, wciąż myślę, czy to właśnie "to", czy
może chciałabym spróbować czegoś nowego – wierzę, że kolejne miesiące przyniosą
mi odpowiedzi... A w zasadzie, że sama spróbuję je odnaleźć.
A na koniec… życzę sobie tego, bym czuła się najzwyczajniej
w świecie szczęśliwa. Bym nadal miała wokół siebie kochającą mnie rodzinę,
cudownych przyjaciół oraz… bym odnalazła w końcu tą prawdziwą „bratnią duszę”,
a nie tak, jak mi się wydawało – jedynie iluzję miłości. Bo prawdziwa miłość
doda szczyptę do tej już pełni szczęścia, której każdy, a więc i ja, z nas pragnie.
Dziękuję Wam, jeżeli dotrwaliście do końca tego wpisu i tym
samym chciałabym jeszcze w dniu swoich urodzin podziękować Wam, Drodzy
Czytelnicy – za to, że byliście ze mną przez te prawie 6 lat mojego pisania. Od
tych początkowych postów, których aż sama wstydzę się czytać, poprzez wszystkie
te recenzje, muzyczne wpisy, przemyślenia, własną twórczość, aż do teraz – do
okresu, gdy tak Was zaniedbałam myśląc, że moje życie ma się kręcić wokół
jednej osoby, co nie było tego warte… Dziękuję i mam nadzieję, że jeszcze przez
jakiś czas będę Was mogła tutaj „męczyć” swoim pisaniem, o! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz, czy to pochwała czy też uzasadniona krytyka, niezwykle motywuje mnie do dalszego działania, stąd dziękuję za wszystkie pozostawione przez Was słowa! :)