Matematyczny umysł z artystyczną duszą. Matematyk z wykształcenia, aktualnie pracownik jednej z krakowskich korporacji, a z zamiłowania niespełniona pisarka i zakręcona książkoholiczka.

piątek, 19 lipca 2013

Zmiany - czyli łatwo mówić, trudniej zrobić.

Dzisiejszy artykuł chciałabym poświęcić tematowi zmian. Zauważyłam, że ludzie bardzo się ich boją. Niejednokrotnie widać, że wolimy zostać w stałym położeniu, aniżeli zrobić coś, co mogłoby odwrócić nasze życie o 180 stopni, bądź chociaż o jakąś niewielką część. Często zdarza się, że mamy plany, których boimy się zrealizować. Może to strach przed porażką, czy nieznanym, bądź też rozczarowaniem sprawia, że wolimy zostać w martwym punkcie z poczuciem, że czegoś nam brak lub coś jednak powinno być inne. Czy to podejście nie jest zbyt bierne? Przecież wszystko to, co dzieje się w naszym życiu zależy od nas samych. To my musimy zrobić jakiś krok naprzód, jeśli czujemy, że potrzebujemy zmian.
Mogą to być banały: inna fryzura, inny styl ubierania, spróbowanie posłuchania muzyki, jaka dotychczas była nam obca, a także mogą to być poważniejsze rzeczy, chociażby zmienienie naszego podejścia do niektórych spraw, czy ludzi, bądź też całkowita zmiana otoczenia. Może to egoistyczne myślenie, ale jeśli czujemy, że ktoś niemalże wysysa z nas życie i spędzanie z tą osobą czasu sprawia, że nie czujemy się naprawdę dobrze, to czemu by nie ograniczyć tych kontaktów? Nawet jeśli druga strona uważa inaczej, to my też mamy prawo decydowania o tym, z kim chcemy się widywać, a z kim nie. Czasami trzeba po prostu zapomnieć o uszczęśliwianiu innych ludzi, a powinno się zacząć od uszczęśliwienia siebie. Wiem, co mówię. Sama zawsze staram się, żeby Ci, na których mi zależy byli szczęśliwi, chociaż często zdarzało się, że mi samej pozostawała potem jedynie pustka i smutek. Stąd też wiem, że i ja potrzebuję zmian i czuję, że zaczynam je wprowadzać. Nie jestem jednak przekonana, czy na pewno dobrze robię. Mam wrażenie, że stałam się typem samotnika, który czasami po prostu ma dość ludzi wokół siebie. Jednak na dłuższą metę też nie potrafię zamknąć się w czterech ścianach, bo wiem, że jednak mam tych, którym na mnie zależy i którzy przejmują się tym, że jest mi czasami źle. Stąd dobrze, że mam kogoś, komu mogę powiedzieć o swoich obawach, a on/ona to zrozumie. Wiem, że teraz piszę pewną sprzeczność: z jednej strony dość uszczęśliwiania innych, a skupienie się na sobie, a z drugiej strony: brak ludzi też nie jest zbyt dobry i po prostu wewnętrznie czuję, iż często zdarza się, że powinnam komuś pomóc, bo przecież i o mnie się troszczą. Dobra, wyszłam trochę z ogólnego tematu i skupiłam się na własnej osobie, chociaż miałam tego na tym blogu nie robić. Miały być tu po prostu suche fakty, czy przemyślenia, a nie ja w roli głównej, tak więc przepraszam. Wracając: zmiany są potrzebne, mimo że czasami, ba! Często się ich boimy. Jednak musimy pamiętać, że i my mamy prawo do szczęścia, czy życia po swojemu. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku, ale jeśli jesteśmy przekonani, że ten kolor włosów jest odpowiedni, to zafarbujmy je. Jeśli jesteśmy przekonani, że z tego związku nic już nie da się wycisnąć, to może jednak nie ta osoba była nam przeznaczona i warto to skończyć, żeby nie ranić siebie i drugiej strony? Nie wiem - wiem jedno: z miłością nic nie przychodzi łatwo, a takie decyzje bywają trudniejsze niż wszystko. Zrobimy coś - będzie źle, nie zrobimy - też tak może być. Stąd też wiem, że może to podejście, jakie wyżej napisałam, nie zawsze przynosi pozytywne skutki. Ale w końcu od czego jest ryzyko? Bez niego nasze życie byłoby chyba zbyt jałowe, chociaż mogę się mylić, w końcu jestem tylko (lub aż) człowiekiem, a nikt z nas nie jest na tyle idealny, żeby radzić sobie z każdą sytuacją. Wiem jedno: sama tych zmian potrzebuję, począwszy od strony wizualnej, a zakończywszy na stronie związanej z własną postawą do wielu spraw jak i lekką zmianą otoczenia. Tak, znów o sobie, ale zmierzam też do tego, że z wiekiem wszystko staje się inne. Im ludzie są starsi, tym bardziej widzą, że coś co dawniej wydawało się takie świetne, dzisiaj już nie jest i warto by to zamienić na coś innego. Przecież nie jesteśmy nieomylni i nawet jeśli dana zmiana, nie wyjdzie na dobre, to i tak pogłębi nasze doświadczenie o coś nowego. Zresztą życie jest po to, by je przeżyć na swój własny sposób, a nie tylko po to by żyć monotonnie. Dlatego nie marnujmy kolejnych sekund naszego istnienia, które nie wiadomo jak długie będzie, na to, by myśleć, czy warto jakoś je ubarwić, zrobić coś innego, nawet jeśli ludzie wokół myślą inaczej, a po prostu to zróbmy. Nie mówmy, że kiedyś na pewno spróbujemy, bo to kiedyś może nigdy nie nadejść, a potem tylko będziemy sobie wyrzucać to, że gdybyśmy coś zrobili, to może życie potoczyłoby się inaczej, a my sami bylibyśmy bardziej szczęśliwi. Ale potem nie będzie już możliwości cofnąć czasu, więc cóż - nie zastanawiajmy się, lecz po prostu zmieniajmy swoje życie, jeśli czujemy, że to ma sens i że naprawdę tego chcemy. Nawet jeśli otoczenie mówi inaczej, to my mamy decydować o sobie, nie inni. Zmierzając ku końcowi tego posta: jeśli jesteśmy naprawdę w pełni, bądź chociaż w 90% pewni, że nasze życie wymaga zmian, bo ciągła rutyna nas przytłacza, nie bójmy się ich i po prostu je wprowadźmy. Od czego zacząć? Najpierw przemyślenia, co jest najważniejsze. Musimy ustalić sobie główne priorytety wedle których chcemy zacząć tworzyć coś nowego, bądź chociażby w jakimś stopniu ubarwić naszą codzienność. A następnie? Jeśli wiemy już, co jako pierwsze powinniśmy zrobić, a co jako ostatnie, nie czekajmy, lecz po prostu (powtarzane po raz któryś w tym artykule) zróbmy to, bo przecież (I znów powtarzam, ale to istotne zdanie, tak myślę) wszystko zależy od nas samych...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz, czy to pochwała czy też uzasadniona krytyka, niezwykle motywuje mnie do dalszego działania, stąd dziękuję za wszystkie pozostawione przez Was słowa! :)

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *