Matematyczny umysł z artystyczną duszą. Matematyk z wykształcenia, aktualnie pracownik jednej z krakowskich korporacji, a z zamiłowania niespełniona pisarka i zakręcona książkoholiczka.

sobota, 15 listopada 2014

Pora na kolejną recenzję... Tym razem wzruszającej, "Ostatniej piosenki".


Autor: Nicholas Sparks
Tytuł: Ostatnia piosenka
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 448
Ocena: 6/6
    Znowu troszkę mnie tutaj nie było, jednak już staram nadrabiać się ten czas. Oczywiście niemożliwym jest sprawienie, by doba miała te wymarzone 48 godzin (pisałam coś o tym w ostatnim wpisie, w jednym z pytań odnośnie LBA), ale staram się jak najlepiej wykorzystywać każdą chwilę. Muszę przyznać, że nie idzie mi tak źle, jak myślałam, że będzie, bo zostając na weekend w Krakowie, od rana poświęcałam czas nauce, a teraz w końcu znalazłam chwilę by móc coś tutaj napisać. Zastanawiałam się o czym mógłby być ten wpis, a że nie wpadłam na razie na żaden ciekawy pomysł jeśli chodzi o przemyślenia, a także mam zastój muzyczny, więc interpretacje odpadają, to postawiłam na recenzję książki przeczytanej przeze mnie już jakiś czas temu, a której to jeszcze nie opisywałam na blogu.
     Oczywiście jak to na mnie przystało, jest to historia miłosna, a wyszła spod pióra jednego z moich ulubionych autorów, jeśli chodzi o romanse, czyli Nicholasa Sparksa. Myślę, że spora część osób kojarzy tę powieść, a nawet jeśli nie, to może bardziej zna film o tym samym tytule. Jednak przechodząc już do konkretów, o jaką książkę mi chodzi? Jest to "Ostatnia piosenka" czyli naprawdę gruba, ale wciągając historia, nie tylko o miłości pomiędzy dwójką młodych osób, ale także o dorastaniu, wybaczaniu, docenianiu tego, co się ma... Myślę, że jedna z lepszych książek tego autora jaką miałam okazję przeczytać, a co do filmu - obejrzałam i też pokrótce napiszę poniżej swoje odczucia odnośnie ekranizacji a powieści.
    Główną bohaterką jest siedemnastoletnia, nieco zbuntowana Ronnie Miller, która nie potrafi znieść myśli jak ojciec mógł porzucić całą rodzinę oraz swoją karierę pianisty po czym wyjechać do niewielkiego miasteczka w Karolinie Północnej. Stąd, od paru lat nie utrzymuje z nim żadnego kontaktu, mając żal, że przez jego wybór, rodzina rozpadła się, a jej matka znalazła kogoś nowego. Dlatego w momencie, kiedy dowiaduje się, iż całe wakacje ma spędzić wraz z młodszym bratem u ojca, jest po prostu wściekła. Nie wyobraża sobie jak może opuścić tętniący życiem Nowy Jork, w którym ma przecież mnóstwo przyjaciół, na rzecz małego miasteczka Wilmington, w którym na domiar złego całe lato będzie musiała widywać ojca. Nie ma jednak zbyt wielkiego wyboru, więc zmuszona do takich, a nie innych wakacji, myśląc, że będą najgorszymi w jej życiu, nawet nie wie jak bardzo się myliła... Oczywiście od samego początku ignoruje swojego rodziciela, spokojnego pianistę, który dodatkowo wykonuje witraż dla kościoła, jaki spłonął rok wcześniej. Nie może znieść ciągłej gry jej ojca, ponieważ sama mimo ogromnego talentu, porzuciła muzykę po tym, jak jej rodzice się rozwiedli. Jednak z czasem wszystko zaczyna się zmieniać... Na jej drodze pojawia się Will - chłopak, który początkowo jest dla Ronnie typem: "mogę mieć wszystko, czego chcę", lecz kiedy poznaje go bliżej, dostrzega wiele jego zalet. Zakochują się w sobie i mimo paru dzielących ich różnic, chociażby społecznych, spędzają fantastyczne wakacje. Dziewczyna mimo początkowego chłodu w stosunku do swojego ojca, nagle zaczyna z nim rozmawiać jak za dawnych czasów i na nowo zbliżają się do siebie... Niestety nic nigdy nie jest tak kolorowe, jak mogłoby się wydawać, stąd nagle na Ronnie i jej brata (swoją drogą bardzo barwną, pozytywną postać) spada okropna wiadomość związana ze stanem zdrowia ich rodziciela, dodatkowo Will również skrywa własne tajemnicy... Jak potoczą się dalej losy rodziny Millerów oraz czy Ronnie będzie w stanie wybaczyć Willowi to, co przed nią ukrywał? O tym jednak przekonacie się jeśli sięgniecie po tę książkę, a zdecydowanie polecam - warto. Nawet jeśli nie przepadacie za historiami miłosnymi, ta, jak już zresztą napisałam wyżej, zawiera także wiele wątków o wybaczaniu, o tym, że zawsze można naprawić błędy jeśli tylko się chce, o tym, że nie zawsze to, co myśleliśmy że jest prawdą, okazuje się nią w rzeczywistości i wiele innych, ciekawych rzeczy można wynieść z tej powieści.
    Natomiast jeśli miałabym krótko opisać swoje wrażenia po obejrzeniu ekranizacji - również mi się podobała. Uważam, że Miley Cyrus, mimo że obawiałam się jej w takiej roli, to poradziła sobie bardzo dobrze, poza tym nagrała naprawdę wzruszające utwory do tego filmu. Tak samo pozostali aktorzy - dobrze dobrani tworzyli zgraną całość. Historia również jest przedstawiona dosyć szczegółowo, jednak polecam obejrzenie jej dopiero po przeczytaniu książki. Tak czy siak lubię wracać do tego filmu, a utwór "Steve's theme" autorstwa Aarona Zigmana, będący tytułową "ostatnią piosenką" sprawia, że naprawdę można się wzruszyć dodatkowo, że w filmie wiąże się z naprawdę smutnym momentem... Stąd - polecam również obejrzenie ekranizacji jeśli jeszcze jej nie widzieliście.
    Oczywiście, tradycyjnie, wrzucam parę cytatów z tej książki, które najbardziej przypadły mi do gustu, bądź miały w sobie po prostu to "coś", że chciało się je zapamiętać.

  • "Życie, uświadomił sobie, bardzo przypomina piosenkę. Na początku jest tajemnica, na końcu - potwierdzenie, ale to w środku kryją się wszystkie emocje, dla których cała sprawa staje się warta zachodu."
  • "Ludzie tak łatwo nie zmieniają upodobań. Lubią, co lubili, nawet jeśli nie rozumieją dlaczego."
  • "Miłość jest krucha i nieraz nie potrafimy jej pielęgnować. Radzimy jakoś sobie i staramy się z całych sił mając nadzieję, że to kruche uczucie mimo wszystko przetrwa."
  • "Ponieważ niedługo miały jej zostać tylko wspomnienia, chciała zgromadzić ich jak najwięcej. Zaczęła się modlić pierwszy raz od wielu lat, prosząc Boga. żeby dał jej na to czas."
  • "-Jeśli nie zamierzałeś mi powiedzieć, to po co mnie tu ściągnąłeś? Żebym patrzyła, jak umierasz?
    -Nie kochanie. Wręcz przeciwnie. Żebym mógł patrzeć jak wy żyjecie."
  • "-Myślę, że najpierw powinnaś z nim porozmawiać.
    -Z kim?
    -Z Willem. Pamiętasz jak wczoraj przeszliście razem obok domu? Gdy stałem na ganku? Patrzyłem na ciebie i myślałem jak naturalnie wyglądacie ze sobą.
    -Nawet go nie znam - odparła Ronnie ze zdziwieniem i podziwem jednocześnie.
    -Może i nie. - uśmiechnął się i na jego twarzy pojawiła się czułość - Ale ja znam ciebie. I byłaś wczoraj szczęśliwa.
    -A jeśli on nie zechce ze mną rozmawiać? - jęknęła.
    -Zechce.
    -Skąd wiesz?
    -Bo widziałem, że i on był szczęśliwy."
  • "W końcu zrozumiał, że Bóg jest wszędzie, zawsze, że dostrzegają go wszyscy i w tym samym czasie. Bóg był z nim w warsztacie, gdy pracował z Jonah nad witrażem; towarzyszył mu w tych tygodniach, które spędził z Ronnie. Był obecny tu i teraz, gdy córka grała mu ich ostatnią piosenkę, ostatnią piosenkę, którą mieli wysłuchać razem. Z perspektywy czasu zachodził w głowę, jak mógł przeoczyć coś tak niewiarygodnie oczywistego. Bóg, zrozumiał nagle, jest miłością w najczystszej formie i w tych ostatnich miesiącach spędzonych z dziećmi czuł Jego dotyk, tak jak słyszał muzykę, która wydobywała się spod palców Ronnie."
    I tym oto akcentem, kończę dzisiejszy wpis, a wraz z nim recenzję naprawdę wciągającej, wzruszającej, pięknej książki autorstwa Nicholasa Sparksa. Jeszcze raz zachęcam Was do sięgnięcia po tę powieść, bo warto, a jeśli już naprawdę nie będziecie w stanie przebrnąć przez tą dość sporą liczbę stron, to obejrzyjcie chociaż film. 
      Niedługo znów postaram się coś napisać, chociaż jak to u mnie bywa - czas goni z wieloma rzeczami i nawet kiedy nie wiem jak bardzo chciałabym wszystko ogarnąć, nie zawsze jest to możliwe. Jednak będę próbować napisać coś nowego w przeciągu paru dni. Póki co - trzymajcie się! 

Zdjęcie okładki znalezione: tutaj.

5 komentarzy:

  1. Lubię książki tego autora, więc pewnie skuszę się na przeczytanie i tej (:
    Fajna recenzja ;)

    http://diyworldd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Film oglądąłam, strasznie wzruszający :')

    Dodasz komentarz? Będzie mi bardzo miło. :)
    malinowe-ciasto.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest jedyna książka w mojej historii, przy której płakałam. Czytałam ją bardzo dawno i nie wiem, czy teraz też by mi się tak podobała, ale zostanę przy dobrych wspomnieniach. Obecnie chyba żadna książka nie jest w stanie zmusić mnie do płakania.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    PS: Nie jestem zbyt dobrą czytelniczką blogów innych, a tym bardziej rzadko komentuję, ale czasami wpadam. Choć nie tak często jakbym chciała :/ Czas nie pozwala...

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz, czy to pochwała czy też uzasadniona krytyka, niezwykle motywuje mnie do dalszego działania, stąd dziękuję za wszystkie pozostawione przez Was słowa! :)

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *