Autor: Nicholas Sparks
Tytuł: List w butelce
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 328
Ocena: 5/6
|
Po przyjeździe do domu na święta postanowiłam posprzątać sobie troszkę półki, m.in. te, w których trzymam książki różnego rodzaju i tym samym natknęłam się na jedną, jaką to przeczytałam nie tak dawno, lecz nie wiem dlaczego nie dokonałam jej recenzji na blogu. Może nie chciałam mieć nadmiaru historii miłosnych, na dodatek takich, które wyszły spod pióra tego samego autora? Nie wiem... Jednak prawda jest taka, że nic nie poradzę na fakt, że ciągnie mnie właśnie do romansów i to jeszcze w wykonaniu Nicholasa Sparksa. Dlatego dzisiaj chciałabym krótko opisać/dokonać recenzji jednej z jego książek, na podstawie której (jak zresztą większości) powstał chyba nawet film. Osobiście nie oglądałam, może kiedyś się na niego skuszę. Natomiast przechodząc już do konkretów, chodzi mianowicie o "List w butelce". Jest to historia o wielkiej miłości, związanej poniekąd z przeznaczeniem, ale także o tym, że życie nie zawsze jest tak kolorowe jakbyśmy chcieli. To jednocześnie opowieść o zaufaniu, nadziei, przebaczaniu, próbie odnalezienia prawdziwego szczęścia, ale także o tym, że czasami trzeba po prostu zostawić przeszłość za sobą.
Wszystko zaczęło się od butelki... Główna bohaterka książki Theresa Osborne - prosperująca dziennikarka, samotnie wychowująca dwunastoletniego syna, po tym, gdy jej mąż odszedł do innej kobiety, spędza nadmorskie wakacje nad zatoką Cape Cod. Któregoś dnia, podczas porannego biegu, natrafia ona na butelkę, a w niej na list, który skuszona ludzką ciekawością postanawia przeczytać. Zaczynający się słowami "Moja najdroższa Catherine, tęsknię za Tobą..." zlepek słów wywołuje w kobiecie ogromne wzruszenie i sprawia, że jest zaintrygowana historią tak bardzo oddanych sobie osób. Po namowach przyjaciółki, postanawia opublikować list na łamie swojej rubryki, oczywiście nie podając imion bohaterów. Od tego momentu jej życie zaczyna powoli wywracać się do góry nogami. Nie dość, że wiele kobiet dziękuje jej za publikację tak wzruszającego tekstu, a co się z tym wiąże - postać Theresy staje się coraz bardziej popularna i rozpoznawalna, to dodatkowo napływają do niej telefony od najróżniejszych osób, a część z nich twierdzi, że znalazła podobne butelki z pięknym, miłosnym wyznaniem mężczyzny imieniem Garret... Kobieta postanawia odnaleźć człowieka, który kochał tak mocno i mimo wielu trudności udaje jej się spotkać z autorem listów. Pomiędzy ich dwójką zaczyna iskrzyć, jednak Garret nadal nie może do końca pogodzić się z przeszłością... Czy Theresa odnalazła w końcu swoją prawdziwą miłość, po tym jak przez długi czas próbowała wyleczyć swoje zranione, zdradą męża, serce? Czy mężczyzna pogodził się z wydarzeniami jakie miały miejsce parę lat wcześniej i w końcu ruszył naprzód? A może jednak z tego uczucia tak naprawdę nic więcej się nie rozwinęło, a przyniosło ono jedynie szereg rozczarowań? Na te wszystkie pytania znajdziecie odpowiedź w książce "List w butelce" jeśli tylko zechcecie po nią sięgnąć, a polecam - warto, zwłaszcza, jeśli ktoś uwielbia historie miłosne.
Nie umiem powiedzieć dlaczego tak często czytam Sparksa, ale wydaje mi się, że historie jakie tworzy na tych parunastu stronach swoich książek są naprawdę wyjątkowe. Każda niesie ze sobą jakieś przesłanie, oczywiście wszystkie związane są z miłością, czyli uczuciem, które każdy z nas pragnie czy się do tego przyznaje czy też nie, to bez miłości nie ma niczego... "List w butelce" jest wzruszającą opowieścią o dwójce ludzi po przejściach, którzy zmagają się z przeszłością, jednocześnie sami nie wiedzą czego tak naprawdę do końca chcą, a jednak to, co ich łączy to jakiś rodzaj prawdziwego uczucia. Czyżby to było przeznaczenie, o ile ono w ogóle istnieje? Sęk w tym, że faktycznie między nimi zaczęło iskrzyć. Jeśli spodziewacie się jedynie tkliwej historii, muszę od razu uprzedzić Was, że do końca ostatnich stron nie będziecie pewni co tak naprawdę się wydarzy i z niecierpliwością będziecie przekładać kolejne kartki, aż nastanie koniec i jeszcze przez chwilę znajdziecie się w świecie wykreowanym przez Sparksa. Podczas całego procesu czytania, na waszych twarzach niejednokrotnie zagości uśmiech, ale także możliwe, że z oczu popłynie łza wzruszenia. To piękna historia, zresztą jak już napisałam wyżej - podobnie jak większość książek tego autora - wyjątkowa na swój własny sposób. Szczerze ją polecam, mi się osobiście spodobała i chętnie kiedyś jeszcze raz do niej wrócę, zwłaszcza, że posiadam swój własny egzemplarz (swoją drogą muszę zacząć omijać chyba księgarnie, bo to kończy się kiepsko dla mojego budżetu ;D). Co więcej mogłabym dodać? Chyba jedynie cytaty, zresztą tradycyjnie dodawane przeze mnie do każdej recenzji jakiejkolwiek książki. Stąd i tym razem nie mogło być inaczej, dlatego poniżej przedstawiam krótką listę tych fragmentów jakie najbardziej chwyciły mnie za serce.
- "Prawdziwa miłość to rzadki skarb, a tylko ona nadaje życiu sens."
- "Nic, co ma jakąś wartość, nie jest łatwe. Pamiętaj o tym."
- "Była dla niego wszystkim. Wystarczyło jej spojrzenie, by poczuł, że na świecie znowu zapanował porządek. Kiedy się uśmiechnęła... Boże, nie umiał tego znaleźć u nikogo innego..."
- "Nocą, gdy jestem sam, wzywam Cię, a w chwili gdy mój ból staje się największy. wciąż znajdujesz drogę. by do mnie wrócić. "
- "W świecie, który rzadko rozumiem, wieją wiatry przeznaczenia. Zrywają się wtedy, kiedy tego najmniej oczekujemy. Czasem szarpią nas z wściekłością huraganu, czasem jedynie owiewają nasze policzki. Jednak nie można lekceważyć ich istnienia."
- "Bez Ciebie jestem zagubiony. Pozbawiony duszy, dryfuję bez domu; samotny ptak, który nie ma dokąd odlecieć. Jestem wszystkim i jestem niczym."
- "Kiedy słucham szumu oceanu, wydaje mi się, że to Twój szept.
To już wszystko jeśli chodzi o dzisiejszą recenzję. Może i jest krótsza niż zazwyczaj, jednak tak czy siak starałam się oddać charakter tej książki nie zdradzając zbyt wielu szczegółów. Mam nadzieję, że czytało się to całkiem przyjemnie, a także iż zachęciłam Was do sięgnięcia po tą książkę... Oczywiście rozumiem, że gusta są różne, ale jeśli przepadacie za historiami miłosnymi, a jeszcze nie słyszeliście o "Liście w butelce" to myślę, że święta i ten czas wolny jest dobrą okazją by umilić sobie grudniowe wieczory jakąś wciągającą, pełną miłości i lekko wzruszającą, lekturą.
Tak jak zapewniam, mam nadzieję, że 24 grudnia uda mi się opublikować opowiadanie, chociaż co prawda jeszcze muszę je raz przeczytać i zobaczyć czy niektóre fragmenty nie wymagają jakiejś poprawy, a nie mam na to niestety tak wiele czasu... Ale jak napisałam na początku - bywam naprawdę uparta, zawzięta, wiec dam radę i tym razem. Póki co - trzymajcie się!
Zdjęcia okładki znalezione: tutaj.
Romanse to niestety kompletnie nie moja bajka, dlatego prawdopodobnie nigdy nie sięgnę po Sparksa. No ale przecież nigdy nie mów nigdy ;)
OdpowiedzUsuńsklep-z-pamiatkami.blogspot.com
Oj uwielbiam romanse:)))
OdpowiedzUsuńhttp://xmaalw.blogspot.com
Sparks to zdecydowanie mistrz w wyciskaniu łez. Też lubię jego książki! Filmy na ich podstawie też są całkiem fajne :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńwww.gadulec.me
Przeczytałam Sparksa "Pamiętnik" no i nie mogę powiedzieć, że mi się podobało, toteż po żadne inne jego dzieło raczej nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o romanse to Sparks jest mistrzem :)
OdpowiedzUsuńhttp://wierze-w-cieplo-dni.blogspot.de