Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, iż moje opowiadanie spotka się z tak wieloma pozytywnymi komentarzami i nie chodzi mi nawet o te na blogu (za które tak czy siak bardzo dziękuję!), ale także otrzymywane od paru znajomych. Dało mi to naprawdę dużą motywację do tego by w końcu stworzyć jakąś nową, dłuższą formę. Problemem jedynie bardzo często jest brak czasu, zwłaszcza, że powinnam w końcu zabrać się za naukę, bo kolokwia i zaliczenia czekają, a od lutego maraton egzaminów... Ach, ta moja matematyka. Ale spokojnie - wierzę, że dam radę, a także iż z Nowym Rokiem parę moich celów zostanie osiągniętych, jednak ten temat zostawię sobie na inny wpis. Właściwie to tak drogą wstępu, natomiast sama powinnam przejść już do konkretnego tematu dzisiejszego postu.
Jakiś czas temu na blogu pojawiały się artykuły z serii "still love - czyli niedzielna piątka", jednak któregoś dnia ślad o nich zaginął... Wszystko przez nadmiar obowiązków i zajęć, ale także zbyt rozbudowanego życia "poza nauką", które to pojawiły się wraz z rozpoczęciem nowego roku akademickiego. W wakacje miałam na to naprawdę sporo czasu i nie zaniedbywałam tych wpisów, a później... wyszło jak wyszło. Jednak dzisiaj wracam do Was z piątką ulubieńców - jest to można by rzec, że taki jednorazowy wyskok, przynajmniej jak na razie. Natomiast myślę, że co jakiś czas jednak te piątki będą powracać - może wbrew założeniu, że miały być co tydzień, ale postaram się je pisać, zachowując oczywiście tą zasadę, że ma być to niedziela.
Co prawda, jest już po świętach, ale z drugiej strony nadchodzą następne - Boże Narodzenie przeminęło, lecz czeka nas jeszcze Nowy Rok, a jak dla mnie te "zimowe święta" są długie bez względu na to, że jest pomiędzy nimi jakaś przerwa. Dlatego dzisiejszym tematem piątki ulubieńców będzie... to, co właśnie lubię w świętach Bożego Narodzenia i towarzyszącym im czasem związanym z Sylwestrem i Nowym Rokiem. Tak, tak, zdaję sobie sprawę z tego, że patrząc na ilość tych świątecznych wpisów typu "moja wigilia", "jak spędzam święta" itp. macie już pewnie dość jednego i tego samego tematu. Osobiście też nie przepadam za takim natłokiem wpisów związanych z konkretnymi wydarzeniami (już mnie mdli na widok artykułów wychwalających "Zniszcz ten dziennik" jednak ponarzekałam na to w którymś wpisie więc nie będę się powtarzać jakie to dla mnie irytujące), jednak święta... to jest czas, który uwielbiam, więc tym razem podążam za tłumem i sama tworzę u siebie coś związanego z tym pełnym klimatu okresem roku. Zapraszam zatem do lektury!
1. Święta = Czas wolny
Tak, tak, wiem, że wiele osób powiem mi, iż to nie do końca jedynie czas wolny, bo przecież przed świętami trzeba zrobić mnóstwo rzeczy. A to posprzątać (co swoją drogą nieco mnie rozwala, to wielkie "przedświąteczne porządkowanie" i pisałam o tym w tamtym roku na blogu. W końcu jeśli sprząta się cały czas, to po co nagle robić generalne porządki? Tak jakbyśmy cały rok żyli w bałaganie... Dziwne), a to iść na zakupy (tutaj kolejny paradoks: wszystko na ostatnią chwilę. Takim rzeczom zarówno ja, jak i moja rodzina mówimy zdecydowane NIE i co tylko da się kupić wcześniej, robimy to co najmniej parę dni przed Wigilią), a to pomóc w pieczeniu tych wszystkich słodkości, gotowaniu... A jednak dla mnie to właśnie chwila oddechu, nabrania sił na to, by później powrócić do tej codziennej, szarej rzeczywistości w pracy czy szkole/uczelni.
Oczywiście, że bez tych przygotowań się nie obejdzie, ale potem? Głównie te dwa dni (25 oraz 26 grudnia) to czas odpoczynku, zapomnienia o problemach, skupienia się natomiast na swoich bliskich, sobie, wspólnym spędzaniu czasu. Wiem, że niektóre zawody wymagają pracy nawet w te dni (chociażby lekarze, pielęgniarki mają swoje dyżury i nie ma uproś, trzeba to trzeba), ale większość z nas święta ma właśnie takim czasem wolnym od wszelkich obowiązków. Zdecydowanie najlepiej mają uczniowie i studenci (wiem coś o tym), bo dla nich jest to naprawdę długi okres czasu, gdyż chociażby w tym roku "chillout" trwa aż do 7 stycznia. Jednak i dla pracujących to najpierw wspomniane dwa dni, później przecież jeszcze Nowy Rok... Zawsze to chwila oddechu.
Dla mnie ten okres roku jest naprawdę potrzebny. Na przykład teraz mogę powiedzieć, że jestem mega wypoczęta i zdaję sobie sprawę z tego, iż nie mogę zmarnować całych tych ponad dwóch tygodni wolnego, więc od jutra zamierzam zabrać się za porządną naukę, ale jednak te parę dni było dobrych, spędzonych tak jak chcę, a nie tak jak muszę i nawet te przedświąteczne przygotowania nie zepsuły mi nastroju.
2. Rodzinna atmosfera (świętowanie, kolędowanie, pasterka)
Myślę, że powinnam była o tym napisać już nawet w pierwszym punkcie, ale właśnie - podkreślam, że w piątkach tak naprawdę kolejność jest przypadkowa, a nie konkretnie hierarchiczna. To, co wiąże się ze świętami i tym czasem wolnym to fakt, że możemy spędzić go w rodzinnej atmosferze. Uwielbiam, gdy podczas wigilijnej kolacji, wszyscy razem łamiemy się opłatkiem mówiąc sobie naprawdę szczere życzenia (tutaj dla wyjaśnienia: Wigilię spędzamy jedynie we czworo, wiem natomiast, że w wielu rodzinach jest tak, że wszyscy spotykają się np. u babci i jest to totalny tłum ludzi, co myślę, że też ma swój klimat), potem wspólnie zasiadamy do stołu, a później rozmawiamy, oglądamy coś czy słuchamy kolęd, bądź próbujemy je śpiewać (a swoją drogą kolędy też lubię). Nie może zabraknąć także pójścia na pasterkę. Skoro i tak najczęściej nie kładę się spać przed północą to dlaczego raz do roku miałabym nie pójść na tą nocną mszę, zwłaszcza, że jestem osobą wierzącą? No właśnie. Tak samo w Boże Narodzenie najczęściej odwiedzamy babcię, a w tym roku w tzw. Drugi Dzień Świąt nas odwiedziła siostra mamy z rodziną, do tego też jej chrześnik i było naprawdę świetnie móc razem porozmawiać, pośmiać się - uwielbiam takie chwile.
Wydaje mi się, że właśnie ta rodzinna atmosfera jest najważniejsza. Wiecie, gdy tak czytałam wiele wpisów dotyczących świąt, najczęściej "moja lista świątecznych życzeń" i tym podobnie, gdzie ludzie pisali co też chcieliby dostać pod choinkę, to pomyślałam sobie, że ja tak naprawdę nie chcę niczego materialnego, a jedynie pragnę spędzić te święta w ciepłej, rodzinnej atmosferze. I wiecie co? Tak było i uczyniło mnie to o wiele szczęśliwszą niż multum prezentów. Oczywiście i one się pojawiły, ale raczej w formie "kupię sobie, co będę chciała" ;), jednak nie są najważniejsze. Dużo ludzi o tym niestety zapomina, dla nich czas świąt to tylko zabieganie, prezenty, bo przecież muszą być i to najczęściej bardzo drogie i modne (a pamiętam że dawniej super było dostać pluszowego misia, nikt nie wiedział co to telefon komórkowy, a co dopiero te wszystkie obecnie różne gadżety jak tablety itp.). Przez to zatracają prawdziwą magię, która związana jest z tym rodzinnym przebywaniem.
A u Was jak wygląda Wigilia, a także kolejne dni świat? Odczuwacie zazwyczaj tą atmosferę? Chętnie poczytam o tym w komentarzach, jeśli tylko chcecie się tym podzielić.
3. Ubieranie choinki + świąteczne dekoracje
Nigdy z tego nie wyrosnę. Uwielbiam ubierać choinkę. Zawieszać mnóstwo pięknych bombek, na wierzch swojej kłaść piękną kokardę, obtaczać drzewko mnóstwem światełek i łańcuchów, a potem po prostu siedzieć sobie w salonie jedynie przy blasku tych wspomnianych już, światełek i np. pisać. Genialne. I w tym roku wspólnie z młodszym bratem stroiliśmy nasze (niestety tak się składa, że sztuczne, a wiem, że jednak żywa choinka dodaje jeszcze większego klimatu) drzewko - mnóstwo pięknych bombek, oczywiście mam parę swoich ulubionych, ale wszystkie sprawiają, że jest magicznie, do tego nie może nigdy zabraknąć cukierków (najlepiej takich, które są pyszne, chociaż wtedy istnieje ryzyko, że szybciej znikną z tej choinki ;D), a w tym roku dodatkowo upiekłam wraz z mamą pierniczki, które później z bratem udekorowaliśmy cukrowymi pisakami i zawiesiliśmy na naszym drzewku. Nie zabrakło także światełek i łańcuchów, a całość jest świetna. Nawet teraz piszę sobie artykuł właśnie przy blasku bijącym od choinki.
Co więcej, uwielbiam robić świąteczne dekoracje - pięknie pachnące świece poukładane w domu tak, by nie było jarmarkowo, a z klasą, pomarańcza z dodatkiem goździków i czerwonej, idealnie pasującej do świątecznego okresu, wstążki... Bardzo lubię bawić się w robienie tych dekoracji, układanie tych wszystkich rzeczy w różnych miejscach. Kuchnia - jakaś tam świeczka w kształcie choinki na półce, obtoczona perełkami, które wyglądają na niej jak łańcuch, w salonie na stole - akurat w tym roku widnieje piękna, szklana (co prawda kupiona) choinka - świecznik. Oczywiście nie zabrakło też wspomnianej, pachnącej świętami pomarańczy. No cóż, lubię po prostu tworzyć taki niecodzienny klimat, bo czemu by nie?
Marzy mi się, by dzięki pięknie ustrojonej choince oraz wszelkim innym dekoracjom, dodawać nieco klimatu świętom i myślę, że jak tylko będę mogła to będę to robić co roku. Myślę, że poniekąd to hm, wyczucie piękna mam po swojej mamie, ona też uwielbia takie rzeczy. Również jeśli kiedyś przyjdzie czas by wyprowadzić się z domu rodzinnego, to i w swoim własnym nie zapomnę o tym by wprowadzać taką magiczną atmosferę.
4. Pieczenie i gotowanie
Jako, że kiedyś pisałam iż uwielbiam gotować, myślę, że ten punkt nie jest wielką niespodzianką. Co do pieczenia, nie jestem aż taką fanką, jednak mam swoje "rzeczy", za które się zabieram. Są to oczywiście wspomniane wyżej pierniczki (pyszne, korzenne, a że uwielbiam zapachy i smaki orientalne, z kolei cynamon mogłabym dodawać do wszystkiego, to nie mogło ich zabraknąć) - część z nich poszła na choinkę, druga część została praktycznie zjedzona. To, co również lubię robić to muffiny różnego rodzaju, tym razem były to bananowe z kawałkami czekolady... mniam! Z kolei moja mama piecze świetne ciasta, więc jej zostawiłam resztę pola do popisu. ;) Nie mogło zatem zabraknąć chociażby makowca - kolejnego przysmaku, który przynajmniej mi kojarzy się własnie z Bożym Narodzeniem.
Natomiast jeśli chodzi o gotowanie, wigilijną kolację w większości chciałam przygotować sama. Jednak jako, że z mamą mam bardzo dobry kontakt, robiłyśmy to razem. Stąd na świątecznym stole nie zabrakło tego co zwykle: barszczu z uszkami, które uwielbiam za grzybowy farsz, tradycyjnej zupy z kapusty i grzybów (kocham grzyby, tak, tak, tak!), ryby, tym razem zrobionej nieco inaczej, bo wynalazłam świetny przepis, a że lubię eksperymenty, to spróbowałam i nie żałuję, kutii (coś na słodko przecież też musi być, lecz przepis znaleziony gdzieś w internecie nieco zmodyfikowałam) i wielu innych potraw. Dla mnie ten czas spędzany w kuchni podczas świąt nie jest męczący, a wręcz przeciwnie - bardzo to lubię. Nie dość, że mogę sobie poeksperymentować, to uczę się wielu rzeczy, które przecież mi się przydadzą.
Nie wiem jak Wy - czy sami coś sobie kucharzycie czy też bawicie się w cukierników, czy jednak te rzeczy nie są dla Was, ale osobiście polecam zrobienie czegoś samemu - to świetna satysfakcja gdy widzę, że komuś smakuje potrawa przeze mnie zrobiona czy ciasto jakie upiekłam, no dobra, poprawka - ciastka jakie upiekłam, haha.
5. A po świętach... drugie święto!
Czyli wspomniany już we wstępie - Nowy Rok. To też przecież okres wolny od pracy, w końcu wchodzimy już w kolejny rok, rzecz jasna po pełnym zabawy (lub nie) Sylwestrze. Dlaczego to lubię? Otóż wiadomo - Sylwester to okres, gdy mogę hm, poimprezować. Chociaż nie zawsze to się udaje, bo chociażby na obecną chwilę nadal nie jestem pewna co będę robić i obawiam się, że skończy się na spędzeniu tego wieczór wraz z którąś ze stacji telewizyjnych. To byłoby lekko przykre, lecz z drugiej strony nawet jeśli zostanę w domu - będzie rodzinnie, a potem zrobię coś kreatywnego dla samej siebie. Natomiast Nowy Rok to czas, w którym ludzie często coś sobie postanawiają, co swoją drogą zbyt szybko rzucają później w kąt, a jednak... mimo że to powinno drażnić, to lubię ten czas, bo mogę obrać sobie jakieś kolejne cele.
Tak i w tym roku, wkrótce zamierzam zrobić podsumowanie tego, co udało mi się zrobić, ale także swoich popełnionych błędów, by wynieść z nich jakieś wnioski na przyszłość, a także chcę stworzyć nową listę, ale nie tyle postanowień co konkretnych celów. Z tymi postanowieniami jest tak, że zwykle mówimy, iż od Nowego Roku robimy to czy tamto bądź rzucamy np. jakieś nałogi, a okazuje się, że szybko rzucamy, ale nie wspomniane nałogi, ale te nasze próby zmian w kąt. Natomiast cel - konkretny, z określonym czasem na realizację i np. nagrodą, którą zrobię sobie po jego wykonaniu będzie motywować do prawdziwego działania, zrobienia tego, co sobie zaplanuję i nie ma, że boli. Upór będzie tutaj potrzebny, ale jeśli się chce, to da się radę.
Myślę, że jednak co do tych celów i jeszcze tematu Nowego Roku powrócę za parę dni, bo mam pomysł na pewien wpis, ale chciałam pokrótce chociaż o tym napisać w dzisiejszej piątce, bo też to nadchodzenie nowego roku jest czymś, co lubię. Więc zastanówcie się i Wy nad tymi swoimi planami jak i podsumowaniem działań w 2014 roku, polecam zrobienie czegoś takiego. ;)
To już wszystko jeśli chodzi o dzisiejszą piątkę. Mam nadzieję, że Wam się spodobała i jej, jak na razie jednorazowy, powrót był dobrym pomysłem. Po prostu jakoś ten świąteczny okres, a także większa ilość czasu wolnego natchnęła mnie do zrobienia tej listy ulubieńców. Starałam się opisać wszystkie punkty w miarę wnikliwie, ale też tak, by nie zanudzić i podkreślam raz jeszcze - mam nadzieję, że mi się to udało. Co prawda znalazłabym jeszcze mnóstwo innych rzeczy, które uwielbiam w tym czasie, jakim są święta, jednak nadejdą kiedyś znowu, więc i może (o ile ten blog nadal będzie istnieć, a postaram się by tak było), wtedy powrócę do innych ulubionych rzeczy.
Niedługo, jak wspomniałam w ostatnim punkcie, postaram się tutaj napisać i będzie to związane właśnie z tymi celami, a także podsumowaniem przemijającego już roku, natomiast w nowym znów pojawiać będą się różnego rodzaju wpisy: czy to recenzje, interpretacje, czy też felietony i... opowiadania. Powinnam te ostatnie jakoś nadrobić, zdecydowanie. Póki co - trzymajcie się!
P.S. Wiem, że powinno znaleźć się w tym wpisie parę zdjęć mających związek z tym świątecznym okresem, ale niestety nie miałam jednak aż tyle czasu by je zrobić, a ten temat był nieco spontaniczny. Z kolei nie przepadam za tymi znalezionymi w internecie, wolę własne. Stąd - przepraszam, że tylko sam tekst mimo iż zdjęcia by tu pasowały.
Hahaha, "Zniszcz ten dziennik" :D Też strasznie mnie to irytuje. A może po prostu tego nie rozumiem? No bo jak można wydać 30-40 zł na coś, co i tak się potem zniszczy? To może lepiej zniszczyć tę gotówkę? :P
OdpowiedzUsuńA co do głównego tematu postu... U mnie na święta jest podobnie :p W tym roku w ogóle było hitowo, okazało się, że nie mamy większości potrzebnych produktów do zrobienia potraw wigilijnych, więc było latanie po sklepach na ostatnia chwilę i oczywiście stanie w tych długich kolejkach. No, ale się opłaciło, jedzenia było pełno, a jakie pyszne! :D
A co do kolęd - ja np. za nimi nie przepadam. Czasami lubię ich sobie posłuchać, ale jak trafię na jakąś wybujałą wersję a la Edyta Górniak albo Mietek Szcześniak (który jest cudowny, ale jeżeli chodzi o kolędy, już nie :D), to szczerze mi się tego odechciewa :P Chyba lepiej jest je śpiewać i grać :)
Fajny post, tak w ogóle. Miło jest poczytać o świętach, tym bardziej teraz, kiedy już ich nie ma. A szkoda. Niby jest jeszcze sporo wolnego, ale to bardzo szybko minie i trzeba będzie wrócić do rzeczywistości.. :(
Dokładnie - to tak, jakby zniszczyć gotówkę, za którą się kupiło ten marny dzienniczek. ;D
UsuńTo dobrze, że święta się udały, a co do kolęd - dokładnie, za jakimiś aranżacjami bardzo wybujałymi też nie przepadam. ;)
Niestety również przeraża mnie fakt, że to wolne zbyt szybko minie, a mam tyle rzeczy do ogarnięcia, że nie wiem od czego zacząć haha. Ale nie ma co się smucić - trzeba się pocieszać, że trochę czasu spędzimy w tej "rzeczywistości" i znów nadejdą ferie! Chociaż u mnie - im szybciej zdam sesję, tym będę mieć dłuższe, ech.
Pozdrawiam :)
Też lubię ubierać choinkę, ale często zaplątuję się w te wszystkie łańcuchy i światełka. I to już psuje mi tą frajdę... Co do "Zniszcz ten dziennik" z jednej strony to książka dla tych, którzy mają jakieś przygnębienia i nie chcą wyżywać się na ludziach... Przynajmniej ja to tak odbieram. Ale gdy ktoś chce mieć tą książkę tylko dla like na instagramie to bezsensu ♥
OdpowiedzUsuńhttp://blantt99-bloq.blogspot.com/
Tak, wiadomo, że komuś może ona się hm, podobać, ale i tak wydaje mi się, że większość osób posiada ją, bo to takie "modne".
UsuńPozdrawiam! :)
To prawda że jest teraz wysyp "Zniszcz ten dziennik". Jeszcze kilka tygodni temu o nim nawet nie słyszałam a teraz słyszę cały czas;p
OdpowiedzUsuńCo do choinki to też uwielbiam ja ubierać, zawsze to robię! ;> Jednak jak przyjdzie mi się bawić 2h z przyczepianiem nitek do cukierków to już nie tak ciekawie ;p
http://cytrynkacowartoobejrzec.blogspot.com/
U mnie akurat najczęściej mama przyczepia nitki, na szczęście! :D
UsuńPozdrawiam!
U mnie na wigilii jest 5 osób. Tak samo jak ty lubię dodawać elementy świąteczne w różnych częściach domu to dodaje magicznej atmosfery :)
OdpowiedzUsuńCo do ubierania choinki - u mnie zabrakło tylko cukierków, ale to przez moje lenistwo :)
Ogólnie ciekawy wpis, miło się go czytało :)
Dziękuję, pozdrawiam! :)
Usuńzgadzam się z tym, że przez prezenty zatraca się ta całą magia świat, przebywanie z rodziną itd.. ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Na maturze będę zdawała rozszerzoną geografię i może angielski :)
O, geografia - nieźle, sama mimo profilu mat-geo-ang nie zdecydowałam się na nią. ;)
UsuńPozdrawiam!
Ciekawy post, skłonił mnie do przemyśleń:) Ładny wygląd!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://pozytywne-by-zuza.blogspot.com/
Dziękuję! :)
Usuńjuz nie denerwuje ten szal na zniszcz ten dziennik !:/
OdpowiedzUsuńdorey-doorey.blogspot.com
Dokładnie - za dużo tego. ;)
UsuńPozdrawiam!
Ciekawy post! ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńFajny post :) miło się czyta :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
http://kat-von-rose.blogspot.com/
Dziękuję i pozdrawiam! :)
UsuńNienawidze tego głupiego "Zniszcz ten dziennik", po prostu jak widze kolejny z 438548354 postów o nim to nerwy mnie biorą.
OdpowiedzUsuńhttp://luuvmy.blogspot.com/
Mam podobnie, zwłaszcza gdy ktoś nazywa to "książką".
UsuńPozdrawiam! :)
Z tym znisz ten dziennik to teraz jest na to moda, nic nie poradzisz. A z tymi prezentami masz racje. Mlodsie nie kojarza wigilli jako ze przyjsce pana jezusa. Tylko ze prezenty.
OdpowiedzUsuńjurkowa-blog.blogspot.com
Hej! Nominowałam Cię do Liebster Blog Award! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale nie wiem czy z racji ciągle uciekającego czasu, dam radę wziąć w tym udział. Nie mniej - bardzo mi miło! :)
UsuńBardzo ciekawy post .
OdpowiedzUsuńŻyczę ci udanej zabawy sylwestrowej i szczęśliwego nowego roku
http://pauline-memories.blogspot.com
Ja też uwielbiam atmosferę w czasie świąt i to że mogę spędzić je z rodziną :)
OdpowiedzUsuńCiekawy posta
ps. Szczęśliwego nowego roku :*
Pozdrawiam i zapraszam do mnie INNA
http://happy1forever.blogspot.com/
Dziękuję i wzajemnie - dużo szczęścia w Nowym Roku! :)
UsuńUwielbiam Święta i co roku żałuję, że tak szybko mijają i trzeba czekać do kolejnych. Zdecydowanie w czasie Świąt najważniejszy jest czas spędzany z rodziną, bo zazwyczaj ma się go nie wiele, a w tym okresie można na chwilę się zatrzymać i pobyć z bliskimi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
www.sagneska.pl
Bardzo ładny blog :) Zapraszam też do siebie :)
OdpowiedzUsuńwww.angelikasalus.blogspot.com