"-Skończ już, kur*a, histeryzować.
-Jak mam nie histeryzować? - Królik spojrzała na matkę. - Przecież, kur*a, umieram!
-W sumie racja. - Molly nie potrafiła powstrzymać śmiechu.
Córka zmierzyła ją spojrzeniem i również zaczęła się śmiać. Chichotały tak długo, aż rozbolały je brzuchy, choć w sumie nie było w tym nic zabawnego. Potem się rozpłakały, pośmiały jeszcze trochę i znów zaczęły płakać..."
-Jak mam nie histeryzować? - Królik spojrzała na matkę. - Przecież, kur*a, umieram!
-W sumie racja. - Molly nie potrafiła powstrzymać śmiechu.
Córka zmierzyła ją spojrzeniem i również zaczęła się śmiać. Chichotały tak długo, aż rozbolały je brzuchy, choć w sumie nie było w tym nic zabawnego. Potem się rozpłakały, pośmiały jeszcze trochę i znów zaczęły płakać..."
Autor: Anna McPartlin Tytuł: Ostatnie dni Królika Wydawnictwo: HarperCollins Polska Liczba stron: 400 Ocena: -6/6 |
Jakiś czas temu odwiedziłam bibliotekę i cóż - nie mogłam się oprzeć wielu dostępnym tam książkom. Tym samym, gdy tylko zobaczyłam tytuł "Ostatnie dni Królika" autorstwa Anny McPartlin nie wahałam się ani chwili, by ją wypożyczyć. Swego czasu spotkałam się z wieloma pozytywnymi opiniami o tej historii, dlatego też chciałam sama przekonać się jakie wywrze na mnie wrażenie. Miałam nawet w planie przeczytać ją wcześniej niż "Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu", ale cóż - wyszło, jak wyszło. Jednak być może dzięki wspomnianemu tytułowi, wiedziałam już, jakiego stylu powinnam spodziewać się po autorce. I wiecie co? Okazało się, że "Ostatnie dni Królika" wzruszyły mnie tak samo mocno, jak druga książka Anny McPartlin. To opowieść, która wywołuje łzy, ale też sporą dawkę śmiechu. Piękna, emocjonalna historia o tym, jak kruche jest ludzkie życie i pokazująca, że czasami walcząc do samego końca, z niektórymi rzeczami nie da się wygrać...
Mia Hayes to czterdziestoletnia kobieta, która zachorowała na raka piersi. Wydawać by się mogło, że po operacji i wielu zabiegach, powoli pokona chorobę. Niestety, ale okazało się, że rak zdążył przerzucić się na inne, istotne organy sprawiając, że dla Mii - zwanej przez wielu Królikiem - nie ma już ratunku. Umieszczona w hospicjum, przeżywa swoje ostatnie dni tak, by pozostawić wśród bliskich jak najwspanialsze wspomnienia. Jednocześnie sama przypomina sobie o Johnnym - swojej pierwszej i jedynej prawdziwej miłości. Z kolei bliscy Królika na swój sposób próbują pogodzić się z prawdą - buntem, śmiechem bądź też całkowitym rozbiciem. Jak zatem rodzina poradzi sobie z odejściem kobiety? Kto zajmie się jej dwunastoletnią córeczką? I jakie emocje towarzyszyć będą samej Mii, podczas tych kilku, ostatnich dni? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie sięgając po książkę Anny McPartlin.
Ponownie, jak ostatnio, mogłabym długo rozwodzić się nad stylem autorki. Wiecie jednak, że oceniłam go jako niezwykle przyjemny w odbiorze, lecz co więcej - mimo tej całej lekkości, pełen jest on przemyśleń i momentów, które wzbudzają w czytelniku ogrom emocji. Tym razem dostałam to samo - niby proste zdania, od czasu do czasu okraszone wulgaryzmami i chociaż nie przepadam za nimi w książkach, tutaj kompletnie mi nie przeszkadzały. Ba! Wręcz dodawały całości czegoś więcej, bez czego cała ta historia by się nie obeszła. Jednocześnie niektóre fragmenty sprawiały, że doznawałam chwili refleksji nad tym naszym kruchym, ludzkim życiem. Dlatego też ponownie jestem mile zaskoczona książką, jaka wyszła spod pióra Anny McPartlin i już teraz wiem, że na pewno z niecierpliwością będę wypatrywać innych tytułów tej autorki.
Mogłoby się wydawać, że całość to historia pełna goryczy, bowiem ukazuje ostatnie dni osoby chorującej na raka. Zresztą ta choroba wywołuje grozę, gdziekolwiek się o niej usłyszy. Każdego roku zbiera ona swoje żniwo - w postaci osób, jakie odchodzą, często zostawiając swoich bliskich, pogrążonych w wielkim smutku i żałobie. Rak nie pyta o płeć ani wiek - równie prawdopodobnie może osadzić się w organizmie siedemdziesięcioletniego mężczyzny, jak też czterdziestoletniej kobiety czy piętnastolatka bądź i trzylatka... Co więcej, często atakuje on ze zdwojoną siłą, sprawiając, że organizm ludzki zabija sam siebie - chore komórki ranią zdrowe, stopniowo niszcząc człowieka... Dlatego też skupienie się na tej tematyce książki od razu wywołuje w czytelniku pewnego rodzaju smutek. Szczególnie, że od samego początku wiadomo, co się wydarzy - w końcu śmierć Mii jest nieunikniona. Jednak tak naprawdę to nie jest książka tylko o umieraniu oraz cierpieniu, jakie towarzyszy chorobie głównej bohaterki. To również opowieść pokazująca jak osoba chora, ale też jej bliscy, radzą sobie z tragedią, która ich spotyka.
Królik była niezwykle pozytywną postacią, a wstawki w postaci bloga głównej bohaterki pokazują czytelnikowi, że od samego początku nastawiona była na niezwykłą walkę. Miała dla kogo żyć - dla swojej córeczki, dla rodziców, rodzeństwa, przyjaciół... Nie chciała odejść i podejmowała wszelkie próby, by móc żyć. Ostatecznie godzi się ze swoim losem, jednak nadal wie, że gdyby mogła, to oddałaby wszystko, by wygrać tę nierówną walkę z chorobą. Z kolei jej bliscy przeżywają powolne odejście Królika na wiele różnych sposobów. Rodzice nie mogą się z tym pogodzić i wciąż nic nie da się zrobić, ale mimo to wciąż wierzy, że stanie się cud. Brat Davey boi się dopuścić myśl o śmierci Królika do świadomości, ale jednocześnie boi się o przyszłość swojej siostrzenicy. A sama Juliet - córeczka Mii - przez długi czas wmawia sobie, że mama wkrótce wróci do domu. Każdy więc na inny sposób próbuje stawić czoła tragedii, lecz wszyscy mimo to zdają sobie sprawę, jaki będzie finał. Dlatego też całość stanowi niezwykle poruszającą serce opowieść o życiu i śmierci, o tym, jak to ludzkie istnienie jest niezwykle kruche, ale jednocześnie pokazuje, że w obliczu odejścia, każdy na swój sposób musi poradzić sobie z tym ogromnym bólem. Co więcej - mimo głównego tematu tej opowieści, jest ona w jakiś sposób pełna pozytywów i sprawia, że czytelnik nie raz uśmiecha się do niektórych stron. Piękna, wzruszająca opowieść, która kilkoma fragmentami wycisnęła z moich oczu łzy, lecz wieloma innymi sprawiała, że mimo tej ciężkiej tematyki, wybuchałam śmiechem.
Bohaterowie zostali wykreowani naprawdę ciekawie. Każdy był indywidualny, lecz wspólnie budowali wspaniałą, zabawną i charyzmatyczną rodzinę. Molly - matka Królika - była kobietą tak specyficzną, że nie dało się jej nie polubić, mimo niektórych uciążliwych cech charakteru. Ojciec z kolei był już większym wrażliwcem, chociaż i on zrobiłby wszystko, by uratować swoją córeczkę. Rodzeństwo Królika również było specyficzne - temperamentna Grace, a także czarujący, ale jednocześnie uważany przez wielu za nieodpowiedzialnego - Davey, od razu przypadli mi do gustu. Ogromną dojrzałością wykazywała się natomiast Juliet, chociaż miała raptem dwanaście lat. A sam Królik? Podziwiałam ją za tę walkę i za to, że mimo świadomości, iż ją przegrywa, do końca nie chciała się poddać. Wszyscy budowali, jak już wspomniałam, cudowną rodzinę, która mimo że często miała odmienne zdania, zawsze stała za sobą murem.
Podsumowując, polecam Wam tę książkę, ponieważ uważam, że poruszanie takich trudnych tematów, jakich podejmuje się Anna McPartlin jest warte przeczytania. Jednocześnie to opowieść, która skłania do refleksji. Jedynie mały minusik daję jej za to, że nie do końca podobało mi się skupianie się na kwestiach wiary w taki sposób, w jaki robiła to momentami autorka. Poza tym - do tej historii nie mam zastrzeżeń i cieszę się, że po nią sięgnęłam, bo czytając takie lektury, uwierzcie mi, docenia się o wiele bardziej to nasze ludzkie życie. O okładce już chyba wiele wspominać nie muszę - ale powiem krótko: urzekająca. Stąd też, osobiście polecam Wam "Ostatnie dni Królika", nie pożałujecie.
Niebawem postaram się znowu coś dla Was napisać, chociaż różnie to bywa z inspiracjami i czasem. Póki co - trzymajcie się!
Kilka dni temu skończyłam czytać "Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu" i nie miałam pojęcia, że tak mnie zaciekawi. Teraz będę musiała poczytać "Ostatnie dni królika", bo jak widzę, nadal zgarnia wiele pozytywnych opinii! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2016/09/len-czytelniczy.html
Książkę czytałam dawno temu, a pamiętam jak dziś. Zrobiła na mnie duże wrażenie. I jest dokładnie tak, jak mówisz. Bawi, skłania do przemyśleń, uwrażliwia...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedyś wpadnie w moje ręce. O to właśnie chodzi w książkach! Żeby zostawały w pamięci, żeby zwróciły uwagę na ważne rzeczy, na które zwyczajnie nie patrzymy i o których nie myślimy w natłoku obowiązków. Takie książki cenię i lubię najbardziej :) Na pewno po nią sięgnę!
OdpowiedzUsuńchocabooks :)
Książka z przesłaniem, na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cie do LBA, http://recenzjebrunetki.blogspot.com/2016/09/liebster-blog-award-3.html :)
Ta książka zbiera bardzo dobre recenzje. A ja mam ją w planach.
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej książki, ale w sieci krąży tak dużo pozytywnych opinii na jej temat że chyba w końcu się skuszę. Zresztą Twoja mega pochlebna recenzja dodatkowo zachęca do lektury.
OdpowiedzUsuńGdybym przeczytała tylko opis i recenzję, to uznałabym, że na razie mam dosyć historii o raku, bo zawsze ciężko znoszę takie lektury, ale ten cytat z początku posta jest tak nietypowy, że chcę jednak przeczytać tę książkę. Mam nadzieję, że mi się to uda.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Amanda Says
Mam w planach tę książkę, ponieważ już sama okładka zachęca i jak widać treść jest zabójcza.
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę ją mieć :D
Pozdrawiam serdecznie.
http://bookparadisebynatalia.blogspot.com
wczoraj skończyłam Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu i w ciemno zabrałabym się za Ostatnie dni królika. teraz wiem, że ta książka pewnie też mi się spodoba. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam obsesję na punkcie tej książki ;D zawsze idąc do księgarni i widząc ją a nie mogąc kupić biorę ją i ją chwileczkę trzymam tak dla uspokojenia samej siebie xDD
OdpowiedzUsuńAle wiem że muszę po nią sięgnąć ;D Brzmi na prawde dobrze i chcę się o tym przekonać ;D
Buziaki ;*
coraciemnosci.blogspot.com
Jedna z najpiękniejszych historii jakie czytałam.
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się ostatnio nad tą książką, ale nie byłam pewna czy warto. Ale po Twojej recenzji chyba się wkrótce za nią zabiorę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
https://myfairybookworld.blogspot.co.uk