Matematyczny umysł z artystyczną duszą. Matematyk z wykształcenia, aktualnie pracownik jednej z krakowskich korporacji, a z zamiłowania niespełniona pisarka i zakręcona książkoholiczka.

niedziela, 2 października 2016

Książka wywołująca mieszane uczucia - recenzja "Glorii"

Autor: Monika Błądek
Tytuł: Gloria
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 480
Ocena: 3.5/6
     
      Jak dobrze wiecie, rzadko sięgam po książki, które byłyby z nurtu fantastyki. Jednak nadchodzą takie chwile, gdy mam ochotę na coś innego, coś, co sprawi, że zakocham się w danym gatunku. Kilkakrotnie przekonałam się już, że fantastyka czy sensacja są w stanie mnie do siebie przekonać. Stąd też sięgając po książkę "Gloria" autorstwa Moniki Błądek miałam nadzieję, że jej fabuła wciągnie mnie na tyle, bym za jakiś czas chciała sięgnąć po kontynuację. Niestety, ale tak się nie stało - a całość wywołała we mnie ogrom mieszanych uczuć. Nie mogę powiedzieć, że ta książka będąca tak naprawdę połączeniem gatunków: wspomnianej fantastyki z sensacją, a przede wszystkim dystopią, była całkowicie zła, bo bym skłamała. Niemniej do mnie nie trafiła. 
      Jest rok 2025. Wszystko uległo zmianie - rozpadła się Unia Europejska, Polskę oddziela od Rosji pas spalonej ziemi - Ukraina. Główna bohaterka książki, tudzież narratorka - Gloria mieszka u ciotki w Paryżu. Dziesięć lat później na jej drodze staje Asłan Zuradow. Mężczyzna staje się jej najlepszym przyjacielem, zarażając ją pasją do treningów. Jednak wkrótce życie Glorii zmienia się diametralnie - niespodziewanie staje się świadkiem strzelaniny zaaranżowanej przez samego Asłana. Okazuje się, że mężczyzna tak naprawdę pełnił rolę jej ochroniarza i pracował dla ciotki nastolatki. Dziewczyna wraz z Asłanem i kilkoma innymi konspiratorami musi uciekać. Ma wrócić do Polski, gdzie jej opieką zajmie się Lidia - starsza siostra, z którą wcześniej ją rozdzielono. Nie wie jednak, że na każdym kroku będą czekać kolejne niebezpieczeństwa... Jak zatem potoczą się losy Glorii? Czym tak naprawdę zajmują się konspiratorzy? Kim są słynni Sprawiedliwi? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie sięgając po książkę Moniki Błądek.
      Zacznę może od plusów tej historii, ponieważ mimo tego, że w ogólnym wydźwięku mnie do siebie nie przekonała, to posiada kilka pozytywnych stron. Po pierwsze, trzeba przyznać, że pomysł na fabułę był całkiem dobry. Autorka chciała stworzyć historię, która łączyłaby wiele gatunków, dzięki czemu przyciągałaby do siebie czytelników. Mamy więc dystopię, trochę fantastyki, do tego sensacja, a na domiar wszystkiego wpleciony jest też wątek romantyczny. Trzeba przyznać, że jak ta część fantasy - wszelcy obcy, komos i te sprawy - nie do końca mnie do siebie przekonały, tak sama wizja świata za tę paręnaście lat stworzona przez autorkę miała całkiem dobry klimat. Wszystko to osadzone było w pewnego rodzaju mroku i tajemnicy, która tworzyła jednocześnie niepokój sprawiając, że niczego w tej książce nie można było być pewnym. Drugą, pozytywną cechą jest fakt, że całość czyta się bardzo szybko, przede wszystkim na tempo akcji. Nie ma tutaj zbyt wielu długich opisów, a jeżeli już się pojawiają, to zostały skonstruowane całkiem ciekawie (z jednymi wyjątkami, ale o tym za moment) i tak, by nie nużyć, a jedynie dodawać całości klimatu. Natomiast tutaj ciągle coś się dzieje. Może nawet momentami aż za wiele - bo nieco można się pogubić - ale jednocześnie dzięki temu nie wieje nudą, a strony przekłada się błyskawicznie. Poza tym całkiem urzekający był też ten wątek romantyczny, chociaż zanim nastąpił ten właściwy, to kilka zachowań głównej bohaterki lekko mnie irytowało. To, co jeszcze zaliczam do plusów to fakt, że samo zakończenie jest nieco intrygujące i może zachęcić do tego, by zapoznać się z kontynuacją, gdy już się pojawi. Natomiast ostatnią rzeczą, która zasługuje na plusa jest samo przesłanie, jakie chciała poniekąd ukazać autorka. 
       Natomiast teraz przechodzę niestety do tej gorzkiej części recenzji, czyli tego, co sprawiło, że jestem trochę rozczarowana całością. Po pierwsze, mimo tego, co wspomniałam - błyskawicznego czytania, uważam, że tę historię można by spokojnie zmieścić na mniejszej ilości stron. Już wyjaśniam dlaczego. Otóż raziły mnie niektóre, moim zdaniem, całkowicie zbędne opisy. Chodzi mi chociażby o takie rzeczy jak strój bohaterki w tym, a takim momencie. Nie, naprawdę nie obchodziło mnie to, czy jej botki są od najnowszego projektanta mody czy ze zwykłego bazaru, a także jakiego koloru ma ten uroczy szlafroczek. Jak dla mnie można by spokojnie wyciąć większość takich opisów, tym samym zmniejszając objętość książki. Po drugie, chociaż tempo akcji jest szybkie, jak zresztą wspomniałam, to momentami miałam wrażenie, że ta książka to jeden, wielki chaos. Wiecie, generalnie nic do niego nie mam (taki tam żarcik, nie? :P), ale tutaj odnosiłam wrażenie, że autorka sama pogubiła się w swoim pomyśle. Co więcej, denerwowało mnie też nieco zachowanie Glorii. Skupię się na niej bardziej przy akapicie odnośnie postaci, ale nie wiem, co autorka miała na celu poprzez ukazanie wątku romantycznego, na który czeka się bardzo długo, bo w między czasie główna bohaterka chętnie skoczyłaby do łóżka innego faceta. Tak sobie to czytałam i myślałam - "że co? Dziewczynko, weźże się zdecyduj, kogo Ty w końcu chcesz!" No i ostatnia sprawa - styl autorki jest co prawda lekki w odbiorze, zresztą inaczej czytanie całości nie szłoby tak szybko, ale... wadziły mi niektóre zwroty czy teksty, które były po prostu słabe. Miałam wrażenie, że autorka chce stworzyć taki nowoczesny, że tak ujmę, "cool" język, ale tak nie do końca jej to wyszło. Żałuję, że do tak wielu rzeczy musiałam się przyczepić, bo pomysł na fabułę był naprawdę dobry, tylko wykonanie nie do końca było takie, jakiego bym oczekiwała.
      Bohaterowie z kolei zostali wykreowani różnorodnie - tego nie da się zaprzeczyć. Są lepsze postaci, jak chociażby Asłan, którego całkiem polubiłam czy też obcy - Oril, ponieważ jego kreacja akurat była jak dla mnie stworzona bardzo dobrze. Ma on zarówno cechy pozaziemskie, zresztą w końcu jest to obcy, a z drugiej strony posiada też bardzo wiele ludzkich cech. Natomiast pojawiły się też postaci, jak dla mnie słabsze i nimi, na całe nieszczęście, jest właśnie Gloria. Już nie będę się powtarzać co do jej niezdecydowania, jakiego faceta w końcu by chciała, ale dodam coś innego. Momentami miałam wrażenie, że jej wiek nie jest adekwatny do zachowania i co więcej - sama usilnie próbowała udowodnić, jaka to ona jest dorosła, a swoim zachowaniem niestety w ogóle tego nie potwierdzała. Dlatego też ciężko było mi nieco nadążyć za jej sposobem bycia i przemyśleniami, jakie momentami były absurdalne. Pozostałe postaci z kolei były całkiem w porządku i myślę, że nieco ratowały tę książkę.
         Podsumowując, "Gloria" to historia, na jakiej osobiście trochę się zawiodłam. Autorka miała dobry pomysł na fabułę i stworzyła całkiem klimatyczny, mroczny świat, idealny do swojego pomysły, ale jednocześnie nie do końca poradziła sobie z chaosem tych wszelkich wydarzeń, jak również z kreacją głównej bohaterki. Myślę jednak, że osobom, które lubują się w dystopii, połączonej dodatkowo z innymi gatunkami, ta książka może przypaść do gustu. Sama nie wiem czy sięgnę po kontynuację - może kiedyś, z czystej ciekawości, ale póki co się na to nie zapowiada. Wam natomiast pozostawiam wybór - bo to nie jest, jak podkreśliłam na początku, bardzo zła książka, jakiej kompletnie nie da się czytać. To jest całkiem dobra historia, tylko mająca pewne niedociągnięcia, jakie mnie do siebie nie przekonały. 
        Niebawem postaram się znowu coś dla Was napisać, chociaż aktualnie nie wiem jak często uda mi się wrzucać tutaj wpisy. Póki co - trzymajcie się! 

Za możliwość przeczytania dziękuję serdecznie:
Wydawnictwu Akurat

7 komentarzy:

  1. Z początku poczułam się zaintrygowana, gdyż pomysł na historię jest niebanalny. Jednak Twoja recenzja ani mnie nie przekonuje, ani też specjalnie nie zachęca - widzę w niej naprawdę wiele plusów, lecz minusy również są dosyć spore. Zastanowię się, czy po nią sięgnąć...
    Jestem zachwycona Twoim stylem pisania!
    Pozdrawiam i zapraszam na przedpremierową recenzję "Prawdodziejki" Susan Dennard! pattbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę po wspaniałym początku nastąpiło słodkie rozczarowanie. Już wyjaśniam. Otóż sam pomysł na książkę podobnie jak tobie mi się spodobał. Powiedzmy, że jest to coś nowego, ale dalsza część twojej recenzji ukazała to czego się bałam. Nie lubię kiedy w książce autor marnuje papier. Mam tutaj na myśli te bezsensowne opisy ubioru, czynności czy jedzenia. Jest wiele książek, w których az się prosi aby to z nich wykreślić. Po twojej recenzji, jednak nie skusze się na ta pozycję.

    Pozdrawiam
    Kejt_Pe
    ukryte-miedzy-wersami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam, że w trakcie czytania zapowiedzi chyba bardzo chciałam przeczytać tę książkę, ale potem szybko wywietrzała mi z głowy. Teraz natykam się na kolejną niezbyt pochlebną recenzje, więc chyba sobie odpuszczę. Albo po prostu przeczytam jedynie, gdy nadarzy się jakoś okazja, ale na pewno nie będę jej sobie specjalnie kupować.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja już po samym opisie skreśliłam tę książkę i jak widzę po recenzji, wiele się nie pomyliłam. Za dużo tu wszystkiego, a za mało konkretów. ;/
    Pozdrawiam,
    Amanda Says

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałam po nią sięgnąć, ale chyba zrezygnuję.
    Pozdrawiam,
    Ola z pomiedzy-ksiazkami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja akurat lubię bardzo kiedy w historiach fantastycznych jest dużo opisów, ale jak doczytałam, że te skupiały się na strojach bohaterki to pacnęłam się w głowę. To mi właśnie wadziło w uwielbianym "Szklanym tronie" :P Cóż, raczej nie jestem zainteresowana, może kiedyś ;)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz, czy to pochwała czy też uzasadniona krytyka, niezwykle motywuje mnie do dalszego działania, stąd dziękuję za wszystkie pozostawione przez Was słowa! :)

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *