Matematyczny umysł z artystyczną duszą. Matematyk z wykształcenia, aktualnie pracownik jednej z krakowskich korporacji, a z zamiłowania niespełniona pisarka i zakręcona książkoholiczka.

wtorek, 26 września 2017

Poruszająca opowieść o stracie - recenzja książki "Listy do utraconej" - PRZEDPREMIEROWO

     
Autor: Brigid Kemmerer
Tytuł: Listy do utraconej
Wydawnictwo: YA!
Liczba stron: 400
Ocena: 6/6
Premiera: 27 września 2017

   Dawno już nie sięgałam po książki z kategorii Young Adult, które poruszałyby pewne problemy, a nie były jedynie lekkimi opowiastkami o miłości. Dlatego też, gdy tylko zapoznałam się z opisem historii "Listy do utraconej", którą to napisała Brigid Kemmerer nie wahałam się ani chwili, by po nią sięgnąć. Jak się okazało, nie żałuję tej decyzji, bo nie pamiętam kiedy ostatnio przeczytałam cokolwiek w raptem jeden dzień. Ta książka całkowicie mnie urzekła, wywołując we mnie mieszaninę emocji i sprawiając, że nie mogłam i nie chciałam się od niej odrywać nawet na sekundę. 
     Główni bohaterowie tej książki to Juliet - wrażliwa nastolatka, której mama zginęła niedawno  w wypadku samochodowym. Dziewczyna nie może pogodzić się ze stratą, dlatego pisze listy, które następnie zostawia na grobie swojej mamy. Z kolei Declan to typowy, zbuntowany chłopak, jaki w ramach kary za pewne, małe wykroczenie, odbywa prace społeczne, w ramach których dba o czystość cmentarza. Któregoś dnia odnajduje list napisany przez Juliet i dotyka go on tak mocno, że postanawia jej odpowiedzieć. Gdy więc dziewczyna odnajduje dopisany fragment do swojego listu, początkowo pełna złości ma wrażenie, że ktoś naruszył jej prywatność. Jednak zaintrygowana odpowiedzią, postanawia napisać kolejny list - tym razem do tajemniczej osoby. Od tego momentu Juliet i Declan wymieniają wiadomości, chociaż żadne z nich nie wie, kim jest to drugie. Jak zatem rozwinie się ich relacja? Czy postanowią w końcu ukazać swoje prawdziwe tożsamości? A może dowiedzą się od siebie rzeczy, jakich woleliby nigdy nie poznać i przez to zrujnują całą, budującą się przyjaźń? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie sięgając po książkę "Listy do utraconej". 
    Pewnie po przeczytaniu drugiego akapitu rzuciło Wam się na usta jedno słowo: schematyczność. Być może mielibyście rację, że historia stworzona przez autorkę tak naprawdę wielokrotnie przewija się w literaturze - ona jest wrażliwą dziewczyną pokrzywdzoną przez los, podobnie jak on to z kolei buntownik, ale w środku skrywający inne oblicze. Chociaż zdałam sobie sprawę, że pewnie nie raz sięgałam już po podobne książki, to jednak ta opowieść miała w sobie coś, co przyciągnęło mnie do niej od samego początku. Przede wszystkim pomysł na fabułę sprawia, że czytelnik od razu wsiąka do świata stworzonego przez autorkę i nie chce go opuszczać. Mam tutaj na myśli listy, od których wszystko się zaczęło i jakie to wywróciły życie bohaterów do góry nogami. Kiedy tylko przeczytałam pierwszy rozdział, już wiedziałam, że od tej książki nie będę mogła się oderwać. Tak też się stało - w raptem jeden dzień poznałam historię Juliet oraz Declana i serce mi się kraje na myśl, że tak szybko to minęło, bo chętnie nie rozstawałabym się z tą książką. 
     Autorka ma bardzo dobry styl - jest lekki, jak na ten gatunek przystało, ale jednocześnie to nie jest banalna opowiastka, w której roiłoby się od absurdalnych sytuacji czy też dziecinnych dialogów. Wszystko jest tutaj przemyślane, a niektóre zdania skłaniają do przemyśleń. Jednocześnie od tej książki biją emocje - i chociaż co prawda łzy wzruszenia z moich oczu nie popłynęły, to gdzieś wewnątrz poczułam lekkie ukłucie smutku, jak także momentami uśmiechałam się sama do siebie. Autorka potrafi więc wplatać pomiędzy kolejne zdania multum emocji, co stanowi niezwykle mocny punkt tej książki. Czytelnik odczuwa więc to, co czują bohaterowie - często gniew i ogromną frustrację, które to emocje przeplatają się z kolei z lawiną bólu, by ostatecznie dawać też jakąś namiastkę nadziei, która jest w stanie ukoić czyjeś serce. 
     Jednak najbardziej istotne jest dostrzeżenie, o czym opowiada ta książka. Otóż w dużej mierze ukazuje ona, czym jest strata i jak sobie z nią radzić. Kreacje poszczególnych bohaterów - czy to Juliet, jej ojca czy też nawet Declana (który także musiał zmierzyć się z odejściem kogoś bliskiego) ukazują, że każdy człowiek przeżywa żałobę inaczej. Jedni stają się całkowicie bierni i jedynie egzystują, chociaż tak naprawdę stracili wszelkie barwy i aż trudno dostrzec ich w tłumie, gdy inni przelewają myśli na papier, by chociaż w taki sposób móc radzić sobie z emocjami, gdy jeszcze inni przywdziewają maskę agresji, mimo że w środku wszystko w nich pęka. Jednocześnie jest to także historia, jaka pokazuje, że czasami zwykła rozmowa może zdziałać cuda, a wystarczy się jedynie do niej przekonać. To także historia o sile prawdziwej przyjaźni ukazująca, że jeśli masz osobę, na której możesz polegać, niektóre sprawy stają się prostsze, jak także autorka pokazuje, czym jest powoli rozwijająca się miłość... I na koniec - jest to także w pewnym sensie opowieść o życiu samym w sobie i tym, że czasami nie zawsze to, co nam się wydaje, jest czymś prawdziwym. 
     Bohaterowie zostali wykreowani ciekawie. Muszę jednak przyznać, że początkowo bałam się, iż postać Juliet będzie mnie drażnić. Na szczęście szybko okazało się, że jest wręcz przeciwnie - polubiłam ją, podobnie jak od samego początku sympatią obdarzyłam Declana. Tak naprawdę tę dwójkę bohaterów mogłam świetnie poznać dzięki temu, że autorka postawiła na pisanie rozdziałów naprzemiennie opowiadanych z perspektywy Juliet, jak i Declana. Innymi postaciami, jakie wzbudziły moją sympatię był głównie Rev - najlepszy przyjaciel głównego bohatera, jak także Melonhead - mężczyzna, z którym Declan pracował na cmentarzu. Stąd też uważam, że i w tym aspekcie autorka świetnie sobie poradziła. 
    Podsumowując, osobiście całkowicie wsiąknęłam w książkę "Listy do utraconej". Przede wszystkim jednak dzięki tej lekturze zrozumiałam, że czytanie wciąż jest moją pasją i tak samo, jak w przypadku niedawno recenzowanej "Szczypty miłości", tak też przy historii stworzonej przez Brigid Kemmerer, miałam wrażenie, że mój zastój czytelniczy powoli mija. Osobiście z czystym sumieniem polecam Wam sięgnięcie po historię Juliet i Declana. 

Za możliwość przeczytania dziękuję serdecznie:
Wydawnictwu YA! oraz Grupie Wydawniczej Foksal 

6 komentarzy:

  1. Jestem pewna, że ta książka wywołałaby we mnie wiele emocji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie że ta historia pomogła Ci wrócić do pasji czytania :) Sama opowieść może i jest nieco schematyczna, ale widzę w niej pewien potencjał - bardzo się cieszę, że powstają takie książki, a nie same puste, idiotyczne pseudo-romanse dla młodzieży. Oby tak dalej :)

    Pozdrawiam,
    Ewelina z Gry w Bibliotece

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ją w planach! Choć nie do końca jestem przekonana, że to książka dla mnie, to zbiera tak dobre opinie póki co... Mam ochotę na coś poruszającego :)

    Bookeater Reality

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się na bardzo emocjonalną książkę z przesłaniem. Fajnie, że główna bohaterka nie irytowała i plus za narrację naprzemienną. Na pewno wkrótce ją przeczytam, bo bardzo ciągnie mnie do tej pozycji.
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Coraz trudniej unikać schematów, ale czy faktycznie są aż takie złe?

    OdpowiedzUsuń
  6. Strata to bardzo trudny temat... Sama utraciłam wiele osób, niektórych mi brak, a co po niektórych dobrze, że już nie ma w moim życiu. Chciałabym poznać tę powieść.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz, czy to pochwała czy też uzasadniona krytyka, niezwykle motywuje mnie do dalszego działania, stąd dziękuję za wszystkie pozostawione przez Was słowa! :)

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *