Niedziela dla mnie staje się powoli zwiastunem tradycji związanej z blogiem, czyli kolejnymi piątkami ulubieńców. Tak jak kiedyś wspomniałam, pisać można właściwie o wszystkim i w każdym temacie można znaleźć te rzeczy, które są dla mnie akurat najlepsze. Oczywiście nie zawsze jest tak, że przychodzi pora by napisać tą niedzielną piątkę, a ja już mam gotowy plan działania. Często zdarza się, że muszę naprawdę chwilę pomyśleć co też mogłabym tym razem napisać, zanim zabiorę się do wykonywania tego zadania. Wiecie, w końcu mogłabym każdy wpis poświęcać np. muzyce, książkom czy nawet filmom, ale nie chcę by co niedzielę pojawiały się piątki tylko z jednej tematyki. Wolę je mieszać tak, by bardziej zachęcić (przynajmniej teoretycznie rzecz biorąc) Was do zaglądania tutaj i czytania co też chcę Wam przedstawić tym razem. Stąd dzisiaj padło na temat bardziej dla kobiet, chociaż wydaje mi się, że nie do końca każdy punkt tej piątki, skierowany będzie tylko i wyłącznie do płci pięknej, bo i dla panów coś się znajdzie. Wracając do tematu... każdy z nas ma swoje ulubione akcesoria (biżuteria, którą też zresztą można podzielić na kilka innych rzeczy - no dobrze, to zdecydowanie dla pań, paski, torebki - to również kobiece, apaszki i tym podobne rzeczy), które uwielbia zakładać czy to na większe okazje czy też po prostu codziennie, idąc do szkoły, na uczelnię, do pracy i tak dalej. Stąd dzisiaj chciałabym przedstawić Wam swoje pięć rodzajów akcesoriów, które uwielbiam nosić (na sobie czy też ze sobą, jakkolwiek to zabrzmiało).
Jeśli wpadają tutaj, na blog, również panowie - wybaczcie, że dzisiaj może nie znajdziecie tak wiele dla siebie, a jedynie właśnie jakieś przebłyski w danych punktach, chociaż zawsze dzięki temu artykułowi, możecie poszerzyć swój zakres informacji i kolejny prezent dla dziewczyny będzie strzałem w dziesiątkę. Wbrew pozorom my, panie, nie zawsze mamy aż tak odrębne gusta, w końcu łączy nas jedno: chęć tego, by czuć się dobrze takimi, jakimi jesteśmy, a dodatki mają jedynie polepszyć nasze samopoczucie bądź też sprawić, że życie staje się bardziej funkcjonalne (no bo bez portfela ciężko byłoby nie zgubić mnóstwa dokumentów i pieniędzy, prawda?). Żeby już jednak nie przedłużać, zapraszam Was serdecznie na kolejną, niedzielną piątkę ulubieńców.
1. Biżuteria - czyli coś, co naprawdę lubię
Uwielbiam biżuterię, jak chyba większość kobiet. Bo która z nas nie oprze się tej pięknej, zrobionej na rzemyku bransoletce? Już nie mówiąc o tych delikatnych kolczykach, czy pierścionku w kolorze starego złota... I tak dalej i tak dalej. No cóż, lubię biżuterię i to nie tylko na większe okazje. Właściwie muszę przyznać, że nie każdy jej rodzaj mi się podoba i też nie muszę mieć nie wiadomo jak wielu rzeczy, bo nawet jeśli posiadam kilka bransoletek, to najczęściej zakładam tą jedną ulubioną. Do moich faworytów jeśli chodzi o pierwszy punkt, zdecydowanie zaliczam przede wszystkim:
- bransoletki
- kolczyki
- pierścionki (jednak to zmieniało się i nadal zmienia na przestrzeni czasu)
Stąd, jeśli chodzi o pierwszy rodzaj biżuterii - dawniej, będąc jeszcze w gimnazjum i nawet na początku liceum, nie lubiłam bransoletek. Po prostu denerwowały mnie na ręce i nie rozumiałam jak niektórzy mogą nosić po kilka na jednym nadgarstku... Jednak z czasem zaczęły podobać mi się określone modele, czy też początkowo były to po prostu rzemyki jakie sobie wiązałam (najczęściej oczywiście czarne i czerwone, na który to fakt moi znajomi powiedzieliby: "czemu nas to nie dziwi" :D). Później pojawiały się inne - delikatne, ale też większe, bardziej oryginalne. Tym samym, obecnie bardzo często zakładam bransoletki i to na co dzień. Oczywiście są to głównie delikatne modele, a moją ulubioną jest czerwona, zrobiona na rzemyku, ze znakiem nieskończoności (tak matematycznie, wiem). Tak na nią patrząc, pewnie niebawem ulegnie destrukcji, ale póki się trzyma, jest dobrze. Dlatego też, jeśli chodzi o te dodatki na ręce - wybieram często głównie właśnie zrobione na rzemyku, ale podobają mi się też jakieś delikatne, w kształcie koła: koloru starego złota (oczywiście te pozłacane) czy też srebrne - i tutaj mam na myśli czyste srebro, choć większość z bransoletek z niego zrobionych albo dostałam w prezencie albo kupiłam kiedyś jakąś na daną okazję.
Natomiast jeśli chodzi o kolczyki - uwielbiam je, Po prostu nie mając ich w uszach, czuję się tak, jakbym co najmniej nie zabrała ze sobą portfela czy telefonu. Lubię po prostu je mieć, bo uważam, że dodają uroku i pasują każdej kobiecie. Oczywiście i tutaj można fantazjować czy to ze wzorami, czy kolorami, są zarówno te, pochodzące z biżuterii sztucznej czy też srebrne, złote... No jednym słowem - do wyboru, do koloru. Osobiście uwielbiam srebro, bo po pierwsze: nie mam po nim uczulenia, jak to czasami zdarza się w przypadku sztucznej biżuterii, a po drugie, wcale nie zawsze każdy rodzaj kolczyków srebrnych musi kosztować majątek. Sama wybieram obecnie najczęściej delikatne, wkręcane bo nie przeszkadzają, nie zawadzają o włosy, a poza tym są po prostu ładne. Nie mam natomiast tak, że jedne i te same, bo ulubione, a często zmieniam, w zależności od tego, co np. ubiorę danego dnia i tym podobnie.
Przechodząc jeszcze do pierścionków - też lubię jakiś założyć, w sumie dawniej nosiłam głównie jeden, zawsze na palcu serdecznym lewej ręki, z czasem odzwyczaiłam się od pierścionków, lecz teraz znów je noszę i na tym samym palcu co kiedyś. Oczywiście również mam podobnie jak z bransoletkami - jeśli mam swój ulubiony, to praktycznie go nie zmieniam i stale jest ten sam. Jaki? To już zależy, ale także najczęściej delikatny. Lubię czasami zaszaleć i założyć sobie na palec jakiś większy, oryginalny pierścionek, ale są to naprawdę sporadyczne sytuacje.
Tak czy siak, wniosek z punktu pierwszego jest prosty: uwielbiam biżuterię, ale wyznaję zasadę, że co za dużo to nie zdrowo, więc minimalizm i delikatność jest u mnie najczęściej spotykana. Jeśli chodzi z kolei o to, kiedy ją zakładam - zarówno na co dzień, jak i na większe okazje. Natomiast jaką Wy, drogie Panie, preferujecie biżuterię, jeśli oczywiście w ogóle ją lubicie? Mam nadzieję, że podzielicie się ze mną własnym zdaniem.
2. Torebki - prawie uzależnienie
Kolejnym rodzajem dodatków, jakie naprawdę lubię, a poza tym nie mogę się obejść, bo są przydatne każdej (no, tak mi się przynajmniej wydaje, że każdej) kobiecie. Chodzi oczywiście o wspomniane w tytule tego punktu - torebki. Często w internecie można znaleźć różnego rodzaju artykuły mówiące o tym, że damska torebka nie ma dna, że jest w niej wszystko i jeśli facetowi przyszłoby coś w niej znaleźć to nigdy się nie uda, kiedy z kolei kobieta od razu wyciągnie tą rzecz, którą akurat potrzebuje. Poniekąd jest to nieco prawdziwe - torebki są po to, by mieć przy sobie najważniejsze rzeczy, a dodatkowo ubogacają nasz codzienny ubiór. Sama je uwielbiam, mam naprawdę... dość sporo, chociaż z nimi jest u mnie tak, że jak już mam swoją ulubioną, to non stop ją noszę. No cóż, co do mojej małej "kolekcji" znajdą się i czarne, i granatowe, i jakieś bardziej w dziewczęcym stylu i tym rockowym, jak i nawet jakaś w kwiaty... No, może brakuje jeszcze ulubionych ostatnimi czasy "azteckich wzorów", ale śmieję się, że wszystko przede mną.
Tak czy siak, torebki są świetne i czasami naprawdę miałam wrażenie, że to prawie moje uzależnienie... No dobrze, to akurat trochę przesadzone, ale nawet mama śmiała się kiedyś, że od dziecka uwielbiałam torebki i nie zapomni jak tak bardzo prosiłam ją o kupienie jednej z nich kiedy miałam nie wiem, 5, 6 lat? Coś koło tego, ale wniosek jest prosty: od dzieciństwa uwielbiałam torebki i to mi zostało, chociaż teraz wybieram je bardziej pod względem funkcjonalnym, czyli np. takie, do których dużo zmieszczę idąc na uczelnię bądź też spakuję najpotrzebniejsze rzeczy wracając na weekend do domu, a nie chcąc brać walizki. Stąd obecnie mam swoją ulubioną, oczywiście czarną, nie mogłoby być inaczej (bo przecież ten kolor jest idealny, pasuje do wszystkiego i... do mnie chyba też). Jeśli chodzi natomiast o jakieś okazje, np. wesele w rodzinie, lubię też te bardziej eleganckie rodzaje torebek, czyli jeśli się nie mylę (no wybaczcie, szafiarką nie jestem i wątpię, żebym była), chodzi o kopertówki. Właściwie jestem w poszukiwaniu takiej czerwonej, na razie kiepsko to idzie, ale spokojnie - mam czas.
A Wy, drogie Panie? Lubicie torebki czy może wybierać np. plecaki? Zresztą ostatnio modne stało się chyba nawet noszenie tego typu rzeczy zamiast torebek, bo wszędzie widzę różnokolorowe, we wzory czy też bez, dżinsowe, niedżinsowe i tym podobne plecaki bardziej w stylu hmm, worka i przyznaję, spodobały się i mi, więc może się o taki pokuszę? Ale to chyba za jakiś czas, gdy wpłynie większa ilość gotówki. :D
3. Chusty, szale, szaliki, apaszki - do wyboru, do koloru
Wraz z jesienią oraz zbliżaniem się zimy, tak się składa, że staram zaopatrzyć się w jakieś chusty, szale, później cieplejsze szaliki bo... nie dość, że są oczywiście funkcjonalne - dzięki nim jest cieplej pod szyją, to w dodatku sporo z nich naprawdę fajnie wygląda i ożywia całość ubioru podczas tych pochmurnych jesiennych dni czy też mroźnej zimy. Właściwie to mogłabym się pokusić nawet o stwierdzenie, że ten punkt mógłby być spokojnie skierowany do mężczyzn. Przecież i Wy zakładacie szaliki żeby nie marznąć, a może nie każdy traktuje to jako dodatek, to zdarzają się tacy faceci, dla których szalik dodaje hm, stylu czy czego(tam)kolwiek. Nie zmienia to faktu, że wszelkie szale, apaszki i inne takie cuda, są fajne i osobiście je lubię, chociaż...
No właśnie, jakie znowu chociaż? Dawniej ich nie znosiłam, serio. Muszę przyznać, że denerwowało mnie, że miałam coś wokół szyi, wręcz czasami stwierdzałam, że mnie to "dusi" i nie nosiłam ani szalików ani żadnych chust... A wszystko to chyba wiązało się z tym, że nie przepadałam też za golfami (zmora dzieciństwa, jak dobrze, że od paru lat nie kupiłam ani jednego, a też nie wiem czy w ogóle gdzieś się je widuje obecnie, bo przynajmniej ja nie spotykam ich na swojej drodze, na szczęście!). Jednak później polubiłam chusty, szale... Stwierdziłam, że wcale nie są takie złe, a wręcz przeciwnie - jest mi dzięki nim cieplej, a przy okazji ich różne wzory naprawdę zaczęły mi się podobać. Stąd obecnie, kiedy przychodzi właśnie chłodniejszy czas, zawsze zakładam ulubioną chustę, bo może też trochę zmądrzałam i dbam o zdrowie, stąd słucham rad "ubieraj się ciepło!", a po drugie wymieniłam już wyżej, dlaczego tak robię.
Jeśli jednak miałabym też powiedzieć, co wolę bardziej, to zdecydowanie jakieś cieńszej szale, aniżeli grube, wełniane szaliki. Te drugie czasami mnie irytują, bo nie mogę ich założyć wokół tej nieszczęsnej szyi tak, jak mi się podoba i ostatecznie wygląda to strasznie... Jednak jeśli jakiś mi się już naprawdę spodoba i jest cieplutki to czemu by nie? Kolorystycznie, o dziwo, nie wybieram czarnych, bo coś w końcu musi rozjaśniać cały ubiór, stąd bardzo podoba mi się czerwień, bordo, ale także beż czy wzory - w szczególności azteckie.
No a Wy drogie Panie, a może też drodzy Panowie - lubicie szaliki czy raczej czujecie niechęć do tego typu rzeczy? Jeśli nosicie, to dlaczego - bo są funkcjonalne czy też z tego powodu, że dodają czegoś do Waszych hm, stylizacji? Zawsze możecie podzielić się tą opinią ze mną, a osobiście tak czy siak, zachęcam do noszenia różnego rodzaju chust i szalików, zwłaszcza kiedy zaczyna robić się naprawdę zimno... I pamiętajcie: "ubierajcie się ciepło, o zdrowie trzeba dbać!".
4. Jak szaliki, to też czapki - a czemu by nie?
Lubię czapki, poważnie. Oczywiście może nie latem, nie te z daszkiem, ale zimą - jak najbardziej czapki są świetnym dodatkiem, no i też oczywiście funkcjonalne. Dlaczego? Bo nie zamierzam marznąć czy też czuć jak śnieg sypie mi się na włosy (brr, nie lubię, oj nie), skoro mogę założyć sobie taką czapkę, która nie dość, że sprawia, iż jest mi cieplej, to jeszcze często po prostu dobrze wygląda. Czasami mamy takie nastawienie (zwłaszcza właśnie kobiety, a może nawet źle - dziewczyny, nastolatki na przełomie gimnazjum/liceum), że czapki to obciach. Nie, nie założę, bo nikt nie nosi, bo włosy mi się będą potem elektryzować, bo to czy tamto... I zamiast tego wolimy marznąć. Ale wiecie co? Mówię to po części z własnego doświadczenia, bo dawniej za nimi nie przepadałam, jak już to pozostawał kaptur, ale z czasem stwierdziłam, że czapki są świetne, nie dość, że przydatne, to w dodatku można wybrać sobie naprawdę ładne.
Zresztą punkt chyba znowu też dla panów - w końcu i Wy nosicie czapki i to nie tylko te zimowe, ale również różnego rodzaju hm, szczerze - nie mam pojęcia jak się one poprawnie nazywają, ale latem widuję mężczyzn w baseballówkach czy jakoś tak to się zwie. Stąd - do wyboru, do koloru. A co dla kobiet latem może posłużyć jako ciekawy dodatek? Kapelusze. Pamiętam, że przez jakiś czas bardzo podobały mi się te słomiane kapelusze, po prostu śliczne, dodające uroku każdej stylizacji, a jednak nie pokusiłam się o zakup żadnego... Ale być może następnym latem? Zobaczymy. Może stwierdziłam, że mi nie pasują, jednak naprawdę ciekawie wyglądają i wiele osób potrafi dobrze łączyć je z resztą ubrań.
Obecnie jednak poszukiwałam czapki właśnie na okres zimowy, jak i już jesienny, w szczególności gdy pada deszcz... A że nie lubię nosić parasoli (bo po pierwsze ograniczają moje ruchy, po drugie - po prostu mnie denerwują, a wymijanie się z ludźmi na ulicy bywa ciężkie, kiedy każde z nas niesie parasol), to nawet kiedy pada, zakładam czapkę i brnę sobie poprzez tę ulewę... W końcu od deszczu się nie rozpuszczę, a jeśli włosy będę mieć w miarę suche, to wystarczy. Na szczęście znalazłam już jedną ciekawą czapeczkę - zwyczajną, ale w pięknym kolorze - uwaga, uwaga, nie jest to czarny, a bordowy. Teraz nic, jak tylko dobrać do tego szalik i jestem gotowa na bardziej ponure dni (chociaż jeśli pogoda taka jak była chociażby wczoraj i jest dzisiaj, czyli u mnie - słońce i ogólne ciepełko, utrzyma się dłużej, to wcale tym nie pogardzę).
Tak więc - nośmy czapki, bo dobrze wyglądają, a poza tym jest dzięki nim ciepło, uszy są zakryte, o co tak często karcą nas mamy czy babcie, kiedy wychodzimy gdzieś okresem zimowym z domu. Same plusy.
5. Portfele - moje motto: jeden, a porządny
Portfel... Rzecz bez której ciężko obejść się i kobiecie i mężczyźnie. No bo przyznajmy szczerze - inaczej nasze pieniądze jak i dokumenty i inne, ważne rzeczy plątałyby się po kieszeniach, u kobiet ewentualnie w torebce, w której i tak jest już tysiąc innych drobiazgów. Dlatego też człowiek, który stworzył ten rodzaj akcesoriów, zdecydowanie ułatwił nam życie. Oczywiście jeśli chodzi o ten dodatek, najważniejszy by był funkcjonalny, czyli m.in pojemny. Poza tym dobrze, jeśli nie rozwali się po miesiącu użytkowania, a utrzyma trochę dłużej... A jeśli jeszcze będzie całkiem dobrze wyglądać, to już w ogóle sukces.
Sama wyznaję zasadę, że portfel może być jeden, ale żeby był porządny. Wybór modelu typowo skórzanego, to co prawda, już zakup wymagający zwiększenia środków przeznaczonych na niego, ale uwierzcie mi, warto. Dlaczego? Mam jeden portfel, ale jest skórzany. Częściowo sama na niego uzbierałam, częściowo mi do niego dołożono, ale jestem zadowolona z jego użytkowania. Mam go już spory czas i myślę, że spokojnie przetrzyma kolejny rok czy nawet i dłużej... A że jego kolor, wielkość i ogólny wygląd również mi się podoba, to już w ogóle sprawia, że jest świetny. Oczywiście - czerwień, nie za duży, nie za mały, wszystko się mieści: zdjęcia najbliższych, gotówka, drobniaki, karty różnego rodzaju, począwszy od bankowej, poprzez te, jakie mam do sklepów (a sporo się ich uzbierało ;D) i tak dalej i tak dalej.
Jeśli ktoś jednak nie przepada za posiadaniem jednego, bo najzwyczajniej w świecie szybko nudzi się mu dany zakup, a lubi różnorodność, to zawsze można eksperymentować z portfelami, podobnie jak z torebkami (wracając do nich, na typowo skórzaną chyba ani nie byłoby mnie stać, ani też nie wydałabym tyle pieniędzy, bo uwielbiam je zmieniać i wolę mieć więcej, ale tańszych i różnorodnych). Jest tyle wzorów, kolorów i rozmiarów portfeli, że każdy znajdzie coś dla siebie. Mi mój jeden się nie nudzi, chociaż czasami pokusiłabym się o jakiś większy... Ale tylko czasami. ;)
Jakie Wy, zarówno Panie, jak i Panowie (bo dla Was portfel to chyba jeszcze lepszy dodatek niż dla nas. My to mamy chociaż te torebki, ale Wy bez portfela dawno zgubilibyście szereg ważnych dokumentów, gdybyście musieli chować je po kieszeniach spodni, kurtek, bluz...) lubicie portfele? Stawiacie na jeden, a porządny, czy parę takich, które możecie sobie zmieniać kiedy tylko chcecie? Zachęcam do podzielenia się preferencjami, jeśli tylko chcecie.
Natomiast sama przechodzę już powoli do końca tego wpisu. Mam nadzieję, że dzisiejsza piątka Wam się spodobała i nie zanudziłam Was jakoś bardzo, bo starałam się jednak przedstawić swój własny punkt widzenia jeśli chodzi o ulubione akcesoria. Mogłam wybrać mnóstwo innych - paski, bo czasami też lubię, rękawiczki - chociaż je to bardziej z konieczności, czy zegarki - choć nie mogę się nadal do końca do nich przekonać, mimo że mi się podobają to bardziej... na czyjejś ręce aniżeli swojej. Postawiłam jednak na te powyższe, bo każde z nich posiadam, bardzo lubię i część jest dodatkowo funkcjonalna, a z kolei inne po prostu piękne i uwielbiam je nosić nieważne czy na co dzień czy na jakieś okazje (np. biżuteria).
Niedługo znów postaram się coś tutaj napisać, właściwie mam pewne pomysły, gorzej czasami z realizacją ich i tym czasem, a właściwie jego brakiem, jednak postaram się znów wstawić nowy wpis w okolicach wtorku/środy. Póki co - trzymajcie się!
Zdjęcie zrobione przeze mnie.
Tak czy siak, torebki są świetne i czasami naprawdę miałam wrażenie, że to prawie moje uzależnienie... No dobrze, to akurat trochę przesadzone, ale nawet mama śmiała się kiedyś, że od dziecka uwielbiałam torebki i nie zapomni jak tak bardzo prosiłam ją o kupienie jednej z nich kiedy miałam nie wiem, 5, 6 lat? Coś koło tego, ale wniosek jest prosty: od dzieciństwa uwielbiałam torebki i to mi zostało, chociaż teraz wybieram je bardziej pod względem funkcjonalnym, czyli np. takie, do których dużo zmieszczę idąc na uczelnię bądź też spakuję najpotrzebniejsze rzeczy wracając na weekend do domu, a nie chcąc brać walizki. Stąd obecnie mam swoją ulubioną, oczywiście czarną, nie mogłoby być inaczej (bo przecież ten kolor jest idealny, pasuje do wszystkiego i... do mnie chyba też). Jeśli chodzi natomiast o jakieś okazje, np. wesele w rodzinie, lubię też te bardziej eleganckie rodzaje torebek, czyli jeśli się nie mylę (no wybaczcie, szafiarką nie jestem i wątpię, żebym była), chodzi o kopertówki. Właściwie jestem w poszukiwaniu takiej czerwonej, na razie kiepsko to idzie, ale spokojnie - mam czas.
A Wy, drogie Panie? Lubicie torebki czy może wybierać np. plecaki? Zresztą ostatnio modne stało się chyba nawet noszenie tego typu rzeczy zamiast torebek, bo wszędzie widzę różnokolorowe, we wzory czy też bez, dżinsowe, niedżinsowe i tym podobne plecaki bardziej w stylu hmm, worka i przyznaję, spodobały się i mi, więc może się o taki pokuszę? Ale to chyba za jakiś czas, gdy wpłynie większa ilość gotówki. :D
3. Chusty, szale, szaliki, apaszki - do wyboru, do koloru
Wraz z jesienią oraz zbliżaniem się zimy, tak się składa, że staram zaopatrzyć się w jakieś chusty, szale, później cieplejsze szaliki bo... nie dość, że są oczywiście funkcjonalne - dzięki nim jest cieplej pod szyją, to w dodatku sporo z nich naprawdę fajnie wygląda i ożywia całość ubioru podczas tych pochmurnych jesiennych dni czy też mroźnej zimy. Właściwie to mogłabym się pokusić nawet o stwierdzenie, że ten punkt mógłby być spokojnie skierowany do mężczyzn. Przecież i Wy zakładacie szaliki żeby nie marznąć, a może nie każdy traktuje to jako dodatek, to zdarzają się tacy faceci, dla których szalik dodaje hm, stylu czy czego(tam)kolwiek. Nie zmienia to faktu, że wszelkie szale, apaszki i inne takie cuda, są fajne i osobiście je lubię, chociaż...
No właśnie, jakie znowu chociaż? Dawniej ich nie znosiłam, serio. Muszę przyznać, że denerwowało mnie, że miałam coś wokół szyi, wręcz czasami stwierdzałam, że mnie to "dusi" i nie nosiłam ani szalików ani żadnych chust... A wszystko to chyba wiązało się z tym, że nie przepadałam też za golfami (zmora dzieciństwa, jak dobrze, że od paru lat nie kupiłam ani jednego, a też nie wiem czy w ogóle gdzieś się je widuje obecnie, bo przynajmniej ja nie spotykam ich na swojej drodze, na szczęście!). Jednak później polubiłam chusty, szale... Stwierdziłam, że wcale nie są takie złe, a wręcz przeciwnie - jest mi dzięki nim cieplej, a przy okazji ich różne wzory naprawdę zaczęły mi się podobać. Stąd obecnie, kiedy przychodzi właśnie chłodniejszy czas, zawsze zakładam ulubioną chustę, bo może też trochę zmądrzałam i dbam o zdrowie, stąd słucham rad "ubieraj się ciepło!", a po drugie wymieniłam już wyżej, dlaczego tak robię.
Jeśli jednak miałabym też powiedzieć, co wolę bardziej, to zdecydowanie jakieś cieńszej szale, aniżeli grube, wełniane szaliki. Te drugie czasami mnie irytują, bo nie mogę ich założyć wokół tej nieszczęsnej szyi tak, jak mi się podoba i ostatecznie wygląda to strasznie... Jednak jeśli jakiś mi się już naprawdę spodoba i jest cieplutki to czemu by nie? Kolorystycznie, o dziwo, nie wybieram czarnych, bo coś w końcu musi rozjaśniać cały ubiór, stąd bardzo podoba mi się czerwień, bordo, ale także beż czy wzory - w szczególności azteckie.
No a Wy drogie Panie, a może też drodzy Panowie - lubicie szaliki czy raczej czujecie niechęć do tego typu rzeczy? Jeśli nosicie, to dlaczego - bo są funkcjonalne czy też z tego powodu, że dodają czegoś do Waszych hm, stylizacji? Zawsze możecie podzielić się tą opinią ze mną, a osobiście tak czy siak, zachęcam do noszenia różnego rodzaju chust i szalików, zwłaszcza kiedy zaczyna robić się naprawdę zimno... I pamiętajcie: "ubierajcie się ciepło, o zdrowie trzeba dbać!".
4. Jak szaliki, to też czapki - a czemu by nie?
Lubię czapki, poważnie. Oczywiście może nie latem, nie te z daszkiem, ale zimą - jak najbardziej czapki są świetnym dodatkiem, no i też oczywiście funkcjonalne. Dlaczego? Bo nie zamierzam marznąć czy też czuć jak śnieg sypie mi się na włosy (brr, nie lubię, oj nie), skoro mogę założyć sobie taką czapkę, która nie dość, że sprawia, iż jest mi cieplej, to jeszcze często po prostu dobrze wygląda. Czasami mamy takie nastawienie (zwłaszcza właśnie kobiety, a może nawet źle - dziewczyny, nastolatki na przełomie gimnazjum/liceum), że czapki to obciach. Nie, nie założę, bo nikt nie nosi, bo włosy mi się będą potem elektryzować, bo to czy tamto... I zamiast tego wolimy marznąć. Ale wiecie co? Mówię to po części z własnego doświadczenia, bo dawniej za nimi nie przepadałam, jak już to pozostawał kaptur, ale z czasem stwierdziłam, że czapki są świetne, nie dość, że przydatne, to w dodatku można wybrać sobie naprawdę ładne.
Zresztą punkt chyba znowu też dla panów - w końcu i Wy nosicie czapki i to nie tylko te zimowe, ale również różnego rodzaju hm, szczerze - nie mam pojęcia jak się one poprawnie nazywają, ale latem widuję mężczyzn w baseballówkach czy jakoś tak to się zwie. Stąd - do wyboru, do koloru. A co dla kobiet latem może posłużyć jako ciekawy dodatek? Kapelusze. Pamiętam, że przez jakiś czas bardzo podobały mi się te słomiane kapelusze, po prostu śliczne, dodające uroku każdej stylizacji, a jednak nie pokusiłam się o zakup żadnego... Ale być może następnym latem? Zobaczymy. Może stwierdziłam, że mi nie pasują, jednak naprawdę ciekawie wyglądają i wiele osób potrafi dobrze łączyć je z resztą ubrań.
Obecnie jednak poszukiwałam czapki właśnie na okres zimowy, jak i już jesienny, w szczególności gdy pada deszcz... A że nie lubię nosić parasoli (bo po pierwsze ograniczają moje ruchy, po drugie - po prostu mnie denerwują, a wymijanie się z ludźmi na ulicy bywa ciężkie, kiedy każde z nas niesie parasol), to nawet kiedy pada, zakładam czapkę i brnę sobie poprzez tę ulewę... W końcu od deszczu się nie rozpuszczę, a jeśli włosy będę mieć w miarę suche, to wystarczy. Na szczęście znalazłam już jedną ciekawą czapeczkę - zwyczajną, ale w pięknym kolorze - uwaga, uwaga, nie jest to czarny, a bordowy. Teraz nic, jak tylko dobrać do tego szalik i jestem gotowa na bardziej ponure dni (chociaż jeśli pogoda taka jak była chociażby wczoraj i jest dzisiaj, czyli u mnie - słońce i ogólne ciepełko, utrzyma się dłużej, to wcale tym nie pogardzę).
Tak więc - nośmy czapki, bo dobrze wyglądają, a poza tym jest dzięki nim ciepło, uszy są zakryte, o co tak często karcą nas mamy czy babcie, kiedy wychodzimy gdzieś okresem zimowym z domu. Same plusy.
5. Portfele - moje motto: jeden, a porządny
Portfel... Rzecz bez której ciężko obejść się i kobiecie i mężczyźnie. No bo przyznajmy szczerze - inaczej nasze pieniądze jak i dokumenty i inne, ważne rzeczy plątałyby się po kieszeniach, u kobiet ewentualnie w torebce, w której i tak jest już tysiąc innych drobiazgów. Dlatego też człowiek, który stworzył ten rodzaj akcesoriów, zdecydowanie ułatwił nam życie. Oczywiście jeśli chodzi o ten dodatek, najważniejszy by był funkcjonalny, czyli m.in pojemny. Poza tym dobrze, jeśli nie rozwali się po miesiącu użytkowania, a utrzyma trochę dłużej... A jeśli jeszcze będzie całkiem dobrze wyglądać, to już w ogóle sukces.
Sama wyznaję zasadę, że portfel może być jeden, ale żeby był porządny. Wybór modelu typowo skórzanego, to co prawda, już zakup wymagający zwiększenia środków przeznaczonych na niego, ale uwierzcie mi, warto. Dlaczego? Mam jeden portfel, ale jest skórzany. Częściowo sama na niego uzbierałam, częściowo mi do niego dołożono, ale jestem zadowolona z jego użytkowania. Mam go już spory czas i myślę, że spokojnie przetrzyma kolejny rok czy nawet i dłużej... A że jego kolor, wielkość i ogólny wygląd również mi się podoba, to już w ogóle sprawia, że jest świetny. Oczywiście - czerwień, nie za duży, nie za mały, wszystko się mieści: zdjęcia najbliższych, gotówka, drobniaki, karty różnego rodzaju, począwszy od bankowej, poprzez te, jakie mam do sklepów (a sporo się ich uzbierało ;D) i tak dalej i tak dalej.
Jeśli ktoś jednak nie przepada za posiadaniem jednego, bo najzwyczajniej w świecie szybko nudzi się mu dany zakup, a lubi różnorodność, to zawsze można eksperymentować z portfelami, podobnie jak z torebkami (wracając do nich, na typowo skórzaną chyba ani nie byłoby mnie stać, ani też nie wydałabym tyle pieniędzy, bo uwielbiam je zmieniać i wolę mieć więcej, ale tańszych i różnorodnych). Jest tyle wzorów, kolorów i rozmiarów portfeli, że każdy znajdzie coś dla siebie. Mi mój jeden się nie nudzi, chociaż czasami pokusiłabym się o jakiś większy... Ale tylko czasami. ;)
Jakie Wy, zarówno Panie, jak i Panowie (bo dla Was portfel to chyba jeszcze lepszy dodatek niż dla nas. My to mamy chociaż te torebki, ale Wy bez portfela dawno zgubilibyście szereg ważnych dokumentów, gdybyście musieli chować je po kieszeniach spodni, kurtek, bluz...) lubicie portfele? Stawiacie na jeden, a porządny, czy parę takich, które możecie sobie zmieniać kiedy tylko chcecie? Zachęcam do podzielenia się preferencjami, jeśli tylko chcecie.
Natomiast sama przechodzę już powoli do końca tego wpisu. Mam nadzieję, że dzisiejsza piątka Wam się spodobała i nie zanudziłam Was jakoś bardzo, bo starałam się jednak przedstawić swój własny punkt widzenia jeśli chodzi o ulubione akcesoria. Mogłam wybrać mnóstwo innych - paski, bo czasami też lubię, rękawiczki - chociaż je to bardziej z konieczności, czy zegarki - choć nie mogę się nadal do końca do nich przekonać, mimo że mi się podobają to bardziej... na czyjejś ręce aniżeli swojej. Postawiłam jednak na te powyższe, bo każde z nich posiadam, bardzo lubię i część jest dodatkowo funkcjonalna, a z kolei inne po prostu piękne i uwielbiam je nosić nieważne czy na co dzień czy na jakieś okazje (np. biżuteria).
Niedługo znów postaram się coś tutaj napisać, właściwie mam pewne pomysły, gorzej czasami z realizacją ich i tym czasem, a właściwie jego brakiem, jednak postaram się znów wstawić nowy wpis w okolicach wtorku/środy. Póki co - trzymajcie się!
Zdjęcie zrobione przeze mnie.
Taka inna tematycznie piątka, ale podoba mi się to. Ja osobiście wolę plecaki, ale może dlatego, że poza szkołą z takich rzeczy nie korzystam :) Co do szali, czapek i portfeli tak jak pisałaś, również panowie mogą znaleźć tutaj coś ciekawego.
OdpowiedzUsuńw-poszukiwaniu-swojego-ja.blogspot.com