Matematyczny umysł z artystyczną duszą. Matematyk z wykształcenia, aktualnie pracownik jednej z krakowskich korporacji, a z zamiłowania niespełniona pisarka i zakręcona książkoholiczka.

niedziela, 5 października 2014

"Still love - czyli niedzielna piątka" - stoczmy walkę z "jesienną chandrą"!

     Deszczowe dni, wszechogarniająca mgła, chłodniejsze wieczory... To wszystko wskazuje tylko na fakt, że jesień coraz bardziej zaczyna ogarniać cały świat. Co prawda, pogoda ma się poprawić (a tak przynajmniej twierdzą czy to w telewizji czy w radio i częściowo im się to już spełniło - dzisiaj słońce zawitało, przynajmniej do mojej miejscowości, co nie zmienia faktu, że cały tydzień było bardzo pochmurnie), jednak nie ukrywajmy - to już nie jest lato pełne ciepłego słońca, kiedy to wychodziliśmy sobie na zewnątrz w krótkich spodenkach i rękawkach, a jesień, czyli miesiąc, gdy zaczynamy wyciągać z szaf cieplejsze kurtki, szaliki... Tym samym, bardzo często podczas pogody jaka z każdym dniem się pojawia czasami nie chce nam się nawet wstawać z łóżka. Najchętniej zakopalibyśmy się pod kołderką, nie wychodzili z domu, gdzie spotykamy na swojej drodze ciągłe kałuże, a wiatr wieje nam w oczy... Krótko mówiąc - bardzo często ludzi dopada tak zwana "jesienna chandra", choć może częściowo sami pozwalamy sobie na te chwile słabości? Co prawda, większość z nas czuje się lepiej kiedy i pogoda dopisuje, ale to, że zaczyna się zmieniać jest przecież normalne i nie możemy podporządkowywać swojego życia temu, że akurat spadające krople psują nam humor. Jeśli jednak faktycznie nasze samopoczucie spada i czujemy niechęć do otaczającej nas rzeczywistości, nie poddawajmy się temu, a... walczymy! 
     Do czego zmierzam tak naprawdę tą drogą wstępu? Oczywiście do kolejnej, niedzielnej piątki, w której tym razem postanowiłam napisać o swoich ulubionych sposobach na tę przysłowiową "jesienną chandrę". Nie ukrywajmy się - sama podczas tych jesiennych dni, a zwłaszcza wieczorów, popadam w jakąś melancholię, która sprawia, że robi mi się o wiele bardziej smutno niż kiedykolwiek indziej, poza tym słysząc szum wiatru za oknem czy też spadających kropel deszczu, sinusoida humoru jeszcze bardziej spada... Jednak od jakiegoś czasu nie pozwalam sobie na takie słabości, trzymając się zdania, by umieć jak najlepiej wykorzystać każdy dzień robiąc maksymalnie dużo rzeczy dla mnie ważnych. Może studia tak podziałały, że nie chcę teraz marnować chwil, a przykładać się zarówno do nauki, jak i znajdując czas na pisanie czy spotkania ze znajomymi oraz robienie czegoś dla siebie... Tak, tego się będę trzymać! Ale wykraczam troszkę poza dzisiejszy wpis, zatem powracając do mojej kolejnej, ulubionej piątki - również z tą chandrą postanowiłam powalczyć, stąd tym razem dzielę się z Wami moimi pomysłami jak pozbyć się słabszego humoru. Mam nadzieję, że piątka Wam się spodoba, zatem - zapraszam do czytania!

1. Zrób to, co lubisz

   
     Wiem, że brzmi to dosyć banalnie i w dodatku może być podobne do wpisu odnośnie ulubionych form spędzania wolnego czasu, ale prawda jest taka, że jeśli chcemy walczyć z tą "jesienną chandrą", powinniśmy starać mobilizować się do robienia różnego rodzaju rzeczy. A co nie doda nam więcej energii, jak zajmowanie się tym, co lubimy? No właśnie! Wiadomo, jesień to szereg obowiązków. Zarówno szkoła daje mocno w kość, jak i studia również przypominają, że pora wrócić z wakacji (jeśli nadal jesteśmy tam myślami) i zacząć mierzyć się z brutalną rzeczywistością, a także praca sprawia, że często po wielu godzinach w niej, jesteśmy wypruci fizycznie i psychicznie... Więc jedyne, co pozostaje, by jakoś poprawić nam humor, to zrobienie czegoś, co naprawdę lubimy. Nieważne czy będzie to obejrzenie nowego odcinka serialu bądź też jakiegoś filmu, do którego od dawna się zabieraliśmy... Czy też może poczytamy nową książkę, wyłowioną ostatnio na jakiejś wyprzedaży? A jeśli uwielbiamy robić coś z niczego, może warto w końcu zabrać się za przerobienie tego pudełka, które od miesiąca stoi w kącie i czeka na swoją kolej? Pomysłów jest mnóstwo, a zajmują one nasz czas, co równa się temu, że nie myślimy wtedy o smutkach, a tym samym nasz humor się poprawia. 
     Sama zdaję sobie sprawę, że często nie mamy zbyt wiele czasu w ciągu dnia, by znaleźć chwilę na zrobienie czegoś "swojego", bo jeden obowiązek goni drugi, jednak... może nawet posłuchanie muzyki przed snem, czy też przekartkowanie paru kolejnych stron zaczętej książki będzie lepsze niż bezczynne siedzenie, z ciągłym mruczeniem pod nosem "jak mi się nic nie chce, mam dość wszystkiego, ten dzień był okropny". No własnie - nawet jeśli coś poszło nie tak, możemy naprawić sobie dany dzień właśnie dzięki naszym zainteresowaniom... A każdy ma swoje własne i one dodają skrzydeł.  Po sobie wiem, że pisanie naprawdę mi pomaga. Kiedy czuję, że coś jest nie tak i dopada mnie kiepski humor, sięgam po prostu po kartkę papieru i długopis bądź też włączam laptop, a w nim znany każdemu word i piszę... Nieważne czy kolejne zdania mają sens czy też nie, po prostu robię to, bo lubię i pozwala mi na chwilę zapomnieć o wszelkich troskach. Tak samo mam z muzyką - dzięki niej odpływam, więc zamiast rozmyślać, leżąc na łóżku i nieudolnie próbując zasnąć, włączam swój ulubiony utwór i od razu czuję się lepiej.
     Stąd też, zamiast marudzić, zróbmy coś, co lubimy. A jak już mówiłam - opcji jest naprawdę wiele, wystarczy jedynie chcieć. W końcu każdy z nas powtarza, że ma jakieś swoje hobby, dlaczego by więc tego nie wykorzystać? I nawet jeśli już sporo czasu mu poświęcamy, róbmy to z jeszcze większym zapałem, zwłaszcza wtedy, gdy czujemy, że ogarnia nas ta "jesienna chandra". Zajęcie sobie czymś czasu, a w szczególności właśnie tym, co naprawdę lubimy, od razu poprawi humor i uwolni naszą głowę od negatywnych myśli.

2. Spotykaj się ludźmi

     Przyznaję, że zdarza się spotkać osobę, która byłaby typowym samotnikiem, jednak to są chyba sporadyczne przypadki, w końcu każdy z nas wcześniej czy później potrzebuje drugiego człowieka... Rozmowa z najlepszym przyjacielem potrafi sprawić, że czujemy się o wiele lepiej, bo mamy kogoś, komu ufamy i kto pocieszy nas gdy coś idzie źle czy też pochwali za dobre decyzje. Jeśli ma się z kolei większą grupkę znajomych, czy nie jest fajnie wybrać się wspólnie do kina, na koncert czy po prostu na dowolnie wybrany napój (czy to z % czy bez ^^) by porozmawiać i się pośmiać? Myślę, że to o wiele lepsza forma spędzenia czasu aniżeli poddawanie się złemu humorowi. Bliscy nam ludzie naprawdę potrafią dodać energii swoją obecnością, dzięki nim zapominamy o troskach, a poddajemy się tym wspólnie spędzanym chwilom.
     Wiem po sobie, że naprawdę rozmowa z kimś mi pomaga. Czasami co prawda tłumię wiele rzeczy w sobie, ale kiedy już czuję, że nie mogę sobie z czymś poradzić, zwierzam się najlepszej przyjaciółce, wiedząc, że nawet jeśli nie będzie w stanie mi pomóc, to przynajmniej wysłucha i wesprze. Tak samo uwielbiam moich znajomych, zarówno tych, z rodzinnej miejscowości, jak i tych, których poznałam na studiach. Spędzanie z nimi czasu zawsze jest świetne, niosące szereg wspomnień... Dlatego też wiem, że kiedy coś idzie nie tak, po prostu lepiej jest się spotkać z ludźmi, aniżeli samotnie poddawać się tej melancholii. No dobrze, chyba, że już jest po 3 w nocy, a nie mogę zasnąć, bo coś mnie dręczy, to mam na tyle chyba w sobie odpowiedzialnego myślenia, że nie będę budzić X/Y/Z w celu "błagam, chodźmy gdzieś, bądź zróbmy cokolwiek".
   Oprócz jednak spędzania wolnego czasu ze znajomymi, zamiast poddawania się "jesiennej chandrze", mam na myśli również spotkania z ludźmi... nowo poznanymi. Dlaczego by nie wybrać się w miejsce, gdzie roi się od ludzi w podobnym do nas wieku? A nuż spotkamy kogoś o podobnych zainteresowaniach, z kim dobrze będziemy się dogadywać? Siedząc w domu i rozpaczając nad tym, że nudzi mi się, a np. akurat w tym dniu ktoś znajomy nie może spędzić z nami czasu, wyjdźmy po prostu do ludzi i spróbujmy nawiązywać nowe znajomości. Wiem, że łatwiej mówić, trudniej zrobić, ale w końcu gdzieś dawno temu wyczytałam, że "żałuje się tego, czego się nie zrobiło". Zatem - do dzieła. Wyjdźmy do ludzi i pokażmy złemu humorowi, że mu się nie poddamy!

3. Odżywiaj się odpowiednio + zafunduj sobie aktywność fizyczną

   
     Jesień wywołując tą przysłowiową chandrę, sprawia, że samopoczucie spadając, dodatkowo sprawia, że często chcemy zapełnić jakąś pustkę w sobie jedzeniem... niekoniecznie zdrowych rzeczy. Widząc fast foody czy też mnóstwo słodyczy, mamy ochotę po nie sięgnąć, myśląc, że dzięki zjadaniu tych pustych kalorii nasz humor się poprawi. Nic bardziej mylnego. To jedynie sprawi, że w chwili konsumowania danego dania, czujemy się faktycznie lepiej, lecz zaraz później przychodzą wyrzuty sumienia, że zapełniliśmy się niezdrowymi produktami zamiast sięgnąć po coś pożywnego. Dlatego też bardzo ważne podczas zbliżania się jesieni oraz zimy jest by odpowiednio się odżywiać. Zamiast robić znanego już, smażonego na głębokim tłuszczu, schabowego, lepiej może zróbmy sobie dobrą, warzywną sałatkę? Spróbujmy zatrzymać lato również w owocach... A często, w wielu domach mrozi się czy to truskawki, czy też jagody bądź maliny. Przecież zamiast zapychać się ciastkami kupionymi w hipermarkecie, lepiej jest wyjąć sobie taki woreczek owoców i zrobić z nich dobry, pożywny koktajl. Dlatego tak ważne jest zdrowe odżywianie i dostarczanie sobie potrzebnych witamin. Zwłaszcza tą porą roku, kiedy odporność spada, dobrze jest się wesprzeć produktami bogatymi w witaminy A, C, D. Gdzie je znajdziemy? W warzywach, owocach, a także... rybach, oczywiście. Stąd też warto pomyśleć o takich daniach, które bogate są we wszelkie wartości odżywcze. Ważne jesienią jest rozgrzanie od środka, stąd dobrze na śniadania zimne muesli z jogurtem zastąpić np. gorącą owsianką z bakaliami, na obiady natomiast polubić ciepłe, aromatyczne zupy (a sama średnio je lubię, mam tylko parę swoich ulubionych, może pora to zmienić?). Stąd też zamiast opychać się słodyczami, zjedzmy coś zdrowego i pożywnego, a nasz humor poprawi się tak samo jak po spróbowaniu domowego ciasta.
     To, co również poprawi nasze samopoczucie tą jesienną porą, to walka z nią w sposób aktywny. Pada deszcz? Co z tego! Przecież wystarczy założyć ciepłą kurtkę, buty, czapkę i wybrać się na spacer, a powietrze naprawdę dobrze nam zrobi, o wiele lepiej niż zagrzebywanie się pod kołdrą z ponurym wyrazem twarzy. Jeśli ktoś lubi biegać, to czemu by nie wybrać się na te 30 minut, nawet gdy pogoda nie dopisuje tak jak zawsze? Ruch również pobudza nasz organizm do wytwarzania pozytywnej energii. Wystarczy zafundować go sobie niewiele w ciągu dnia, a mimo wszystko pomoże i rozwieje daleko nasze wszelkie smutki. Jeśli już jednak nie możemy przekonać się do aktywności na zewnątrz, przecież zawsze można wybrać się na wspominany już przeze mnie w piątce odnośnie ulubionych form spędzania wolnego czasu, aerobik czy też zumbę... Wszystko jest lepsze niż takie bezczynne siedzenie i rozmyślanie jedynie o swoich troskach.
     Stąd też - walczmy z jesienną chandrą dzięki spożywaniu zdrowych produktów, które po ich zjedzeniu nie wypełnią nas wyrzutami sumienia, a także poprzez aktywność - czy to spacerując, czy też robiąc inne, ale wymagające chociaż niewielkiego wysiłku, rzeczy.

4. Coś bardziej dla kobiet - zrób sobie domowe SPA

     Wyobraź sobie, że jest wieczór, zmęczona po szkole/zajęciach/pracy wracasz do domu i jedyne o czym marzysz to chwila odpoczynki. Humor mimowolnie spada w dół, dodatkowo pogoda za oknem, czyli ciągła, jesienna szaruga sprawia, że naprawdę nie chce Ci się już nic robić. Najchętniej zamknęłabyś się w swoich czterech ścianach i z bezsensem patrzyła w sufit... Ale nie! Przecież można inaczej spożytkować ten czas i wcale nie musi to kosztować zbyt wiele wysiłku, a wręcz będzie to przyjemność. Chodzi tutaj oczywiście o wspomniane już w nagłówku - domowe SPA. Dlaczego by nie zafundować sobie chwili relaksu? Nic tak nie poprawia humoru jak gorąca kąpiel, aromatyczny zapach świec, których płomienie tlą się gdzieś w tle dając lekkie, nastrojowe światło, pomalowanie paznokci na ulubiony kolor... Tak, to zdecydowanie dobry pomysł, a pomaga walczyć z jesienną chandrą. W końcu kiedy się tzw. "wypięknimy" (chociaż każda z nas jest ZAWSZE piękna, nieważne jak o sobie myśli, czasami za bardzo pozwalamy naszym kompleksom wydostać się na zewnątrz i uwierzcie, wiem co mówię, ale nie możemy zapominać, że jesteśmy wyjątkowe!), nasze samopoczucie od razu skoczy w górę, poważnie! Dlatego - zamiast poddawać się jesiennej chandrze, tym razem, drogie Panie, zawalczmy z nią przy zrobieniu sobie takiego domowego SPA.
     Sama wiem, że to dobry pomysł i naprawdę jakoś hormony szczęścia sprawiają, że sinusoida humoru przyjmuje wartość jeden (tak, tak, jak na studentkę matematyki przystało, trzeba coś z niej tutaj wrzucić ;D). Tak więc, jeśli czuję się trochę gorzej, a mam czas wolny, funduję sobie właśnie takie domowe SPA. Nie przepłacam jak w jakimś profesjonalnym, bo wykorzystuję już swoje dostępne rzeczy - olejki, balsamy, lakiery do paznokci, świece zapachowe i naprawdę samopoczucie jest wtedy jakieś lepsze. Uwielbiam zapach wanilii i cynamonu, więc świecie niosące tą woń są moim numerem jeden. Do tego oczywiście zadbanie szczególnie o włosy - przy użyciu olejku kokosowego, dobrego szamponu i odżywki od razu poprawia mi humor (a mam ostatnio bzika na ich punkcie, bo chcę żeby jeszcze trochę mi urosły). A paznokcie? Gdy widnieje na nich ulubiona czerwień, dopełnia to już całości mojego SPA (choć nie wiem do końca czy manicure wlicza się w to SPA, ale cóż - nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, a nawet jeśli tak nie jest, to czemu by nie złamać zasad i dorzucić coś swojego?).
        Tak więc - zamiast marudzić, podkreślam raz jeszcze: zafunduj sobie chwilę przyjemności. Oczywiście na początku napisałam, że to punkt bardziej dla pań, bo nie wydaje mi się, by mężczyźni aż tak przykładali uwagę do tego typu zabiegów, chociaż... w dzisiejszym świecie różnie się dzieje. Jednak dla mnie facet, to facet. Po prostu.

5. Gorąca czekolada dobra na wszystko

     Od zawsze słyszy się, że czekolada poprawia humor. Czy to w formie stałej czy też płynnej, wystarczy nam jej odrobina, a automatycznie mamy wrażenie, że od razu czujemy się lepiej. Być może faktycznie istnieją te hormony szczęścia, które dzięki czekoladzie się podwyższają i sprawiają, że uśmiech gości na naszych twarzach.  Co prawda, pisałam w punkcie numer trzy, że zamiast zapychania się słodyczami, powinniśmy odżywiać się zdrowo, to jednak czasami chwila przyjemności przecież nie zaszkodzi, a dodatkowo - kto nie lubi czekolady? Jest jej tyle rodzajów, od gorzkiej począwszy poprzez mleczną, z orzechami, z nadzieniem różnego rodzaju, aż po białej kończąc. Każdy ma swoją ulubioną, a także te, których nie tknie za żadne skarby. Osobiście uwielbiam gorzką, mleczną, a także z orzechami, herbatnikami i... nowość od Milki (mojej ukochanej zresztą) z ciasteczkami OREO. Jednak ja tutaj o czekoladzie, a miało być nie o tej stałej, a płynnej, dodatkowo w tej gorącej wersji. Nic tak nie poprawi humoru jak kubek pełen pysznej, cieplutkiej czekolady, do tego dorzućmy sobie nastrojową muzykę i/lub jakąś książkę i od razu humor skacze w górę.
   Oczywiście mając na myśli gorącą czekoladę, nie mówię o tej z proszku. Dlaczego? Nie lubię sproszkowanych rzeczy i podobnie jak przy cappuccino, tak i przy czekoladzie w tej wersji mówię zdecydowane "NIE". Ona nie smakuje, jednie pachnie, a reszta to zwykła woda... Dlatego też jeśli już chcę się napić gorącej czekolady, robię ją przy użyciu zaledwie paru składników, stąd też podzielę się z Wami moim sposobem na ten pyszny napój, który może się okazać naprawdę oczywisty, ale jak się przekonałam przy domowej, mrożonej kawie nie zawsze te przepisy są faktycznie znane. Czego potrzebuję?


  • mleko - w zależności od tego dla ilu osób robimy czekoladę, tyle wlewamy sobie szklanek, opcjonalnie dla dwóch to dwie normalne szklanki;
  • tabliczka czekolady gorzkiej lub mlecznej - dla tych dwóch osób spokojnie wystarczy, oczywiście im więcej mleka, tym można dorzucić połowę jeszcze jednej tabliczki bądź całą, drugą;
  • ewentualnie: przyprawy typu cynamon, wanilia, goździki, bądź też znany już "cukier" (chociaż roztopiona w mleku czekolada sama w sobie jest słodka);
Jedyne, co musimy zrobić, to przelać mleko do garnka, a kiedy zacznie się nam zagotowywać, wrzucić czekoladę i mieszać, aż dobrze się rozpuści i całość przybierze typowo brązowy odcień. Możemy dodać do tego oczywiście wspomniane przyprawy, które sprawią, że jej smak stanie się bardziej korzenny (a osobiście cynamon dodaję prawie zawsze, bo go uwielbiam). Kiedy już konsystencja i barwa jest odpowiednia, przelewamy naszą czekoladę do szklanek/kubków/filiżanek i... możemy rozkoszować się chwilą przyjemności!
     Tak więc, nawet jeśli omijacie słodycze szerokim łukiem, to czasami można pozwolić sobie na kubek takiej gorącej czekolady, zwłaszcza w okresie jesiennym czy też zimowym, kiedy zaczyna dotykać nas ta przysłowiowa chandra. W końcu - czasami musimy pomóc tym hormonom szczęścia by nam się wytworzyły.

     To już wszystko jeśli chodzi o dzisiejszą piątkę. Gorącą czekoladą zakończyłam to zestawienie, sama idąc zrobić sobie własną... Mam również nadzieję, że całość Wam się spodobała i być może sami w podobny sposób staracie się zapobiegać gorszemu samopoczuciu. Najważniejsze by się mu nie poddawać, a próbować z nim walczyć, bo da się, jeśli tylko się chce.
      Niedługo natomiast znów coś tutaj napiszę, w sumie nie wiem jeszcze co takiego, gdyż zaczynam czytać kolejną, ciekawą książkę i myślę, że mnie wciągnie, więc jakaś jej recenzja któregoś dnia się pojawi, ale także rozważam pewne interpretacje tekstów, czy też znowu spróbowanie sił w stworzeniu własnego opowiadania/wiersza. A ten drugi powstał ostatnio, choć jest dość banalny i śmieszny. Może kiedyś się nim podzielę. Póki co - trzymajcie się!

Zdjęcie w punkcie drugim - znalezione na laptopie, zrobione dawno temu przez moją przyjaciółkę, M. :) Pozostałe - mojego autorstwa.

7 komentarzy:

  1. Czekolada, kto jej nie lubi :) Z tą aktywnością fizyczną się zgodzę, choć nie każdy o tej porze roku chce wyjść na dwór. Jesienne wieczory to dla mnie głównie książki, słuchanie muzyki i... pisanie. Wieczorami najlepiej mi sie pisze posty :)

    A co do bloga już pod koniec następnego tygodnia powinnam wrócić bo wszystko idzie szybciej niż powinno. Pozdrawiam
    w-poszukiwaniu-swojego-ja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, pisanie postów wieczorami to też świetny sposób żeby nie poddawać się zbędnemu myśleniu, a wręcz przeciwnie - jak już to przenieść je na wirtualny papier :)

      Usuń
  2. Mnie zawsze dopada jesienny maraton złego humoru i nadal nie mam sprawdzonej metody na przełamanie chandry. Tylko ta gorąca czekolada potrafi coś zdziałać :D W moim przypadku najlepiej jest po prostu przeczekać.
    KLIK

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo przemyśleń. :) I to dobrze! Masz fajne pomysły i oby tak dalej :))

    http://piankaofstyle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajne pomysły :)

    Zapraszam również do siebie: http://scritto-con-la-pasta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi to raczej zawsze brakuje czasu na zrobienie wszystkiego, co chcę.
    Kocham gorącą czekoladę. *-* jak to moja koleżanka kiedyś ujęła, że trzeba na mnie uważać, bo potrafię zrobić przesłodzoną czekoladę z gorzkiej. xD
    ~ Screatlieve.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatni punkt chyba spodobał mi się najbardziej, haha! Niby tak łatwo powiedzieć, jaki jest przepis na szczęście, ale trudniej znaleźć czas na jego spełnianie...
    Pozdrawiam, Shelf of Books :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz, czy to pochwała czy też uzasadniona krytyka, niezwykle motywuje mnie do dalszego działania, stąd dziękuję za wszystkie pozostawione przez Was słowa! :)

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *