Autor: Samantha Verant Tytuł: Siedem listów z Paryża Wydawnictwo: Muza SA Liczba stron: 368 Ocena: 5/6 |
Miłość bywa nieprzewidywalna. Myślę, że każdy z nas niejednokrotnie się o tym przekonał. Są jednak takie historie miłosne, które wydają się być jak z bajki. Co jednak najlepsze - czasami okazuje się, że zdarzyły się naprawdę. Taką właśnie opowieścią jest książka "Siedem listów z Paryża" autorstwa Samanthy Verant. Na samym początku autorka informuje czytelnika, że spisuje wydarzenia realne, dotyczące jej samej, jak i wielkiej miłości, na którą czekała - z własnego wyboru - dwadzieścia lat... To historia, która momentami może wydawać się przesłodzona, ale jest jednocześnie niezwykle urzekająca i roztopi chyba każde serducho.
Książka tak naprawdę, jak już wspomniałam, to prawdziwa historia, jaką przeżyła autorka. Wszystko zaczęło się w momencie, gdy mając dziewiętnaście lat, postanowiła udać się z przyjaciółką do Paryża. Spotkała tam przystojnego Francuza Jean - Luca. Mężczyzna wysłał jej wtedy siedem pięknych, listów miłosnych, na które kobieta nie odpowiedziała... do czasu. Gdy minęło dwadzieścia lat, a Samantha czuła, że jej małżeństwo z mężczyzną imieniem Chris w rzeczywistości od lat stanowi jedynie iluzję, postanawia zrobić coś, na co nie odważyła się wcześniej. Odpowiada Jean - Lucowi, chcąc go jedynie przeprosić, że nie odważyła się odpowiedzieć na jego listy wcześniej. Co więcej, zakłada blog, na którym pisze siedem postów - a we wszystkich nawiązuje do tego jednego dnia w Paryżu, jaki zmienił jej życie... Bowiem Jean - Luc po tylu latach nie zapomniał o swojej miłości i los zaczyna znowu pisać swój scenariusz. Jak zatem wyglądała relacja przywrócona do życia po tylu latach? Jakie uczucia towarzyszyły bohaterom? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie sięgając po książkę "Siedem listów z Paryża".
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się tego, że historia jest autentyczna. Szczególnie, że jest ona tak piękna, iż trudno uwierzyć w jej realność. A jednak tak właśnie wyglądała historia wielkiej miłości, jaka wytworzyła się między autorką książki, a poznanym wiele lat wcześniej Francuzem. Dlatego też urzekła mnie ta książka, gdyż pokazuje, że życie tworzy różne scenariusze i to takie, które mogą okazać się wręcz bajkowe. Jednocześnie opowieść Samanthy Verant pokazuje, że prawdziwa miłość nigdy nie gaśnie. Chociażby mijał czas, to iskierka uczuć wciąż pozostaje gdzieś w człowieku i niejednokrotnie wystarczy zaledwie błahostka, by powróciła jej intensywność. Może momentami było nawet zbyt cukierkowo - przyznaję, że to zdecydowanie tkliwa historia - a jednak roztopiła ona totalnie moje serducho. Wsiąknęłam w nią tak, że przeczytałam ją w zaledwie jeden dzień, nie mogąc się od niej oderwać. Musicie się przygotować jednak na to, że nie jest to lektura jakoś bardzo ambitna. To bardziej idealna opowieść, jeżeli nie szukacie zobowiązującej lektury, a chcecie po prostu zrelaksować się przy książce opisującej niesamowitą historię miłosną. Mnie kupiła ona całkowicie, a to, co najbardziej mi się w niej podobało, to właśnie te listy Jean - Luca. Otóż pojawiają się one pomiędzy kolejnymi rozdziałami i sprawiają, że czytelnik jeszcze bardziej się rozczula. Piękna historia o tym, że miłość naprawdę przychodzi niespodziewana i ta prawdziwa - nigdy nie gaśnie. Polecam serdecznie.
Jeśli chodzi o bohaterów tej opowieści - nie ma tutaj sensu za bardzo się rozpisywać. Muszę jedynie przyznać, że autorka bardzo dobrze opisała bliskie jej osoby. Postać Jean - Luca została oczywiście przedstawiona w pozytywach, bo w końcu inaczej Samantha Verant nie zakochałaby się aż tak w tym człowieku. Jednak pięknie opisała ona też swoje relacje z rodziną, jak również swoją najlepszą przyjaciółką - Tracey.
Podsumowując, "Siedem listów z Paryża" to opowieść piękna, bo autentyczna. Chociaż wydaje się być wręcz jak z bajki - to jednak piękno tkwi właśnie w fakcie, że pomimo powierzchownej nierealności, jest ona całkowicie prawdziwa. Dzięki temu uświadamia nam, że chyba trzeba zacząć wierzyć w przeznaczenie, bo ono istnieje - i chcąc nie chcąc o sobie przypomni, pytanie tylko - w jakim momencie naszego życia. Jeżeli więc szukacie niezobowiązującej lektury na jakiś wakacyjny wieczór, ta historia będzie dla Was idealna.
Niebawem znów odezwę się na blogu z recenzjami jeszcze dwóch książek, felietonami i wieloma innymi tekstami. Póki co - trzymajcie się!
Za możliwość przeczytania dziękuję serdecznie:
Zawsze boję się, że takie historie będą za sztuczne i przesłodzone. Jednak skoro ta jest autentyczna, to naprawdę kusi :) Szczególnie te listy między rozdziałami muszą dodawać smaczku!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie po części bajkowe historie :) Cieszę się, że powieść czeka już na półce, nie mogę doczekać się lektury :) Lubię czasem poczytać powieści o miłości, tej szczęśliwej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Historia naprawdę jest autentyczna?
OdpowiedzUsuńTak bajkowo chyba być nie może... Ale może warto przeczytać tę pozycję?
Pozdrawiam gorąco,
Isabelle West
Z książkami przy kawie
Rzeczywiście, zdaje się zbyt cukierkowa, by mogła być prawdziwa. Szkoda, że takie historie zdarzają się tak rzadko...
OdpowiedzUsuńPrzeczytam, bardzo zaintrygowałaś mnie swoją recenzją. Lubię opowieści, które potrafią roztopić moje serducho ^*^
Pozdrawiam, Patty z pattbooks.blogspot.com i zapraszam do mnie na recenzję "Gildii magów"!
PS. Świetny blog, obserwuję!
Mignęła mi przed oczami już kiedyś ta książka, ale nie wiedziałam, że historia wydarzyła się naprawdę. Teraz tym bardziej będę musiała ją przeczytać! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Amanda Says
Będę właśnie czytać. Czuję, że mnie nie rozczaruje.
OdpowiedzUsuńKsiążka mnie również bardzo urzekła :)
OdpowiedzUsuńO widzę, że odrobinę się u ciebie zmieniło. Fajnie! :)
OdpowiedzUsuńCo do samej książki, to wydaje się w moim guście, lubię tego typu historie. Szkoda, że nie zwróciłam na nią uwagi w zapowiedziach, będę musiała ją jednak kupić :)
W tej okładce można się zakochać! Autentyczność historii niesamowicie mnie zachęca :)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Jestem na tak, tylko pytanie, kiedy pojawi się w mojej bibliotece!?
OdpowiedzUsuń