Kiedy tak sobie w wolnych chwilach (których niestety za wiele nie mam) śledzę blogosferę, to widzę, że wielu z Was wrzuca tutaj swoje relacje z 20 Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie. Sama również wzięłam w nich udział, chociaż może nie tak bardzo, jak większość z Was. Mimo to stwierdziłam, że warto będzie napisać chociaż kilka słów o tym, jak sama postrzegam tego typu wydarzenia, nie tylko jeśli chodzi o tegoroczną edycję, a właśnie w kontekście ogólnym.
Na 20 Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie nie mogłabym się nie wybrać, bo pewnie byłby to wstyd, że stacjonując na co dzień w tym pięknym (aczkolwiek wiem, wiem - pełnym smogu) mieście, ominęłam wydarzenie, które przyciąga każdego książkoholika. Stąd też, postanowiłam pojawić się tam w piątek, zaraz po porannych, dodatkowych zajęciach. Początkowo chciałam wybrać się też w sobotę, lecz pewnego rodzaju obowiązki i inne sprawy sprawiły, że ostatecznie dałam sobie spokój, chociaż przyznam, że może leciutko żałowałam. Jednak targi, jak i lekkie zakupy w ramach tego wydarzenia, zaliczyłam w piątek, więc ten żal szybko gdzieś się ulotnił.
Poniżej, w kilku punktach chciałabym podzielić się z Wami moimi wrażeniami, jak także może kiepsko to brzmi, ale pochwalić się też swoimi zdobyczami. Nie ma ich wiele, ale zawsze to coś. ;)
1. Targi same w sobie - co myślę o tego typu wydarzeniach?
Muszę przyznać, że z racji, iż książki uwielbiam, tego typu wydarzenia zawsze chętnie mnie przyciągają. Niektórzy zapytają - co też ciekawego może być na takich Targach Książki. Tak, tak, odpowiedź wydaje się banalna: książki, dużo, dużo książek! Ale nie tylko. To przecież także możliwość spotkania wielu wspaniałych autorów, zdobycia ich autografów czy też zrobienia sobie z nimi słynnego #selfie. To również fajne inicjatywy, jak wymiana książek, różnego rodzaju konkursy, warsztaty dla blogerów (sama nie wzięłam niestety udziału w żadnym z nich, tak to jest jak ilość miejsc ograniczona, a Ty jesteś nieogarniętym życiowo człowiekiem :D) i wiele, wiele innych. To także możliwość spotkania się z innymi blogerami książkowymi (chociaż moje planowane spotkania się niestety nie udały, może za rok - kto wie). Stąd też, osobiście jestem zdecydowanie pozytywnie nastawiona do tego typu wydarzeń. Chociaż, jak już wspomniałam, pojawiłam się tam tylko na jeden dzień, to wiem, że ludzi bardziej zakręconych na punkcie książek, hala EXPO na pewno przywołała na kilka dni. Jedyną sprawą, jaka mnie osobiście czasami przeraża na tego typu wydarzeniach to tłum. Ogromny tłum ludzi, który sprawia, że czasami ciężko jest się przebić gdziekolwiek i pozostaje jedynie popłynięciem wraz z tym tłumem dalej i dalej. Nie jestem fanką miejsc pełnych ludzi - to nie znaczy, że od nich stronię oczywiście. Sama poza tym byłam częścią tego tłumu. Jedynie chodzi o fakt, że czasami, gdy wokół mnie panuje zbyt duży ścisk to cóż, nie czuję się szczególnie komfortowo. Tak czy siak, Targi Książki w Krakowie i tak mi się podobały.
2. Oferty wydawnictw - czy naprawdę takie zachęcające?
To zależy. Sama buszując pomiędzy stoiskami zauważyłam pewnego rodzaju rozbieżność. Jakie wydawnictwo, taka oferta. Jedne mają naprawdę fajne zniżki, dzięki którym można obłowić się w mnóstwo świetnych tytułów. Inne z kolei nie szaleją i wtedy od razu w głowie pojawia się myśl, że chyba taniej to sobie książkę znajdę w internecie. Tak czy siak, stoiska same w sobie przyciągały, by chociaż na chwilę się przy nich zatrzymać. Sama chociaż nie szalałam, to kilkakrotnie odbyłam ciekawe rozmowy z przedstawicielami danych wydawnictw i powiem Wam, że jeszcze trochę, a pewnie by mnie skusili na większe zakupy. Natomiast same stoiska były dosyć podobne do tych zeszłorocznych. Może trochę szkoda, że niektóre wydawnictwa nie zrobiły czegoś nowego, a postawiły na dotychczasowe standardy.
3. Moje zakupowe szaleństwo, a raczej niewielkie zmniejszenie budżetu
Chociaż książki i wszelkiego rodzaju gadżety dla książkoholików kusiły, to zanim jeszcze dojechałam do EXPO (a trzeba przyznać, że dotrzeć tam dla osoby mieszkającej w Krakowie to swego rodzaju wyzwanie, co dopiero dla przyjezdnych - także szacun dla Was wszystkich! :D), postanowiłam sobie, że szaleć nie będę. Tak też zrobiłam - bo jak widzicie na poniższym zdjęciu, tych zdobyczy za wiele nie miałam. Nie mogłam jednak oprzeć się przepięknemu etui na książkę od "Książka w Mieście", szczególnie, że polowałam na nie od dawna. Przeglądałam sobie stronę internetową i w oczy zawsze rzucał mi się właśnie ten wzór. Jednak któregoś dnia okazało się, że już go nie ma... Stąd też, gdy na targach po przybyciu do stoiska C77 (o ile dobrze pamiętam) natknęłam się na OSTATNIE etui w tym wzorze, to nie wahałam się zbyt długo. Nawet żałowałam, że nie pokusiłam się jeszcze na szydełkowaną zakładkę z biedronką (bo w sekrecie Wam powiem, że czasami zwracano się do mnie tą ksywką, a moja przyjaciółka wciąż od czasu do czasu tak mówi). Jednak cóż - nie mam jej, no trudno, być może kiedyś zaszaleję, zamawiając ją ze strony. Poza tym, jedyną książką, jaką musiałam mieć jest "November 9", które miało naprawdę świetną cenę jak na targi, a poza tym cóż - kolekcjonuję książki Colleen Hoover, bo je uwielbiam. Pozostałe rzeczy to tzw. gratisy, podobnie jak z darmo dostałam książkę o Czesławie Mozilu (no w zasadzie za podanie jedynie e-maila do newslettera Moondrive). Stąd też, jak widzicie, nie szalałam. Ale wiecie dlaczego? Przedstawię Wam to pokrótce:
Na 20 Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie nie mogłabym się nie wybrać, bo pewnie byłby to wstyd, że stacjonując na co dzień w tym pięknym (aczkolwiek wiem, wiem - pełnym smogu) mieście, ominęłam wydarzenie, które przyciąga każdego książkoholika. Stąd też, postanowiłam pojawić się tam w piątek, zaraz po porannych, dodatkowych zajęciach. Początkowo chciałam wybrać się też w sobotę, lecz pewnego rodzaju obowiązki i inne sprawy sprawiły, że ostatecznie dałam sobie spokój, chociaż przyznam, że może leciutko żałowałam. Jednak targi, jak i lekkie zakupy w ramach tego wydarzenia, zaliczyłam w piątek, więc ten żal szybko gdzieś się ulotnił.
Poniżej, w kilku punktach chciałabym podzielić się z Wami moimi wrażeniami, jak także może kiepsko to brzmi, ale pochwalić się też swoimi zdobyczami. Nie ma ich wiele, ale zawsze to coś. ;)
20 Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie |
1. Targi same w sobie - co myślę o tego typu wydarzeniach?
Muszę przyznać, że z racji, iż książki uwielbiam, tego typu wydarzenia zawsze chętnie mnie przyciągają. Niektórzy zapytają - co też ciekawego może być na takich Targach Książki. Tak, tak, odpowiedź wydaje się banalna: książki, dużo, dużo książek! Ale nie tylko. To przecież także możliwość spotkania wielu wspaniałych autorów, zdobycia ich autografów czy też zrobienia sobie z nimi słynnego #selfie. To również fajne inicjatywy, jak wymiana książek, różnego rodzaju konkursy, warsztaty dla blogerów (sama nie wzięłam niestety udziału w żadnym z nich, tak to jest jak ilość miejsc ograniczona, a Ty jesteś nieogarniętym życiowo człowiekiem :D) i wiele, wiele innych. To także możliwość spotkania się z innymi blogerami książkowymi (chociaż moje planowane spotkania się niestety nie udały, może za rok - kto wie). Stąd też, osobiście jestem zdecydowanie pozytywnie nastawiona do tego typu wydarzeń. Chociaż, jak już wspomniałam, pojawiłam się tam tylko na jeden dzień, to wiem, że ludzi bardziej zakręconych na punkcie książek, hala EXPO na pewno przywołała na kilka dni. Jedyną sprawą, jaka mnie osobiście czasami przeraża na tego typu wydarzeniach to tłum. Ogromny tłum ludzi, który sprawia, że czasami ciężko jest się przebić gdziekolwiek i pozostaje jedynie popłynięciem wraz z tym tłumem dalej i dalej. Nie jestem fanką miejsc pełnych ludzi - to nie znaczy, że od nich stronię oczywiście. Sama poza tym byłam częścią tego tłumu. Jedynie chodzi o fakt, że czasami, gdy wokół mnie panuje zbyt duży ścisk to cóż, nie czuję się szczególnie komfortowo. Tak czy siak, Targi Książki w Krakowie i tak mi się podobały.
2. Oferty wydawnictw - czy naprawdę takie zachęcające?
To zależy. Sama buszując pomiędzy stoiskami zauważyłam pewnego rodzaju rozbieżność. Jakie wydawnictwo, taka oferta. Jedne mają naprawdę fajne zniżki, dzięki którym można obłowić się w mnóstwo świetnych tytułów. Inne z kolei nie szaleją i wtedy od razu w głowie pojawia się myśl, że chyba taniej to sobie książkę znajdę w internecie. Tak czy siak, stoiska same w sobie przyciągały, by chociaż na chwilę się przy nich zatrzymać. Sama chociaż nie szalałam, to kilkakrotnie odbyłam ciekawe rozmowy z przedstawicielami danych wydawnictw i powiem Wam, że jeszcze trochę, a pewnie by mnie skusili na większe zakupy. Natomiast same stoiska były dosyć podobne do tych zeszłorocznych. Może trochę szkoda, że niektóre wydawnictwa nie zrobiły czegoś nowego, a postawiły na dotychczasowe standardy.
3. Moje zakupowe szaleństwo, a raczej niewielkie zmniejszenie budżetu
Chociaż książki i wszelkiego rodzaju gadżety dla książkoholików kusiły, to zanim jeszcze dojechałam do EXPO (a trzeba przyznać, że dotrzeć tam dla osoby mieszkającej w Krakowie to swego rodzaju wyzwanie, co dopiero dla przyjezdnych - także szacun dla Was wszystkich! :D), postanowiłam sobie, że szaleć nie będę. Tak też zrobiłam - bo jak widzicie na poniższym zdjęciu, tych zdobyczy za wiele nie miałam. Nie mogłam jednak oprzeć się przepięknemu etui na książkę od "Książka w Mieście", szczególnie, że polowałam na nie od dawna. Przeglądałam sobie stronę internetową i w oczy zawsze rzucał mi się właśnie ten wzór. Jednak któregoś dnia okazało się, że już go nie ma... Stąd też, gdy na targach po przybyciu do stoiska C77 (o ile dobrze pamiętam) natknęłam się na OSTATNIE etui w tym wzorze, to nie wahałam się zbyt długo. Nawet żałowałam, że nie pokusiłam się jeszcze na szydełkowaną zakładkę z biedronką (bo w sekrecie Wam powiem, że czasami zwracano się do mnie tą ksywką, a moja przyjaciółka wciąż od czasu do czasu tak mówi). Jednak cóż - nie mam jej, no trudno, być może kiedyś zaszaleję, zamawiając ją ze strony. Poza tym, jedyną książką, jaką musiałam mieć jest "November 9", które miało naprawdę świetną cenę jak na targi, a poza tym cóż - kolekcjonuję książki Colleen Hoover, bo je uwielbiam. Pozostałe rzeczy to tzw. gratisy, podobnie jak z darmo dostałam książkę o Czesławie Mozilu (no w zasadzie za podanie jedynie e-maila do newslettera Moondrive). Stąd też, jak widzicie, nie szalałam. Ale wiecie dlaczego? Przedstawię Wam to pokrótce:
- Recenzuję książki, stąd często interesujące mnie tytuły, po prostu przychodzą do mnie, stąd też nie czułam potrzeby, by tak bardzo szaleć z wydatkami;
- Wiem z doświadczenia, że czasami kupuję książki, które potem czekają na to, aż je przeczytam, gdyż w pierwszej kolejności skupiam się na egzemplarzach do recenzji, dlatego stwierdziłam, że nie ma sensu gromadzić książek, co do których nie jestem w 100% przekonana, a jakie to będą czekać wieki, aż po nie sięgnę;
- Jestem akurat osobą dosyć oszczędną (chociaż i tak na książki to wydaję o wiele, wiele więcej niż przeciętny Polak :D), dlatego nie chciałam aż tak nadszarpywać swojego budżetu. Poza tym to, co bardzo chciałam to zakupiłam i wyszłam z EXPO z uśmiechem na twarzy.
Jedynie mogę powiedzieć, że żałuję kilku gadżetów, jak wspomniana zakładka, czy jakiejś fajnej torby ekologicznej, bo kusiły, kusiły, ale w końcu ich nie wzięłam. Niemniej - nic straconego, bo wiem, że zawsze mogę się w nie jeszcze zaopatrzyć, nieważne, że nie na targach. :)
Targowe zdobycze |
Podsumowując, Targi Książki w Krakowie były niezłą gratką dla każdego nałogowego czytelnika. Sama nie szalałam, jak także nie zabawiłam tam długo i to w dodatku w jednym dniu, ale mimo wszystko cieszę się, że w ogóle wzięłam w nich udział. Wiem też, że jak życie pozwoli, to każdego roku będę odwiedzać EXPO chociażby na chwilę, podobnie jak kuszą mnie też Targi Książki w innych miastach. Kto wie, czy nie skuszę się na warszawskie? Zobaczymy.
Niedługo na blogu pojawią się nowe teksty - mam ambitny plan, by zrobić kilka wpisów "na zaś", oprócz jedynie recenzji, jakie są na bieżąco. Jednak czy mi się uda - zobaczymy. Jeśli nie, to pewnie na blogu znowu co jakiś czas będzie panować cisza, bo obowiązki wzywają. Póki co - trzymajcie się!
Jak ja Wam wszystkim zazdroszczę tych targów! :( Ja nie mogłam niestety być :(
OdpowiedzUsuńBuziaczki! ♥
Zapraszam do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com
Ja akurat nie miałam możliwości pojawienia się na tych targach, ale wiem z opowieści (jak i też filmiku od drugiej prowadzącej Bluszczowe Recenzje), że spacer między stoiskami nie przebywał w przemiłej atmosferze. Ja sama nigdy nie znosiłam tłumów i dalej nie lubię, więc mogłabym się tam poczuć nieswojo, przez co chciałabym jak najszybciej uciec. Dlatego też cenię sobie Śląskie Targi Książki, gdzie nie miałam takiego problemu! ;)
OdpowiedzUsuńTak, niektóre wydawnictwa tak szaleją z cenami, że aż szok! Spotkałam się z tym czymś w Katowicach. Naprawdę nie każę dawać im mega obniżek książek, ale żeby dane tytuły można było kupić w internecie z dostawą do domu poprzez kuriera? To już naprawdę niesamowite!
Ja także już nie szaleję na tego typu zakupach. W tym roku bardziej mi zależało na spotkaniu z przyjaciółkami (których nie widziałam w cholewkę czasu), niżeli na wydawaniu pieniędzy. Owszem - coś zakupiłam, ale przy stoisku fundacji, więc pieniądze poszły na szczytny cel. ^^
O rany, ale ja się rozpisałam. Jak nie ja, chociaż ja lubię dużo gadać... Dobra, już cię nie męczę. Dopiszę jedynie, że zazdroszczę ci nawet tego jednego dnia na tych Krakowskich TK!
Pozdrawiam. :)
#Ivy z Bluszczowych Recenzji
Faktycznie nie zaszalałaś :D
OdpowiedzUsuńAle ja nie zdążyłam na November 9 - to jest takie smutne :(
Etui prześliczne :)
MÓJ BLOG - zapraszam
mam podobne podejście do kupowania książek, jestem oszczędna, z tą różnicą, że zamiast tak wielu egzemplarzy recenzenckich mam książki z biblioteki (też z terminem :D) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie udało mi się pojechać na targi, może w przyszłym roku nadrobię, ale faktycznie te targowe ceny książek wcale nie zawsze są takie okazyjne i aż się prosi kupić książkę przez Internet, a nie stacjonarnie. ;/
OdpowiedzUsuńOjejciu, zazdroszczę. :C
OdpowiedzUsuńNie mogłam jechać na Targi w Krakowie, może uda mi się pojechać na te w Warszawie. :<
Sama wybieram się na Wrocławskie Targi Książki, ale wiem że to już nie będzie to samo :)
OdpowiedzUsuńFakt, tłumy na targach to zdecydowanie największy minus. W tym roku to był mój pierwszy raz, ale przyznaję, że ogrom ludzi, szczególnie w sobotę mnie przeraził. Mimo to ogół wrażeń sprawił, że jestem baaardzo zadowolona i nie mogę się doczekać, aż za rok znowu tam pojadę (i mam nadzieję, że tym razem szybciej tam dotrę. Serio, poruszanie się po mieście nie jest moją mocną stroną). Rzeczywiście co niektóre wydawnictwa nie zaskoczyły specjalnie obniżkami, jednak mimo wszystko niektóre oferty dosłownie powalały i kusiły. Jak już sama wiesz z mojej relacji, ja skusiłam się kilkakrotnie ;) Ogromnie Ci zazdroszczę tego etui! Właśnie ten wzór najbardziej mi się podobał i wielka szkoda, że jest niedostępny - ale Mikołaja w tym roku poproszę o wzór w koty, może mi przyniesie :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mimo wszystko dobrze się bawiłaś. No i jeśli będziesz w przyszłym roku, mam nadzieję, że uda nam się spotkać :)
Pozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com
Mam podobne odczucia, jeśli chodzi o targi. Zawsze przeraża mnie tłum ludzi i nie wyobrażam sobie, ze mogłabym tam spędzić więcej niż 4h... Jeśli chodzi o promocje, to rzeczywiście - czasem trafi się coś mega taniego, a czasem zastanawiam się "po co tu jestem", skoro wymarzoną książkę dostanę w internecie dużo taniej. Sama również nie szalałam z zakupami - przywiozłam trzy książki, dwie z promocji, a jedną dostałam od wydawnictwa do recenzji. Cieszę się, że byłam w Krakowie i odwiedziłam Expo. Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się jakoś spotkać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Caroline Livre
Na krakowskich targach się nie pojawiłam, ale po tych warszawskich z początku roku wiedziałam, że oferty wydawnicze nie będą zachęcające, że przyjedzie cała masa ludzi i nie będzie jak się tam poruszać. Jedyny plus tej imprezy to możliwość spotkania się z tymi wszystkimi ludźmi, z którymi dzieli się pasję ;)
OdpowiedzUsuńMiło wspominam tegoroczne Targi <3 Szarpnęłam się na trzy dni. Ale to etui Twoje jest świetne!!
OdpowiedzUsuń