Kolejna niedziela zwiastuje tylko jedno na tym blogu - następną piątkę ulubieńców. Mimo iż tematów jest mnóstwo (jak tak ostatnio rozważałam, to naprawdę można pisać chyba o wszystkim), to zawsze potrzebuję chwili czasu by zastanowić się co tym razem mogę Wam tutaj albo polecić albo powiedzieć więcej o sobie... Stąd i tym razem nie było łatwiej - w końcu znowu mogłabym napisać o muzyce, bądź jakiś książkach, filmach, serialach, ale... czemu by nie przenieść się poniekąd do krainy smaków? Co prawda, zastanawiałam się czy ten temat będzie ciekawy, ale w końcu każdy ma swoje gusta odnośnie potraw, napojów, deserów i tym podobnych rzeczy, więc dlaczego nie mogłabym podzielić się własnymi? Stąd postanowiłam zająć się dzisiaj tematem związanym właśnie z moimi preferencjami odnośnie... napojów!
Każdy z nas ma swoje ulubione: jeden potrafi ciągle popijać sobie przy pracy sok pomarańczowy, inna osoba z kolei nie może żyć bez kawy, jeszcze ktoś inny nigdy nie sięga po niezdrowe, napoje gazowane, gdyż lubuje się w normalnej wodzie... Może się wydawać, że tematyka dzisiejszego postu jest taka zwyczajna, przecież co tu się rozdrabniać jakie napoje są najlepsze, gdyż jak już napisałam - gusta są różne i wedle przysłowia, o nich się nie dyskutuje. Ale zastanówmy się: chyba z czegoś to wynika, że jedna osoba lubuje się w zielonej herbacie, a nienawidzi smaku czarnej i tym podobne jeszcze mogłabym przytaczać przykłady. Dlatego też, jak już napisałam wyżej, podzielę się moimi ulubionymi napojami, gdzie bez paru z nich, nie mogę się obejść.
Mam nadzieję, że dzisiejsza piątka Wam się spodoba, lecz żeby już nie przedłużać - zapraszam do przeczytania! Być może mamy podobne gusta? Przekonajcie się sami. ;) Chcę jeszcze zaznaczyć, że kolejność tej piątki nie jest taka, iż numery oznaczają miejsca, bo wszystkie te napoje lubię tak samo, a piszę je po prostu w tej sekwencji, jaka akurat wpadnie mi do głowy.
1. Kawa - czyli moje "uzależnienie"
Mam nadzieję, że dzisiejsza piątka Wam się spodoba, lecz żeby już nie przedłużać - zapraszam do przeczytania! Być może mamy podobne gusta? Przekonajcie się sami. ;) Chcę jeszcze zaznaczyć, że kolejność tej piątki nie jest taka, iż numery oznaczają miejsca, bo wszystkie te napoje lubię tak samo, a piszę je po prostu w tej sekwencji, jaka akurat wpadnie mi do głowy.
1. Kawa - czyli moje "uzależnienie"
Uwielbiam kawę... Jej zapach, ten aromat, smak - po prostu nie wiem dlaczego, ale stała się moim uzależnieniem. No dobrze, może poniekąd znam powód - często ją piję. Mimo wszystko, osobiście zawsze przyznaję, że nie chodzi tutaj nawet o samą kofeinę w niej zawartą. Większość ludzi mówi, że "piję kawę, bo chce mi się spać, a ten napój od razu mi pomaga" albo "mam niskie ciśnienie, chyba czas zaparzyć sobie filiżankę kawy". Z kolei ja sama tak naprawdę piję ją, bo lubię. Może w jakiś sposób mnie pobudza, czasami faktycznie - mało śpię, a wystarczy kubek porannego, tego przepysznego, aromatycznego napoju, a czuję się lepiej (choć pewnie to po prostu działa nie tyle na organizm, co na poczucie psychiczne, bo jestem akurat po dawce mojego "uzależnienia"). Wiem także, że nie jest ona aż taka zdrowa, ma sporo negatywnych właściwości, stąd niby sobie tutaj piszę, iż mnie uzależnia, lecz znowu bez przesady. Są dni, kiedy nawet po nią nie sięgam, a są i takie, gdy jestem po trzech filiżankach. Fakt faktem - zdaję sobie sprawę z tego, że o zdrowie trzeba dbać, więc nie przeginam, choć mimo wszystko uwielbiam jej aromat. W szczególności świeżo zmielonej... A mam to szczęście, że będąc w domu (na mieszkaniu studenckim, młynka niestety nie posiadam, a zresztą nie zawsze miałabym czas by się w to bawić), razem z mamą mielimy sobie ziarna kawy, a wtedy jej smak jest jeszcze lepszy (oczywiście moja kochana rodzicielka przyczyniła się do tego, że napój ten uwielbiam, ale nie mam jej tego za złe ani trochę). Zresztą, co ja tutaj piszę tylko o negatywach, przecież i wiele pozytywnych (jakby się przyjrzeć definicji "kawy") aspektów jej picia można znaleźć. W końcu zawsze musi istnieć jakaś równowaga.
Jak wiadomo, kawa to pojęcie względne w dzisiejszych czasach, bo mamy jej mnóstwo rodzajów. Od tradycyjnej parzonej, poprzez rozpuszczalną, aż po coś zwanego "cappuccino". Oczywiście istnieją także latte, różnego rodzaju pyszne kawy mrożone i pewnie jeszcze sporo innych można znaleźć, jeśli tylko dobrze się szuka. Jeśli miałabym określić własne preferencje, to uwielbiam parzoną. Oczywiście - bez cukru, inaczej jej aromat i smak traci na wartości. Rozpuszczalna - czasami też może być, jednak to już nie zawsze to samo i uważam, że dużo zależy od firmy. Niektóre są kiepskie i właściwie nie czuję żadnego smaku popijając ten przyrządzony napój, inne z kolei potrafią być naprawdę świetne. Wiem tylko, że nigdy nie lubiłam cappuccino - zwłaszcza to z proszku jest dla mnie po prostu okropne. To tak, jakbym sobie piła zwykłą, gotowaną wodę, jedynie wspomożoną o... no właśnie - nawet nie potrafię tego zidentyfikować. Lubię także eksperymentować z tym napojem - latte o różnych smakach - czemu by nie? Waniliowe, cynamonowe, malinowe... Ach, mnóstwo by się ich znalazło, choć najczęściej jeśli już chcę się takiego napić, wybieram się do kawiarni z przyjaciółką/przyjaciółmi. Oczywiście i mrożoną nie pogardzę, a ją bardzo lubię robić sobie w domu. Jest to banalne do wykonania, świetna również w postaci deseru.
Stąd, jeśli mówić o tym ostatnim rodzaju kawy, chciałabym pokrótce polecić Wam jak zrobić ją samodzielnie, chociaż to, jak wspomniałam, jest naprawdę banalne. Wystarczy posiadać:
- blender
- kawę rozpuszczalną
- mleko (dobrze schłodzone)
- ewentualnie: cukier (no dobrze, zazwyczaj jest potrzebny, tylko ja lubuję się w gorzkich napojach), cynamon, wanilia, starta czekolada i tym podobnie (czyli dodatki, jeśli chcecie zrobić sobie kawę innego smaku niż tradycyjnie)
- ewentualnie: kostki lodu/lody, bita śmietana (wtedy już większa "bomba kaloryczna" ale od czasu do czasu - czemu by nie?)
Co później? Do blendera wlewamy mleko, w zależności od tego dla ilu osób ją robimy, tyle go potrzebujemy - szklanka, dwie itd., wsypujemy kawę rozpuszczalną (zwykle góra 2 łyżeczki na cztery takie kawy), cukier, jeśli słodzicie oraz jak już napisałam, jeśli chcecie mieć inny smak, to jakieś dodatki. Opcjonalnie, jak także napisałam wyżej - można dodać gałkę lodów, najlepsze moim zdaniem są zwykłe, śmietankowe oraz bitą śmietanę. I tym oto prostym sposobem, samodzielnie wykonacie sobie pyszną mrożoną kawę (a jeśli ma się dobry blender, to miksując samo mleko z kawą rozpuszczalną, wychodzi ona z pianką), która na pewno jest tańsza niż w różnego rodzaju kawiarniach (oczywiście nic nie mam do chodzenia do tego typu miejsc, zawsze fajnie wybrać się z przyjaciółmi), poza tym sami decydujecie jaką sobie wykombinujecie.
2. Zielona herbata - najlepsza z najlepszych
Przechodząc do innego, dość tradycyjnego i znanego rodzaju napojów, czyli herbaty, moje gusta kierują się głównie do tej zielonej. Właściwie lubię praktycznie większość - czarna (z dodatkiem cytryny) jest naprawdę dobra, ostatnimi czasy również często popijam sobie czerwoną, próbowałam nawet białej, która rzekomo ma więcej kofeiny niż kawa, ale jednak ta zielona jest jakaś... przyciągająca moje gusta smakowe. Są oczywiście także różnego rodzaju owocowe - chociaż je lubię najmniej, no może z wyłączeniem cytrynowej bądź jagodowej (czasami się na takie skuszę). Jednak wracając do tej zielonej, dawniej rzadko ją piłam, właściwie to próbowałam od czasu do czasu, jednak będąc na studiach, zaczęłam częściej smakować tego rodzaju u przyjaciółki, która uwielbia zieloną herbatę i sama stałam się jej fanką.
Jeśli chodzi o ten napój, najczęściej kupuję tę herbatę w liściach. Myślę, że smak jest wtedy intensywniejszy. Właściwie tyczy się to chyba wszystkich herbat, jakie sobie kupuję - zdecydowanie liście wygrywają z gotowymi torebeczkami, w końcu to nie problem kupić sobie sitko, bądź nawet czasami napić się tego typu napoju, mimo "latających" liści na dnie (przynajmniej mi to jakoś szczególnie nie przeszkadza). Ogólnie ten rodzaj nie powinno zalewać się wrzącą wodą, najlepiej jeśli temperatura spadnie co najmniej do 90 stopni Celsjusza. Jak często można przeczytać na wielu stronach internetowych, zielona herbata ma wiele pozytywnych właściwości. Między innymi: z jednej strony działa pobudzająco, z drugiej z kolei, uspokaja. Co więcej, przyspiesza ona metabolizm, hamuje także rozwój bakterii w układzie pokarmowym, jak i zawarte w niej garbniki zapobiegają nowotworom. Poza tym jej picie niesie również wiele witamin, takich jak C, E oraz B. Wydawać by się mogło - herbata cud. Jednak jak już pisałam, równowaga w naszym środowisko, istnieć musi, zatem i negatywne skutki zbyt częstego jej spożywania się znajdą. Przede wszystkim: jeśli za często pijemy ten napój, istnieje ryzyko wystąpienia anemii oraz niedotlenienia tkanek. Dodatkowo, pozostawia ona na zębach ciężki do usunięcia osad. Dlatego, wiadomo - wszystko z umiarem. Stąd też sama, mimo że bardzo lubię zieloną herbatę, staram się pić ją najwyżej 3 razy w tygodniu.
Natomiast napój, który w jakiś sposób łączy się zarówno z pojęciem herbaty, jak i właśnie tej zielonej, jest odkryty nie tak dawno przeze mnie (dzięki znajomemu), chociaż chyba dość już rozpowszechniony w Polsce tzw. "bubble tea" czyli herbata z kuleczkami/żelkami. Byłam na niej do tej pory raz, ale chętnie wybiorę się znowu. Jest to połączenie właśnie herbaty (najczęściej zielona bądź czarna), do której można wybrać sobie syrop (od bardziej mlecznych, typu kokosowy, waniliowy poprzez owocowe: jagoda, marakuja i tym podobne) a na samym końcu - kuleczki bądź żelki różnych smaków, tutaj też w zależności od preferencji: wiśnia, liczi, mango i tak dalej. Muszę przyznać, że jest to całkiem ciekawa opcja i naprawdę smaczna. Polecam - jeśli będziecie mieli okazję spróbować, zróbcie to.
3. SPA water - czyli woda z dodatkami
Chyba nikomu nie trzeba mówić, jak cenna dla naszego organizmu jest woda - źródlana czy też mineralna, jednak zawiera ona wiele pozytywnych aspektów, na pewno jest o niebo lepsza niż większość słodzonych napoi, a kiedy zaczyna się ją pić regularnie, wtedy naprawdę człowiek potrafi zniechęcić się do smaku jakiegoś soku, który wcześnie się uwielbiało. Sama woda według wielu osób, naprawdę potrafi "zdziałać cuda". Pita regularnie, sprawia, że skóra staje się ładniejsza - bardziej nawilżona. Dzięki temu płynowi, poprawia się nasz metabolizm oraz trawienie, wypłukują się z organizmu wszelkiego rodzaju toksyny, wpływa ona także pozytywnie na pamięć i koncentrację, sprawia, że częste bóle głowy (jeśli ktoś ma tego typu problemy) zaczynają ustępować jak i jeszcze wiele innych, pozytywnych aspektów picia po prostu wody można by wymieniać. Sama bardzo lubię niegazowaną, wodę mineralną, właściwie podczas studiów tak się przyzwyczaiłam do jej picia, że z czasem gdy sięgnęłam po jakiś sok wydawał mi się on za słodki, jakiś mdły...
Jednak ten rodzaj "wody" o jakim również chciałabym napisać w tym punkcie, to tak zwana "SPA water" czyli woda z dodatkami. O jej istnieniu, a właściwie o tym, że woda chociażby z dodatkiem plasterków cytryny, nosi taką nazwę, dowiedziałam się z bloga The Body. Naturally. Dodatkowo, po przeczytaniu jak wiele również pozytywnych właściwości niesie ze sobą jej picie, zaczęłam częściej robić sobie ten rodzaj napoju. Oczywiście, podobnie jak picie zwykłej wody, wpływa pozytywnie na organizm (te same powyższe przykłady działania, jakie zawarłam w tym punkcie), poza tym dzięki tym dodatkom, lepiej wchłaniane są sole mineralne i witaminy, jak i rzekomo oducza pić kawy osób, które potrzebują wspomagaczy, gdy mają problemy z ciśnieniem/ciągłą chęcią spania, a poza tym... jeśli ktoś nie przepada za zwykłą wodą - ta z dodatkami smakuje lepiej. I to nie chemicznie (wody smakowe, brr), a naturalnie - w końcu owoce, warzywa... mniam!
Co trzeba zrobić, żeby mieć taką SPA water? Jest to banalne. Wystarczy:
- niegazowana woda mineralna
- owoce/warzywa, jakieś inne dodatki (np. bazylia, mięta)
- ewentualnie: kostki lodu
Jej wykonanie zajmuje mało czasu, nie licząc może chwili na schłodzenie, a jest ona przepyszna. Wystarczy przelać, najlepiej do jakiegoś większego dzbanka, wodę, dodać pokrojone w plasterki owoce bądź warzywa (jakie tylko chcecie, wszystko zależy od waszego indywidualnego gustu), a następnie włożyć na jakiś czas do lodówki. Przelewając do szklanki, można opcjonalnie dodać kostki lodu. I tym samym otrzymujemy dobry napój, idealny jako dodatek, kiedy uczymy się, czy też pracujemy np. przy komputerze, jak i jeśli spędzamy sobie relaksujący wieczór oglądając film. W końcu zamiast puszki słodzonego napoju, możemy zastąpić go zdrowszą, wodą z dodatkami... Moje preferencje jeśli chodzi o te dodatki, to najczęściej jednak owoce. Świetnie smakuje ona z cytrusami: cytryna + pomarańcza, ale także uwielbiam ją z kiwi bądź jabłkiem. Tak jak już pisałam - można mieszać smaki jak tylko się chce, bo natka pietruszki + jabłko - czemu by nie? Jedno jest pewne - zdrowa, pyszna, więc nic więcej nie potrzeba.
4. Koktajle, smoothie... czyli kolejne "uzależnienie"
Odkąd przywiozłam sobie blender na mieszkanie studenckie, moja przyjaciółka czasami może się ze mnie nieźle pośmiać, gdy któryś raz z rzędu pytam - ej, zrobimy sobie koktajl? Ale cóż ja poradzę na to, że je po prostu uwielbiam? No właśnie - chyba nic z tym zrobić nie mogę, jak po prostu przyrządzić kolejny koktajl, najczęściej owocowy, ale zdarzają się warzywne. Zwłaszcza, kiedy mamy owoce sezonowe, takie jak maliny, truskawki, borówki - wtedy napój z nich zrobiony jest świetny i od razu czuje się lato, relaks, nic tylko móc teraz gdzieś wygrzewać się na słoneczku, pijąc sobie przez rurkę przepyszny napój... O tak, lubię to!
To, że koktajle owocowe oraz warzywne (a z tego co czytałam dość często, zwłaszcza te drugie) są zdrowe - chyba nikomu uświadamiać nie muszę. Oczywiście, jeśli nie dodajemy do nich cukru, czyli tak zwanej "białej śmierci". Dodatkowo - są smaczne i stanowią świetny zamiennik jeśli chodzi o dzienną dawkę owoców oraz warzyw, jaką powinno się stosować. Dlatego tak bardzo je polubiłam i często próbuję robić różne kombinacje. Czym jednak różni się typowy, znany nam wszystkich koktajl, od "smoothie"? Te drugie, nie zawierają produktów nabiałowych, a robione są jedynie na bazie owoców/warzyw, bądź z dodatkiem soku, najczęściej pomarańczowego. Są gęste - w końcu to głównie zmiksowane kawałki tych pysznych, zdrowych przekąsek, a także bardzo orzeźwiające (jeśli jeszcze dodamy do nich kostki lodu, mamy idealny napój na gorące, letnie dni). Tak czy siak, jedne i drugie są dla mnie świetne i myślę, że wracając do miasta, w którym kontynuować będę naukę "królowej nauk", znowu rozpocznę wymyślanie sobie różnego rodzaju mieszanek owocowych, warzywnych, bądź jednych i drugich jednocześnie.
Oczywiście zrobienie koktajlu/smoothie jest banalne, wystarczy mieć potrzebne składniki, czyli:
Oczywiście zrobienie koktajlu/smoothie jest banalne, wystarczy mieć potrzebne składniki, czyli:
- mleko/jogurt naturalny/kefir, bądź w przypadku jeśli nie używamy produktów nabiałowych ten sok pomarańczowy/woda mineralna
- owoce/warzywa - jakie tylko chcemy, a mamy do wyboru, do koloru
- ewentualnie: kostki lodu, a także: jeśli ktoś nie potrafi żyć bez słodszych napoi, może lepiej zastąpić cukier miodem? Jest zdecydowanie zdrowszy, a tak samo dodaje słodyczy (chociaż jeśli bierzemy owoce, one same w sobie mają mnóstwo cukrów)
- ewentualnie: przyprawy, typu cynamon, wanilia, imbir, kardamon - jeśli tylko lubicie korzenny smak, to warto dodać, osobiście polecam
Co następnie? Miksujemy za pomocą blendera wszystkie składniki i tym oto prostym sposobem otrzymujemy przepyszny koktajl/smoothie, który w dodatku jest zdrowy, no a na pewno o wiele zdrowszych niż te wszelkie gazowane, słodzone napoje. Sama, jak już pisałam wyżej, preferuję te owocowe napoje, próbowałam różnych kombinacji: truskawka + banan, malina + jagoda, gruszka + banan, arbuz i wiele, wiele innych, ale także owocowo - warzywnych, w tym moim faworytem do tej pory jest szpinak + jabłko (a z dodatkiem szczypty imbiru ma jeszcze lepszy smak).
5. Soki owocowe - dobre na każdą okazję
Ostatnim napojem, jaki bardzo lubię, jest oczywiście sok owocowy. Tutaj niestety sięgam najczęściej po te z kartonu, chociaż wiem, że sporo w nich cukrów, a tych prawdziwych owoców praktycznie brak, jednak na razie nie posiadam wyciskarki, by móc robić własne (lecz któregoś dnia - kto wie? chyba zaraz zacznę przeszukiwać internet w rozeznaniu się w cenach tego sprzętu). Mimo wszystko, myślę, że każdy lubi soki owocowe, no bo w końcu pasują na wszelkie okazje. Czy to do obiadu, czy też na imprezy rodzinne - zawsze kupuje się te kartony, najczęściej przelewa do dzbanków, a znikają one w mgnieniu oka. Czy też czasami zamiast wody mineralnej (bo wiadomo, ją pić trzeba, zresztą lubię, jak mogliście przeczytać wyżej, zwłaszcza tą z dodatkami), która na dłuższą metę się nudzi, sięgniemy po jakiś sok... Czemu by nie.
Wiadomo, każdy ma swoje własne, ulubione smaki, a ich na obecnym rynku mamy mnóstwo. Ciągle natykam się na mieszanki: arbuz + mięta ogrodowa, rabarbar + jabłko i tym podobne. Jedni uwielbiają sok o smaku czarnej porzeczki, inni z kolei nie obejdą się bez pomarańczowego, kiedy są i tacy, którzy preferują jedynie gorycz grejpfruta... No ale oczywiście i tutaj wszystko sprowadza się do słynnego zdania: gusta, a o nich się nie dyskutuje. Jeśli miałabym określić własne, to do moich faworytów zalicza się oczywiście klasyczny - pomarańczowy, ale także ten grejpfrut (po prostu mniej słodki, a takie napoje od jakiegoś czasu najbardziej mi smakują). Jeśli chodzi o soki z kartonów, najrzadziej sięgam po jabłkowy. Sprawia on, że chce mi się pić jeszcze bardziej niż wcześniej. Nie lubię także czarnej porzeczki, gdyż porównując do tych robionych przez moją mamę, kartonowe są daleko, oj daleko w tyle.
Natomiast jeśli mówić o sokach - to oprócz oczywiście tych z kartonów (gdyż nie posiadając wyciskarki, jak już pisałam, raczej pomarańczowego czy grejpfrutowego sobie nie zrobię), uwielbiam także soki domowe - malinowe, porzeczkowe, truskawkowe. Takie, które są idealnym dodatkiem do herbaty, zwłaszcza zimą, kiedy mróz za oknem odbiera chęci do czegokolwiek, wtedy taka herbatka z malinowym posmakiem, podczas czytania książki opierając się o gorący grzejnik, jest świetna... Ach, aż się rozmarzyłam! Stąd, mam nadzieję, że mając już kiedyś, w jakiejś tam przyszłości, swój własny dom, będę robić sobie właśnie takie soki, jak to teraz robi moja mama, a które są pyszne i również bardziej naturalne niż niektóre napoje.
To już wszytko jeśli chodzi o dzisiejszą piątkę. Mam nadzieję, że temat, który wybrałam tej niedzieli, Wam się spodobał. Być może odnaleźliście w sobie także podobne gusta jeśli chodzi o ulubione napoje, co do moich własnych, bądź też zainspirowałam Was do częstszego picia wody mineralnej, polubienia zielonej herbaty, albo robienia sobie w wolnej chwili jakiegoś owocowego koktajlu... Tego nie wiem, mogę jedynie gdybać, Wy, czytelnicy, wiecie najlepiej, więc zawsze możecie podzielić się opiniami, własnymi gustami - chętnie poczytam. Oczywiście ta piątka nie znaczy, że nie zdarza mi się napić jakiś słodzonych, gazowanych napojów typu pepsi, sprite i tak dalej, bo również je lubię, ale nie na dłuższą metę, a jedynie od czasu do czasu, czy to na jakiejś imprezie, czy też ot tak, bo akurat mam chęć na coś mniej zdrowego. Tak czy siak, powyższe z tych różnych rodzajów płynów - są moimi ulubionymi.
Niedługo znów oczywiście postaram się coś tutaj napisać, choć już teraz mogę powiedzieć, że będzie to recenzja książki niedawno przeze mnie przeczytanej, a jaka to stała się moim numerem jeden historii miłosnych. Piękna, wzruszająca... Ach, ale o niej już w następnym wpisie! Natomiast póki co - trzymajcie się!
Herbatę mogę pić cały czas, mam nawet specjalny kubek do tego napoju- 750ml. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Liryczny Zakątek
Do picia kawy przekonał mnie dawno temu Marquez w Stu latach samotności. Od tamtej pory piję wyłącznie czarną i bez cukru. Przez długi czas koniecznie popołudniu. Teraz z konieczności raczej o poranku :)
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka powiedziała mi, że jak pójdę do pracy, to na pewno nauczę się pić kawy. I tak się właśnie stało. Nie wyobrażam sobie, żebym po przyjściu do pracy nie napiła się kubka kawy. Niby rozpuszczalna, ale jednak :)
OdpowiedzUsuń