Czym jest dla mnie pisanie? |
Kilkakrotnie już tworzyłam tutaj posty, w których dzieliłam się z Wami poniekąd tym, dlaczego tak bardzo lubię pisać i nie wyobrażam sobie swojego aktualnego życia bez tworzenia bloga. Dzisiaj jednak znowu chciałam skupić się poniekąd na swoich luźnych przemyśleniach dotyczących pisania, lecz tym razem w nieco szerszym zakresie - chodzi nie tylko o prowadzenie bloga, ale pisanie w ogólnym tego słowa znaczeniu, czyli mam na myśli tworzenie własnych historii bądź tak zwane "dzieła do szuflady", jakie zapewne nigdy nie ujrzą światła dziennego.
Ten wpis będzie zatem taką trochę luźną prywatą, bo obnażam poniekąd samą siebie i swoje podejście do pisania, ale z drugiej strony dzięki temu możecie nieco bardziej zobaczyć, co też ta "Pani Chaosu" ma w głowie (lub czego w niej nie ma, he he). Stąd też zapraszam do przeczytania dwóch poniższych punktów.
1. Kartka jest jak najlepszy przyjaciel
Może tytuł tego punktu brzmi dziwnie, ale czasami przekonuję się, że to się sprawdza. To nie tak, że nie mam ludzi, którzy są mi bliscy i jakim mogę powiedzieć dosłownie o wszystkim. Mam wspaniałą rodzinę, chłopaka, przyjaciół - wiem, że cokolwiek się dzieje, mogę zwrócić się ku tym osobom, a one bez wahania mnie wysłuchają czy też udzielą rady lub pomocy. Jednak są takie rzeczy wewnątrz mnie samej, których nie jestem w stanie wypuścić z ust.
Jestem raczej osobą emocjonalną, jednocześnie taką, która nadmiernie potrafi coś analizować i przez to tworzyć sobie problemy, jakich tak naprawdę nie ma. Czasami też jakieś jedno słowo czy nawet głupi żart, ale jest w stanie mnie zdekoncentrować i sprawić, że zaczynam nadmiernie myśleć. Wówczas powstają czasami takie chwile słabości czy buzujące we mnie emocje, o jakich nie potrafię i nie raz nie chcę mówić ludziom, bo wiem, że problem leży gdzieś głęboko we mnie i jeżeli sama sobie z nim nie poradzę, to i tak nikt mi w tym nie pomoże.
Wtedy też kartka - czy to tradycyjnego papieru czy otworzonego wirtualnie nowego dokumentu w wordzie działa jak balsam dla mojej duszy. Bo kiedy czasami ubiorę w słowa swoje niepewności czy emocje, od razu robi się lżej na sercu. Wiecie, pisanie potrafi uśmierzyć pojawiający się gdzieś głęboko w środku smutek, jaki czasami nawet nie ma konkretnego powodu. Ot, taki rodzaj jakiegoś wewnętrznego bólu, który powstał nawet jeśli jest się bardzo szczęśliwym, a jego przyczyna leży w tym, że psychika czasami nadmiernie analizuje.
Dlatego uważam, że kartka papieru jest dla mnie jak przyjaciel, któremu mogę powierzyć swoje sekrety. To własnie na tę kartkę mogę przelać swoje lęki, o jakich boję się mówić głośno, niepewności, które wyżerają mnie od środka czy smutki, jakie pojawiają się czasami mimowolnie. Kartka zawsze mnie wysłucha. Co prawda nie uraczy dobrym słowem czy radą, ale i tak dzięki niej odnajdę chwilowe pocieszenie i lekkość serca.
Stąd też są takie teksty, jakie wiem, że nigdy nie ujrzą światła dziennego. To czasami pisane pod wpływem chwili moje własne emocje. To lęki wyrzucane podczas bezsennej nocy, to strach, jaki pojawiał się zbyt często, gdy coś szło nie tak, to smutek czy rany, jakie przelewałam na papier, gdy za oknem deszcz wygrywał własną melodię, a po moich policzkach spływały łzy. Bo ta niepozorna kartka papieru wie o mnie czasami o wiele więcej niż ludzie, którzy mnie otaczają. Zna moje sekrety, popełniane błędy i wszelkie rany. Jednocześnie może, jak wspomniałam - nie uraczy radą, ale też nie wytknie mi tego, jaka jestem i nie zrani jeszcze mocniej. Ona jedynie wysłucha.
2. Myślowe fantazje doznają urzeczywistnienia w postaci historii
Zawsze lubiłam czytać - w zasadzie moja mama śmieje się, że będąc malutką budziłam ją o 5 rano (wybacz, mamo!) i prosiłam, by mi czytała, szczególnie moją jedną, ulubioną bajkę pt. "Urodziny Puszka"... :D Stąd też nic dziwnego, że z czasem w mojej głowie zaczęły robić się różne pomysły na jakieś krótsze bądź dłuższe historie. Jednak jak pozbyć się ich z myśli? Wystarczyło przelać te wszelkie fantazyjne pomysły na papier.
Dlatego marzę o tym, by w końcu w pełni się zmotywować i napisać coś swojego. Tak, mam na myśli prawdziwą powieść - zapewne z pogranicza obyczajówki, no może jakiegoś powiedzmy, że romansu, ponieważ najlepiej wychodzi mi jednak opisywanie emocji i uczuć. Do dzisiaj są chwile, kiedy nagle w mojej głowie pojawia się myśl, jakiś zlepek słów i cokolwiek innego bym robiła, własnie w takim momencie wręcz muszę jak najszybciej przelać dany pomysł na papier - zwykły czy to wirtualny tylko po to, by o nim nie zapomnieć.
Do tej pory napisałam kilka pojedynczych opowiadań, jakieś wiersze (chociaż i tak nie jestem pewna, czy moje krótkie, mało składne teksty można nazwać poezją), jak zaczęłam kilka większych projektów, ale... no właśnie - tutaj pojawia się mały problem. Nie będę wykręcać się brakiem czasu, a trzeba spojrzeć temu problemowi prosto w oczy: mam trochę słomiany zapał i jak szybko łapię chęci i jestem w stanie napisać kilka rozdziałów, tak równie szybko przestaję tworzyć, bo wydaje mi się, że już nie potrafię, że straciłam wenę. Chyba tak tłumaczę sobie tylko i wyłącznie swoje lenistwo. Bo prawda jest taka, że jeżeli coś się chce, to znajdzie się na to czas - nawet raptem pół godziny dziennie. Problem leży tylko i wyłącznie w tym, że łatwiej jest położyć się i przeleżeć pół wieczoru wgapiając się w sufit aniżeli wziąć się do roboty i tworzyć.
Jednak zrozumiałam, że skoro pisanie pozwala mi przenosić te myślowe fantazje poniekąd do urzeczywistnienia ich w historiach, jakie mogą zainteresować innych ludzi, to chyba pora wziąć się naprawdę w garść i zrealizować te swoje projekty do końca. Szczególnie, gdy mimo wszystko od czasu do czasu wrzucam jakieś swoje fragmenty (napisane pod wpływem impulsu) na ten mój fanpage i spotykam się z naprawdę pozytywnym odzewem z Waszej strony. Dlatego muszę w końcu pociągnąć dalej te wszystkie swoje historie, bo za ileś lat mogę żałować, że tego nie zrobiłam, a nie chciałabym poczucia takiego zaprzepaszczenia swoich marzeń.
Tym oto akcentem kończę dzisiejszy, krótki wpis, a wraz z nim te trochę prywatne przemyślenia. Ciekawi mnie natomiast jak to jest z Wami i tym pisaniem - nie tylko w kontekście prowadzenia bloga, bo być może Wy również piszecie inne historie czy też tworzycie coś do szuflady. Jak zatem postrzegacie własne pisanie? Dajcie znać, chętnie poczytam! :)
Niebawem na blogu pojawi się recenzja kolejnej książki, jak także może jakieś informacyjne wpisy ze świata literatury. Póki co - trzymajcie się!
Niebawem na blogu pojawi się recenzja kolejnej książki, jak także może jakieś informacyjne wpisy ze świata literatury. Póki co - trzymajcie się!
Pisanie jest świetne, tyle, że ja jakoś wole układać sobie opowiadania w głowie, tam nikt nie ma dostępu xD A moja wyobraźnia, czasem za mocno mnie ponosi :D Pozdrawiam cieplutko :D
OdpowiedzUsuńJa również uwielbiam pisać :D Prowadzę od kilku lat dzienniki, miałam już kilka blogów i mam na komputerze kilka krótkich opowiadań (planuję napisać ich kiedyś więcej).
OdpowiedzUsuńTeż chciałabym napisać książkę. W moim przypadku byłoby to zapewne coś z fantastyki.
Pozdrawiam :D
Ja kiedyś pisałam bardzo dużo przeróżnych rzeczy, teraz pozostałam już tylko przy recenzjach. Ale szczerze mówiąc, to nawet ich pisanie mnie uspokaja i też pozwala mi jakoś ostudzić te wszystkie emocje, które się we mnie kłębią :)
OdpowiedzUsuńNiemal w 100% się z Tobą zgadzam :D Tak się składa, że sama kocham pisać i to od czasów dzieciństwa (moje najwcześniejsze wspomnienie dotyczące pisania jest z czasów, kiedy miałam 7-8 lat). Przez baaardzo długi czas marzyłam o karierze pisarki i w zasadzie nadal o tym marzę. Kilka ukończonych historii mam już na swoim koncie, choć oczywiście żaden ze mnie utalentowany autor :D W każdym razie tak samo jak Ty, mimo posiadania cudownych bliskich, przeżywam czasem coś, o czym nie chcę mówić - wolę się wypisać, wyzwolić to z siebie. Zwłaszcza że potrafi mnie poruszyć naprawdę niewielki drobiazg. No i dobrze czasem nakarmić wyobraźnię, bo inaczej bym chyba oszalała XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com