Autor: Nicholas Sparks Tytuł: Szczęściarz Wydawnictwo: Albatros Liczba stron: 407 Ocena: 5/6 |
Uwielbiam historie tworzone przez Nicholasa Sparksa, ale o tym już dobrze wiecie, bo chyba przy każdej recenzji jakiejś jego książki, powtarzam te same słowa. Jednak jest to silniejsze ode mnie, gdyż rzeczywiście co do romansów, ten autor po prostu skradł moje serce już dawno temu, gdy po raz pierwszy zetknęłam się z jego twórczością. Jednak wciąż pozostaje wiele jego książek, których nie miałam okazji przeczytać. Jedną z nich był właśnie "Szczęściarz". Czaiłam się na nią już od dawna, ale za każdym razem coś nie wychodziło - a to nie ma w bibliotece, a to znowu zatraciłam się w obowiązkach i nie mam czasu czytać, a bo znowu stwierdziłam, że poczytam jednak coś innego... I tak to mijało, rzecz jasna, do czasu. Postanowiłam sobie, że w tym roku w końcu sięgnę po "Szczęściarza" i nie żałuję. Muszę przyznać, że kolejna historia stworzona przez Sparksa niezmiernie mi się podobała, chociaż... doszukałam się kilku małych minusików. Jednak to właściwie nic w porównaniu z tym, jak cudownie ta historia umiliła mi ostatnie dni. Ale wszystko po kolei...
Logan Thibault - główny bohater tej książki, to człowiek, który wydawać by się mogło, że jest urodzonym szczęściarzem. Przez wiele lat służył w piechocie morskiej, walcząc również w Iranie, lecz mimo mnóstwa niebezpieczeństw, los go oszczędził. Wszystko to przypisuje (właściwie głównie za namową przyjaciela Victora) znalezionemu, pewnego razu, zdjęciu uśmiechniętej kobiety. Ma wrażenie, że odkąd trzyma go przy sobie, jest bezpieczny. Stąd też, po zakończeniu służby, mając jedynie tę jedną fotografię, postanawia wraz z towarzyszącym mu psem - Zeusem - przemierzyć kraj w poszukiwaniu tej pięknej kobiety, czując, że musi się jej jakoś odwdzięczyć... Los sprowadza go do Hampton w Karolinie Północnej. Jak się okazuje, Beth - bo tak na imię tajemniczej kobiecie ze zdjęcia - to rozwódka, wychowująca dziesięcioletniego syna, skonfliktowana ze swoim były mężem, Keithem. Jak zatem potoczą się losy Thibaulta? Czy dane będzie mu bliżej poznać Beth? Co z fotografią - czy Logan postanowi ją zatrzymać czy jednak uzna za stosowne oddanie jej właścicielce? I czy przeznaczenie naprawdę istnieje? Odpowiedzi na te, jak i wiele innych pytań, znajdziecie oczywiście sięgając po powyższą książkę.
Muszę przyznać, że od samego początku ta historia mnie wciągnęła, ale właściwie się nie dziwię, bo styl Nicholasa Sparksa jest niezwykle przyjemny i lekki sprawiając, że każdą jego książkę pochłania się w mgnieniu oka. Mimo że to Thibault odgrywa największą rolę w tej powieści, to jednak trzeba wspomnieć, że również Beth, jak i jej były mąż Keith, mają tutaj spore znaczenie. Widoczne jest to już w samych rozdziałach, gdzie każdy został zatytułowany odpowiednim imieniem bądź nazwiskiem. Ten zabieg mi się spodobał, bo mogłam dowiedzieć się nieco więcej o poszczególnych bohaterach. Sama historia jest niezwykle przyjemna, lecz tutaj, ten mały minusik stanowi jej nierealność. Przyznajmy się szczerze, kto w normalnym świecie, byłby w stanie przejść prawie cały kraj, poszukując kobiety widzianej na zdjęciu? Nawet jeśli faktycznie ta fotografia byłaby naszym szczęśliwym talizmanem, to jednak realność historii stworzonej przez Sparksa jest bardzo, bardzo mała. Z drugiej strony stanowi to też swego rodzaju plusik (czyli chyba zneutralizowałam właśnie postawiony przed chwilą minus). Otóż pozwala czytelnikowi przenieść się w świat wyobraźni, na chwilę oderwać od szarej rzeczywistości i sprawić, że jedyne co się otrzyma, to chwila relaksu. Jako, że na ogół jestem realistką, to jednak czasami bywam marzycielką, więc przyznam się szczerze, że nierealność tej historii niby mi wadziła, lecz z drugiej strony była niezwykle urocza. Mimo wszystko, ta powieść naprawdę mnie urzekła, bo nie licząc, wspomnianej już, historii odbiegającej nieco od rzeczywistości, to praktycznie wszystko w tej książce pokazuje to nasze ludzkie życie... Począwszy od tego, jak często musimy dokonywać różnych wyborów - i jak się okazuje - nie zawsze są one trafne, poprzez zwykłe oczywistości, takie jak los nie zawsze bywa kolorowy, rzucając nam kłody pod nogi, a skończywszy na tym, iż mimo wszystko, każdy z nas stara się tak ułożyć swoje życie, by było po prostu szczęśliwe. Dlatego też, "Szczęściarz" zdecydowanie należy do moich ulubionych historii stworzonych przez Nicholasa Sparksa.
To, co działa na plus, to przede wszystkim bohaterowie. Autor kolejny raz mnie nie zawiódł, tworząc ciekawe postacie, o indywidualnych cechach charakteru, czasami niezwykle barwnych. Oczywiście polubiłam Logana Thibaulta, bo jak tutaj było go nie polubić? Był niezwykle opiekuńczy, a jednocześnie surowo doświadczony przez życie, charakteryzował się odwagą i poświęceniem tak, że zawsze wiedział jak zareagować na daną sytuację. Moją sympatię zyskała również Beth, jawiąca się jako kobieta niezwykle silna, o czym świadczył fakt, że samotnie wychowywała syna (nie licząc jego krótkich, weekendowych odwiedzin u ojca). A jeśli już o nim mowa, to Ben był dla mnie przezabawnym, inteligentnym dzieckiem, którego nie sposób było nie polubić. Również Nana - babka Beth - była niezwykle pozytywną postacią, szczególnie pod względem swoich różnych tekstów, które momentami wywoływały duży uśmiech na mojej twarzy. Nie mogłam się jednak przekonać - i tego ostatecznie nie zrobiłam - do Keitha. Ten człowiek doprowadzał mnie do szału, dosłownie. Chcecie przykład typowego macho, który naprawdę jest wciąż niedojrzałym psychicznie mężczyzną, myślącym że wszystko mu wolno, bo wychowywał się w bardzo wpływowej rodzinie? Otóż spójrzcie na Keitha i wszystko jasne!
Stąd też, swoją przygodę z książką Sparksa, zaliczam do udanych. Mimo tego małego minusika (który jak wspomniałam był też małym plusikiem), spodobała mi się ta historia. Przyczepiłabym się jedynie może od tego, że oprócz małego epizodu, nie odczułam aż tak sporej emocjonalności, jaka biłaby od tej historii. Jednak tak czy siak, chętnie kiedyś do niej powrócę, natomiast teraz podzielę się z Wami ciekawymi fragmentami.
Logan Thibault - główny bohater tej książki, to człowiek, który wydawać by się mogło, że jest urodzonym szczęściarzem. Przez wiele lat służył w piechocie morskiej, walcząc również w Iranie, lecz mimo mnóstwa niebezpieczeństw, los go oszczędził. Wszystko to przypisuje (właściwie głównie za namową przyjaciela Victora) znalezionemu, pewnego razu, zdjęciu uśmiechniętej kobiety. Ma wrażenie, że odkąd trzyma go przy sobie, jest bezpieczny. Stąd też, po zakończeniu służby, mając jedynie tę jedną fotografię, postanawia wraz z towarzyszącym mu psem - Zeusem - przemierzyć kraj w poszukiwaniu tej pięknej kobiety, czując, że musi się jej jakoś odwdzięczyć... Los sprowadza go do Hampton w Karolinie Północnej. Jak się okazuje, Beth - bo tak na imię tajemniczej kobiecie ze zdjęcia - to rozwódka, wychowująca dziesięcioletniego syna, skonfliktowana ze swoim były mężem, Keithem. Jak zatem potoczą się losy Thibaulta? Czy dane będzie mu bliżej poznać Beth? Co z fotografią - czy Logan postanowi ją zatrzymać czy jednak uzna za stosowne oddanie jej właścicielce? I czy przeznaczenie naprawdę istnieje? Odpowiedzi na te, jak i wiele innych pytań, znajdziecie oczywiście sięgając po powyższą książkę.
Muszę przyznać, że od samego początku ta historia mnie wciągnęła, ale właściwie się nie dziwię, bo styl Nicholasa Sparksa jest niezwykle przyjemny i lekki sprawiając, że każdą jego książkę pochłania się w mgnieniu oka. Mimo że to Thibault odgrywa największą rolę w tej powieści, to jednak trzeba wspomnieć, że również Beth, jak i jej były mąż Keith, mają tutaj spore znaczenie. Widoczne jest to już w samych rozdziałach, gdzie każdy został zatytułowany odpowiednim imieniem bądź nazwiskiem. Ten zabieg mi się spodobał, bo mogłam dowiedzieć się nieco więcej o poszczególnych bohaterach. Sama historia jest niezwykle przyjemna, lecz tutaj, ten mały minusik stanowi jej nierealność. Przyznajmy się szczerze, kto w normalnym świecie, byłby w stanie przejść prawie cały kraj, poszukując kobiety widzianej na zdjęciu? Nawet jeśli faktycznie ta fotografia byłaby naszym szczęśliwym talizmanem, to jednak realność historii stworzonej przez Sparksa jest bardzo, bardzo mała. Z drugiej strony stanowi to też swego rodzaju plusik (czyli chyba zneutralizowałam właśnie postawiony przed chwilą minus). Otóż pozwala czytelnikowi przenieść się w świat wyobraźni, na chwilę oderwać od szarej rzeczywistości i sprawić, że jedyne co się otrzyma, to chwila relaksu. Jako, że na ogół jestem realistką, to jednak czasami bywam marzycielką, więc przyznam się szczerze, że nierealność tej historii niby mi wadziła, lecz z drugiej strony była niezwykle urocza. Mimo wszystko, ta powieść naprawdę mnie urzekła, bo nie licząc, wspomnianej już, historii odbiegającej nieco od rzeczywistości, to praktycznie wszystko w tej książce pokazuje to nasze ludzkie życie... Począwszy od tego, jak często musimy dokonywać różnych wyborów - i jak się okazuje - nie zawsze są one trafne, poprzez zwykłe oczywistości, takie jak los nie zawsze bywa kolorowy, rzucając nam kłody pod nogi, a skończywszy na tym, iż mimo wszystko, każdy z nas stara się tak ułożyć swoje życie, by było po prostu szczęśliwe. Dlatego też, "Szczęściarz" zdecydowanie należy do moich ulubionych historii stworzonych przez Nicholasa Sparksa.
To, co działa na plus, to przede wszystkim bohaterowie. Autor kolejny raz mnie nie zawiódł, tworząc ciekawe postacie, o indywidualnych cechach charakteru, czasami niezwykle barwnych. Oczywiście polubiłam Logana Thibaulta, bo jak tutaj było go nie polubić? Był niezwykle opiekuńczy, a jednocześnie surowo doświadczony przez życie, charakteryzował się odwagą i poświęceniem tak, że zawsze wiedział jak zareagować na daną sytuację. Moją sympatię zyskała również Beth, jawiąca się jako kobieta niezwykle silna, o czym świadczył fakt, że samotnie wychowywała syna (nie licząc jego krótkich, weekendowych odwiedzin u ojca). A jeśli już o nim mowa, to Ben był dla mnie przezabawnym, inteligentnym dzieckiem, którego nie sposób było nie polubić. Również Nana - babka Beth - była niezwykle pozytywną postacią, szczególnie pod względem swoich różnych tekstów, które momentami wywoływały duży uśmiech na mojej twarzy. Nie mogłam się jednak przekonać - i tego ostatecznie nie zrobiłam - do Keitha. Ten człowiek doprowadzał mnie do szału, dosłownie. Chcecie przykład typowego macho, który naprawdę jest wciąż niedojrzałym psychicznie mężczyzną, myślącym że wszystko mu wolno, bo wychowywał się w bardzo wpływowej rodzinie? Otóż spójrzcie na Keitha i wszystko jasne!
Stąd też, swoją przygodę z książką Sparksa, zaliczam do udanych. Mimo tego małego minusika (który jak wspomniałam był też małym plusikiem), spodobała mi się ta historia. Przyczepiłabym się jedynie może od tego, że oprócz małego epizodu, nie odczułam aż tak sporej emocjonalności, jaka biłaby od tej historii. Jednak tak czy siak, chętnie kiedyś do niej powrócę, natomiast teraz podzielę się z Wami ciekawymi fragmentami.
- "Kiedy ktoś jest wyjątkowy wiesz o tym prędzej, niż się spodziewasz. Poznajesz to instynktownie i masz pewność, że cokolwiek się stanie, już nigdy nie będzie kogoś takiego jak on."
- "Dziwne, kiedy się pomyśli, jak nieoczekiwane zwroty potrafi przybierać ludzkie życie."
Niebawem znów się odezwę - raczej również z recenzją, bo wykorzystuję ostatnie tygodnie wakacji na to, by nadrobić jak najwięcej zaległości czytelniczych. Póki co - trzymajcie się!
Zdjęcie okładki znalezione: tutaj.
Kochana, właśnie nadrabiam zaległości w bieganiu po znajomych blogach :) wpadam do Ciebie i widzę nowy, ciekawy pościk ;) Oczywiście, dzięki Twojej recenzji, kolejna książka ląduje na mojej coraz dłuższej liście :). Szczerze mówiąc, do tej pory przeczytałam chyba tylko jedną z książek Nicolasa Sparksa - "Bezpieczną przystań", ale byłam zachwycona lekkością stylu autora oraz jego umiejętnością budowania postaci. Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie i z tego, co piszesz wynika, że "Szczęściarz" będzie równie miłą lekturą. :) Jeśli chodzi o ten minus - czyż nie po to zagłębiamy się w świat powieści, aby oderwać się trochę od rzeczywistości? Nawet jeśli jest mało prawdopodobne, aby facet przeszedł cały kraj, szukając damy ze zdjęcia, miło jest zanurzyć się w świat fantazji autora. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się zatem, że mnie tutaj odwiedziłaś! :) Och, polecam "Szczęściarza", zdecydowanie, podobnie jak wiele innych książek tego autora, w tym niezwykle ciepłą historię "Na ratunek", czy też niedawno tutaj recenzowaną "Najdłuższą podróż". Co do książki "Bezpieczna przystań" - akurat nie miałam okazji jeszcze po nią sięgnąć, ale skoro Ci się podobała, to na pewno to nadrobię. :) I cóż - racja, chyba po to są te książki, by móc oderwać się na chwilę od rzeczywistości. ;)
UsuńUwielbiam pana Sparksa, ale jakoś nie miałam okazji się zapoznać z tą książką, czekałam na Twoją recenzję z niecierpliwością i będę musiała pomyśleć o własnym egzemplarzu ^^
OdpowiedzUsuńPolecam zdecydowanie! Przez długi czas, sama chciałam sobie ją zakupić, ale ostatecznie dorwałam ją w bibliotece. ;)
UsuńKurcze, widzę że naprawdę jesteś ogromną fanką Sparksa, jeszcze trochę i nie zostanie Ci żaden tytuł, którego nie czytałaś tego autora :P Ja muszę w końcu za coś się wziąć, ale już teraz to nie wiem za którą, bo wszystkie wydają się świetne !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://magiel-kulturalny.blogspot.com/
O tak, Nicholas Sparks skradł moje serce już dawno i może kiedyś uda mi się sięgnąć po każdą z jego historii. :) Hmm.. sama nie jestem pewna, od jakiej powinnaś zacząć. U mnie był to chyba "Pamiętnik" bądź "Jesienna miłość", ale tak naprawdę każda jego książka jest niezwykle lekka i przyjemna w odbiorze. :)
UsuńPewnie nie powinnam się do tego przyznawać, ale nie przeczytałam żadnej książki pana Sparksa, chociaz widziałam mnóstwo ekranizacji - po prostu jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do jego twórczości, ale filmy są przyjemną odskocznią w jakiś wieczór.
OdpowiedzUsuńBooks by Geek Girl
Hmm.. rozumiem. :) Co do ekranizacji - oglądałam tylko kilka, bo na ogół drażni mnie to, jak w filmie umyka mi wiele szczegółów z książek, ale akurat powieści Nicholasa Sparksa o dziwo są nakręcane bardzo dobrze. Sama zamierzam obejrzeć sobie "Szczęściarza" i "Najdłuższą podróż". :)
Usuń"Szczęściarz" jest świetny! Bardzo lubię tę historię i chociaż wiem, że rzadko oglądasz ekranizację, polecam Ci ją - mnie urzekła i na zawsze zmieniła zdanie o Zacu Efronie, którego do tamtego czasu widziałam jako średnio utalentowaną gwiazdę Disneya. Wydaje mi się, że ta książka Sparksa realizuje jeden z jego fajniejszych pomysłów. Ja jakoś nie odczułam nierealności działań Logana w poszukiwaniu nieznajomej kobiety z fotografii; jasne, jakby się temu logicznie przyjrzeć, to jest to nieprawdopodobne, ale gdybym miała podobny talizman, chyba też próbowałabym się dowiedzieć, kim jest osoba ze zdjęcia. Chociaż zapewne nie miałabym odwagi na to, by pójść w nieznane i na własną rękę tego człowieka odnaleźć :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com
Myślę, że skuszę się zatem na ekranizację (w jakiś wolny wieczór, którego nie poświecę czytaniu :D). Hm, być może masz rację, że mając taki talizman szczęścia, chciałoby się poznać tę osobę... Ale fakt - sama też bym pewnie nie poszła w nieznane. :D
UsuńJa z książek Sparksa przeczytałam tylko "Pamiętnik", który jakoś mnie nie powalił. Ale postanowiłam dać panu Sparksowi drugą szansę i przeczytać coś jeszcze. Ta książka wydaje się dobra, zwłaszcza po twojej recenzji. Kiedyś ją przeczytam, jak tylko uporam się z moimi obecnymi nieprzeczytanymi stosami książek
OdpowiedzUsuńściskam ;)
Latające książki
Polecam, być może bardziej Ci się spodoba. "Pamiętnik" to debiut tego pisarza, a wiemy, jak to czasami jest z debiutami. :)
UsuńCzytałam tylko jedną książkę Sparksa, a mianowice "Na ratunek". Nie powaliła chociaż wspominam ją całkiem dobrze. I sięgnęłabym po kolejne, gdyby nie to, że przeczytałam kilka razy, że książki Sparka niewiele się od siebie różnią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Blog książkoholiczki
Coś w tym jest - Sparks pisze dość schematycznie, a mimo to uwielbiam jego historie. Co do "Na ratunek" - akurat jedna z moich ulubionych! :)
UsuńBardzo dużo pozytywnych opinii czytałam o tym autorze oraz o jego książkach. Na razie mam w planach przeczytanie "Bezpieczną Podróż". Jeśli mi się spodoba to sięgnę również po "Szczęściarza", ponieważ bardzo mnie do tego kusi :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/
Akurat wymienionego przez Ciebie tytułu do tej pory nie czytałam, więc sama chyba się na tą "Bezpieczną przystań" skuszę. :)
UsuńNie czytałam tej powieści Sparksa. Ciężko jest mi trafić w bibliotece na dostępność jakiejkolwiek jego powieści, chociaż jest ich po kilka sztuk.
OdpowiedzUsuńTo akurat prawda - dość ciężko trafić na dostępność książek tego autora w bibliotece, sama byłam zaskoczona, że udało mi się dorwać w końcu tego "Szczęściarza".
UsuńJa też uwielbiam, a wręcz kocham prozę Sparksa. Tej książki jednak nie miałam okazji czytać i czuję, że się nie zawiodę podczas jej lektury.
OdpowiedzUsuńSparks ma to do siebie, że jak raz się go pokocha, to potem mimo nawet słabszej historii, nadal czuje się sentyment. :)
UsuńDługo sie czaje na ta ksiazkę ale po twojej recenzji na pewno ja niebawem przeczytam
OdpowiedzUsuń😊😊😊😊
Pozdrawiam,
ksiazkiponadniebo.boogspot.com
Polecam! :)
UsuńWczoraj obejrzałam ekranizację i doszłam do wniosku, że muszę w końcu zabrać się za książkę,a Twoja recenzja jest bardzo zachęcająca :)
OdpowiedzUsuńU mnie jest akurat odwrotnie - to ekranizacja teraz czeka i chyba któryś wieczór sobie na nią poświęcę. ;)
UsuńKolejny tytuł jednego z moich ulubionych autorów, który wciąż przede mną . Koniecznie muszę przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńPolecam! :)
UsuńJeszcze nie miałam okazji przeczytać książek autorstwa Nicholasa Sparksa - chociaż parę razy je wypożyczałam - ale mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni, bo mam na uwadze parę tytułów z jego dorobku twórczego. :)
OdpowiedzUsuńPolecam - chociaż są te ciekawsze, jak i te mniej zachwycające, to jednak książki Nicholasa Sparksa coś w sobie mają. ;)
UsuńTo dziwne, ale jeszcze nie miałam do czynienia z drogim panem Sparksem. Jeszcze to nadrobię. W wakacje ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
www.kaniafrania.blogspot.com
Polecam nadrobić! :)
Usuń