Matematyczny umysł z artystyczną duszą. Matematyk z wykształcenia, aktualnie pracownik jednej z krakowskich korporacji, a z zamiłowania niespełniona pisarka i zakręcona książkoholiczka.

niedziela, 20 września 2015

"To jest wyrwa, której nigdy nie uda się zakryć." - czyli interpretacja pewnego tekstu.

     Dwa dni temu, wieczorną porą dopadł mnie swego rodzaju melancholijny nastrój... Zaczęłam przesłuchiwać różnego rodzaju sentymentalne utwory, wracałam pamięcią do dawno przeczytanych książek poprzez czytanie zapisanych gdzieś w swoim notesie cytatów i nagle w mojej głowie zaczęły pojawiać się różnego rodzaju wspomnienia dotyczące sytuacji, ale też ludzi, z którymi kiedyś potrafiłam tak świetnie się dogadywać, a z jakimi to teraz jesteśmy sobie zupełnie obcy. Wiecie, to przykre, że w tym naszym życiu tak wiele rzeczy potrafi zmienić się w mgnieniu oka. Jednak nic na to nie poradzimy - czasami tak jest po prostu lepiej. Natomiast wspomnienia - cóż, bez względu na to, czy są pozytywne, czy jednak mniej wesołe, to i tak nigdy nie jesteśmy w stanie się ich całkowicie pozbyć. One zawsze będą siedzieć gdzieś głęboko w naszych myślach i od czasu do czasu zechcą spłatać nam figla, przypominając, że nadal są, tylko to my usilnie próbujemy je zamknąć na klucz gdzieś w ciemnych zakamarkach umysłu... Jednak ten wpis nie ma być o wspomnieniach, o nich już kiedyś pisałam, chociaż było to bardzo, bardzo dawno. 
     Dzisiaj natomiast chciałabym zaprosić Was do przeczytania mojej kolejnej próby interpretacji tekstu pewnego utworu. Tak bardzo zatraciłam się w czytaniu i recenzowaniu, że ten blog zaczął przypominać typowy blog książkowy, a nie ten początkowy "chaos myśli". Dlatego też od czasu do czasu dobrze jest dodać coś innego, tak dla oderwania od tej książkowej tematyki. Stąd dzisiaj będzie, wspomniana już, interpretacja, ale wraz z nią pewnie pojawi się też mnóstwo moich luźnych przemyśleń. Utwór, jaki wybrałam jest piękny. Taki spokojny, wprowadzający właśnie w ten melancholijny nastrój, do tego z cudownym tekstem... Czego chcieć więcej? Zatem by już nie przedłużać, zapraszam Was do przeczytania mojej interpretacji słów utworu "The breach", który wykonuje Dustin Tebbut.

"We're all scared of trenches
and grow weak at knees
I want you to know that 
if all you've ever wanted was a dream
then you know that I can't help you."

"Wszyscy lękamy się okopów
Więc dorastamy słabi na kolanach
Chciałbym, żebyś wiedziała, że 
Jeśli wszystko, czego kiedykolwiek chciałaś było marzeniem,
wtedy wiesz, że nie jestem w stanie ci pomóc."

     Może tłumaczenie tego tekstu, które znalazłam będzie momentami zbyt dosłowne, więc w swojej interpretacji postaram się mimo wszystko skupiać na oryginalnym, angielskim tekście i przenosić swoje uczucia na ten wirtualny papier. Stąd też, już od pierwszych zdań, podmiot tekstu podkreśla, że każdy z nas czegoś się lęka, tutaj nazwane jest to w tłumaczeniu "okopami" - być może wszyscy boimy się, że nagle gdzieś upadniemy, w miejsce, z którego ciężko będzie się nam wydostać. Stąd też, podmiot uważa, że dorastamy przez to słabi - już od samego początku brakuje nam wewnętrznej siły. Następnie, osoba mówiąca kieruje swoje słowa do kogoś, kto widocznie był dla tej osoby ważny. Mówi, że chce, by wiedziała, że jeśli wszystko, czego pragnęła, było jedynie marzeniem, a nie czymś rzeczywistym, tak wtedy, nie jest w stanie jej pomóc. Czuje się bezsilny - może chciałby sprawić, by wszelkie te rzeczy będące marzeniami się urzeczywistniły, ale jednak nie potrafi tego uczynić.
     Dodając coś od siebie - cóż, myślę, że często zdarza się, że czujemy się bezsilni. Chcielibyśmy jakoś pomóc komuś, na kim nam zależy, a nie potrafimy. I właśnie to sprawia, że coś wewnątrz nas zaczyna się rozsypywać.

 "But did I show you love 
in the author of my face?
Cause you know you left a hollow 
where your body cut an alcove
Did I show you love?
Cause the silence never stayed
it's a breach I'll never cover."
"Ale czy ja pokazałem ci miłość,
będąc jej autorem na mojej twarzy?
Bo wiesz, pozostawiłaś pustkę,
w miejscu, gdzie Twoje ciało pozostawiło ślad.
Czy pokazałem Ci miłość?
Bo cisza nigdy nie nastała,
to jest wyrwa, której nigdy nie uda się zakryć."

     W refrenie tego utworu, podmiot tekstu zadaje osobie, do której kieruje większość słów, pytanie. Nie jest pewny, czy pokazał jej miłość, tak widoczną na jego twarzy. Dlatego szuka u tej osoby potwierdzenia, że właśnie tak było. Co więcej, twierdzi, że pozostawiła ona pustkę w miejscu, gdzie ciało pozostawiło ślad. Każdy gest, każdy dotyk sprawił, że podmiot tekstu czuje, że teraz czegoś mu brakuje. Wskazuje to na fakt, że ta osoba musiała odejść, inaczej ta pustka by się nie pojawiła. Dlatego pyta raz jeszcze, czy na pewno pokazał jej miłość. Twierdzi, że "cisza" nigdy nie nastała, co może sugerować, że być może ta osoba odeszła tak naprawdę sprawiając, że on nadal coś czuje i nie potrafi wyciszyć swoich emocji. To z kolei stanowi wyrwę, jakiej nigdy nie zakryje. Tak długo, jak będzie czuć cokolwiek, tak nigdy ta cisza nie nastanie i... cóż - historia będzie się toczyć w koło, ciągle i ciągle, bez końca...
     Wiecie, mam wrażenie, że ten utwór od samego początku wprowadza mnie w ten melancholijny klimat, jednak najbardziej wpływa na to właśnie refren i słowa: "To jest wyrwa, której nigdy nie uda się zakryć". Myślę, iż każdy z nas kiedyś tak kogoś pokochał, że nawet gdy to wszystko straciło sens, bądź może nawet nie miało szansy istnieć, to uczucie do końca się nie wypaliło. W zależności od osobowości każdego człowieka zależy, czy uda się tą wyrwę zakryć. Zapomnieć, wyciszyć emocje, wspomnienia tak, by do nas nie wracały. Cóż - osobiście jestem niezwykle sentymentalna i wiem, że są takie uczucia, które gdzieś tam będą się tlić w ciemnych zakamarkach mojego serca i nigdy nie uda mi się ich całkowicie wyciszyć, nieważne, jak bardzo bym chciała...
"You happend out the back door
laying bare this need.
Och, you opened up this vessel 
and gather all the quivers
that never got to fly
and a one and only cipher."


"Pojawiłaś się wchodząc tymi drzwiami
obnażając tę potrzebę
otworzyłaś mnie
i zgromadziłaś wszystkie kołczany
które nigdy nie miały okazji wystrzelić
i jeden, jedyny szyfr."

    Ostatni już fragment, który interpretuję (jest to druga zwrotka utworu, refren powtarza się jeszcze raz, ale jest identyczny jak wyżej, więc nie będę się powtarzać), zaczyna się słowami, w których podmiot wraca do chwili, gdy któregoś dnia ta osoba pojawiła się w jego drzwiach. Obnażyła wtedy przed nim wszystko - swoje uczucia, pragnienia, sprawiając, że on sam się otworzył. Jednak oddając jej swoje emocje, gesty, słowa - które gromadziła i jakie to nie miały najmniejszego sensu, bo ostatecznie nic się z nimi nie stało... Ona odeszła i ten, jeden, jedyny szyfr - to uczucie, ta intymna relacja jaka się między nimi wytworzyła, stała się czymś tajemniczym. To był właśnie swego rodzaju "kod", który znali tylko oni. Lecz - ona odeszła, a wracając do refrenu, wyrwa pozostała...
     No cóż... Myślę, że każdy z nas ma taką chwilę w życiu, że jeśli pozna osobę, wydającą się nam tą właściwą, to otwieramy się przed nią całkowicie. Mówimy o swoich uczuciach, ale także je pokazujemy. Dzielimy się wspólnymi pragnieniami, które układają się w szyfr znany tylko nam. Są kodem, do którego nie ma dostępu świat zewnętrzny. Lecz szkoda, że czasami to wszystko, co gromadzimy, na dłuższą metę nie ma szansy istnieć. 

     To już wszystko jeśli chodzi o dzisiejszy wpis, a wraz z nim moją próbę interpretacji tekstu tego utworu, który oczywiście wrzucam poniżej do odsłuchania. Ten tekst nie był łatwy, dlatego nie wiem czy dobrze oddałam jego klimat. Jednak wyznaję zasadę, że każdy ma prawo odczuwać utwór, jak i słowa w nim zawarte na swój własny sposób, stąd - ile osób, tyle interpretacji. Powyższa jest moja, z dodaniem krótkich przemyśleń... Stąd, mam nadzieje, że czytało się Wam ją w miarę przyjemnie.
     Niebawem znów się odezwę, bo mnóstwo książek jeszcze czeka do przeczytania w tym miesiącu. Mam na to jeszcze dziesięć dni, może uda mi się przebrnąć przez wybrane historie. Poza tym dostałam ostatnio dwie nominacje do tagów, więc też postaram się je w miarę możliwości szybko zrealizować. Póki co - trzymajcie się!

 

Tekst i tłumaczenie znalezione: tutaj.
Utwór znaleziony na: youtube 

8 komentarzy:

  1. Cudowna piosenka.
    I według mnie bardzo trafna interpretacja. To smutne że teraz piosenki nie mają zazwyczaj głębszego przekazu. Jest taka , której autor stwierdził że jeżeli połączy byle jakie słowa po hiszpańsku i doda kilka instrumentów to osiągnie sukces. Z tego co kojarzę nazywa się Salsa Tekila ale mogłam. Coś podkręcić.

    Pozdrawiam
    blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - dlatego też rzadko słucham radia bądź czysto kanałów muzycznych, na których większość utworów to jedynie proste piosenki, którym brakuje przekazu. O wiele bardziej wolę wyszukiwać takie perełki jak powyższa. :)

      Usuń
  2. Pierwszy raz słyszę tę piosenkę. Baaaardzo mi się spodobała. Czemu nie puszczają takich genialnych kawałków w radiu? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba właśnie dlatego, że w radiu najczęściej puszczane są typowo komercyjne utwory... No cóż. Oczywiście są kawałki, które mi się podobają, bo są lekkie i tak dalej, ale zdecydowanie bardziej wolę wyszukiwać utworów takich jak powyższy - z przekazem, melancholijnych. :)

      Usuń
  3. Moim zdaniem interpretacja bardzo trafiona. Sama pogrążyłam się w takim nostalgicznym nastroju... Bo to prawda, nawet jeśli mijają miesiące i lata, niektóre uczucia nie nikną całkowicie. Owszem, tracą one na sile, w końcu to całkiem normalne, zwłaszcza jeśli już nie widujemy osoby, do której były skierowane. Mimo to zawsze gdzieś w naszej podświadomości pozostanie sentyment, resztka ognia, który kiedyś się palił. Zresztą on tli się nadal, gdy tylko poddajemy się wpływowi wspomnień. Bo jeśli się otworzyło przed tą osobą, pokazało nawet te najbardziej wstydliwe części naszej osobowości... To cóż, to łączy na zawsze. I raczej nie da się pozbyć chociaż namiastki tej więzi.
    Jestem mega wrażliwa i ta piosenka naprawdę mocno na mnie podziałała. Ale dziękuję Ci za to - bo wśród naszych codziennych, prozaicznych czynności musi być miejsce na refleksję :)
    Pozdrawiam,
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie to wszystko dodałaś do powyższe interpretacji. Tak już jest, że kiedy się przed kimś otworzyło, to te uczucia zawsze zostaną. Ta jakaś więź nigdy nie zostanie do końca zerwana... Cóż, cieszę się, że utwór się spodobał równie mocno, jak mnie samej, bo on ma wzruszać, wywoływać emocje. :)

      Usuń
  4. Ah, też mi się czasem zdarza taki melancholijny nastrój. Właściwie to prawie codziennie, bo lubię taką muzykę ;).
    Piosenka ani wykonawca nic mi nie mówili, więc odpaliłam jutuba... Rany kota <3. Ta piosenka jest cudowna <3.
    Ogólnie fajnie, że dodajesz też takie typy postów, bo osobiście uwielbiam zagłębiać się w znaczenie i okoliczności powstania utworów :). Choć część ma dla mnie po prostu bardzo osobiste znaczenie ;).
    W sumie piosenkę odbieram dość podobnie.
    A tak swoją drogą - utwór od razu mi nasunął na myśl Kosogłosa :P.
    City of Dreaming Books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że utwór się spodobał! Właśnie jest taki cudownie melancholijny... Idealny na ten jesienny już czas. :)

      Usuń

Każdy komentarz, czy to pochwała czy też uzasadniona krytyka, niezwykle motywuje mnie do dalszego działania, stąd dziękuję za wszystkie pozostawione przez Was słowa! :)

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *