Postanowiłam, że dzisiaj napiszę coś na blogu. Właściwie miała być to nagroda w ramach nauczenia się 3/4 zagadnień na piątkowy egzamin. Co prawda, osiągnęłam jedynie 1/2, ale... Noc przecież jeszcze taka długa. Zastanawiałam się na jaki temat mogłabym dzisiaj napisać. Z racji, że ciągle trwa sesja, czytanie książek na razie odłożyłam na bok, chociaż niebawem do nich powrócę i mam nadzieję spędzić wspaniale wakacje w towarzystwie mnóstwa lektur. Przy tej okazji, chciałabym Was zachęcić (co już zresztą robiłam na swoim fanpage'u) do wzięcia udziału w wyzwaniu organizowanym przez autorki blogów: Blask Książek, Boook Reviews oraz Książkowe Kocha Nie Kocha. Naprawdę ciekawe wyzwanie, które jest idealnym sposobem na spędzenie czasu w wakacje. Zresztą książkoholików nie muszę chyba specjalnie przekonywać. ;) Osobiście tytuły książek, które zamierzam przeczytać w ramach tego wyzwania umieściłam w zakładce "Wyzwania czytelnicze" na blogu, stąd jeśli jesteście ciekawi, jakie lektury wybrałam, bądź macie ochotę się czymś zainspirować, koniecznie tam zajrzyjcie!
Jednak odbiegłam trochę od tematu tego wpisu... No własnie, właściwie to jak na razie skupiłam się na tym, co w ogóle ma być tematyką dzisiejszego artykułu. Rozważałam więc interpretację pewnego utworu, który uwielbiam, od pewnego czasu słucham nałogowo, jednak... to również postanowiłam zostawić sobie na później, gdy czasu będzie więcej (mam nadzieję, że rozumiecie, w końcu wizja egzaminu sprawia, że jednak obliczam ile jeszcze godzin na naukę mi zostało ;D). Mimo wszystko postanowiłam skupić się dzisiaj na muzyce.
Jednak odbiegłam trochę od tematu tego wpisu... No własnie, właściwie to jak na razie skupiłam się na tym, co w ogóle ma być tematyką dzisiejszego artykułu. Rozważałam więc interpretację pewnego utworu, który uwielbiam, od pewnego czasu słucham nałogowo, jednak... to również postanowiłam zostawić sobie na później, gdy czasu będzie więcej (mam nadzieję, że rozumiecie, w końcu wizja egzaminu sprawia, że jednak obliczam ile jeszcze godzin na naukę mi zostało ;D). Mimo wszystko postanowiłam skupić się dzisiaj na muzyce.
Wiecie już, że uwielbiam mocne brzmienia - rock, punk i tego typu gatunki muzyczne skradły moje serce parę lat temu i tak pozostało. Oczywiście od czasu do czasu lubię posłuchać czegoś spokojnego, nie pogardzę muzyką klasyczną bądź celtycką o czym również pisałam kiedyś na blogu. Jednak... czasami odbiegam lekko od tych mocnych dźwięków na rzecz ich wersji akustycznych. Dlatego też dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami trzema utworami, które skradły moje serce właśnie dzięki tej akustycznej formie (koleność przypadkowa).
1. Him - "The Funeral of Hearts"
"Love's the funeral of hearts
And an ode of cruelty."
Pierwszym takim utworem jest wyżej napisany - niezbyt co prawda optymistycznie brzmiący - "pogrzeb serc". Niemniej, mimo że znam i lubię obie wersje tej piosenki, to akustyczna po prostu przebija wszystko. Jest tak przepełniona smutkiem, że idealnie oddaje tematykę tego utworu... O nim samym dowiedziałam się kiedyś dzięki znajomemu, który swego czasu często podsyłał mi dobrą muzykę. Zaczęło się oczywiście od wersji normalnej, lecz dość szybko przeszłam na akustyczną i od czasu do czasu lubię powrócić do tego utworu. Szczególnie w momencie, kiedy mam ochotę pobyć tylko sama ze sobą i pisaniem - taki melancholijny, spokojny utwór idealnie wpisuje się wtedy w klimat, jakiego potrzebuję.
Co do samej nutki - oprócz tego, jak już napisałam, że jest tak pełna smutku, jakiegoś bólu, którego nie da się nie usłyszeć w głosie wokalisty zespołu HIM, mogłabym powiedzieć pokrótce o czym opowiada. Stąd, jest to pewnego rodzaju historia o dwójce osób - ona: była jak słońce, on z kolei - jak książyc, ona była wiatrem, kiedy on jawił się jako ogień. Czyli przeciwieństwa, które się przyciągały, jednak mimo wszystko była to kolejna opowieść o niezbyt pozytywnym zakończeniu. W końcu nie bez powodu podmiot tekstu twierdzi, że "miłość jest pogrzebem serc i odą do okrucieńtwa".
Cudowny utwór, który w wersji akustycznej może być bez problemu wyciskaczem łez. Zachęcam do przesłuchania, o ile wcześniej nie znaliście tej piosenki. Być może Wam się spodoba i nawet zechcecie sięgnąć głębiej do twórczości grupy HIM.
2. Breaking Benjamin - "Without you"
"I have nothing left
I can't face the dark without you."
I can't face the dark without you."
Kocham ten utwór. Przez wielkie "K". Właściwie to ten kawałek miałam na myśli pisząc we wstępie o interpretacji tekstu, stąd niebawem pewnie to zrobię, bo od ponad tygodnia nie daje mi on spokoju... Chociaż chyba sęk w tym, że nie chcę tego zmieniać. Uwielbiam zarówno normalną wersję, jak i akustyczną, jednak ta druga sprawia, że coś w środku mnie chce się wyrwać, wręcz śpiewać wraz z wokalistą (chociaż uwierzcie, dobrego głosu to ja nie mam!). Tekst, muzyka sama w sobie, ten głos - to wszystko sprawia, że mogę słuchać tego kawałka w kółko i nie chce mi się znudzić. Wprowadza pewną melancholię, sprawia, że niektóre wspomnienia wracają i może właśnie to jest w nim najpiękniejsze.
Tak, jak już napisałam - pewnie niebawem pokuszę się o jego interpretację. Jednak krótko mówiąc, opowiada oczywiście o nieszczęśliwej miłości, ale jednocześnie o chwilach zagubienia. W końcu "każdy z nas upada", ma prawo w jakiś sposób zagubić sens swojego istnienia, jednak mając obok siebie kogoś, kogo kochamy i to z wzajemnością, wszystko staje się możliwe. Lecz no właśnie, co zrobić, jeśli ta osoba odchodzi? Wtedy, jak sugeruje podmiot tekstu: "nie mogę stawić czoła ciemności bez ciebie."
Oczywiście zachęcam do przesłuchania poniższego linku, uwierzcie mi, że zakochacie się w tej piosence od pierwszych sekund (a przynajmniej taką mam nadzieję). Z kolei jeśli również podobnie jak ja lubicie mocniejsze brzmienia, koniecznie przesłuchajcie także normalnej wersji, bo jest równie świetna!
3. Rise Against - "Everchanging"
"Make the same mistakes we're always hanging on
Break the promises we're always leaning on."
Break the promises we're always leaning on."
To, że Rise Against jest jednym z moich ulubionych zespołów myślę, że już wiecie chociażby z jednej z tych "piątek ulubieńców". Uwielbiam każdy ich utwór, najbardziej oczywiście w normalnej wersji, kiedy ten niby banalny hardcore punk sprawia, że uśmiech nie schodzi z mojej twarzy i daje mi porządnego "kopa" do działania. Jednak są utwory, które również w wersji akustycznej potrafia mnie porwać. Do takich należy "Everchanging" - mogłabym rzec, że w tej formie podoba mi się nawet bardziej, bo ten tekst staje się wtedy taki naprawdę melancholijny. Stąd - często kiedy tak się wsłucham, to replay jest cały czas.
Ogólnie rzecz biorąc, to kolejny utwór opowiadający o uczuciach: o tym, jak skomplikowane potrafią być, jednak nie tylko w aspekcie miłości (chociaż ona tutaj głównie się przebija, ach te nieszczęśliwe bądź niepewne związki), lecz również ogólnie, jeśli chodzi o życie. Chociażby powyższy cytat pokazujący, że tak często popełniamy te same błędy chociaż rzekomo powinniśmy się na nich uczyć. Jednak nikt przecież nie jest idealny... Niemniej, tekst utworu jest naprawdę ciekawy.
Dlatego nie zwlekajcie, jak tylko włączajcie i sami wsłuchajcie się przez te ponad cztery minuty w słowa, jak i muzykę samą w sobie. A dla głodnych mocniejszych brzmień polecam oczywiście pierwotną wersję.
To już wszystko jeśli chodzi o ten krótki, muzyczny wpis. Mam nadzieję, że na chwilę przeniosłam Was wraz z tymi akustycznymi wersjami utworów, z dala od obowiązków dnia codziennego. W końcu muzyka ma właśnie w sobie to coś, co sprawia, że na chwilę można zapomnieć o wszelkich troskach i skupić się jedynie na chwili relaksu, jak i własnych przemyśleniach.
Niebawem znów postaram się coś tutaj napisać, być może w weekend mi się uda. Natomiast teraz wracam oczywiście do nauki, bo aż strach się bać ile jeszcze pytanek na mnie czeka! ;) Trzymajcie się!
Mnie bardzo podoba się akustyczna wersja "Fly away'-Nuteki; https://www.youtube.com/watch?v=rjMd0eHki74
OdpowiedzUsuń