Ostatnio lekko nawalam zarówno z czytaniem, jak i pisaniem. Cóż, częściowo wynika to z faktu, że brakuje mi czasu, bo jednak w tym miesiącu muszę sobie go organizować w ten sposób, by pogodzić obowiązki (których jest o wiele więcej niż chociażby w lipcu) wraz z tymi przyjemnościami jakimi jest przeczytanie kolejnej książki czy też zrobienie kolejnego wpisu. Jednak z drugiej strony pogoda lekko mnie demotywuje przez co jedyne o czym marzę to zamknąć się w jakimś miejscu, w którym temperatura jest normalna... Natomiast jeszcze innym powodem, dla którego szczególnie zaniedbuję czytanie (chociaż jestem już blisko skończenia jednej książki z trzech, jakie aktualnie czytam, więc możliwe, że w ciągu kilku dni pojawi się recenzja) była chęć nadrobienia w końcu odcinków swoich seriali... Więc cóż, wybaczcie mi kochane książki, ale pokusa była silniejsza. :D
Właściwie to pomyślałam, że mój dzisiejszy wpis, z pewnością nieco chaotyczny, co już mogliście zauważyć czytając pierwszy akapit, będzie związany właśnie z serialami, a dokładniej z jednym, o którym sporo ostatnio w sieci, również jak już zdążyłam zauważyć - na fanpage'ach niektórych bloggerów. Otóż mowa będzie o "Pretty Little Liars", w polskiej wersji nazwane jako "Słodkie kłamstewka" (jednak wolę trzymać się oryginalnych nazw). Liczący obecnie sześć sezonów serial, który kocha mnóstwo ludzi na całym świecie chcących dowiedzieć się kim jest "A" (prawie jak mój podpis, aż mnie dreszcz teraz przeszedł, ale spokojnie - nie jestem złowrogim psychopatą). Jednak uwaga, uwaga! Właściwie to już wszyscy wiemy, kto cały czas wymyślał te wszystkie intrygi grając z głównymi bohaterkami w skomplikowaną grę. Stąd dzisiejszy wpis ma na celu opisanie pokrótce fabuły tego serialu dla osób, jakie do tej pory go jednak nie znają, a mieliby chęć zacząć oglądanie "Pretty Little Liars", a także dla tych, którzy śledzili dzielnie każdy sezon, chciałabym podzielić się moimi wrażeniami po obejrzeniu ostatniego odcinka sezonu letniego.
Serial, który zdobył niezwykłą popularność, czyli wspomniane już kilkakrotnie "Pretty Little Liars" tak naprawdę związany jest z serią książek napisanych przez Sarę Shepard. Jednak na ile scenariusz jest zgodny z historią stworzoną przez wymienioną autorkę - nie wiem. Może to nie brzmi zbyt dobrze, że zaczęłam oglądać ten serial, nie czytając ani jednej książki, jednak cóż... dało mi to możliwość by nie porównywać, a jedynie skupiać się na tym, co widzę na ekranie. Nakreślając więc pokrótce fabułę, serial opowiada o pięciu dziewczynach będących przyjaciółkami. Jednak pewnej nocy (właściwie jest to już w pierwszym odcinku) jedna z nich - Allyson tajemniczo znika... Mija rok, podczas którego wiele się zmienia w życiu każdej z pozostałych bohaterek, jednak każda z nich nagle zaczyna dostawać niepokojące wiadomości od "A". Co więcej, ta osoba zaczyna z nimi prawdziwą grę, w której ceną zbyt często jest życie bądź... śmierć. Dlatego też trzymając się razem, wszystkie cztery bohaterki: Aria, Hannah, Spencer oraz Emily próbują rozwikłać tajemnicze zaginięcie Allyson oraz dowiedzieć się kim jest psychopatyczne "A". Więcej nie chcę Wam zdradzić, jeśli do tej pory nie mieliście styczności z tym serialem, jednak uwierzcie - wciąga nieziemsko! Stąd, gdy już zaczniecie go oglądać, nie będziecie w stanie się od niego oderwać, szczególnie przez pierwsze trzy - cztery sezony. Co prawda, także w piątym i szóstym (obecnym) jest ciekawie, ale... no cóż, są pewne "ale", do których zalicza się fakt, że im dłużej ten serial trwa, tym bardziej robi się naciągany i naiwny. Mimo wszystko, polecam, bo sama czekam, aż w styczniu pojawi się ciąg dalszy tej zawiłej historii.
Serial, który zdobył niezwykłą popularność, czyli wspomniane już kilkakrotnie "Pretty Little Liars" tak naprawdę związany jest z serią książek napisanych przez Sarę Shepard. Jednak na ile scenariusz jest zgodny z historią stworzoną przez wymienioną autorkę - nie wiem. Może to nie brzmi zbyt dobrze, że zaczęłam oglądać ten serial, nie czytając ani jednej książki, jednak cóż... dało mi to możliwość by nie porównywać, a jedynie skupiać się na tym, co widzę na ekranie. Nakreślając więc pokrótce fabułę, serial opowiada o pięciu dziewczynach będących przyjaciółkami. Jednak pewnej nocy (właściwie jest to już w pierwszym odcinku) jedna z nich - Allyson tajemniczo znika... Mija rok, podczas którego wiele się zmienia w życiu każdej z pozostałych bohaterek, jednak każda z nich nagle zaczyna dostawać niepokojące wiadomości od "A". Co więcej, ta osoba zaczyna z nimi prawdziwą grę, w której ceną zbyt często jest życie bądź... śmierć. Dlatego też trzymając się razem, wszystkie cztery bohaterki: Aria, Hannah, Spencer oraz Emily próbują rozwikłać tajemnicze zaginięcie Allyson oraz dowiedzieć się kim jest psychopatyczne "A". Więcej nie chcę Wam zdradzić, jeśli do tej pory nie mieliście styczności z tym serialem, jednak uwierzcie - wciąga nieziemsko! Stąd, gdy już zaczniecie go oglądać, nie będziecie w stanie się od niego oderwać, szczególnie przez pierwsze trzy - cztery sezony. Co prawda, także w piątym i szóstym (obecnym) jest ciekawie, ale... no cóż, są pewne "ale", do których zalicza się fakt, że im dłużej ten serial trwa, tym bardziej robi się naciągany i naiwny. Mimo wszystko, polecam, bo sama czekam, aż w styczniu pojawi się ciąg dalszy tej zawiłej historii.
Przejdźmy jednak teraz do tej części wpisu, w której muszę wyrzucić wszelkie swoje spostrzeżenia co do odcinka, na który czekałam z niecierpliwością. Dla osób, które nie oglądały do tej pory "Pretty Little Liars" - możecie przestać czytać w tym momencie bądź też jednak śledzić moje wrażenia i pewnie kilka frustracji, bo postaram się nie dokonać spoilera. Pomyśleć, że przez pięć i połowę szóstego sezonu śledziłam z zapartym tchem każdy odcinek zastanawiając się kim jest ta słynna osoba, która dręczy główne bohaterki, a kiedy już dostałam na tacy odpowiedź byłam... rozczarowana. Przyznaję, że wszelkie wyjaśnienia i ta cała historia miały nawet sens, jednak czułam po prostu niedosyt. Myślałam, że poznanie tożsamości "A" będzie niespodzianką, która wręcz powali mnie z krzesła, a tutaj siedziałam, oglądałam i momentami wręcz pokonywałam ziewanie... Zasmucił mnie ten scenariusz, bo był nieco dziwny i właściwie bez polotu. Podobnie w przypadku słynnego "Red Coat" - tutaj właściwie się domyślałam, bo czułam, że z osobą, jaka kryła się za tym czerwonym płaszczem, jest coś nie tak odkąd tylko pojawiła się w tym serialu. Właściwie do ciekawszych momentów tego odcinka należał moim zdaniem cios Emily - nie pomyślałabym, że ta bohaterka potrafi wyjść z tej swojej "oazy spokoju", podziw! Jedyne co wybroniło ten odcinek i sprawiło, iż nadal chcę obejrzeć ciąg dalszy szóstego sezonu była końcówka... Tak, to było dobre, niespodziewane, tajemnicze, więc oby tym razem scenariusz mnie nie zawiódł!
Myślę, że będę powoli przechodzić do końca tych swoich dzisiejszych rozterek odnośnie powyższego serialu. Co prawda, nie przyszło mi wcześniej na myśl (niż dopiero godzinę temu), by kolejny wpis poświęcić na opis "Pretty Little Liars" i wtorkowego (w Polsce - środowego) odcinka, ale to było silniejsze ode mnie. Tak to już jest, jak się ogląda dwa, maksymalnie trzy seriale... Potrafią wciągnąć na tyle, że chce się o nich mówić i pisać wszędzie.
Mam nadzieję, że tych, którzy nie oglądali zachęciłam do zapoznania się z tą historią, z kolei jeśli Wy, fani tego serialu, podobnie jak ja, czekaliście z niecierpliwością na odkrycie tożsamości słynnego "A" - dajcie znać jak podobał Wam się ten odcinek, chętnie poczytam. Może podobnie jak ja czujecie niedosyt? A może wręcz przeciwnie? Cóż, piszcie, a możemy podyskutować. Co prawda o samym serialu, jego plusach i minusach mogłabym jeszcze sporo napisać, podobnie jak o poszczególnych bohaterach, ale... może kiedyś powrócę do tego tematu. Natomiast dzisiaj dałam jedynie namiastkę tej historii, a przede wszystkim wylałam swoją frustrację odnośnie scenariusza dziesiątego odcinka w szóstym sezonie. :D
Niebawem znów się odezwę, obiecuję, z kolei Wam wrzucam tutaj jeszcze utwór z czołówki, który czasami wywołuje we mnie dreszczyk grozy, gdy go słucham. Trzymajcie się! :)
Nawet nie wiesz, jak bardzo zgadzam się z Tobą co do PLL i letniego finału! Naprawdę lubię ten serial, niestety, tak jak sama wspomniałaś, od piątego sezonu producenci starają się jak najwięcej mieszać, naciągać, wydziwiać, przez co człowiek siedzi przed tym ekranem i jest jak jedno wielkie "WTF?". Co do ostatniego odcinka, to jestem tak samo rozczarowana. Dokładnie tak jak Ty uważam, że najlepszymi scenami jest ta końcowa oraz moment,w którym Emily wreszcie pokazuje, że ma jakieś jaja. Owszem, wreszcie dostaliśmy odpowiedzi, nawet całkiem słowo, ale... No nie mogę się pozbyć tego poczucia zawodu. Czemu akurat ta osoba jest A.? Chociaż od jakiegoś czasu podejrzewałam te pewne... zaburzenia, to jednak wolałabym kogoś innego w tej roli. Prawdę powiedziawszy nie wiem, o czym chcą zrobić pozostałą część sezonu i planowany kolejny, siódmy - boję się, że swoimi dziwnymi pomysłami zepsują ten serial do końca, a jest naprawdę dobry.
OdpowiedzUsuńCo do książek, przeczytałam cztery z nich i oczywiście różni się od serialu, z tego co słyszałam to im dalej, tym bardziej scenarzyści odbiegają od świata Sary Shepard :)
Pozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com
Co do dalszej części tego sezonu - jeszcze jakoś to widzę i chociaż wiem, że znowu większość sytuacji będzie zbyt naciągana, to jednak siódmy sezon? No nie, kompletnie tego nie widzę! Właściwie to miałam nadzieję, że piąty okaże się ostatnim, lecz tak nie było... No cóż - oby jednak nie zepsuli całości tego serialu, oby. :)
UsuńPozdrawiam!
A ja tego serialu nie oglądałam i nie zaczęłam nawet oglądać, jakoś mnie do niego wcale nie ciągnęło, ale widzę, że wiele osób jest bardzo rozgoryczonych zakończeniem, i zaskoczonych, że podobno ma być kolejna seria, tym razem z dorosłymi bohaterkami... Mnie nie intryguje fabuła PLL, wolę moje Criminal Minds i inne kryminalne seriale :D Ostatnio zakochałam się w Suits, tam też są piękne intrygi. Psychopatów lubię, ale jak są łapani w jednym odcinku, a nie przez sześć sezonów, myślę, że mnie właśnie to by najbardziej frustrowało. Ech, mam nadzieję, że siódmy (dobrze myślę?) sezon będzie Ci się bardziej podobać i mocniej wciągać niż dwa poprzednie :D Ciekawe czy scenarzystów stać jeszcze na coś porywającego.
OdpowiedzUsuńRozumiem, każdy w końcu ma różne gusta. :) Co do siódmego sezonu - jestem przerażona, że w ogóle ma być, szczerze powiedziawszy już teraz, w szóstym naciągają, a to dopiero finał letni był, co będzie w dalszym ciągu - strach się bać. :D Ciekawi mnie ten serial "Suits", bo sporo pozytywnych opinii już o nim słyszałam, a Ty również utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że może by sobie obejrzeć... :D
UsuńNie czytałam książki i nie oglądałam serialu. Seriali wogle nie oglądam wiec to nic dziwnego a do książka mnie po co prostu nie ciągnie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com
Rozumiem - mam podobnie z filmami: rzadko oglądam cokolwiek, tylko do seriali się przełamałam. :)
UsuńPozdrawiam!
Czytałam pierwszy tom i uznałam za przeciętny. Moja koleżanka zachwyca się serialem, więc kto wie - może zafunduję sobie jeden odcinek.
OdpowiedzUsuńwww.papierowenatchnienia.blogspot.com
Polecam spróbować - może akurat przypadnie Ci do gustu. :)
UsuńPozdrawiam!