Matematyczny umysł z artystyczną duszą. Matematyk z wykształcenia, aktualnie pracownik jednej z krakowskich korporacji, a z zamiłowania niespełniona pisarka i zakręcona książkoholiczka.

piątek, 7 sierpnia 2015

Luźne przemyślenia... Bo czasami trzeba odpocząć od recenzji.


     Od jakiegoś czasu na blogu pojawia się mnóstwo recenzji. Wynika to przede wszystkim z faktu, że w końcu mam upragnione wakacje i staram się w wolnych chwilach nadrabiać książkowe zaległości, a przy tym wyzwania czytelnicze jakich się podjęłam. Jednak dzięki rozmowie z pewną blogerką, a zresztą, nie będę taka tajemnicza - z Nuadell Hakkari (polecam zajrzeć na blog), nieźle zmotywowałam się do tego by wrócić do tych moich przemyśleń, które czasami się tutaj pojawiały. W końcu jest to, jak nazwa oraz nowy adres wskazuje, Chaos Myśli - stąd nie samymi książkami człowiek żyje (chociaż i o nich będzie słowo w tych dzisiejszych przemyśleniach). Wiecie, grunt w tym, że nie będzie to wpis od A do Z na jeden, konkretny temat. Postanowiłam pokrótce napisać kilka swoich luźnych przemyśleń, jednak postaram się aby nie były zbyt chaotyczne (co za dużo tego nieporządku w głowie to też nie zdrowo). Stąd może pojawią się jakieś tam rozterki, słowo o tym, co mnie inspiruje bądź też irytuje... Krótko mówiąc: nie ma co przedłużać wstępu, przejdźmy do rzeczy!


1. Czas przemija tak szybko... I nagle pojawia się pytanie: czy ja się starzeję?!

     Wiem, że nie napiszę żadnej nowości stwierdzając, że ten nasz czas mija niezwykle szybko, bo w końcu każdy tego doświadcza. Widzi, jak wraz z kolejnymi dniami, zmieniamy się zarówno pod względem wizualnym, jak i osobowościowym. Co prawda, to pierwsze wiele osób próbuje powstrzymać różnego rodzaju operacjami plastycznymi i innymi cudami, o których mi się nawet nie śniło, bo szczerze powiedziawszy nie znam się na tym i nie zamierzam celowo za sporą ilość pieniędzy sprawiać, że moje usta spuchną… Kurcze, tak samo się stanie jak użądli mnie jakaś pszczółka… No ale dobra, wykraczam trochę poza ogólny sens tego punktu, a zresztą ta „naprawa” urody to dobry temat na inny wpis. Jednak bardziej chodzi mi tutaj o zmiany, jakie zachodzą wraz z naszą osobowością. 
     Wiecie, przytoczę Wam pewien przykład. Jest sobie normalna dziewczyna, czasami za bardzo pogubiona, ale ogólnie rzecz biorąc starająca się myśleć racjonalnie. W mieście nieopodal odbywa się festiwal – jeden z wielu typu „dni … (wpisz miasto)”. Wiadomo, mnóstwo ludzi, stoisk z różnego rodzaju jedzeniem, piciem, oczywiście głównie czegoś procentowego (jak się bawić, to na całego, nie?), jak i rzecz jasna tak zwana "gwiazda wieczoru". Mając naście lat, ta dziewczyna nie mogła się doczekać by znaleźć się w tym miejscu, pełnym tłumu ludzi, gdzie wraz z przyjaciółkami spędzi miło czas. Robiła wszystko, by zostać jak najdłużej wśród tego zgiełku. Minęło parę lat. Oczywiście tego typu dzień pojawia się co roku, jednak na myśl o tym, że miałaby się tam znaleźć, mówi stanowcze: NIE. Stać na upale, słuchając zespołów, których przez myśl nie przyszłoby jej normalnie słuchać, patrzeć, jak wokół liczy się tylko handel... I tutaj nagle w głowie opisywanej dziewczyny pojawia się myśl: czy ja się starzeję?! Otóż – być może, ale nie chodzi nawet o samo starzenie się, a o to, że zmieniają się poglądy, osobowość. To, co wcześniej wydawało się być atrakcyjne, w pewnym momencie przestaje takie być, a zastępuje się to czymś innym. To nic dziwnego, że wraz z upływającym czasem, doświadczeniami, zmianą otoczenia, my sami się zmieniamy – zamiast spędzać sobotni wieczór w klubie pełnymi ludzi, wolimy spotkać się w kameralnym gronie, zamiast wyjść na któryś już z kolei festyn, wolimy wybrać jeden, porządny koncert zespołu, który uwielbiamy i wiele innych przykładów mogłabym przytaczać. Sęk w tym, że… Cóż, wraz z naszym wiekiem zmieniają się nam upodobania, lecz trzeba podkreślić, iż nic nie dzieje się ot tak, przez przypadek. To my sami o tym decydujemy. Z dnia na dzień z osoby słuchającej rap, chodzącej w dresach, nie zaczniemy słuchać metalu i nie uraczymy naszych stóp glanami (ach, swoją drogą zawsze chciałam mieć swoją parę, ale jakoś do dzisiaj się nie przełamałam do tego pomysłu :D). Ale to my – właśnie my - podejmujemy świadome decyzje, a upływający czas, dojrzałość, jaka się w nas stopniowo pojawia i wiele innych czynników jedynie nam w tym pomagają. 
     Dlatego – nie martwcie się, kiedy nie będziecie mieli nagle ochoty robić tego, co jeszcze rok czy dwa lata wcześniej – nie starzejecie się. No dobrze, może troszeczkę, ale głównie chodzi o fakt, że się zmieniacie, dojrzewacie, chociaż przyznajmy się szczerze: i tak każdy z nas ma w sobie zawsze jakąś małą część z dziecka, ziarenko nastolatka, i wszelkich innych etapów, jakie towarzyszyły nam do momentu, jakimi jesteśmy w danej chwili… Dlatego nigdy w pełni się nie zestarzejemy (w sensie osobowościowym, rzecz jasna). Uff, zatem odpowiedziałam na pytanie tej „przykładowej dziewczyny”.

2. Sprzeczki czytelników, bo książka książce nierówna...

     Miało być o książkach, więc… będzie, ale krótko. Właściwie to nie tylko o nich chciałam wspomnieć, ale o nas, czytelnikach. Tak, właśnie – dobrze widzicie. Otóż jakiś czas temu natknęłam się na pewien komentarz, który z kolei cytował inny. Ten pierwszy oczywiście nie zgadzał się z drugim, ale o co chodziło? Ktoś napisał (tak naprawdę nie pamiętam kto, ale być może ktoś skojarzy o co chodzi, gdy przytoczę mniej więcej w czym problem), że staliśmy się czytelnikami, którzy zamiast sięgać po prawdziwe książki, uwielbiamy kolorowanki, różnego rodzaju dzienniki do niszczenia i tym podobne jakże kreatywne „lektury” i że przez to stajemy się kretynami – może nie zostało to powiedziane dosłownie, ale oczami osoby cytującej ten komentarz, tak właśnie zostało to odebrane… Dlatego też właśnie ta cytująca osoba uważała, że w ten sposób zostało urażonych wielu czytelników. I widzicie – sama nie wiedziałam w pierwszej chwili co mam o tym myśleć. Z jednej strony, każdy ma prawo przecież do wyrażania swojego zdania, jednak wszystko w granicach rozsądku. 
     Jeśli mam powiedzieć, co myślę o tego typu właśnie kreatywnych (rzekomo) „książkach” – to moją opinię poznaliście już kiedyś, gdy wspomniałam o słynnym „Zniszcz ten dziennik”. Uważam, że to jedynie dobry chwyt marketingowy, którzy zastosowali autorzy by nieźle móc się wzbogadzić nie wysilając się za bardzo. Z jednej strony ktoś może mi zarzucić, że jednak ktoś musiał być kreatywny, żeby wymyślić takie, czy inne polecenia do "książki", ale szczerze? Napisanie prawdziwej książki wymaga o wiele większego wysiłku, często nieprzespanych nocy, ciągłego poszukiwania inspiracji… Jednak nic nie poradzimy na to, że coraz więcej tych „książek” pojawia się na rynku – już widziałam, że ma się pojawić jakieś „Jak być szczęśliwym (albo chociaż mniej smutnym)” – co kto lubi, osobiście nie zakupię. ;) 
     Wyszłam trochę z głównego wątku tego punktu. Otóż – mimo że sama nie popieram takiej formy „książki” (tak, dodaję cudzysłów za każdym razem celowo), to nie znaczy, że osoby, którym to się podoba, osądzam. Bo to tak jakby też szukać przepaści pomiędzy tymi, którzy czytają klasykę typu Tołstoj, Austen, Bułhakow, a tymi osobami, jakie uwielbiają młodzieżówki Donovan, Hoover i wielu innych. Książka książce nierówna, jednak my, czytelnicy – szanujmy się wzajemnie. Każdy ma prawo czytać czy tam kolorować co tylko mu się spodoba, ale nie oznacza to od razu, że jesteśmy kretynami itp. Więc miejmy oczywiście swoje opinie co do książek, ale nie do czytelników. Zamiast osądzać, zajmijmy się po prostu czytaniem jakiejś ciekawej lektury – takiej, którą my lubimy, nawet jeśli ktoś uważa, że jest to słabe. Bo gdyby każdy z nas, czytelników, skupił się na sobie, książkowy świat od razu zyskałby więcej barw, a straciłby wszechobecny jad.

     To już wszystko jeśli chodzi o dzisiejszy wpis, a wraz z nim te krótkie, luźne przemyślenia. Mam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy jeśli chodzi o tę tematykę (wiecie jak to jest, gdy się za bardzo zagłębi w jeden dział, w tym przypadku: recenzje) i Was za bardzo nie zanudziłam. Ciekawa jestem Waszych opinii co do tych dwóch, powyższych punktów – chętnie o nich poczytam, a nawet i podyskutuję, więc... bez obaw - piszcie!
     Niebawem oczywiście znów się tutaj odezwę, bo czytanie i pisanie, oprócz praktyk studenckich, zajmuje teraz większość mojego czasu. Póki co – trzymajcie się!

10 komentarzy:

  1. Chyba jeszcze nie czytałam twojego bloga, kiedy ostatnio taki post się pojawił. Ale bardzo spodobał mi się ten pomysł. Chętnie przeczytam więcej takich postów.

    Pozdrawiam
    blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie to, na pewno jeszcze nie raz taki post się pojawi. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Niestety z każdym dniem się starzejemy. I z każdym dniem także się zmieniamy, to nieuniknione. Podoba mi się taki cykl u Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - tak już po prostu jest.
      Dziękuję! :)

      Usuń
  3. No i jestem, przeczytałam. Faktycznie w powiadomieniach nie ma ani słowa o nowym poście... Nie wiem z czego to wynika. Postaram się dodać Twojego bloga raz jeszcze do obserwacji, może wówczas mnie zacznie informować.

    No więc tak (uwielbiam zaczynać tak bardzo niepoprawnie). Twój post zainspirował mnie do kolejnego tematu, który od razu zapisałam sobie w projektach. Nie powiem o czym zamierzam pisać, ale bez obaw, dowiesz się o tym, gdy tylko temat opublikuję.
    Starzenie się... Starzeć się z godnością to trzeba umieć, fakt. Przerażają mnie te kobiety po 60, które usilnie gonią młodość. Moja ciotka taka jest. Rozmiar 40 u niej, a wciska się w 36. Nieestetyczne? BARDZO.
    Sama zauważyłam u siebie, że to co kręciło mnie bardzo, teraz już tak nie do końca. Przykładowo, w gimnazjum marzyłam o woodstocku. Teraz? Przeraża mnie i to bardzo. Poruszam temat woodstocku, bo trochę na fali, nieprawdaż?

    Co do czytelników... Hm. Książki sprawiają, że stajemy się albo kretynami, albo inteligentami. Książki. Nie ludzie, książki. To my decydujemy kim będziemy i to nie tylko przez to, co czytamy, a raczej jak do tego podchodzimy. Co z tego, że przeczytam Austen, Tołtoja czy Mickiewicza, skoro NIC Z TEGO NIE ROZUMIEM? Doskonały przykład: moja mama głupia nie jest, ba, jest bardzo inteligentna. Uwielbia Kinga i kryminały, rzadziej romanse. Pożyczyłam jej "Dumę i uprzedenie". Dla mnie książka prosta, dla mojego taty (tak, też sobie przeczytał) również napisana prostym językiem. Nie dla mojej mamy - dla niej ta książka to wyzwanie.
    W sumie zgubiłam się, co chciałam w ten sposób udowodnić. W sumie, czy to ważne? Ważne jest, że masz rację. Książki są różne, lubimy różne rzeczy, szanujmy się. Nie bądźmy jednak psychofanami (Zmierzch?).
    Pozdrawiam! Czekam na kolejną dawkę myśli!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam Twoje komentarze! :D

      Cieszę się, że mój post zainspirował Cię do kolejnego tematu, to budujące i motywuje do tego, by w takim razie częściej umieszczać tutaj swoje przemyślenia. Co do tego starzenia się... No, muszę przyznać, że podałaś bardzo dobry przykład, zresztą jeden z wielu, które nawet widujemy nie w swoich rodzinach, a po prostu na ulicy, w tramwaju... Jak widzę kobietę grubo po 60, z makijażem rodem z teatru, to ręce mi opadają.

      Natomiast jeśli chodzi o czytelników - no cóż, nic dodać, nic ująć chyba nie muszę do Twojego komentarza oraz równie dobrego przykładu co poprzednio, bo... no właśnie - my decydujemy co czytamy i to, w jaki sposób to odbierzemy zależy od nas samych. :)

      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. trochę Cie popieram w kwestii tych "książek kreatywnych". gdy powstała jedna ludziom nagle się spodobało, dlatego zaczęto produkować nowe, aby zarobić. oprócz podręczników (podkreślanie najważniejszych definicji) nie wyobrażam sobie aby pisać po książce. to jeden z grzechów głównych czytelnika dla mnie. jednak to co ja myślę o tego typu książkach to moja sprawa i nie mam prawa obrażać innych tylko dlatego że ponieważ. to dzikie zachowanie, które trzeba tępić. książki mają łączyć a nie dzielić. o, takie moje zdanie w tej kwestii.
    a obserwuję swoje starzenie po wzroście wagi, a raczej niemożności kupienia jakiegoś ubrania. mimo że nawet regularnie gram w siatkę, to jestem przy kości (o, nie kłamcie wszyscy, którym to mówię! ja i tak wiem swoje!) trochę to dołujące, gdy chcesz kupić biustonosz a żaden nie pasuje :D
    przepraszam, że docieram do Ciebie tak późno, ale sprzęt nie za bardzo chciał współpracować :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - możemy nie rozumieć oraz nie akceptować tego fenomenu, a jednak cóż, niektórym to się podoba, więc nie ma co obrażać czytelników. :)

      Nie ma za co przepraszać, cieszę się, że jednak dotarłaś! :)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  5. " starzenie się " to pojęcie zbyt wyolbrzymione. Świat się zmienia, a my razem z nim. Taka jest kolej rzeczy, choć nie zawsze zmiany muszą oznaczać coś dobrego.
    Zapraszam : http://slowopasja24.blogspot.com/2015/08/nienawisc.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zawsze, to fakt...Ale od nas zależy, czy te zmiany będą na lepsze czy gorsze. Nie licząc już oczywiście całkowicie absurdalnych przypadków, kiedy to jednak los rzuca nam kłody pod nogi.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń

Każdy komentarz, czy to pochwała czy też uzasadniona krytyka, niezwykle motywuje mnie do dalszego działania, stąd dziękuję za wszystkie pozostawione przez Was słowa! :)

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *