Zastanawiałam się czy napisać dzisiaj coś nowego czy nie... Ale wiecie, w sumie chęci miałam od rana, chociaż samopoczucie zaczęło stopniowo spadać wraz z tym jak podnosiła się temperatura. Myślę, że większość z nas, Polaków, a przynajmniej mieszkańcy południa kraju, w ostatnich dniach żyją w otoczeniu wiatraków, chowając się w domach gdy tylko mają taką okazję, chociaż wiedzą, że i tutaj dosięgają nas te okrutne upały... Nie lubię ich. Wiem, że takie stwierdzenie aż prosi się o to, by zacytować słynny tekst, w stylu: "Mrozy - źle. Upały - źle. Polak zawsze narzeka." Jednak ze swojej strony szczerze przyznaję, że moimi ulubionymi porami roku są zdecydowanie wiosna - tak urokliwa i wspaniała po zimie, która zabiera światu wszelkie kolory zastępując ją wszechobecną bielą puchatego śniegu oraz jesień - szczególnie w momencie, gdy częściowo jest to ta tak zwana "złota", lecz później zamienia się w bardziej melancholijną, gdy deszcz towarzyszy mi nieustannie... Niemniej, lato akceptuję jak najbardziej, ale do pewnych granic, więc - trzymajmy się wszyscy, a przyda się nam to jeśli prognozy rzeczywiście się sprawdzą i nadal będzie jak w piecu.
Wyszłam jednak nieco poza główny wątek tego wpisu, chociaż szczerze powiedziawszy to nie mam konkretnego tematu, chociaż... Postanowiłam znowu zrobić swego rodzaju przemyślenia. Ostatnio dobrze pisało mi się artykuł tego typu, dlaczego więc nie robić tego częściej? W końcu nie samymi recenzjami ten blog żyje. Co prawda zaniedbałam nieco interpretacje tekstów czy własną twórczość - przyznaję się do tego i przepraszam jeśli ktoś za tym zatęsknił, w swoim czasie również to nadrobię. Dzisiaj pora na dawkę chaotycznych przemyśleń, więc... zaczynajmy!
1. Ach, te przyjaźnie... Jednak czy wszystkie relacje zasługują na to, by tak je nazywać?
Pierwszy temat jaki nasunął mi się na myśl zupełnie przypadkowo to fakt, że... cóż, rozważałam ostatnio czym jest prawdziwa przyjaźń. To oczywiście temat rzeka, kiedyś zresztą coś już na ten temat pisałam. Jednak chodzi mi o fakt, kiedy zauważamy, że pewne z tych "przyjaźni" zaczynają się sypać? Przecież nie powinny, skoro nazywamy je tak pięknym słowem. Wtedy w głowie pojawia się myśl, że tak naprawdę to od zawsze były tylko koleżeńskie relacje, natomiast o prawdziwej przyjaźni nie miały zbyt wielkiego pojęcia.
Muszę przyznać, że powodów tego odsuwania się od różnych znajomości jest kilka i zależy od każdego z nas. Wraz z wiekiem wszystko się zmienia. Biegniemy do przodu, każdy w swoją stronę i nie ma w tym niczego złego - w końcu nikt nie mówił, że będzie łatwo. Często myślimy wtedy "ciekawe co tam u XYZ", jednak zamiast się odezwać - nadal pozostawiamy tę relację by żyła własnym życiem bądź... powoli gasła. Tutaj pojawia się też coś ciekawego, czego osobiście nie lubię. Pytań w stylu: "ej, czemu się nic nie odzywasz?". Może jeszcze parę lat wcześniej będąc zbyt przejmującą się wszystkim osobą (chociaż obecnie nadal sporo analizuję), tłumaczyłabym się, że nie dałam rady, bo coś tam i coś tam. Ale teraz? Jedyne co nasuwa mi się na myśl to proste zdanie: "przecież to działa także w drugą stronę, prawda?". Dlatego pamiętajmy, że jeśli pewne znajomości zaczynają się urywać, to nigdy nie jest wina tylko jednej ze stron. Każda powinna angażować się w podobnym stopniu jeśli naprawdę zależy im na tych relacjach. Przyznaję, sama czasami nawalam, jednak staram się później odrobić te straty. No a że czasami dusza samotnika za bardzo się we mnie odzywa to cóż, wybaczcie... Czasami muszę poprowadzić trochę pustelniczego życia. ;)
Wspomniałam jednak, że jest wiele różnych powodów gaśnięcia relacji, dlatego przytoczę jeszcze kilka z nich. Trzeba przyznać, iż każdy z nas ma indywidualne cechy charakteru, co sprawia, że... różnica zdań w pewnych kwestiach jest rzeczą nieuniknioną. Jeśli jednak potrafimy w końcu się dogadać, pójść na kompromis bądź po prostu wybaczyć sobie wzajemnie czasami powiedziane w gniewie słowa - to świetnie. Oznacza to, że taka relacja ma szansę przetrwać. Kiedy z kolei jedna ze stron zaczyna nas unikać, czujemy chłód bijący od nastawienia tej osoby, to jest niezwykle przykre, bo na dłuższą metę staje się kolejnym powodem, dla którego początkowa przyjaźń zaczyna gasnąć.
Jeśli miałabym jeszcze opisać inny powód, to ze swojego doświadczenia wiem, iż niektóre znajomości wyniszczają nas od środka. Początkowo wydaje się, że wszystko jest w porządku. Świetnie się dogadujemy, spędzamy wspólnie czas, ale w pewnym momencie coś zaczyna się sypać... Jeśli jest to przyjaźń damsko - męska, wówczas najczęściej powód jest prosty: jedna ze stron zaczyna czuć coś więcej, druga z kolei - całkowicie odwrotnie. Natomiast w przypadku innego rodzaju znajomości, czy to osób tych samych płci czy też bycia w jakiejś "paczce" znajomych - czasami być może zbyt wiele czasu spędzamy w tej samej obecności, przez co czujemy, że wręcz brakuje nam tchu. Dlatego postanawiamy się odciąć, by cóż - napełnić swoje płuca w końcu powietrzem. Jednak uważam, że nie warto całkowicie wycofywać się z takich relacji, a jedynie na jakiś czas odpuścić, by później z tą samą energią świetnie spędzać razem czas.
Dlatego też starajmy się zbyt pochopnie nie nazywać każdej relacji "przyjaźnią", bo jak dla mnie to słowo jest zarezerwowane dla tych, które są w stanie przetrwać wiele przeszkód i nawet kiedy potrzebują odrobiny przestrzeni, to nie urywają się całkowicie i bezpowrotnie. Jeśli natomiast czujecie, że pewne znajomości odbierają Wam całą energię, wręcz wysysają z Was życie, bądź strony nie angażują się równomiernie, lepiej odpuście sobie takie relacje i zostawcie miejsce w swoim życiu dla prawdziwych przyjaciół. :)
2. Skoro już mowa o relacjach, to co nieco o internetowych znajomościach.
Drugim natomiast tematem, jak łatwo zresztą zauważyć po powyższym punkcie, również są znajomości jednak tym razem te internetowe. Wiecie co? Już dawno temu chciałam napisać coś o poznawaniu ludzi w tej naszej sieci, ale jakoś ciągle brakowało mi chęci czy czegokolwiek... Sama nie wiem. Obecnie muszę przyznać, że częściowo zainspirował mnie, ale przede wszystkim zmotywował do podjęcia tego tematu, wpis Nuadell Hakkari odnośnie portali randkowych (a dokładniej - fotka.pl).
Jeśli chodzi o samo poznawanie osób przez internet... Cóż, w dobie naszego XXI wieku nie jest zbyt trudno mieć dostępu do sieci. Właściwie możemy mieć ją gdziekolwiek chcemy, w dodatku przeglądanie stron internetowych jest możliwe nie tylko na tradycyjnych komputerach, laptopach, ale również na tabletach, smartfonach i innych cudach, o jakich pewnie mnie samej się nawet nie śniło. Co więcej, mamy mnóstwo portali społecznościowych - począwszy od naszej klasy (tak swoją drogą, to w ogóle jeszcze istnieje?), poprzez wszystkim facebook (jak tu obecnie żyć bez niebieskiej książki twarzy? ;D), twitter, różne fora internetowe, czaty, jak i te wszelkie portale randkowe. Stąd, jak widać - miejsc, gdzie można poznać ludzi w sieci jest mnóstwo.
Weźmy jako pierwszy przykład facebook. Dla większości z nas jest to miejsce, gdzie możemy porozmawiać ze znajomymi, dołączyć do różnych grup (przydatny jest ten portal szczególnie dla studentów), lajkować różnego rodzaju zdjęcia, wpisy itp., ale czy komuś przyszło do głowy by za jego pomocą poznać kogoś nowego? Otóż - wbrew pozorom mam wrażenie, że spora część ludzi jedyne czego tam szuka to mnóstwa nowych znajomych. No cóż, nie wiedziałam, że można poznać (chociaż to jeszcze nic) i utrzymywać kontakt (to przede wszystkim) z pięcioma tysiąca ludzi. No ale może ja się nie znam, nie wnikam. Niemniej przyznaję się szczerze, że właśnie przez facebook'a, poznałam kilka osób (głównie blogerów), z którymi realnie nie miałam okazji jeszcze się spotkać, a jednak utrzymuję kontakt i te relacje są naprawdę pozytywne.
Przenieśmy się jednak teraz do miejsca, gdzie również można zawrzeć sporo internetowych znajomości czyli... czaty. Założę się, że zdarzyło się Wam kiedyś (a przynajmniej większości z Was) wejść na jakikolwiek czat, by popisać z kimś nieznajomym, kto mieszka może setki kilometrów dalej, chociażby z czystej ciekawości. Jak wrażenia? Sama przyznam, że bywam od czasu do czasu na jakimś czacie po to, by pośmiać się z wielu tamtejszych osób, które szukają albo szybkiego numerka, albo wielkiej miłości (jak już popadać to ze skrajności w skrajność), bądź w celu znalezienia jednak jakiegoś ciekawego rozmówcy, który był mi całkiem obcy i nie wie, jaka jestem naprawdę, w towarzystwie, z kolei może poznać mnie całkowicie od podstaw... Co prawda ciężko jest znaleźć osobę, z którą pogadałoby się w miarę normalnie i potem jeszcze udało utrzymać ten wirtualny kontakt, ale zdarzają się i takie przypadki, uwierzcie. ;)
Natomiast teraz... najciekawszy przykład, bo portale randkowe. Czyli internetowa znajomość, z nadzieją że wyniesiemy ją na realia, co więcej najlepiej jeszcze od razu przed ołtarz. Może zbyt to przekoloryzowałam, jednak pomyślmy - ktoś wchodzi tam nie tylko po to, by znaleźć przyjaciółkę/przyjaciela. Sama miałam pewnego rodzaju styczność z takim portalem (z czystej nudy i ciekawości) i dzięki temu wyniosłam swoje zdanie, jakim mogę się z Wami podzielić: nie znajdziemy tam miłości swojego życia, a jeśli chcecie tam wejść tylko po to, by poszerzyć grono znajomych bądź normalnie pogadać, to nie ryzykujcie, bo to się raczej nie uda. Zostaniecie zbombardowani (chociaż bardziej działa to na kobiety, więc: zbombardowane) tysiącem wiadomości z różnego rodzaju propozycjami, więc... odpuście portale randkowe, bo ciekawej znajomości tam nie znajdziecie (chociaż zdarzają się wyjątki, przyznaję, to bardzo rzadko).
Sumując więc ten punkt, zdecydowanie wolę te realne relacje, które wytworzyły się w momencie, gdy od razu poznałam kogoś na żywo. Jednak i te internetowe bywają ciekawe, czasami udaje się je przekształcić w realne i zyskujemy wtedy nowych, ciekawych znajomych, a zdarza się, że nawet i przyjaciół.
No, no... Chyba trochę się rozpisałam, ale jak już daję upust swoim myślom, to nie jestem w stanie się powstrzymać przed pisaniem kolejnych zdań i wychodzi potem coś takiego. Mam jednak nadzieję, że Was nie zanudziłam oraz oczywiście chętnie poznam Wasze zdanie odnośnie moich dzisiejszych przemyśleń.
Niebawem rzecz jasna znów się odezwę, może już z recenzją niezwykle zabawnej książki, bo "Wyznaję" oraz "Anna Karenina" nadal sobie leżą, mimo że miałam się za nie zabrać... Ale spokojnie, jest jeszcze czas. Póki co - trzymajcie się!
Wyszłam jednak nieco poza główny wątek tego wpisu, chociaż szczerze powiedziawszy to nie mam konkretnego tematu, chociaż... Postanowiłam znowu zrobić swego rodzaju przemyślenia. Ostatnio dobrze pisało mi się artykuł tego typu, dlaczego więc nie robić tego częściej? W końcu nie samymi recenzjami ten blog żyje. Co prawda zaniedbałam nieco interpretacje tekstów czy własną twórczość - przyznaję się do tego i przepraszam jeśli ktoś za tym zatęsknił, w swoim czasie również to nadrobię. Dzisiaj pora na dawkę chaotycznych przemyśleń, więc... zaczynajmy!
1. Ach, te przyjaźnie... Jednak czy wszystkie relacje zasługują na to, by tak je nazywać?
Pierwszy temat jaki nasunął mi się na myśl zupełnie przypadkowo to fakt, że... cóż, rozważałam ostatnio czym jest prawdziwa przyjaźń. To oczywiście temat rzeka, kiedyś zresztą coś już na ten temat pisałam. Jednak chodzi mi o fakt, kiedy zauważamy, że pewne z tych "przyjaźni" zaczynają się sypać? Przecież nie powinny, skoro nazywamy je tak pięknym słowem. Wtedy w głowie pojawia się myśl, że tak naprawdę to od zawsze były tylko koleżeńskie relacje, natomiast o prawdziwej przyjaźni nie miały zbyt wielkiego pojęcia.
Muszę przyznać, że powodów tego odsuwania się od różnych znajomości jest kilka i zależy od każdego z nas. Wraz z wiekiem wszystko się zmienia. Biegniemy do przodu, każdy w swoją stronę i nie ma w tym niczego złego - w końcu nikt nie mówił, że będzie łatwo. Często myślimy wtedy "ciekawe co tam u XYZ", jednak zamiast się odezwać - nadal pozostawiamy tę relację by żyła własnym życiem bądź... powoli gasła. Tutaj pojawia się też coś ciekawego, czego osobiście nie lubię. Pytań w stylu: "ej, czemu się nic nie odzywasz?". Może jeszcze parę lat wcześniej będąc zbyt przejmującą się wszystkim osobą (chociaż obecnie nadal sporo analizuję), tłumaczyłabym się, że nie dałam rady, bo coś tam i coś tam. Ale teraz? Jedyne co nasuwa mi się na myśl to proste zdanie: "przecież to działa także w drugą stronę, prawda?". Dlatego pamiętajmy, że jeśli pewne znajomości zaczynają się urywać, to nigdy nie jest wina tylko jednej ze stron. Każda powinna angażować się w podobnym stopniu jeśli naprawdę zależy im na tych relacjach. Przyznaję, sama czasami nawalam, jednak staram się później odrobić te straty. No a że czasami dusza samotnika za bardzo się we mnie odzywa to cóż, wybaczcie... Czasami muszę poprowadzić trochę pustelniczego życia. ;)
Wspomniałam jednak, że jest wiele różnych powodów gaśnięcia relacji, dlatego przytoczę jeszcze kilka z nich. Trzeba przyznać, iż każdy z nas ma indywidualne cechy charakteru, co sprawia, że... różnica zdań w pewnych kwestiach jest rzeczą nieuniknioną. Jeśli jednak potrafimy w końcu się dogadać, pójść na kompromis bądź po prostu wybaczyć sobie wzajemnie czasami powiedziane w gniewie słowa - to świetnie. Oznacza to, że taka relacja ma szansę przetrwać. Kiedy z kolei jedna ze stron zaczyna nas unikać, czujemy chłód bijący od nastawienia tej osoby, to jest niezwykle przykre, bo na dłuższą metę staje się kolejnym powodem, dla którego początkowa przyjaźń zaczyna gasnąć.
Jeśli miałabym jeszcze opisać inny powód, to ze swojego doświadczenia wiem, iż niektóre znajomości wyniszczają nas od środka. Początkowo wydaje się, że wszystko jest w porządku. Świetnie się dogadujemy, spędzamy wspólnie czas, ale w pewnym momencie coś zaczyna się sypać... Jeśli jest to przyjaźń damsko - męska, wówczas najczęściej powód jest prosty: jedna ze stron zaczyna czuć coś więcej, druga z kolei - całkowicie odwrotnie. Natomiast w przypadku innego rodzaju znajomości, czy to osób tych samych płci czy też bycia w jakiejś "paczce" znajomych - czasami być może zbyt wiele czasu spędzamy w tej samej obecności, przez co czujemy, że wręcz brakuje nam tchu. Dlatego postanawiamy się odciąć, by cóż - napełnić swoje płuca w końcu powietrzem. Jednak uważam, że nie warto całkowicie wycofywać się z takich relacji, a jedynie na jakiś czas odpuścić, by później z tą samą energią świetnie spędzać razem czas.
Dlatego też starajmy się zbyt pochopnie nie nazywać każdej relacji "przyjaźnią", bo jak dla mnie to słowo jest zarezerwowane dla tych, które są w stanie przetrwać wiele przeszkód i nawet kiedy potrzebują odrobiny przestrzeni, to nie urywają się całkowicie i bezpowrotnie. Jeśli natomiast czujecie, że pewne znajomości odbierają Wam całą energię, wręcz wysysają z Was życie, bądź strony nie angażują się równomiernie, lepiej odpuście sobie takie relacje i zostawcie miejsce w swoim życiu dla prawdziwych przyjaciół. :)
2. Skoro już mowa o relacjach, to co nieco o internetowych znajomościach.
Drugim natomiast tematem, jak łatwo zresztą zauważyć po powyższym punkcie, również są znajomości jednak tym razem te internetowe. Wiecie co? Już dawno temu chciałam napisać coś o poznawaniu ludzi w tej naszej sieci, ale jakoś ciągle brakowało mi chęci czy czegokolwiek... Sama nie wiem. Obecnie muszę przyznać, że częściowo zainspirował mnie, ale przede wszystkim zmotywował do podjęcia tego tematu, wpis Nuadell Hakkari odnośnie portali randkowych (a dokładniej - fotka.pl).
Jeśli chodzi o samo poznawanie osób przez internet... Cóż, w dobie naszego XXI wieku nie jest zbyt trudno mieć dostępu do sieci. Właściwie możemy mieć ją gdziekolwiek chcemy, w dodatku przeglądanie stron internetowych jest możliwe nie tylko na tradycyjnych komputerach, laptopach, ale również na tabletach, smartfonach i innych cudach, o jakich pewnie mnie samej się nawet nie śniło. Co więcej, mamy mnóstwo portali społecznościowych - począwszy od naszej klasy (tak swoją drogą, to w ogóle jeszcze istnieje?), poprzez wszystkim facebook (jak tu obecnie żyć bez niebieskiej książki twarzy? ;D), twitter, różne fora internetowe, czaty, jak i te wszelkie portale randkowe. Stąd, jak widać - miejsc, gdzie można poznać ludzi w sieci jest mnóstwo.
Weźmy jako pierwszy przykład facebook. Dla większości z nas jest to miejsce, gdzie możemy porozmawiać ze znajomymi, dołączyć do różnych grup (przydatny jest ten portal szczególnie dla studentów), lajkować różnego rodzaju zdjęcia, wpisy itp., ale czy komuś przyszło do głowy by za jego pomocą poznać kogoś nowego? Otóż - wbrew pozorom mam wrażenie, że spora część ludzi jedyne czego tam szuka to mnóstwa nowych znajomych. No cóż, nie wiedziałam, że można poznać (chociaż to jeszcze nic) i utrzymywać kontakt (to przede wszystkim) z pięcioma tysiąca ludzi. No ale może ja się nie znam, nie wnikam. Niemniej przyznaję się szczerze, że właśnie przez facebook'a, poznałam kilka osób (głównie blogerów), z którymi realnie nie miałam okazji jeszcze się spotkać, a jednak utrzymuję kontakt i te relacje są naprawdę pozytywne.
Przenieśmy się jednak teraz do miejsca, gdzie również można zawrzeć sporo internetowych znajomości czyli... czaty. Założę się, że zdarzyło się Wam kiedyś (a przynajmniej większości z Was) wejść na jakikolwiek czat, by popisać z kimś nieznajomym, kto mieszka może setki kilometrów dalej, chociażby z czystej ciekawości. Jak wrażenia? Sama przyznam, że bywam od czasu do czasu na jakimś czacie po to, by pośmiać się z wielu tamtejszych osób, które szukają albo szybkiego numerka, albo wielkiej miłości (jak już popadać to ze skrajności w skrajność), bądź w celu znalezienia jednak jakiegoś ciekawego rozmówcy, który był mi całkiem obcy i nie wie, jaka jestem naprawdę, w towarzystwie, z kolei może poznać mnie całkowicie od podstaw... Co prawda ciężko jest znaleźć osobę, z którą pogadałoby się w miarę normalnie i potem jeszcze udało utrzymać ten wirtualny kontakt, ale zdarzają się i takie przypadki, uwierzcie. ;)
Natomiast teraz... najciekawszy przykład, bo portale randkowe. Czyli internetowa znajomość, z nadzieją że wyniesiemy ją na realia, co więcej najlepiej jeszcze od razu przed ołtarz. Może zbyt to przekoloryzowałam, jednak pomyślmy - ktoś wchodzi tam nie tylko po to, by znaleźć przyjaciółkę/przyjaciela. Sama miałam pewnego rodzaju styczność z takim portalem (z czystej nudy i ciekawości) i dzięki temu wyniosłam swoje zdanie, jakim mogę się z Wami podzielić: nie znajdziemy tam miłości swojego życia, a jeśli chcecie tam wejść tylko po to, by poszerzyć grono znajomych bądź normalnie pogadać, to nie ryzykujcie, bo to się raczej nie uda. Zostaniecie zbombardowani (chociaż bardziej działa to na kobiety, więc: zbombardowane) tysiącem wiadomości z różnego rodzaju propozycjami, więc... odpuście portale randkowe, bo ciekawej znajomości tam nie znajdziecie (chociaż zdarzają się wyjątki, przyznaję, to bardzo rzadko).
Sumując więc ten punkt, zdecydowanie wolę te realne relacje, które wytworzyły się w momencie, gdy od razu poznałam kogoś na żywo. Jednak i te internetowe bywają ciekawe, czasami udaje się je przekształcić w realne i zyskujemy wtedy nowych, ciekawych znajomych, a zdarza się, że nawet i przyjaciół.
No, no... Chyba trochę się rozpisałam, ale jak już daję upust swoim myślom, to nie jestem w stanie się powstrzymać przed pisaniem kolejnych zdań i wychodzi potem coś takiego. Mam jednak nadzieję, że Was nie zanudziłam oraz oczywiście chętnie poznam Wasze zdanie odnośnie moich dzisiejszych przemyśleń.
Niebawem rzecz jasna znów się odezwę, może już z recenzją niezwykle zabawnej książki, bo "Wyznaję" oraz "Anna Karenina" nadal sobie leżą, mimo że miałam się za nie zabrać... Ale spokojnie, jest jeszcze czas. Póki co - trzymajcie się!
Zgadzam się z Tobą. Czasami jest tak że po prostu osoby rozwinęły się w inne strony. I to nie jest wina żadnej ze stron. Z moich obserwacji wynika że tak się dzieje najczęściej. Po prostu nie ma już o czym porozmawiać z daną osobą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com
Intrygujący post.
OdpowiedzUsuńJa swoja przyjaciółkę poznałam na świętej pamięci Gronie. I przyjaźnimy sie juz w realu 10 lat prawie.
Jesli chodzi o to narzekanie Polaków, to dla mnie jest to przykre. Rozumiem te okropne upały i chca te "mrozy" to jednak zima sami beda na nie narzekać i znow błagać o upały.
Buziak
Zgadzam się z Tobą w naprawdę wielu kwestiach. Przyjaźń przyjaźnią, bywa jednak, że drogi dwóch osób po prostu się rozchodzą albo - jak też zdarzyło się w moim przypadku - relacja zaczynała się robić niemal toksyczna, dlatego trzeba było zwiewać jak najdalej. Podobnie jak Ty nie znoszę pytań w stylu "co się nic nie odzywasz?". No do szału mnie to doprowadza. Skoro Ci tak, człowieku, nie pasuje brak odzewu z mojej strony, to może sam zadzwoń czy napisz?
OdpowiedzUsuńOczywiście ja też wolę znajomości realne od internetowych, ale przekonałam się, że przyjaźnie zawarte wirtualnie mogą być tak samo bliskie jak te w prawdziwym życiu. Właśnie w tym tygodniu miałam okazję po raz drugi spotkać się z moją internetową przyjaciółką, z którą znam się już sześć i pół roku :) Co do związków, to oczywiście tu trzeba być ostrożniejszym, mam jednak nieco bardziej optymistyczne zdanie o portalach randkowych. Wbrew pozorom czasem można poznać kogoś wartościowego, mam zresztą tego przykład w bliskim gronie.
Świetny post, piszesz bardzo interesująco :)
Dodaję do obserwowanych i pozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com
Szalenie mnie bawi, gdy ktoś mi się żali, że powiedzmy koleżanka Ada przestała się do niego odzywać. Zawsze wtedy pytam, kiedy on się do niej odezwał i zaczyna się gęstoo tłumaczyć!;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, osobiście jestem baaardzo oszczędna w nazywaniu znajomych przyjaciółmi. Dla mnie znaczy to naprawdę wiele.
OdpowiedzUsuńMoże zbyt wiele.
:)
Bardzo ciekawy post moja Droga! Jeśli chodzi o przyjaciół w moim życiu to naprawdę grono wąskiej grupy społecznej! :) Ogólnie nominuję Cię do fajnego tagu na moim blogu: www.majkabloguje.blogspot.com, publikacja za kilka minut! :*
OdpowiedzUsuń