Ostatnio
nie miałam za bardzo czasu, ale także i głowy do pisania… Jednak dzisiaj
postanowiłam odezwać się na blogu, co prawda nie z obiecaną kolejną recenzją
(książkę nadal czytam, na szczęście niemoc czytelnicza minęła, więc teraz
pójdzie już z górki), a z bardzo krótką opowieścią o życiu. Ten pomysł nagle
pojawił się w moich myślach i postanowiłam przenieść go na papier.
Zainspirowało mnie do tego wiele wydarzeń, jakie ciągle gdzieś przewijają się
zarówno w życiu moim, ludzi, którzy mnie otaczają, a także w naszym po prostu
wielkim świecie, w miejscach, których może nie znam, w życiu osób mi obcych. Wszyscy
bowiem podlegamy czemuś, co zwie się „Życiem”, chociaż jego ścieżka jest
indywidualna dla każdego z nas, to jednak poddaje nas ono tym samym próbom, tak
samo rzuca nam kłody pod nogi, bądź też ofiaruje nam chwile radości. Ta
opowieść w dużej mierze będzie pokazywać ciemną stronę Życia, dlatego obrazek
obok wydał mi się tak adekwatny do tematu (poza tym gdy go zobaczyłam, jeszcze
bardziej zainspirowałam się by napisać tę krótką opowieść). Jednak postarałam
się, by mimo wszystko oprócz tego mroku, dodać nieco blasku w te kilka zdań.
Zatem, by już nie przedłużać, zapraszam do przeczytania poniższej opowieści.
***
"Życie i jego pionki"
Było
raz sobie Życie, czyli postać niezwykle ciekawa, bowiem uwielbiała stawiać
ludzi – swoje pionki - przed rożnymi
wyborami, a także zaskakiwać ich w najmniej spodziewanych momentach. Ta postać
charakteryzowała się także tym, że z jednej strony, wspomniani już wyżej ludzie
kochali to Życie, a z drugiej bardzo często je nienawidzili. Wszystko jednak
zależało od tego, jaki był aktualny kaprys naszego głównego bohatera. Jeśli
Życie miało dobry humor, wtedy pionki również były szczęśliwe – wszystko im się
układało, każdy dzień mijał tak, jak powinien, wszelkie wybory były trafne,
krótko mówiąc: wręcz utopia. Jednak kiedy Życie się rozwścieczyło, niszczyło
wszystko na drodze ludzi… Nagle spadało na nich same zło świata, popełniali
kolejne błędy, byli zmuszeni przeskakiwać kolejne przeszkody i to, czy udało im
się je przezwyciężyć do momentu, gdy Życie znowu osiągnęło swój dobry nastrój,
zależało tylko od nich.
Jeżeli
ludzie postanowili obrócić się ku asystentowi Życia zwanemu Optymizmem – wtedy
każda przeszkoda, mimo że się pojawiała, była do przejścia, gdyż włączali oni
wtedy pozytywne myślenie i czekali, aż po tej burzy, wyjdzie słynne słońce.
Wtedy powracali do swojego codziennego stanu, w którym wszystko wydawało się
możliwe i cieszyli się każdym kolejnym dniem, w którym Życie już nie wystawiało
ich na próbę. Jednak gorzej było z tymi drugimi, którzy sprzymierzyli się z
Pesymizmem. Nękani koszmarami, ciągle analizując wszystko wokół, zatracali się
w tych nieszczęściach i kiedy w końcu, jakimś cudem, udało się im z nich wyjść,
strach pozostał gdzieś głęboko w głowie. Powrót do codzienności przerażał ich
całkowicie, gdyż ciągle w ich myślach pojawiały się pytania: „kiedy znowu
spotka mnie coś złego?”, „o nie, a co, jeśli i z tym sobie nie poradzę?” – nawet
jeśli dane zadanie, jakie mieli do wykonania było wręcz trywialne.
Tym,
co jeszcze charakteryzowało Życie był fakt, że nie rozdzielało ono zarówno
sukcesów, jak i nieszczęść po równo. Jednym dawało więcej tych pierwszych, lecz
wtedy zdawało sobie sprawę, że aby osiągnąć stan równowagi, drugim musi dać
więcej nutki negatywnych momentów. Oczywiście wszystko odbywało się losowo,
toteż nic dziwnego, że często do uszu głównego bohatera tej opowieści,
docierały przykre słowa „och, Życie – czemu jesteś tak niesprawiedliwe?”. Wtedy
– Życie tknięte nieco wyrzutami sumienia – starało się poprawić sytuacje swoich
pionków, lecz będąc roztargnione, bardzo szybko o tym zapominało i znów
wszystko odbywało się w sposób losowy.
Co
więcej, Życie bardzo często lubiło robić sobie żarty ze swoich pionków. Dawało
im jakiś czas radości, by później odebrać go dwukrotnie. „No bo przecież” –
myślało sobie nasze Życie – „jak się bawić, to się bawić”, nie przejmując się
faktem, że ludzi to poczucie humoru doprowadzało często do skrajnych stanów
emocjonalnych. Jednak Życie śmiało się w twarz swoich poddanych, bo w końcu to
od niego zależały ich losy. Stąd czuło się władcze i niepokonane, niezważające
na to, czy wszyscy ludzie są szczęśliwi i czy czują pożądaną sprawiedliwość,
jednak do czasu…
Aż
któregoś dnia, Życie musiało stawić czoła swojemu największemu wrogowi –
Śmierci. Była to bezwzględna postać, która nie zważała na nic, nie bawiła się w
podchody z ludźmi, a przychodziła znienacka, sprawiając, że żaden jej pionek
nie znał dnia ani godziny, kiedy będzie musiał się z nią zmierzyć. Życie
wystraszyło się niezwykle, bowiem nie wiedziało czego może się spodziewać.
Jednak Śmierć najspokojniej w świecie oznajmiła naszemu głównemu bohaterowi, że
wbrew dotychczasowemu myśleniu – to nie on jeden jest panem tych wszystkich
pionków – a również i Śmierć ma wiele do
powiedzenia o losie biednych ludzi… Od tej chwili Życie wiedziało, że nie ma
wyjścia – musi współpracować ze swoim wrogiem, inaczej pionki zaczną znikać
coraz szybciej, a tego Życie, lubiące bawić się ludźmi, wcale, a wcale nie
chciało.
Tak
więc od momentu, gdy Życie i Śmierć po raz pierwszy się spotkały, ludzie
zauważyli, że na każdego z nich nadejdzie czas, w dodatku tak niezwykle
nieprzewidywalny… I mimo iż niejednokrotnie Życie doprowadzało ich do furii,
nakazując im walczyć z mnóstwem przeciwności losu, tak jednak z każdym dniem
zaczęli doceniać je coraz bardziej – zarówno jego plusy, jak i minusy.
Wiedzieli bowiem, że wbrew wszelkim kaprysom Życia, które wystawiało ich często
na próbę, tak naprawdę to jemu zawdzięczają swoje ciągłe istnienie. Dlatego
celebrowali każdą chwilę, którą mogli dzielić z bliskimi i mimo czasami
gorszych dni, dziękowali Życiu, że wciąż mogą oddychać pełną piersią…
A
wtedy to nasze Życie, gdy poczuło się docenione, miało co prawda świadomość, że
nie może każdemu ze swoich pionków dawać jedynie samych radosnych chwil, a
nadal musi co jakiś czas wystawiać je na próbę – by uczynić tych ludzi
silniejszymi w starciu z jego wrogiem – Śmiercią… Jednak od tego też momentu,
gdy Życie poczuło, iż ludzie je doceniają, zaczęło jeszcze mocniej toczyć i
cały czas toczy walkę ze Śmiercią o istnienie każdego człowieka…
***
Tym oto
akcentem kończę powoli dzisiejszy wpis, a wraz z nim tę krótką opowieść o Życiu…
Może to określenie nas, ludzi, jako jego pionki, nie było do końca piękne,
jednak w jakiś sposób mi tutaj pasowało, dlatego, że przecież często to nasze
życie wystawia nas na różne próby, zmusza do podejmowania decyzji, które nie
zawsze są trafne, sprawia, że stajemy przed wieloma wyborami i czasami się mylimy…
A jednak to Życie wbrew pozorom jest piękne, dając nam możliwość po prostu
bycia, a wraz z nią, przebywania w gronie osób, które kochamy, z którymi się
przyjaźnimy… Dlatego doceniajmy nasze życie, póki ono jest, doceniajmy ludzi
wokół nas, bo nigdy nie wiadomo co nas czeka i jaki dzień będzie tym ostatnim.
Stąd Życie – bywasz wredne i uciążliwe, ale mimo wszystko, kocham Cię.
Niebawem
znów się odezwę, może już z recenzją (właściwie to oby!), bo ten zastój
czytelniczy zdecydowanie mi się nie podobał, a przecież tyle cudownych książek
czeka. Póki co – trzymajcie się!
Zdjęcie znalezione: tutaj.
mogę sobie zaklepać pierwszy komentarz? :)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo. :)
Usuńaż nie wiem co powiedzieć.
Usuńopowiadanie mi się spodobało, tego jestem pewna. chociaż w moim odczuciu porównanie ludzi do pionków było trochę brutalne, jednak domyślam się, co chciałaś przez to osiągnąć i rozumiem Cię. :)
w tym krótkim opowiadaniu zawarłaś to, co jest ważne. fakty o życiu. mamy mały wpływ na to, co może spotkać nas w przyszłości. nie chcę "filozować", bo w tym jestem kiepska. dlatego powiem jeszcze raz!
I like it! :P
Pozdrawiam, Antosia :)
http://antosia-czyta.blogspot.com
Jest to prawdziwe, ale trochę przygnębiające. Ludzie patrzą różnie na życie zależnie od humoru. Przynajmniej mi się tak wydaje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com
Tak, niestety jest to nieco przygnębiające, ale takie jest już po prostu to nasze Życie. ;)
UsuńPozdrawiam!
Nie nazwałabym nas pionkami, a raczej kukiełkami na scenie życia, szarpanymi przez życie, przez śmierć, ale i przez los. Chyba los jest najokrutniejszy, jest tym, co Ty nazwałaś życiem. Dla mnie jest ich troje, żyje, które walczy o dobro kukiełek, śmierć, która po prostu wyrzuca popsute zabawki. Przeznaczenie, czy też los, jest tym, co niszczy kukiełki, masakruje je.
OdpowiedzUsuńMeh. Podoba mi się ten wpis, approve bardzo. Lubię tego typu notki u Ciebie, bo masz bardzo przyjemny styl. Kiedy kolejny? :3
Właściwie to ujęłaś to świetnie, jakoś wtedy nie pomyślałam o tej trójce - a to bardzo trafne. Dziękuję za miłe słowa! A kiedy kolejny taki wpis? Gdy znów przyjdzie taki "impuls", oby niebawem. :)
UsuńPozdrawiam!
Sporo refleksji wywołujesz swoim tekstem. Ludzie jak pionki, jak marionetki, o których mówił Rzecki z "Lalki". Zgadzam się...
OdpowiedzUsuńO tak, dokładnie, idealnie pasuje tutaj to odwołanie się do "Lalki".
UsuńPozdrawiam!
Bardzo oryginalny pomysł na opowieść i trzeba przyznać, że chociaż upersonifikowałaś życie, śmierć, a nawet optymizm z pesymizmem, nie da się odmówić temu tekstowi prawdziwości. Tak już z nami, ludźmi, jest, musimy się podporządkowywać kolei rzeczy. Owszem, uważam że większość decyzji zależy bezpośrednio od nas, że to my musimy odpowiadać na wiele pytań i to, jak te odpowiedzi będą wyglądały, w swoim czasie przyniesie pewne konsekwencje, które trzeba znieść, bez względu na to, jakie będą. Ale i tak od zawsze sądzę, że wiele jest takich wydarzeń, na które nie mamy absolutnie żadnego wpływu. One po prostu się dzieją, a my, właśnie jak te pionki, możemy jedynie stać bezczynnie i się przyglądać. Wielu osobom wydaje się, że sprawują totalną kontrolę nad własnym życiem, ale to nieprawda. Pewne rzeczy są jakby zapisane z góry i nic, żaden ruch, słowo nie są w stanie ich zmienić.
OdpowiedzUsuńBardzo poruszający, refleksyjny wpis :)
Pozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com
Bardzo lubię czytać Twoje komentarze, wnoszą coś dodatkowego do moich wpisów. Dokładnie - sporo zależy od nas i tego, jakie podejmujemy decyzje, ale często niestety to los nami rządzi.
UsuńDziękuję za miłe słowa i pozdrawiam serdecznie! :)
Polubię sobie Twój fanpage i będę miała spokój, nie wiem czemu, albo ja ślepa, albo blogger zgłupiał, ale ciągle Twych postów u mnie ni mo. Troszkę na początku w tekście było za dużo wtedy (ctrlf+f) i troszku też "swoich pionków" było dużo. Ale ogólnie machnęłaś bardzo ładny tekst :D To miłe urozmaicenie w książkowym świecie, dawno już nie czytałam żadnego opowiadania na blogu, więc pewnie wyszłam z wprawy, jeśli chodzi o komentowanie go. Myślę, że ładnie ujęłaś nasze rozterki i to, w jaki sposób działa na nas życie, że czasem jest dobre, czasem złe, wydaje się nami po prostu zabawiać. To ładny kawałek tekstu, dość refleksyjny, a miejscami smutny, bo przypominający o kumplu Życia, Śmierci...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Och, może ten blogger oszalał - kto to wie, co się porobiło po tej mojej zmianie adresu, ech. ;D Haha, okej, wezmę sobie na uwagę ten komentarz o powtórzeniach, raczej pisząc to nie zwróciłam właśnie uwagi za bardzo na błędy itp. :)
UsuńDziękuję za miłe słowa! No cóż, taki właśnie miał być ten tekst - refleksyjny.
Pozdrawiam! :)
Wywołujący i skłaniający do refleksji tekst. Naprawdę ciekawie i szybko się czytało.
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńSzkoda, że ludzie zaczynają doceniać życie dopiero wtedy, gdy otrą się o śmierć. Świetny tekst, daje do myślenia :)
OdpowiedzUsuńPionki kuźwa! Kiedyś wszyscy odpowiecie za te nieustanne, pejoratywne skojarzenia i konotacje! ;] A pionki idą tylko do przodu, o!
OdpowiedzUsuńBtw. dzisiaj na moim blogu zagościła "recenzja" czegoś, co może Cię zainteresować! ;)
Pozdrawiam,
www.kulturaifetysze.blogspot.com
Piękne!
OdpowiedzUsuńCudownie to wszystko opisałaś. I mnie akurat porównanie ludzi do pionków wcale nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie - pasowało. Bo tak jest prawda. Niestety, nie mamy wpływu na bardzo wiele rzeczy. Wszystkim kieruje jakaś wyższa siła...
V.