Ani się spostrzegłam, a już przemija kolejny miesiąc. Uczelnia, praca, spędzanie czasu z bliskimi i wiele innych zajęć sprawiło, że październik naprawdę przeleciał mi przez palce. Jednak pomimo wszelkiego rodzaju obowiązków, jak i przyjemności, znalazłam także czas na czytanie. Stąd też zapraszam Was do przeczytania krótkiego podsumowania czytelniczego października oraz planów książkowych na listopad.
1. Podsumowanie czytelnicze października
Listopad |
W tym miesiącu udało mi się przeczytać sześć książek. Tak naprawdę zastanawiam się, jak tego dokonałam - serio. Jak na moje zabieganie i wieczny brak czasu ta ilość i tak wydaje się mi imponująca. Jednocześnie jestem dosyć zadowolona z lektur, w tym parę z nich naprawdę dostarczyło mi wielu pozytywnych wrażeń. Krótko opisując każdą z nich, wygląda to następująco:
- Jeff Giles - "Na krawędzi wszystkiego" - egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa IUVI. Lekka młodzieżówka w stylu fantasy, która całkiem przypadła mi do gustu. Początkowo obawiałam się, że mnie rozczaruje, ale tak się na całe szczęście nie stało.
- Rebecca Stead - "Gdy to dotrzesz" - egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa IUVI. Bardzo lekka młodzieżówka, taka, jaką śmiało można pochłonąć w jeden dzień. W zasadzie przeniosła mnie nieco do czasów, gdy sama miałam naście lat - niezwykle promienna, dobra na ponure, jesienne wieczory. Recenzja pojawi się na dniach, bo dzisiaj skończyłam ją czytać.
- Colleen Hoover - "Confess" - egzemplarz własny. Ta historia bez dwóch zdań dołącza na podium do mojego ukochanego "Maybe someday" tej autorki. Wspaniała, pełna emocji opowieść, o jakiej nie zapomina się od razu po jej odłożeniu, a wręcz przeciwnie - ciągle w głowie ma się jeszcze te wszystkie wydarzenia. Uwielbiam Colleen Hoover i po raz kolejny mnie nie zawiodła.
- Carlos Ruiz Zafon - "Marina" - egzemplarz własny. Zdecydowanie ten autor to bezapelacyjnie mój Mistrz Słowa. Nie wiem, jak on to robi, ale każdą, wprost każdą jego książkę pochłaniam całkowicie. Uwielbiam styl, jakim się posługuje, fabułę, jaką tworzy, bohaterów, których kreuje - dosłownie wszystko! Genialna historia.
- Sejal Badani - "Ślad po złamanych skrzydłach" - egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Kobiecego. To opowieść pełna bólu i rozczarowania, a jednocześnie skłaniająca do przemyśleń i koniec końców dająca nadzieję.
- Corinne Michaels - "Consolation" - egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Szósty Zmysł. Nie spodziewałam się, że ta książka będzie emocjonalnym rollercoasterem - zdecydowanie przypadła mi do gustu i z pewnością sięgnę po kolejną część!
Jak więc widzicie, do żadnej z lektur nie miałam się w zasadzie czym przyczepić, bo każda byłą na swój sposób dobra. Jednak jeżeli miałabym wskazać najlepsze historie tego miesiąca, to bez dwóch zdań jest to "Marina" Carlosa Ruiza Zafona oraz "Confess" Colleen Hoover.
Tradycyjnie wielkich planów nie robię - rozpoczyna się poniekąd sezon na kolokwia, czego nie znoszę na tej uczelni, szczególnie gdy będąc na ostatnim roku muszę uczyć się tysiąca niepotrzebnych wzorów. Jednak postaram się także czytać, gdy tylko znajdę chwilę. Na pewno sięgnę po trzeci tom historii o Alcatrazie, jaka to książka dotarła do mnie od Wydawnictwa IUVI. Poza tym planuję zapoznać się z zakupioną niedawno nową powieścią Colleen Hoover - "It ends with us", jak również kryminałem Jo Nesbo - "Pierwszy śnieg" (szczególnie, że powstał film na jego podstawie i obawiam się jedynie, że wcześniej wybiorę się do kina aniżeli przeczytam książkę). Poza tym czeka na mnie również przecudna, najwspanialsza na świecie lektura, bo wyhaczona na Targach Książki w Krakowie. Mowa tutaj oczywiście o "Labiryncie duchów" Carlosa Ruiza Zafona, ale coś czuję, że ją zostawię sobie już na grudzień.
To już wszystko jeśli chodzi o dzisiejszy wpis. Jak u Was minął miesiąc pod względem czytelniczym? Po jakie ciekawe książki sięgnęliście? Piszcie, chętnie poczytam!
Natomiast niebawem spodziewajcie się recenzji "Gdy tu dotrzesz" oraz być może wreszcie wpisu z serii przemyśleń. Póki co - trzymajcie się!
Jestem mega pozytywnie zaskoczona swoimi wynikami w październiku bowiem przeczytałam 8 książek. Tak jak Ty staram się zrozumieć jak to zrobiłam, ale nie ze względu na to, że mój czas pochłaniała szkoła, a... lenistwo :D jestem straaaaaaaaaaaaasznym leniwcem. Takim, że nawet siedzenie i gapienie się w sufit wymaga poświęcenia :D Mam kilka zdobyczy z czego większość jest od wydawnictwa Czwarta Strona i szczerze powiedziawszy jestem tak mega zadowolona z tej współpracy, że to poezja. Dawno nie czytałam nic Colleen Hoover... czas chyba po cosik sięgnąć. Maybe Someday nie przypadło mi do gustu. Według mnie było mega średnie, ale Hopeless już rozwaliło system. Listopad zacznę ponownie od Kronik Jaaru, tym razem drugiej części :p właśnie bazgram sobie plan na film na YT :) i na dniach powinno coś się ukazać. Gratuluję październikowych wyników. Wiem co to znaczy przeczytać 6 książek i jakim to się może wydawać wyczynem (normalnie to ja 3 książki czytam a nie prawie 10 xD ) życzę owocnego listopada! :) i jak gdzieś jutro ruszasz, to szerokości na drodze, bo wiadomo co się dzieje w dzień wszystkich zmarłych..
OdpowiedzUsuńTeż planuję przrczytać w tym miesiącu Nesbo! :)
OdpowiedzUsuńBookeater Reality
Świetne wyniki! Też bym chciała w końcu przeczytać Nesbo, ale jakoś ciągle mi z nim nie po drodze :(
OdpowiedzUsuńBuziaki! Dolina Książek
Masz te same symptomy co ja - czytasz, ale nie wiesz kiedy tak naprawdę. :D
OdpowiedzUsuńGratuluję wyników :)
OdpowiedzUsuńChętnie podkradłabym Ci niektóre tytuły, min. "Gdy tu dotrzesz", mam chęć na taką lekturę :)
OdpowiedzUsuńJak widzę Jo Nesbo, to mnie skręca od środka. Jedna powieść mnie nie przekonała i nie mogę sięgnąć po inną, by zobaczyć, czy może jednak mi się spodoba. To samo mam z Kingiem.
OdpowiedzUsuń