Autor: Sally Andrew Tytuł: Przepisy na miłość i zbrodnię Wydawnictwo: Otwarte Liczba stron: 480 Ocena: 6/6 Premiera: 20 lipca 2016r. |
Często sięgając po jakąś książkę nie mamy pojęcia, czego się spodziewać. Mamy nadzieję, że dana historia okaże się być ciekawa, lecz równie często obawiamy się, iż całkowicie nas zanudzi. Również i ja mam takie momenty, gdy widzę dany tytuł, lecz nie potrafię stworzyć sobie wizji, co też akurat dana historia ma mi do przekazania. Właśnie tak było w przypadku książki "Przepisy na miłość i zbrodnię" autorstwa Sally Andrew. Jednak mimo jakiejś wewnętrznej niepewności, krótki opis zaintrygował mnie na tyle, by sięgnąć po tę historię. I wiecie co? To było najlepsze prawie pięćset stron, jakie miałam okazję czytać w ostatnim czasie. Ta książka jest genialna i śmiało mogę powiedzieć, że jest ona jak takie wspaniałe danie główne, mające wątek kryminalny pełen zagadek, który pomieszany jest z wątek miłosnym, a to wszystko okraszone niezwykłym klimatem Afryki i wspaniałymi przepisami sprawia, że od tej książki nie można się oderwać.
Tannie Maria to kobieta, która uwielbia gotować. Od pierwszych stron książki widać, że jest to nie tylko jej pasją, ale wręcz przyrządzanie potraw nadaje sens jej życiu. Od śmierci męża, który często ją bił, to właśnie gotowanie stało się czymś, dzięki czemu Maria jest szczęśliwa. Szczególnie, że jej potrawami zachwycają się często przyjaciele. Mieszka ona bowiem w Małym Karru i tutaj też pracuje, prowadząc w miejscowej gazecie własną rubrykę z przepisami. Wszystko zaczyna się jednak komplikować w momencie, gdy zarząd magazynu postanawia zamienić teksty Marii na porady miłosne... Jednak kobieta wraz z przyjaciółką Hattie wpada na genialny pomysł - to ona będzie udzielać rad, a wraz z nimi podsunie czytelnikom przepisy idealne dla danej sytuacji. Któregoś dnia do redakcji napływa list od kobiety, nad którą znęca się mąż... Wkrótce okazuje się, ze właśnie ta czytelniczka zostaje zamordowana i Maria chcąc nie chcąc wraz z Hattie i drugą współpracownicą - Jessie - zostaje wplątana w zawiłą zagadkę. Kto zamordował kobietę? Czy zrobił to jej mąż, a może ktoś inny? Jakie niebezpieczeństwo czyha na Marię i jej przyjaciółki? I jaką rolę nie tylko w śledztwie, ale głównie w życiu kobiety odegra przystojny policjant Henk? Odpowiedzi na te, jak i mnóstwo innych pytań, znajdziecie oczywiście w książce "Przepisy na miłość i zbrodnię".
Tak jak już wspomniałam, ta książka jest genialna. Wsiąknęłam w nią od samego początku i z każdą kolejną stroną byłam coraz bardziej zaintrygowana, lecz również urzeczona. Początkowo naprawdę bałam się, że po raz kolejny rozczaruję się historią - bo okaże się ona zbyt przewidywalna albo też przesłodzona... A jednak zostałam zaskoczona niezwykle pozytywnie i tym samym "Przepisy na miłość i zbrodnię" śmiało mogę dołączyć do moich ulubionych książek. Zacznę może od wątku kryminalnego, bo można by rzec, że wokół niego toczy się większość akcji. Dawno nie sięgałam po żadną książkę tego gatunku, dlatego też podeszłam do tego ze spokojem. Jednak ani przez chwilę nie domyśliłam się kto mógł stać za morderstwem młodej kobiety. Pojawiało się mnóstwo nowych tropów, bohaterów, którzy mogli być w jakiś sposób powiązani z ofiarą i wiele nieprzewidywalnych zwrotów akcji, że wprost nie mogłam się od tej książki oderwać. Głównie ostatnie sto stron nabrało totalnego tempa pod względem ilości niespodzianek i do samego końca pełna napięcia czekałam na wielki finał. Jednak w tej książce, jak już napisałam, pojawia się wątek miłosny. Jest on przedstawiony nawet w dwóch przypadkach i każdy z nich przypadł mi do gustu. Zostało to zrobione tak subtelnie, że czytając właśnie te fragmenty, aż cieplej się robiło na sercu. Autorka pięknie pokazała czym jest prawdziwa miłość i że tak naprawdę często boimy się tego uczucia, lecz zawsze powinniśmy zaryzykować i otworzyć swoje serce. Co więcej, podjęty został tutaj także problem kobiet, które są bite przez swoich mężów, co dodatkowo działa na plus, jako że o takich sprawach według mnie powinno się pisać o wiele częściej.
Jednak to, co szczególnie mnie urzekło to klimat, jaki bije od tej książki. Uwielbiam, gdy autor potrafi przenieść mnie w wyobraźni do miejsca, w którym rozgrywa się cała akcja. Czytając książkę Sally Andrew czułam się tak, jakbym była tuż obok bohaterów w tej malowniczej Afryce. Miałam momentami wrażenie, że siedzę sobie na werandzie z główną bohaterką, spoglądam na sawannę i popijam orzeźwiającą lemoniadę... Zdecydowanie klimat Małego Karru został przedstawiony fantastycznie, dzięki czemu chociaż na chwilę mogłam się tam przenieść. Co więcej, sporo jest tutaj o gotowaniu. Maria uwielbia to robić, a że pełni też rolę narratorki, dużo miejsca poświęca swoim przepisom. Robi to w taki sposób, że czytając kolejne rozdziały, mimowolnie miałam ochotę upichcić coś równie pysznego (jak np. genialne ciasto czekoladowe). Mam jednak nadzieję, że uda mi się to zrobić, bo tak, Moi Drodzy, na samym końcu książki znajdziecie przepisy na dania, o których mowa w książce. Tym samym autorka jeszcze bardziej u mnie zaplusowała.
Bohaterowie natomiast są barwni i nie sposób ich nie polubić. Bardzo związałam się z Marią. Miałam wrażenie, że mogłaby być moją krewną - chociażby jakąś dalszą ciocią (swoją drogą zwrot "tannie" oznacza właśnie ciocię), u której chętnie spędzałabym czas, mogąc w dodatku spróbować tych wszystkich pyszności, jakie przygotowywała. Również barwną postacią była Jessie. Myślę, że z taką osobą bez wątpienia bym się dogadała i odnalazła w niej swoją bratnią duszę w postaci dobrej przyjaciółki. Hattie także zyskała moją sympatię, podobnie jak policjant Henk. Natomiast i tak najbardziej zabawny duet stworzyli Anna i Dirk. Stąd też autorka świetnie wykreowała swoje postaci.
Podsumowując, "Przepisy na miłość i zbrodnię" to książka niezwykła począwszy od stylu, jakim posługuje się autorka, a który sprawia, że czyta się tę historię w mgnieniu oka, poprzez barwnych bohaterów, świetne zwroty akcji, a skończywszy na wspaniałym klimacie całej powieści. Co więcej, czytając ją, czytelnik ma szansę przeżyć ogrom emocji - momenty grozy przeplatają się z ogromną dawką poczucia humoru, które niejednokrotnie sprawiło, że wybuchałam głośnym śmiechem. Jest to też jednak opowieść, jaka sprawia, że robi się ciepło na sercu, a w myślach przenosi się do Małego Karru. Dodając do tego wszystkiego jeszcze piękną okładkę (aż żałuję, że czytałam książkę w wersji elektronicznej), to już w ogóle nic dodać, nic ująć. Polecam Wam z całego serca sięgnięcie po tę lekturę - nie zawiedziecie się.
Niebawem odezwę się z kolejnym felietonem, bo ostatni wywołał swego rodzaju "burzę" pozytywnych opinii wysyłanych mi często prywatnie a nie pisanych tutaj, na blogu. Natomiast czytam też już kolejną książkę, więc i nowe recenzje wkrótce się pojawią. Póki co - trzymajcie się!
Za możliwość przeczytania dziękuję serdecznie:
Zdjęcie okładki znalezione: tutaj.
Jakaż cudowna recenzja, jestem pod ogromnym wrażeniem! Z pewnością sięgnę po tę powieść, skoro tak bardzo mi ją polecasz. Sądzę, że mogłaby mi się spodobać i z lekka uspokoić zszargane nerwy po ostatnim książkowym zawodzie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na recenzję "Dworu cierni i róż"! pattbooks.blogspot.com
Zapowiada się nie najgorzej, chyba mogłabym się skusić. ;)
OdpowiedzUsuńZaintrygowała mnie okładka, ale po przeczytaniu recenzji także i fabuła. Chętnie sięgnę po tę książkę. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Amanda Says
To już druga pozytywna recenzja tej książki jaką dziś czytam. Chyba muszę się za nią rozejrzeć.
OdpowiedzUsuńRewelacyjna historia. Mi również bardzo przypadła do gustu :)
OdpowiedzUsuńNo jeśli 6/6 to to coś oznacza! Historia mnie zachęciła, więc na pewno będę się za nią rozglądać :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
chocabom klik!
Okładka mnie wprost urzekła, zresztą i tytuł jest naprawdę ciekawy! Kiedy doszedł do tego opis fabuły i - co najważniejsze - Twoja recenzja, szybko nasunął mi się jeden wniosek: koniecznie muszę przeczytać tę powieść. Wydaje się naprawdę umiejętnym połączeniem kilku wątków, a skoro dodatkowo trzyma w napięciu i wzbudza tyle emocji, to chyba nie potrzebuję lepszej rekomendacji. Wpisuję ją na listę i na pewno przeczytam - ufam Twojemu gustowi, więc tak coś czuję, że ja również będę zachwycona :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com
Przez tą okładkę chce mi się przeczytać tą książkę :) oczywiście recenzja też jest świetna! Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam, z chęcią się odwdzięczam za obserwacje
nastolatka-marzycielka.blogspot.com
Genialna książka ze smakowitą okładką - coś genialnego! :D
OdpowiedzUsuńTo może być świetne, naprawdę, zwłaszcza, że historia ma wiele wątków: bo wpleciony jest również jak mówisz, romantyczny! ♥♥♥
Zapowiada się po prostu pysznie!
Świetna recenzja, zwróciłaś uwagę na wiele szczegółów!
Pozdrawiam Cię gorąco i zapraszam do mnie na post typowo tematyczny,
Isabelle West
Z książkami przy kawie